Ostarbajtar: jak 17-hadovy chłopiec z-pad Naračy trapiŭ u Narviehiju i pracavaŭ z ludźmi z roznych kancoŭ Jeŭropy

14.05.2020 / 23:25

«Dasyłaju fotakartku z času žyćcia ŭ Niamieččynie. Hety čas ja nie zabudu nikoli», — pisaŭ rodnym u 1944 hodzie Mikałaj Asajevič ź vioski Noviki Miadzielskaha rajona. Svajo 18-­hodździe jon sustrakaŭ u Hiermanii, na prymusovych rabotach. Tyja dva hady ciažkaj pracy na karablach u Paŭnočnym mory zrabili z maładoha biełarusa čałavieka śvietu.

Mikałaj Asajevič u 1944-m.

Ja słuchaŭ jaho apovied i pryhadvaŭ «Chobita». U Jeŭropie, uzburanaj Druhoj suśvietnaj vajnoj, biełarusaŭ, jak tych piersanažaŭ Tołkina, mała chto braŭ u raźlik. I mnohim ź ich, niby Bilba Behinsu, daviałosia prajści litaralna praz drakonaŭ ahoń i acaleć. Ci była heta čystaja ŭdača? Badaj, nie. Hetaja historyja taksama pra siabroŭstva, čałaviečnaść, humar, jakija dapamahali vyžyvać pad bombami ŭ chałodnym mory i ŭ kancłahierach.

Fota: «Naračanskaja zara».

Staroha Mikałaja ŭžo niama. Jon pamior u pačatku vosieni 2017­ha, pražyŭšy 90 hadoŭ. Da apošnich dzion jon zachoŭvaŭ žyvy rozum, pamiać i zdolnaść pa-­maładomu ździŭlacca. Na bačnym miescy ŭ jahonaj chacie visieła karta śvietu.

«Čamu nie ŭciakali? A chto ž dumaŭ, što buduć palić? Try hady pry niemcach pražyli: i tancavali, i viasielli spraŭlali, i harełku hnali, nie chavajučysia… A jak pabrali nas, pasadzili na darozie — kudy ŭciačeš?

Vioska haryć, nas pahnali. Sa mnoj mama była i dźvie mienšyja siastry.

Možna było padkupić kanvaira, zołata dać, kab adpuściŭ. I jakraz niejkaja baba padyšła prasicca, kab svaich vykupić. Tym časam mama ź siostrami bokam­-bokam, da rečki, u kusty — i ŭciakli. I ja źbiraŭsia, ale nie paśpieŭ: vartavy źmianiŭsia.

Z Svatak pahnali na Miadzieła, potym u Kabylnik [ciapier pasiołak Narač. — Red.]. U kaściole načavali. Ciapier padumaješ: kaścioł, a tam ty i apraŭlaŭsia… Nie saromielisia…

U kaściole byŭ arhan. I z achovy adzin umieŭ na im ihrać — estoniec.

Paśla hnali na Kamai, Łyntupy, i ŭsio ludziej dabaŭlałasia. Chto sprabavaŭ uciačy, tych pastralali. A adtul užo vuzkakalejkaj u Vilniu».

U Vilni, na Bukovaj, žyŭ Mikałajeŭ dziadźka Andrej Asajevič. Jaho dačku Lubu ŭziaŭ pierad vajnoj zamuž paet Maksim Tank. Možna było schavacca ŭ svajaka, ale Mikałaj aściarohsia biez dakumientaŭ.

«Ź Vilni ciahnikom vieźli nas na Biełastok, i ŭ Biełaviežskaj puščy partyzany minu padkłali. Rejki rassunulisia pad vahonami. Da Biełastoka pieški išli.

U Hrajevie, va Uschodniaj Prusii, u łaźni pamyli, pierapisali. Pierakładčycy, daktorki byli ruskija, što trapili ŭ pałon. Chvorym stavili na łob piačatku. Kudy ich paśla adpraŭlali, nie viedaju.

A nas pavieźli na Hdańsk, Hdyniu, Ščecin. Užo ŭ Hiermanii raździalili — siamiejnych asobna, chałastych asobna».

Mikałaj moh prystać i da siamiejnych: u ešałonie hnali jaho dziadźku ź siamjoj. Ale zastaŭsia z chłopcami­adnahodkami z Novikaŭ — Ivanam i Kościem.

«Pryvieźli ŭ Hamburh, honiać z vakzała — a my ŭ zrebnym, u łapciach. Niemcy dziviacca. A horad uvieś raźbity, lažyć u chłamie».

Napiaredadni Hamburh zaznaŭ sieryju «dyvanovych bambardzirovak» apieracyi «Hamora» anhlijskich VPS. Biełarusaŭ raźmiaścili ŭ łahiery ŭ rajonie Altona, acalełym ad bombaŭ.

Mikałaj Asajevič (źleva) z adnaviaskoŭcami Ivanam Skurko i Kanstancinam Skurko, ź jakimi razam trapiŭ na niamiecki parachod. 1944 hod. Fota zroblena ŭ vychodny dzień u Hamburhu.

«Supu nalijuć uviečary. Byvaje, niemka daść tałončyk, dyk našy źlotajuć u łarok pa chleb. A tak — i hałodny chadzi.

Na vulicach dzieci niamieckija pierajmali — plavalisia. Dyk znajšoŭsia palicejski, tych dziaciej adprečyŭ, bolej nie čapilisia…

Idziom na zavod kałonaj: my, francuzy, hałandcy. U ich abutak draŭlany, pa bruku — lap­-lap. Paśla i nam dali ŭ łahiery taki. Spačatku niazručna było, a tady pryvykli.

Na zavodzie vučyli za ślesara i movy niamieckaj. Učycielka była niemka z Pavołža… Ja pierad vajnoj piaty kłas paśpieŭ skončyć, tam taksama niamieckuju vučyli. Trochi padłamaŭsia…

I što ž vučać nas: «šlojze» — heta łom, «šaŭfel» — šufal, «kol» — vuhal. A paśla sadziać na parachodzik — i płavajem pa Elbie.

Pabyli tak miesiacy sa dva, tady paviaźli pad kanvojem u Bremien. Na vakzał pryjšli — a jon uvieś šklany, zakryty voknami, — i ciahniki praź jaho iduć! A dziva jakoje! A nie vidzieŭšy!

Z Bremiena ŭ Emden, pad Hałandyju. Pahnali na prystań, da parachoda. Parachod nie nahružany, staić vysaka, a leśvica ź viarovak. I treba leźci navierch — a miašok z rečami na plačach…

Na parachodzie pałubnyja matrosy — niemcy, a my, zabranyja, — kačaharami. Francuzy try byli, narvieh, hałandziec, ruski, ukrainiec i nas traich: Ivan, Kościa i ja.

Parachod «Patahonija».

Byŭ navat mardvin. Pytajemsia: ty jak papaŭsia? Mardova ž nie była pad niemcam. A jaho baćki pryjechali žyć va Ukrainu: u Mardovie błaha było žyć, dumali, što va Ukrainie dobra budzie. A balšaviki ŭsiudy adny byli… Jak Ukrainu niemcy zabrali, jon i papaŭ na rabotu.

My dyk złyja byli: viosku našu spalili niemcy, rabić na ich treba. A mardvin kazaŭ: ja haravaŭ u kałhasie, u łapciach chadziŭ, tut lepiej…

I francuzy byli złyja — strach. U siabie doma jany byli mašynisty, pry mašynie stajali, a tut niemiec kačaharami pastaviŭ, łomam varočać.

U trumie dva katły vialikija — kožny jak chata. Pa try topki ŭ kožnym. I dva kačahary. Čatyry hadziny źmiena robić, adzieža čornaja, a vyjdzieš paśla źmieny — bieły ŭvieś ad soli, ad potu. Jak pary nie dasi svoječasova, mašynist źvierchu prylacić — i nahoj u sraku! Vosiem hadzin adpačnieš — i znoŭ źmiena. Tut užo karmili niechacia.

Parachod vuhalem nahruzili — i ŭ mora pieršy raz. A kačka, a rvała ź niepryvyčki! Marskaja chvaroba, cukram smažanym ad jaje sprabavali lačycca.

Viaziom vuhal u Narviehiju. Tady narviehi rudu žaleznuju nahruziać — i nazad u Hiermaniju. Kala niamieckich bierahoŭ, kala Danii chadzili śmieła. A dalej na poŭnač pa adnym nie płavali — vajennyja karabli supravadžali. Inačaj razbombiać.

Anhlijskich lotčykaŭ niemcy bajalisia bolej, jak ruskich. Kazali: rus Ivan — jerunda, bomby kinuŭ aby­kudy i palacieŭ, a jak Džoni prylacić — kaput. Ale pad Kirkienesam patapili nas ruskija.

Nalacieli, trapili bombaj u katły, katły parvała — para da nieba słupom, kipniem usio zaliło, parachod staŭ. Niemcy pačapili buksiry i ciahnuć parachod u port. A Ivan na źmienie byŭ. My dumajem: usio, zhinuŭ niedzie, zaliło kipniem.

Ataka savieckaj avijacyi na niamiecki parachod u rajonie Kirkienesa. Na fota bačnyja biełyja ślady ad bombaŭ. Pobač z parachodam — buksir. Topmačtavaje bombakidańnie — (skip bombing) sposab bombakidańnia, raspracavany anhlijskaj marskoj avijacyjaj. Lotčyk źnižaŭsia da 15—30 mietraŭ i, na vialikaj chutkaści idučy ŭ bok karabla-celi, kidaŭ bomby. Kinutaja z małoj vyšyni avijabomba rykašeciła ad vodnaj pavierchni i lacieła ŭ zadadzienym kirunku da 300 m. Samalot tym časam rezka nabiraŭ vyšyniu, kab nie sutyknucca z karablom. Hety sposab dapamahaŭ dakładniej trapić u cel. Pad kaniec vajny jaho asvoiła i savieckaja avijacyja.

Jak padpłyvali da Kirkienesa, jašče raz nalacieli samaloty, kinuli bomby, prabili dno. Vada najšła ŭ trum, nos parachoda padniaŭsia. Padpłyli katary źbirać ludziej — ratujsia, uciakaj.

A mnie jakraz pierad tym vasiamnaccać spoŭniłasia. Paŭnaletnim davali butelečku harełki na miesiac i cyharety, pa šeść štuk na dzień. A my ž nie kuryli. Dyk Ivan, Kościa — jany starejšyja za mianie — pavymieńvali sabie ŭ kurcoŭ na cyharety kaściumy. I mnie svaje rečy škoda było kidać.

Ja ŭ kajutu ŭlacieŭ — a vada ŭžo nadchodzić. Čamadan moj raskryty ad vybuchu, butelečka raźbiłasia. Ja kašulu šaŭkovuju, bializnu na ruku, a Ivanaŭ čamadan — u druhuju. Usio adno, dumaju, Ivan zahinuŭ. Zabrali nas z parachoda katarami, vysadzili ŭ vajskovy łahier, dzie ŭłasaŭcy byli. I tut sustrakaju Ivana! Jany ź inšym kačaharam — ruski byŭ, Łaŭroŭ, — jak pačuli tryvohu, pary daŭšy, vyskačyli na pałubu. Addaŭ ja jamu čamadan.

Parachod naš, jaki patanuŭ, nazyvaŭsia «Olza».

Pabyli my ŭ łahiery dni try. A tady pasadzili nas na parachod «Patahonija», što vaziŭ sałdataŭ na front. I bočki ź bienzinam navierch zahruzili. Nu, kažam, ciapier, kali pacelać bombaj, — kaput… Pryjechali ŭ Narvik.

U Narviku nas raździalili. Ja trapiŭ na katar, što jeździŭ pa zalivie. Časam bačylisia ź Ivanam i Kościem na bierazie. Ja im zajzdrościŭ: ich novy parachod byŭ na salarcy, nie na vuhali. Nie treba šuflom varočać, zału vyčyščać, vyhružać…

My ŭ Narviehii chadzili svabodnyja, nas puskali ŭ horad u vychadnyja da 10-­j viečara. Treba było nasić paviazki «Ost», ale my nie nasili — i patrul nie łaviŭ ni razu.

Ja vałasy mieŭ doŭhija — kab čornyja, dyk jakraz francuz.

Lubilisia my z ukrainkami — takimi samymi, vyviezienymi. U parku sustrakalisia. Z adnoj pacałavaŭsia, a paśla idu — a jana ŭ parku siadzić z francuzam! Była ŭ mianie jaje kartačka, zabrała NKVD paśla.

Idziom my raz, a ŭpieradzie niamieckija dva sałdaty — i pa­-polsku havorać. A my ž čatyry kłasy paskančaŭšy polskija — dalej, kab i chacieŭ, pry Polščy nie było dzie vučycca. A što: padpisacca i hrošy ličyć navučyšsia dy budzieš arać ziamlu. Tyja sałdaty byli z­-pad Paznani. Prynieśli nam knižku, dzie niamieckija słovy i polski pierakład. Tak my zajmieli razmoŭnik.

U piŭnuju zajdzieš — tam madamy piajuć. Raz byli ŭtroch, horača, uziali pa kuchli, pa druhim, pa trecim — i zakuski.

My jeli, a Kościečka ŭsio paroŭsia ŭ talercy. A tady dastaje łapu žabinu na videlcy!

My da aficyjantki: vas is das? A jana: hut, hut esen! Francuzy, hałandcy ž jaduć žaby zialonyja. Ci tyja vustrycy: jak na mory adliŭ, vada apuścicca, svai na prystani pakažucca. I jany skroź nalipšy na svajach. Dyk francuzy našy taksama: hut, hut esen. Jak nas irvała paśla tych žabaŭ!

Jašče dziŭna było, što niemcy pavietra psujuć na ludziach. Byŭ u nas niemiec, matros Vili. Pajadziom, jon padojmiecca z­za stała i piardzić. Švajne, kažu, śvińnia. Jon: nie, heta hut, straŭnik pracuje. Ci, byvaje, u parku dziaciuk iz dzieŭkaj iduć — i toje samaje. Heta ŭ ich nie soramna. Ale jak kamu ryhniecca — heta ŭžo ŭ ich ličycca «švajne».

U taho maraka Vili tatuiroŭka była: vialiki aroł z kryłami na ŭsie hrudzi. Tam jakuju chočaš tatuiroŭku možna było zrabić, 10 marak kaštavała. Dy nie ihołkaj — mašynkaj: lapnuć — i hatova. Ja nadta chacieŭ sabie, ale Vili adhavaryŭ: nie rabi, kazaŭ, budzieš altman, stary čałaviek, cieła absuniecca, budzieš uvieś čorny. I jašče my dumali, moža, uciakać pryjdziecca, dyk z tatuiroŭkaj lahčej znojduć.

My ŭ Vili pytalisia: ci maješ žonku? A varum, jon kaža, navošta? Ja in zieje arbajten, u mory pracuju. Traj miesiacy ŭ mory, zyben miesiacaŭ. Vaźmi maładuju frau — dyk ja hiełd, hrošy tolki budu davać. A tak ja schadžu sabie tudy, dzie vuń siadziać u aknie baby hołyja, — i zadavoleny. I my tudy schadzili niejak. Ja potym, užo doma, uziaŭ dy lapnuŭ pra heta žoncy svajoj… Jana mnie da śmierci nie daravała.

Kalehi Mikałaja pa kačaharcy: nieviadomy, Miša i, mahčyma, toj samy Vili z tatuiroŭkaj arła na ŭsie hrudzi.

Na katary sa mnoj razam byli kačaharami narvieh i ruski, Viktar Surkoŭ. Dziesiać kłasaŭ skončyŭ, pa-­niamiecku nam usio pierakładaŭ. Baćka jaho byŭ architektaram, a maci doktaram. A jon pierad vajnoj z hetkimi samymi školnikami abiarnuŭ padvozčyka chleba — dyk jaho za toje ŭ turmu. A tut vajna, jon i papaŭsia ŭ Hiermaniju. Kazaŭ: nie pajedu ŭ Rasieju nazad. Chočacca mnie, kazaŭ, pa śviecie pajazdžać.

A druhi kačahar, narvieh toj zdarovy, raz pytajecca: ci piejacio «Internacyjanał»? Dyk ja: «Paŭstań, praklaćciem katavany!» — i jon taksama pa­-svojmu zaciahnuŭ. Jak uskočyŭ da nas mašynisty, pa zubach jak upiaryŭ tamu narviehu!

A kapitan razumny byŭ čałaviek. Jon kazaŭ mnie: Hitleru kaput, ale ty, Mikałaj, damoŭ nie jedź, bo Stalin ciabie ŭ Sibir zahonić. Lepiej, kazaŭ, pajedziem da majho baćki, u Ciurynhiju. U baćki ziamla, dziesiać karoŭ, dva kani. Ź siastroj, kazaŭ, niezamužniaj paznajomlu.

My ž ličylisia dobraachvotnikami. Ja jak raskazaŭ tamu kapitanu, što našy chaty spalili, starych kinuli ŭ ahoń, dyk jon aburaŭsia. Jak tak, kazaŭ, u nas ža niamožna cyvilnych čapać.

Choć vajna išła, ale našy listy damoŭ dachodzili. Apošni list, praŭda, viarnuŭsia z paznakaj niamieckaj pošty: dastavić niemahčyma, ale možna budzie paźniej.

Pierapisvalisia i z baćkam. Jon byŭ staršyniom kałhasa ŭ 1939­-m, niemcy jaho vysłali ŭ łahier Dankmarkchaŭzien. Ja padletkam usiu mužčynskuju rabotu rabiŭ doma. A baćka ŭ łahiery na liciejnym zavodzie nažyŭ dychavicu, pamior paśla vajny…

U Narviehii nas i vyzvalili amierykancy. Pryjšli my ŭ mai ŭ Osła, a śledam i kapitulacyja. Niemcy i nie spadziavalisia, što vajna skončycca.

Paštoŭki ź vidami Narviehii, jakija Mikałaj Asajevič pryvioz sa svaich vandrovak.

Pryjšoŭ zahad razzbrojenych niamieckich sałdataŭ našym parachodzikam u łahier vazić. Ja ŭ ich valonki skraŭ abšytyja, bializnu, kaścium maracki — heta ž doma ŭsio spalena, choć nie hoły pryjedu.

I ŭsio my dumali: kudy dalej dziecca? Až raz na prystani spatkali dvuch ukraincaŭ. Łahier, kažuć, jość, dzie źbirajuć usich nas, z uschodu.

Za miesiac sabrali łahier vialiki. Chto byŭ sałdat, aficer, tamu amierykancy dali formu svaju, šarścianuju. U stałovuju chadzili kałonaj, a tam ruskija kuchary, sami varyli, tolki pradukty davali amierykancy. Pavary ŭvieś čas byli pjanyja. Jak u stałovuju iści, treba było zapiavać. «Maskva maja, strana maja» — hetkuju pieśniu ŭsio ruskija piajali.

Byŭ z nami ŭkrainiec, stary Zasiadźka. Jon kazaŭ: ja ne poidu damoŭ, kamunisty maniuki, ja im ne viru. U 33­-m roku my pčoły iły z hoładu.

Ukrainiec Zasiadźka z Kiravahradčyny, jaki pieražyŭ hoład 1933-ha i nie vieryŭ balšavickaj ahitacyi.

Nam, z Zachodniaj Biełarusi, možna było vybirać, kudy jechać. Anciuk — ziamlak moj, sustrelisia ŭ łahiery, — nie dumaŭ viartacca. Jon chacieŭ jechać na Zachad ci ŭ Aŭstraliju. Ale ja ŭhavaryŭ damoŭ.

A vakoł — ahitacyja, łozunhi: «Ždžom vas, darahija, z fašysckaj niavoli» — i pšanica. Pa repatryjacyi savieckich hramadzian byŭ adkazny, pomniu, hienierał Holikaŭ…

Praź miesiac pasadzili ŭ vahony i papiorli praz Šviecyju.

Paśla praz Bałtyku — i ŭ Finlandyju. Na vyhruzcy ruskija aficery zahadali stać pa čatyry. A z nami i baby byli z małymi dziećmi — heta ž nie sałdaty. Dyk aficery na ich jak zaruhalisia: što, zabyli tam, jak pa čatyry stanavicca?»

Praź Finlandyju darahich, što viartalisia z fašysckaj niavoli, vahonami­cialatnikami pavieźli ŭ razbombleny Vybarh, adtul — na Leninhrad. Źjavilisia supravadžajučyja ­enkavedysty, ale biez zbroi.

«A jak pahnali nas na Maskvu, my zrazumieli, što damoŭ nie papadziom. Anciuk mnoha hadoŭ na mianie kryŭdavaŭ, što ja jaho ŭhavaryŭ jechać… Zahnali ešałon u Maskvie ŭ tupik na tydzień. U stałovuju vadzili: kašu hreckuju davali — nichto nie jeŭ. Na narviežskim pajku paadjadali mordy takija, što aficyjantki dzivilisia: «Dziadziečki, adkul vy? U nas tut z talerak usio źjadajuć».

Narešcie zavieźli va Uładzimirskuju vobłaść, Muram. Ssadzili ź cialatnika, pastroili ŭ kałonu. Sejčas — adkul źjaviłasia — achova z aŭtamatami. Nu, kažam, papalisia.

Pahnali za horad, tam barak, jak karoŭnik doŭhi, nary. Spali na hołych doškach, u łaźniu raz na dziesiać dzion pad aŭtamatami haniali, ježa — treciaja katehoryja.

Ludzi tam rezalisia — nažom ci brytvaj: piać hadoŭ u pałonie mučyŭsia, a ciapier tut jašče treba.

NKVD pačało praviarać. Načnyja dopyty byli z takoj łajankaj, što ja nie čuŭ u vioscy nikoli. Pryviali mianie — a enkavedyst siadzić taki strašny, čorny, u akularach, i ŭsio piša. Napisaŭ, chto ja, adkul, čym rabiŭ u niemcaŭ, — i kali hlanie na mianie!

A ja ŭziaŭ dy zaśmiajaŭsia. Jon uzłavaŭsia: čaho śmiaješsia — zaraz budzieš płakać! A ja dumaŭ: čaho mnie bajacca. Ni ja ŭ armii, ni ŭ palicyi nie byŭ, dziciom mianie zabrali na rabotu — što ja vinny?

Choć dobra, što ja papaŭsia z tymi, z kim pracavaŭ na parachodzie. My adzin za adnaho paručylisia.

Miesiac čakaŭ paśla dopytu. Paśla zahadali rečy ŭ kapciorku zdać i pavieźli ŭ bałota. Huś-­Chrustalny horad, Husieŭskaje torfapradpryjemstva.

Mikałaj Asajevič (źleva) z Anciukom, jakoha jon uhavaryŭ viartacca damoŭ. 1946 hod, Husieŭskaje torfapradpryjemstva.

A doždž! A pałatki pa dvaccać čałaviek žyć! I norma: za dzień 16 kubamietraŭ torfu nasiłkami źnieści. Pa bałocie, pad daždžom. A ja ŭ kaściumie, u tuflach dobrych! Ni adziežy rabočaj, ni abutku ž nie dali.

Jeli bałandu, rybu śmiardziučuju. Krali bulbu mierzłuju, jeli, ad jaje i rvota, i panos. Jak zrobiš normu — 100 hram chleba bolej dajuć i kašy.

Nie płacili. Paśla siezon skončyŭsia, volnanajomnyja mardvinki dy čuvaški paźjazdžali, i nas u barak pierasialili, dzie jany žyli. Tam i zimavali pry žaleznaj piečcy…

I rabota była inšaja: vuzkakalejku budavać, kab toj torf vazić u Huś­-Chrustalny. Raźbirali rejki, špały pieranosili rukami. Na plačy dahetul huzak ad špałaŭ.

Adrobim svaje źmieny — i ŭ kłub chodzim, z volnanajomnymi dzieŭkami znajomimsia. Hladzim, u katoraj bolšy miašok z charčami… Ja siabravaŭ z aficyjantkaj sa stałovaj, jana mianie padkormlivała.

Z aficyjantkaj, jakaja padkormlivała na torfaraspracoŭkach. Praz hod dali dva tydni vodpusk.

Pryjechaŭ damoŭ — vioska spalenaja, ziamlanki zamiest chat. Ale nie zachacieŭ varočacca. Dobra, susied byŭ znajomy ź miadzielskim doktaram… Dali zbožža pud — doktar napisaŭ daviedku, što ŭ mianie suchoty. Bo ŭžo z NKVD mianie torhali, kab jechaŭ u Huś­-Chrustalny ŭ 24 hadziny. Pakazaŭ daviedku — adčapilisia.

Davali i zołata doktaru, ale jon nie ŭziaŭ.

Zastaŭsia ja doma. A tut i Ivan z Kościem viarnulisia. Jany z Narviehii, jak repatryjavalisia, papali ŭ armiju, u Zapalarje. Spatkalisia my. Chto b pavieryŭ, što, praz takoje prajšoŭšy, žyvyja zastaniomsia?

* * *

Patreba ŭ ostarbajtarach źjaviłasia ŭ 1941-m, kali ekanomika Hiermanii adčuła niedachop pracoŭnych ruk. Pieršaja ahitacyjnaja kampanija ŭ Biełarusi i va Ukrainie prajšła ŭ studzieni 1942-ha. Kali dobraachvotniki skončylisia, pačali vyvozić hvałtam.

Zapisaŭ Andrej Skurko