«Jano»: jak mahiloŭskaja hazieta zrabiła pačvaraj ścipłaha viaskovaha transseksuała
Kaliści ŭ vioscy Makaryncy Mahiloŭskaj vobłaści navat pakazvali kino. Ciapier miascovy kinateatr zakinuty, ale časam i cichaje viaskovaje žyćcio moža być padobnym da halivudskaha trylera.
U nievialikaj vioscy Makaryncy pad Mahilovam 44-hadovy mužčyna abrabavaŭ susiedku, skraŭšy 10-litrovuju butelku ź vinom dy čatyry kiło faršu. Adnak, kali jaho zatrymała milicyja, vyśvietliłasia, što mužčyna da peŭnaha ŭzrostu byŭ žančynaj, a paśla zrabiŭ apieracyju pa źmienie połu. Nu, zdavałasia b, śviet vialiki, i Biełaruś nie małaja — usiakaje byvaje.
Ale ad hetaha vypadku ŭ redakcyi haziety «Viečiernij Mohilev», jak toj kazaŭ, «niachiła bambanuła».
Karespandenty «Našaj Nivy» adpravilisia ŭ Mahiloŭskuju vobłaść, kab samim paznajomicca z udzielnikami hetaj historyi.
«Jano»
Sam artykuł byŭ nadrukavany jašče vosieńniu, adnak usiebiełaruskuju viadomaść nabyŭ tolki ŭ pačatku studzienia, kali hałoŭny redaktar partała Onliner.by Dzianis Blišč vykłaŭ u Fejsbuku spasyłku na hety «šedeŭr» z dopisam: «najhoršy artykuł u historyi žurnalistyki».
Hramadstva, viadoma, pačało cikavicca, što ž tam takoje, i, treba ščyra pryznać, Blišč mieŭ racyju. Bo z kryminalnaj natatki ci paviedamleńnia ab niezvyčajnym vypadku, tekst pastupova pieratvarajecca ŭ pafasnuju biazhłuździcu. Aŭtary — Viktoryja Karpava i Vasil Stasaŭ — źmiešvajuć abvinavačanaha z brudam, nie curajučysia mocnych vyrazaŭ, i, kaniečnie ž, vinavaciać va ŭsim raspusnuju Jeŭropu. Stasaŭ i Karpava nazyvajuć čałavieka «jano». Nu a što ž vy dumali, heta na Zachadzie «takim» šmat čaho dazvolena. A ŭ našaj krainie, pa vyrazu mahiloŭskich žurnalistaŭ, «błakitnaje łobi» znachodzicca pad kaŭpakom z boku kiraŭnictva krainy». Maŭlaŭ, tut užo nie zabałuješ! Uvohule, artykuł prasiaknuty takim čałaviekanienaviśnictvam, što paśla jaho pračytańnia naŭprost chočacca niejak zmyć ź siabie ŭvieś hety brud.
Jak, darečy, i paśla hutarki z redaktarkaj «Viečiernieho Mohilova».
«Nie treba mianie vychoŭvać!»
«Napisana ŭ narmalnych vyrazach, my pra ŭsich tak pišam. Usie tak pišuć, — paciskaje plačyma redaktarka haziety Nadzieja Leŭčanka. — Piederast i transseksuał roznyja paniaćci? Da nu, prykładna toje ž samaje — dla mianie niama roźnicy».
Nievysokaja žančyna siarednich hadoŭ prymaje nas u svaim kabiniecie, ścieny jakoha zaviešany šmatlikimi dypłomami. Za śpinaj redaktarki — dyvan u vyhladzie biełaruskaha dziaržaŭnaha ściaha z pryčeplenaj da jaho hieorhijeŭskaj stužačkaj. Na tle jaho Leŭčanka hladzicca vielmi kałarytna. Na žal, fatahrafavacca redaktarka kateharyčna admoviłasia.
«Heta moj artykuł. A paznačany inšyja ludzi, tamu što my pracavali razam z karespandentami, — raspaviadaje Leŭčanka. — I ŭ im hałoŭnaje, što ŭ siamji ałkaholika, złodzieja i čałavieka nieviadoma jakoj aryjentacyi vychoŭvajucca try niepaŭnaletnija dziaŭčyny».
Na pytańnie ab tym, što za apisańniem «jeŭrapiejskich žachaŭ» u artykule nie vidać tych dziaciej (a «vykryćcio» transseksuała moža adbicca na ich losie), Leŭčanka iznoŭ paciskaje plačyma: «Čytajcie pravilna».
«U nas narmalny, dobry vyjšaŭ artykuł. Infarmacyjny, — kaža jana. — Niepavahi da asoby tam anijakaj niama. Absalutna. U nas svaboda słova. Što tyčycca padrabiaznaściej — my ž nie skazali, chto jon. Nu i što, što vioska paznačanaja? Jon ža i sam usiaho hetaha nie admaŭlaje. I čamu vy i inšaja apazicyjnaja presa raptam usie zabiehali? Hety čałaviek narmalna siabie adčuvaje, narmalna pra siabie raskazvaje, što jon takoje i što ź im rabili. Tamu nie treba mianie vychoŭvać».
U adkaz na nastupnaje pytańnie — ci humanna nazyvać žyvoha čałavieka «jano» — redaktarka spačatku admaŭlajecca praciahvać hutarku. A potym pytajecca: «Čamu vas heta cikavić? Vy što, pradstaŭniki mienšaściaŭ?»
Pa słovach Leŭčanki, hazieta i jaje supracoŭniki imknucca raźvivać narmalnaje zdarovaje hramadstva. A pužajuć u artykule satanoj, bo prytrymlivajucca pravasłaŭnych tradycyj i prasoŭvajuć pravasłaŭnyja kaštoŭnaści.
«Da nas pastajanna prychodziać vodhuki na materyjały. I na hety artykuł byli — usie z asudžeńniem hiej-prapahandy», — kaža redaktarka.
Što takoje hiej-prapahanda i jakoje dačynieńnie jana maje da ŭsioj hetaj historyi, Leŭčanka tłumačyć nie choča.
«Što mnie, vam ustroić likbiez? Spytajciesia ŭ inšym miescy».
«Jak skažacie», — padumali my, i pajechali ŭ Makaryncy.
Sumnym čynam viadomaja znakamitaść
Miascovaja krama.
Makaryncy — nievialikaja vioska za 15 km na zachad ad Mahilova. Žyvie ŭ joj kala trochsot čałaviek. Vioska jak vioska — nie nadta kvitnieje, ale i pamirać nie źbirajecca. Moładź, kaniečnie, nie zatrymlivajecca,tym bolš što abłasny centr zusim pobač, ale astatnija nie źjazdžajuć.
Znajści hieroja artykułu akazałasia zusim nie składana. Što ž vy chočacie — vioska.
«Pra artykuł toj ja čuła, — kaža pieršy ž zapytany čałaviek — pradavačka miascovaj kramy Kaciaryna. — Niečakana, kaniečnie. Zdajecca, mužyk jak mužyk, chiba tolki nievialikaha rostu. A tut takoje!»
Kaciaryna i nakiroŭvaje nas da Dźmitryja — tak zavuć ciapier užo hałoŭnuju znakamitaść Makaryncaŭ. Nievialiki dvuchpaviarchovy dom na dva padjezdy. Spačatku my błytajem kvateru i traplajem na susieda. «Saška», — pradstaŭlajecca jon.
«Dzima — jon taki cichi, ja nie bačyŭ nikoli, kab jon maciaryŭsia, kryčaŭ ci łajaŭsia, — raspaviadaje Saška. — Pje? A chto nie pje? Ale ŭ bojki nie lezie. Baicca chłopcaŭ — kali niechta harknie, to za babu svaju chavajecca. Ale drennaha skazać ničoha nie mahu».
Pra artykuł u «Viečiernim Mohilovie» naš surazmoŭca ničoha nie viedaje. «Ja haziet nie čytaju», — pryznajecca jon.
Narešcie znachodzim patrebnyja dźviery. Adčyniaje sužycielka Dźmitryja, Maryna, pobač ź joj adrazu źjaŭlajucca dźvie małodšyja dački. Žančyna śćviardžaje, što Dźmitryja niama — pajechaŭ u Mahiloŭ.
«Dzie jon i jak źviazacca — nie viedaju, — kaža jana. — A z žurnalistami razmaŭlać nie budu».
Adnak, zaviazać hutarku ŭsio ž udajecca.
«Ja toj artykuł čytała. Heta ŭsio łuchta. I babuli jon nie rabavaŭ. Jaho napužaŭ śledčy Bialaŭski, voś jon i padpisaŭ usio što treba było, — dakazvaje žančyna. — A ŭ tuju chatu i dźvie susiednija raniej łazili miascovyja dzieci, uziali tam drobiaź: knižku, pačak cyharet, cukierki, harełku, niešta jašče. Ich znajšli, jany pryznalisia. I ŭ hety raz, napeŭna, jany byli, bo tam takija fortački, što ni ja, ni Dźmitry prosta nie praleźli b. Da taho ž, u babki toj skrali farš, a my ŭ toj ža dzień nabyli ŭ susiedniaj vioscy taksama faršu na vosiemdziesiat tysiač. Dyk tudy milicyja jeździła, pradavačka heta paćvierdziła. Ale ŭsio roŭna, usio paviesili na Dzimu. Ničoha nie dakažaš».
Sama Maryna pracuje dajarkaj. Čutki ab prablemach z ałkaholem, kaniečnie, abviarhaje. Ale pra toje, što ŭ jaje zabirali dziaciej, ź nieachvotaj kaža: «Było. Ale siem hadoŭ tamu!»
Maryna raskazvaje, što raniej Dźmitryj žyŭ u hetym ža domie z byłoj žonkaj. Taja ciapier žyvie z novym mužam na druhim kancy vioski, u «čaćviortym pasiołku».
«Ludzi jak ludzi»
Nas sustrakaje stary niefarbavany draŭlany dom ź niečakanymi płastykavymi jeŭravoknami. La hanku — kananičny brachlivy sabaka. Alena, byłaja žonka Dźmitryja, zaprašaje nas uvajści. Jaje ciapierašni muž, Jury, čuje, ab čym my chočam pahavaryć i sychodzić u pakoj, hladzieć z małodšym dziciom multfilm.
«My paznajomilisia ź Dźmitryjem u 96-m hodzie, ŭ Mahilovie. Jašče praz hod — raśpisalisia. Žyli sabie i žyli, jak usie, — uspaminaje Alena. — Ale chutka ad susiedziaŭ pajšli čutki, što raniej jon byŭ dziaŭčynaj. Šnary ŭ jaho ja bačyła, kaniečnie, ale jon kazaŭ, što heta ad apieracyj, ad jakich nie tłumačyŭ, a ja i nie ŭdakładniała. Što mnie tam było, siamnaccać hadoŭ. Potym, jon pryznaŭsia, što tak, heta ŭsio praŭda».
Ale na adnosiny Aleny da muža jaho pryznańnie nijak nie paŭpłyvała.
«Žyli my ź im narmalna. Amal piatnaccać hadoŭ razam. A toje, što byŭ žančynaj — nu što ž ty tut zrobiš. Tym bolš jon nie adzin taki. Tolki ŭ Mahilovie — piać ci šeść čałaviek. My sustrakalisia ź Dzimavymi znajomymi, jakija taksama mianiali poł. Ludzi jak ludzi. Ja była znajomaja i ź jaho baćkam, i z dvuma bratami. Usie jany narmalna da jaho stavilisia, niahledziačy na tuju apieracyju».
Praź niekalki hadoŭ Dźmitry z Alenaj pierajechali ŭ Makaryncy. Jon pracavaŭ na fiermie pastuchom, skotnikam. Alena pracavała dajarkaj. Atrymali chatu at kałhasa. Ale pacichu ŭsio razburyłasia. Alena zaciažaryła ad inšaha mužčyny, u Dźmitryja pačaŭsia raman z Marynaj. Para raźviałasia.
Što tyčycca historyi z abrabavanaj babulaj, to Alena taksama nie vielmi vieryć u vinu svajho byłoha muža. Ale ž chutka paśla abrabavańnia Dźmitryja zatrymali, jon trapiŭ u RAUS. Nieŭzabavie pa vioscy papaŭźli čutki pra jaho žanočaje minułaje. Jak kaža Alena, pajšli jany ad učastkovaha milicyjanta.
«Ja kazała ŭčastkovamu Maskalovu — vy ŭvohule viedajecie, što takaja infarmacyja nie ahałošvajecca? A vy pryjechali ŭ kałhas, pajšli da staršyni, i ŭsio heta havorycie. I potym u mianie jašče pytajeciesia. Heta pryvatnaja sprava Dźmitryja, jaho žyćcio. Heta nikoha nie pavinna chvalavać».
Chutka, śćviardžaje Alena, pra poł byłoha muža ŭ jaje pačali pytacca i na pracy. Zatym źjaviŭsia toj samy artykuł. Pytańniaŭ stała jašče bolš.
«Navat da piacihadovaj dački dajšli čutki — prychodzić, i kaža: mama, a što, tata byŭ dziaŭčynkaj? Ja, kaniečnie, joj ničoha raskazvać nie stała, — kaža Alena. — Adnak, ja ŭpeŭnienaja, što ŭsia hetaja infarmacyja ŭspłyła dziakujučy milicyi. Bo raniej była historyja z alimientami. Ad pieršaha šlubu ŭ Dzimy jość dačka, ŭžo darosłaja, jaje bijałahičny baćka, viadoma, nie Dźmitry. Ale jana zapisanaja na jaho. Dyk jon płaciŭ alimienty ŭvieś čas. Potym byli prablemy, źjaviłasia zapazyčanaść. Dzima sprabavaŭ dakazać, što baćka nie jon, jeździli navat u Minsk, da daktaroŭ, jakija rabili jamu apieracyju, adnak jany admovili. Skazali, što infarmacyja pra źmienu połu nidzie nie ahałošvajecca. Kali dziaŭčyna pa dakumientach ličycca jahonaj dačkoj — pavinien płacić. Źviartalisia ŭ sud, ale ŭsio biezvynikova. Dźmitryju navat daviałosia adsiadzieć karotki termin z-za toj zapazyčanaści pa alimientach. Ale pra toje, što jon byŭ žančynaj, nichto nie ŭzhadvaŭ. Voś tolki ciapier, paśla hetaj spravy pačaŭsia šum. Trapiŭ u našaje mahiloŭskaje RAUS, i pajšło…».
Adnak, pa słovach Aleny, Dźmitry nikudy nie źjechaŭ — dva dni tamu jana bačyła jaho ŭ vioscy. My pasprabavali jašče raz zajści da jaho z Marynaj. I ŭ hety raz dźviery adčyniŭ sam Dźmitryj. Na prośbu pahutaryć pahadziŭsia adrazu: «Zachodźcie».
Prostaje niaprostaje žyćcio
Dom, u jakim žyvie Dźmitryj i Maryna.
«Toje, što ja nie dziaŭčynka, ja razumieŭ usio žyćcio. Hadoŭ z šaści ja ŭžo adčuvaŭ siabie chłopcam. I ŭ škole ŭ mianie nie było kavaleraŭ i nie chaciełasia ich mieć. Dyj siabravaŭ ja z chłopcami, a nie ź dziaŭčatami. Była adna dziaŭčyna, saplivaja takaja, jaje kryŭdzili pastajanna. Dyk ja jaje navat abaraniaŭ, — uspaminaje Dźmitry. — Paśla škoły ja pačaŭ apranacca jak mužčyna, stryhčy vałasy. Navat uładkavaŭsia na mužčynskuju pracu — zajmaŭsia izalacyj trub. Pra moj poł viedaŭ tolki adździeł kadraŭ. Jany maŭčali. A mužyki, kalehi, dumali, što ja chłopiec».
Transseksualnaść — heta miedycynski termin. Heta kali čałaviek adčuvaje siabie nie taho połu, jaki ŭ jaho anatamična. Transseksualnaść, jak śćviardžajuć miedyki, nie źviazana ź sieksualnaj aryjentacyjaj. Jana ŭ transsekskałaŭ byvaje roznaj. U adroźnieńnie ad seksualnaj aryjentacyi, transseksualnaść aficyjna pryznana chvarobaj, adziny sposab lačeńnia jakoj — apieracyja pa źmienie połu. Takija robiać paśla niekalkich hadoŭ nazirańniaŭ i starannych analizaŭ.
Chutka Dźmitry paznajomiŭsia ź dziaŭčynaj. Jany pačali sustrakacca. Ale kali kachanaja daviedałasia, što sustrakajecca taksama z pakul jašče dziaŭčynaj, jaje heta nie napałochała. Vyrašyli źbirać hrošy na apieracyju, a potym pabracca šlubam. Daviedalisia, što ŭ Mahilovie byŭ užo čałaviek, jaki źmianiŭ poł. Znajšli jaho, pahavaryli. I kali jon jechaŭ da daktaroŭ nastupny raz, to ŭziaŭ z saboju i Dźmitryja.
I ŭ 95-m hodzie Dźmitry ŭžo sam pajechaŭ ŭ Baraŭlany na apieracyju. Pry zamienie dakumientaŭ, darečy, jon i abraŭ siońniašniaje imia — kaža, budučaja žonka paraiła, joj vielmi padabałasia. U jakaści mužčyny Dźmitry navat atrymaŭ vajenny bilet, u jakim paznačana «nie słužyŭ pa chvarobie».
«Na toj momant apieracyja kaštavała kala tysiačy dołaraŭ. Plus potym harmony jašče kałoć — raz na miesiac, u adzin i toj ža dzień. Ale ja zarablaŭ narmalna, suma była padjomnaja. Nie toje, što siońnia — navat na harmony niama hrošaj. Pracuju skotnikam, tam zarpłata: kali siemsot tysiač, kali miljon… Plus jašče hety novy zakon, pakul trapiš da seksapatołaha, pakul atrymaješ recept…», — uzdychaje Dźmitry.
Ale siamiejnaje žyćcio nie skłałasia. Žonka pačała chadzić «naleva». Praź niejki čas Dźmitry byŭ vymušany lehčy ŭ balnicu – paśla vydaleńnia małočnych załozaŭ źjavilisia peŭnyja prablemy. Kali jon viarnuŭsia damoŭ, to daviedaŭsia, što žonka zaciažaryła. Dźmitry joj prabačyŭ, potym, kali naradziłasia dziaŭčynka, navat aformiŭ baćkoŭstva na siabie. Adnak źbierahčy siamju nie ŭdałosia – jany raźvialisia.
Chutka jon sustreŭ Alenu — tuju samuju, ź jakoj pražyvie amal 15 hadoŭ. Pažyŭšy niekalki hadoŭ u Mahilovie, jany vyrašyli pierajechać u Makaryncy, dzie žyli Aleniny baćki. Što było dalej — užo viadoma.
Złačynca, ci achviara
Kradziež naš surazmoŭca admaŭlaje, narakaje, što opierupaŭnavažany Bialaŭski prymusiŭ «uziać jaho na siabie».
«Bialaŭski chacieŭ, kab ja paviedamlaŭ jamu, što tut adbyvajecca: kazaŭ pra kradziažy, nu i hetak dalej, — śćviardžaje Dźmitryj. — Čamu jon pryčapiŭsia da mianie – nie viedaju. Kazaŭ: na zonu siadzieš, buduć tam ciabie «va ŭsie ščyliny». Dziaciej pahražaŭ zabrać», — śćviardžaje Dźmitryj.
«14 listapada pavinien byŭ sud. Ja nie viedaŭ. Pozvy nie było. Prosta ŭčastkovy Maskaloŭ pryjechaŭ a pieršaj nočy, i kaža — biary šapku i pašpart, pajechali. Kaža, aryšt», — raspaviadaje Dźmitry.
U vyniku 35 dzion jon pravioŭ ŭ śledčym izalatary. Siadzieŭ uvieś čas u adzinočnaj kamiery. Potym, u śniežni, adbyŭsia sud. Na im nie było navat advakata. Ale Dźmitry trapiŭ pad amnistyju, pastanavili kampiensavać straty — 750 tysiač — i adpuścili. Novy hod jon sustrakaŭ užo doma.
Voś takaja historyja. Pahutaryć z paciarpiełaj babulaj niemahčyma – jana ŭžo pamierła. Učastkovaha Maskalova znajści nie ŭdałosia. A opierupaŭnavažany Vasil Bialaŭski, samo saboj, usie abvinavačvańni Dźmitryja abviarhaje.
«Ja jaho nie biŭ, nie pahražaŭ. Pravodziłasia pravierka, i ničoha nie znajšli, — skazaŭ śledčy. — Da raspaŭsiudu infarmacyi pra jaho poł ja taksama nie maju nijakaha dačynieńnia».
Ale ž, jak paviedamiŭ «Našaj Nivie» pravaabaronca Raman Kiślak, kali milicyjanty sapraŭdy raspaviali žurnalistam pra źmienu połu, to heta biezumoŭnaje parušeńnie: «Heta artykuł «raskryćcio pryvatnaha žyćcia». Treba padavać u sud. Anijakaha prava raspaviadać takija detali ŭ milicyjantaŭ nie było. Da taho ž, kali infarmacyja trapiła ŭ hazietu da taho, jak byŭ vyniesieny prysud, to heta taksama parušeńnie, i surjoznaje».
Voś tolki sam Dźmitry stavicca da svajoj doli ci to pa-fiłasofsku, ci to prosta abyjakava. Paśla źbićcia paboi jon nie zdymaŭ. Papiery z adkazam z prakuratury znajści tak i nie zmoh — adšukaŭsia pusty kanviert. Navat artykuł toj jon nie čytaŭ – tolki čuŭ ab im z čužych słovaŭ. Dyj padavać u sud na hazietu nie choča, maŭlaŭ, niama na heta hrošaj. Ale ž u chutkim časie, pryznajecca Dźmitry, jon sa svajoj užo treciaj siamjoj płanuje źjechać z Makaryncaŭ.
«Mnie navat načalnik turmy skazaŭ — źjazžaj. Zmahacca ź Bialaŭskim sensu niama, kaža, jon tabie žyćcia nie daść, — tłumačyć Dźmitry. — Tak što, napeŭna, pajedu ŭ inšuju viosku. Dyj što tut? Choć by byŭ dom dobry, ale ž i jaho niama. Jak žyviem — sami bačycie».
Tak, my bačym. Bačym napaŭrazburanuju kvateru ź vialikaj łužynaj u adnym z pakojaŭ, dzie praciakła batareja.
Pry hetym nichto z našych viaskovych surazmoŭcaŭ ničoha drennaha pra Dźmitryja nie kazaŭ. I sam jon nijakaich źmienaŭ u staŭleńni da siabie nie zaŭvažyŭ. «Žyvu sabie jak žyŭ», — kaža jon.
Chočacca, kaniečnie, kab jon pačaŭ žyć jak čałaviek. Bo jon usio ž taki čałaviek. Daloka nie idealny. Ale ž žyvy.
Jon čałaviek. Vy čujecie, Nadzieja Leŭčanka?
Kamientary