Rodnaja mova — niepitnaja krynica?

Kali joju nia chočuć karystacca, albo nie dajuć. Piša na svaim błohu Siarhiej Astraviec.

06.03.2008 / 16:14

Kali joju nia chočuć karystacca, albo nie dajuć. Piša na svaim błohu Siarhiej Astraviec.

Baču: najbolš publiku cikaviać niejkija sentencyi adnosna movy biełaruskaj. Mianie zapyniŭ znajomiec: dziadźka, ty čaho napisaŭ na svaim błohu, što mova našaja horš raspracavana za polskuju? Ty što — palanafiłam zrabiŭsia? Uraziŭ dvojčy, možna skazać. A chiba biełaruskaja, voźmiem tolki mižvajennaje dvaccacihodździe, raźvivałasia ŭ adnolkava svabodnych, spryjalnych umovach z polskaj? Ułada ŭsialak dbała i pašyrała? Ci, naadvarot, za movu zapisvali ŭ nacyjanalisty i rasstrelvali?

A što datyčyć terminalohii, pracy kamisii admysłovaj, jaje słoŭničkaŭ, dzie ŭsio heta? Karaciej, pasłuchać: pad pastajannym pryhniotam, u niesvabodzie, u atmasfery strachu, zabaronaŭ biełaruskaja mova vydatna raźvivałasia? Joj navat svaboda była nieabaviazkovaj? Za kratami, maŭlaŭ, taksama možna idealna raspracavać… Absurd? Tryźnieńnie! Nahadaju, što z času niezaležnaści našaj dahetul nia vydadziena nivodnaha słoŭnika sapraŭdnaha. A ty dziadźka kažaš — raspracavana jak maje być, palakam možna nie zajzdrościć. A ja, vybačaj, zajzdrošču, ale chiba heta palanafilstva?

Sustreŭ dniami siabru, zadaŭ pytańnie — jak jany “zmahajucca z hidraj”, sprabujuć hrupu ŭ dziciačym sadzie stvaryć? Havoryć, źviarnulisia da baćkoŭ, dali abviestku, adrazu vosiem zajaŭ. Ułady zabaranili samadziejnaść, napisali svoj tekst. I kolki, dumaješ, zajaŭ atrymali paśla hetaha? Nul! A što jany tam napisali? — pytajusia. Kanstatacyju, pa typu: rodnaja mova — duša narodu, krynica čahości tam. Nu, jasna: nieba — siniaje, trava — zialonaja, sonca śviecić.

Razmaŭlajem tak, dałučajecca jašče adzin pryjaciel. Mnie, kaža, nasrać (tak i skazaŭ!) na ichnija epitety-metafary. Kali jana takaja pryhožaja, čaho trymajecie ŭ čornym ciele? Zabiaśpiečcie, parazity, joj narmalnyja ŭmovy isnavańnia, jakija stvorany dla akupacyjnaj… Tut našaja razmova ŭzmacniłasia: sapraŭdy z pryhožymi słovami na vusnach možna ź biełaruskaj movy ździekvacca biespakarana, prynižać, možna navat plunuć u jaje — kali łaska!

Pastajali jašče chvilin dziesiać i razyšlisia. A padsumavańnie takoje: pryhožaja, ale kvołaja, voś ruski jazyk, jon vialik i mahuč. Pryčym, vialik i mahuč u Respublicy Biełaruś, dzie svaju “moŭnuju krynicu” zaplavali, zaśmiecili, zahadzili, kab joj nie karystalisia. A chto sprabuje rasčyścić, adradzić — toj nacyjanalist, pa rukach jaho! Dy što pa rukach? Kajdanki dla čaho isnujuć?!

A ty, dziadźka, kažaš — pačuvajecca nia horš za polskuju. Škada budzie polskuju da śloz, kali, nia da Boža, trapić u takija jažovyja rukavicy.

Siarhiej Astraviec