Jełka ŭ Lisabonie
17.12.2004 / 13:00
Jak ja myŭ boty ŭ Atlantyčnym akijanie
Niechta daŭno zaŭvažyŭ: kab zrazumieć čužuju krainu, treba pabyć u joj adzin-dva dni, inakš na heta spatrebicca šmat hadoŭ. Treba skazać, što i na toje, kab zrazumieć svaju ŭłasnuju krainu, moža nie chapić cełaha žyćcia. Ale što tyčycca roli pieršaha ŭražańnia, to zaŭvaha słušnaja. Pakul usprymańnie śviežaje, voka «niezamylenaje», zaŭvažaješ, sapraŭdy, najbolš admietnaje, adroznaje ad taho, što bačyŭ raniej, čaho sami tamtejšyja žychary ŭžo jak by j nie zaŭvažajuć, bo daŭno pryzvyčailisia.
U kožnym vypadku vandroŭnik usio adno budzie ŭsprymać i apisvać najpierš toje, što stasujecca (albo nie stasujecca) ź jahonym ułasnym raniejšym dośviedam, raniej ubačanym i pačutym. I mižvoli jon, vandroŭnik, budzie kožnaha razu pisać pra svaje ŭłasnyja ŭražańni j pačućci, h.zn. pra samoha siabie.
Taki doŭhi ŭstup mnie spatrebiŭsia, kab schavać svaju peŭnuju razhublenaść. Jość eŭrapiejskija harady, pra jakija ciažka što-niebudź skazać, tamu što pra ich da ciabie skazali ŭžo miljon razoŭ (naprykład, pra Paryž). Jość harady, pra jakija ciažka skazać, bo skazać niama čaho — nu, čysta tam, pryhoža, utulna… A što jašče možna dadać? Pra Lisabon nialohka raspavieści ni pavodle pieršaj, ni pavodle druhoj pryčyny. Prosta emocyi niama jak vykazać słovami…
Z ramantyčnych apovieściaŭ Alaksandra Hryna (Hrynieviča) ź dziacinstva ŭ hałavie zastałasia nazva vydumanaha partovaha horadu — Zurbahan. Lisabon, kali jaho j mieŭ na ŭvazie aŭtar «Punsovych vietraziaŭ», zrazumieła, nia maje ničoha supolnaha z realnaj stalicaj Partuhalii. Ale samaje dziŭnaje, što adnačasna jak by j maje! U tym sensie, što niejkija ramantyčnyja dziciačyja mary znachodziać raptam svajo absalutnaje ŭvasableńnie ŭ abliččy horadu na samym skrajnim zachadzie Zachodniaj Eŭropy. Sprava nie ŭ detalach architektury — tyja «detali» prosta vychodziać za miežy dziciačaj fantazii. Ci zdolnyja vy, naprykład, ujavić damy, cełyja kvartały damoŭ, źvierchu danizu ŭpryhožanych błakitnaj albo zialonaj, žoŭtaj abo jašče jakoj kaflaj, z balkončykami, azdoblenymi vitymi kratami, na jakich raźviešany praściradły j bializna — u tym liku mužčynskija kalsony j škarpetki, jakija pieramožna łunajuć, niby tyja marskija ściahi, nad brukavanymi vulicami?
Praŭda, kali vy byli kali-niebudź u Prazie, dyk u abliččy staroha Lisabonu vy praź niekatory čas sa ździŭleńniem zmožacie paznać dźvie znajomyja rečy. Heta paŭsiudnaja brukavanka, ab jakuju chutka źbivajecca abutak — asabliva abcasy na žanočych čaravikach. I heta čyrvonaja dachoŭka. Čyrvona-rudy koler časam susiedničaje z toj samaj zialonaj kaflaj, i tady atrymlivajecca nacyjanalny – čyrvona-zialony — partuhalski ściah. Tolki na partuhalskim ściahu, u adroźnieńnie ad dziaržaŭnaha ściahu Biełarusi, hetyja strakatyja kolery hladziacca całkam naturalna, bo jany tut svaje, a nie zapazyčanyja. Dyj pieŭniu, nacynalnamu symbalu Partuhalii, zialona-čyrvonaje pierje, pahadziciesia, całkam pasuje.
Poŭny varyjant artukułu čytajcie ŭ hazecie "Naša Niva"
Vital Taras