Sienavańnie: niezabyŭnyja ŭspaminy, jak kasili i hrabli siena jašče ŭ kancy XX stahodździa

Ciapier mała jakaja viaskovaja siamja trymaje karovu. Ciažka, nie nadta vyhadna, a kupić małako i masła nie prablema. Dzieci nie mohuć sabie ŭjavić, što da kanca minułaha stahodździa, akramia bujnych kałhasnych statkaŭ, pry kožnaj vioscy chadzili ludskija. I kožnamu haspadaru štohod treba było nakasić siena. Pra hałoŭnuju letniuju pracu svajho dziacinstva ŭspaminaje žurnalist z Hrodna Jaŭhien Lebiedź.

06.06.2021 / 00:16

U 1997-­m mnie było 10 hadoŭ.

Naša vioska Ruda Javarskaja na Dziatłaŭščynie viadomaja z XVIII stahodzia, kali Radziviły pačali dabyvać tut bałotnuju rudu.

Jašče 25 hadoŭ tamu jana była dastatkova vialikaj, pad 200 dvaroŭ. I amal u kožnym dvary trymali karovu.

Baraćba za siena

Nakasić siena na zimu było pry takoj kankurencyi niaprosta. Viaskoŭcy abkošvali litaralna kožny łapik, i za ich susiedzi časam mahli pasvarycca tak, što hadami mižsobku nie razmaŭlali. Choć niekatoryja farmalna ničyjnyja zručnyja dla sienakosu miaściny byli niefarmalna zaniatyja asobnymi haspadarami siłaj tradycyi. Usie viedali, što tut zaŭsiody kosić toj abo inšy, a tamu i nie pryładžvalisia, navat kali i pahladali z zajzdraściu.

Moj dzied Piatro, ci Piecik, jak zvali jaho adnaviaskoŭcy, usio žyćcio pracavaŭ u lesie, tamu zaniaŭ sabie palanku ŭ Lipičanskaj puščy, jakaja akružała viosku. Toje miesca la lasnoj račułki nazyvali Skupa, bo siena jano davała niašmat. Ale dzied vykručvaŭsia i kasiŭ jaho pa try razy za siezon: z traŭnia i pa pieršyja marazy. Hetaja palanka zachavałasia i da siońnia, navat słupy jašče stajać, jakimi my haradzili działku, kab dziki łyčami nie varočali hlebu.

Jašče adzin lasny sienakos dzied mieŭ u susiedniaj vioscy Kapci. «Kamandziroŭka» tudy była samaj ciažkaj, bo ŭ hetym lesie nie było kudy dziecca ad avadnioŭ, kamaroŭ i much. A pad vałkami travy ci siena chavalisia vužaki i žaby.

Ciažej za ŭsich na hetym puščanskim sienakosie prychodziłasia strymanaj kabyłcy Hniedzie. Ad zajedzi jaje nie ratavała navat pościłka. Tamu zvyčajna ja trymaŭ kabyłu za abroć i haniaŭ much, pakul baćka ź dziedam składali voz.

Voz kłaŭ baćka — lepš za jaho heta nichto nie rabiŭ, — a dzied padavaŭ jamu travu viłami. Časam z travoj traplalisia i vužy. «Što ty mnie tut padaješ… źmiei na voz padajuć», — burčaŭ baćka. «Jakija tam tabie vužaki, ja ničoha nie baču», — kazaŭ dzied u adkaz.

Ź lasnoj sienažaci ŭ Kapciach zvyčajna vieźli syruju travu, a sušyli na soniečnaj palancy na ŭskrajku lesu, za piać chvilin ad chaty. Daloka pa lasnych ściežkach nadta nie najeździšsia, a tut možna było prybiehčy adrazu, kali na viosku nadychodziła chmara. Prahnozam nadvorja z «radziva» nie nadta vieryli, navat kali tam kazali, što «pa zachadzie biez apadkaŭ». «Chalera jaho viedaje, dzie toj zachad», — kazała baba, pieravaročvajučy aładki ŭ piečy.

Skasić i vysušyć

Akramia lasnych palan, za toje, što staryja pałoli kałhasnyja buraki i zdavali ŭ kałhas małako, u žniŭni im, jak i inšym adnaviaskoŭcam, davali kavałak sienažaci z kałhasa. Uziaŭ 20 sotak burakoŭ — atrymaj takoha ž pamieru działku travy. Na praciahu dvuch tydniaŭ na prastory pamiž rovam i kryštalna čystaj Padjavarkaj źbirałasia ŭsia vioska, a pa darozie adtul da vioski paŭźli karavany vazoŭ ź sienam. Dla dziaciej ceły dzień sušyć tam siena było vialikaj asałodaj: kamaroŭ niama, u rečcy łoviacca jalcy i raki, a jak dadatkovy bonus — torba sa smačnym abiedam ad baby. Vadu z saboj nie brali: pili z rečki.

Dzied naš nie vučyŭ unukaŭ pravilna kasić. Nie daviaraŭ, bo było nie da zabavy. Zatoje sam haliŭ travu tak, što palcami nie začepiš. Idzieš pa košanym niby pa kalučaj koŭdry. I rychtavaŭsia jon da kaśby jak śled: sadziŭsia na kałodku i hadzinami klapaŭ kasu, a my padnosili jamu chałodnuju vadu, kab zmačyć małatok.

Kali dzied razam ź inšymi mužykami źbiraŭsia kasić sienažać, atrymanuju za buraki ŭ kałhasie, baba Mania źviečara rychtavała staromu čystuju biełuju kašulu, a my pampavali koły na «Buśle»­ rovary — da sienažaci pad try kiłamietry. Dzied vypraŭlaŭsia na kaśbu vielmi rana, pakul rosna i nie śpiakotna, jak tolki vyhaniali ŭ pole karoŭ.

Pierad tym, jak pačać pracavać, mužyki vyznačali miežy kožnaj działki. Adzin kasiec nieruchoma stajaŭ na adnym kancy sienažaci kala zahadzia pastaŭlenaj bryhadziram tyčki, a druhi išoŭ pa travie ad takoj ža tyčki ź inšaha boku roŭna jamu nasustrač. Prataptanaja takim čynam ściežka i była miažoj pamiž susiedziami, i nie daj boh było za jaje zaleźci.

Praz paru hadzin baba budziła i mianie, kab jechaŭ da dzieda raźbivać prakosy. Na sienažaci, kolki chapała vačej — kascy ŭ biełych kašulach, niby tyja busły ŭ travie. Ad darohi da rečki idzie śviežy duchmiany prakos. Biareš hrabli, pieravaročvaješ ich i hrabilnam pačynaješ raskidać prakos u roznyja baki jak maha tančej, kab trava lepš vysychała.

Na nastupny dzień pry dobrym nadvorji sienca padsychała. U abied jaho zvyčajna varočali na druhi bok, a ŭviečary składali ŭ kopki. Nastupnaj ranicaj kopki raźbivali viłami i znoŭ sušyli. A kali siena było ŭžo suchoje, jaho zhrabali ŭ vałok. Adnak pry dobrym nadvorji dzied nikoli nie śpiašaŭsia zvozić siena, davaŭ jamu «dajści». Choć unuku i nie ciarpiełasia:

— Dzied, suchoje ŭžo!

— Ha?

— Suchoje, kažu, až traščyć. — Sonca pacichu sadziłasia, treba było davieźci siena dachaty, schavać u humno i paśpieć u kłub na tancy, a dzied tut usio tupaje…

Narešcie, voz taki składali, abviazvali siena viaroŭkaj, a źvierchu pryciskali žerdkaj, jakuju nazyvali rubiel. Na nadvorku voz spyniali, skidali siena i padavali jaho ŭ humno. Treba było leźci na siena i taptać jaho — zapichvać pad strachu abo pad biarvieńnie ścienaŭ abo ŭciskać nahami, kab dobra lažała i nie zajmała šmat miesca.

Z hodu ŭ hod padčas składańnia siena ŭ humnie raźvivajecca svojeasablivaja karjera. Samych małych adpraŭlali taptać siena, krychu bolšych — skidać z voza, a samych dužych — padavać siena na vyški viłami. Pacichu, ubirajučysia ŭ siłu, prajšoŭ usie hetyja stadyi i ja.

U humnie horača, ad pyłu ciažka dychać, chaciełasia jak maha chutčej źleźci i buchnuć u kryničnuju Padjavarku. Ciažka było tryvać i babie Mani, jakaja prymała siena ŭ humnie.

— Piecik, nu, šmat tam jašče?

— Zaraz źlezieš, u drabinach užo zastałosia, — aptymistyčna adkazvaŭ dzied, choć na samaj spravie siena taho było jašče dobrych paŭvoza.

I tolki kali narešcie nadvorak padmiatali, a voz čyścili, kožny moh zajmacca svaimi spravami.

Butelka na baryš

Na zimovy prakorm kabyły sienam razžyvalisia krychu asablivym čynam. Sprava ŭ tym, što Hniedu trymali ŭtroch u składčynu: dzied Piecik z rodnym bratam Vałodzikam, što žyŭ cieraz płot, a taksama ź Ivanam, pa mianušcy Sivy. Dzied Ivan zaŭsiody ŭletku nasiŭ kapialuš, a pa niadzielach śpiavaŭ u carkoŭnym chory.

Na kabyłu kasili ŭ žniŭni, kali trochi ŭžo zapaśli siena svaim karovam. Tolki dzie ž uziać toj travy?.. Pra heta damaŭlalisia z kałhasnymi pastuchami, kab tyja nie puskali karoŭ na niejki kavałak pašy ź lepšaj travoj. Šyrokija kałhasnyja pašy znachodzilisia daloka ad vioski, na druhim bierazie Padjavarki.

Uviečary pierad pryznačanym dniom baba źbirała dziedu torbu z abiedam: abaviazkova butelka samahonki na baryš pastucham, varanyja jajki, kiłbasa, sała, kavałak kumpiaka, hurki, cybula i chleb. Utroch mužčyny vyjazdžali a 4-­j hadzinie ranicy i kasili amal uvieś dzień.

Zakančvałasia hetaja historyja zaŭsiody adnolkava. Pad viečar kabyła na aŭtapiłocie ciahnuła voz pa vioscy, a na im kałodami lažali pjanyja «kascy­haspadary». Hnieda prypyniałasia kala bramy, a ŭnuki pad pachi ciahnuli starych — kožny svajho — na łožak u chatu. Ale hałoŭnaje — spravu jany zrabili, baryšom pastucham adździakavali. I abyšlisia biez anijakich hrošaj…

Ranicaj nastupnaha dnia, dobra vyspaŭšysia, staryja brali ŭnukaŭ, jechali na pašu, chutka zhrabali travu i vieźli sušyć.

Hetaksama było i z sałomaj, jakoj padściłali chatniuju žyviołu ŭ chlavie. Raniej davodziłasia kraści kałhasnaje: nočču jechali na pole, raskładali doški i zakačvali kotki­ciuki na voz. Zdarałasia, što voz navat łamaŭsia, bo kačułki byli vielmi ciažkimi. A ŭžo potym kałhas sam pačaŭ pradavać prakosy sałomy: płaciš paru rubloŭ, sam zhrabaješ sałomu i viazieš dachaty ŭ stoh.

Maje dzied i baba trymali dźvie karovy. Adnojčy niečakana starejšaja karova Kvietka zachvareła i zdochła ŭ sadku pad jabłyniami. Susiedskim traktaram jaje zaciahnuli na vialikaj blasie ŭ chvojnik i tam zakapali. Dzied Piecia z babaj Maniaj mocna pieražyvali. I paśla taho zastałasia ŭ ich tolki Piaresta z čornymi kruhłymi plamami na baku.

Pierajšło­-minuła, što kaliś było…

Samaje kryŭdnaje dla mianie, što ŭsie hetyja cikavyja epizody viaskovaha žyćcia ŭ dziacinstvie nie atrymałasia zafiksavać na fotazdymkach ci videa. Nu, jakija tam byli hadžety 25 hadoŭ tamu? A kali źjaviłasia ŭsia šmatlikaja sučasnaja technika, to staryja ŭžo nie trymali haspadarki. Tamu pra tuju štodzionnuju ciažkuju pracu i źviazanyja ź joj tradycyi dy rytuały zastalisia tolki ŭspaminy.

A kali b moj dzied i jaho adnaviaskoŭcy ŭbačyli, što zaraz robicca na ich sienažaciach, dzie tolki hudzie viecier, a trava i ziamla ŭžo nikomu nie patrebnyja, to, musić, usie razam pakinuli by svoj viečny spačyn u chvojniku za stanam i znoŭ uziali b u ruki kosy.

Jaŭhien Lebiedź