Kali raptoŭna siarod haračaha leta nieba zaściłajuć śvincovyja chmary, uzdymajecca šalony viecier, pryroda bušuje, razzłavanaja ci to na ludziej, ci to na niešta svajo, nieviadomaje, a ty ŭ darozie, u čužym krai ŭ lohkich letnich strojach, jak vytrymać, nie źmierznuć, nie prastudzicca? Zusim prosta. Trapić da miłaje siabryny, dzie nie tolki apranuć u ciopłyja kaptaniki, sahrejuć kavaj-harbataj, ale stvorać dzivosny śviet cikavaha sumoŭja, dzie buduć hučać ciopłyja słovy, vieršy, pieśni. Usio heta — u Krainie adkrytych akianicaŭ, na Biełastoččynie, u znakamitaj koliś Traściancy, radzimie biełaruskaha piśmieńnika Viktara Stachviuka.
Užo piaty raz naprykancy červienia ładziŭ jon u lesie, u niezvyčajnym miescy z daŭniaju nazvaju Zamak, litaraturnyja sustrečy, jakija nazvaŭ «Piknik biełaruskaha słova».
Kraina adkrytych akianicaŭ — praŭda, pryhoža? Bo mnohija chaty (a ŭ bolšaści jany tut draŭlanyja) rasčynili svaje vokny dzivosnymi kalarovymi ŭzorami, hladziać na śviet, radujučysia žyćciu. Heta nazva nie prosta vydumka tutejšaje intelihiencyi. Jana «ŭzakoniena», krasujecca na darožnym znaku pry ŭjeździe ŭ Traścianku.
Žurnalistka Jania Zapolskaja kaža, što pryvieziena hetaja krasa na Biełastoččynu ź biežanstva. Mahčyma. Ale adkrytyja akianicy ŭžo tak daŭno ŭpryhožvajuć chaty, što stalisia admietnaściu kraju.
Viktar Stachviuk viarnuŭsia ŭ rodnuju Traścianku, zbudavaŭ chatu, pracuje na ziamli, upryhožvaje jaje, sadzić drevy. Užo ceły les šumić, uzhadavany rukami haspadara i jahonaj miłaj žonki pani Alžbiety.
Małady les treba jašče i pałoć — praca žanočaja. Try hady rabiła heta haspadynia. A paśla kasić travu miž maładych dreŭcaŭ davodziłasia kasoju. Navučyłasia! Zaraz kosić haspadar. Traktaram. Praca paetyčnaja! Bo razmaŭlaje z busłami, ptachami, drevami, kvietkami. A jany našeptvajuć jamu historyi hetaj ziamli, padkazvajuć siužety budučych tvoraŭ. Viktar Stachviuk piša vieršy, prozu, stvaraje mastacka-histaryčny narys rodnaha kraju. Siabra biełaruskich piśmieńnikaŭ Polščy, aktyŭny ŭdzielnik litaraturnych imprezaŭ. A ładziacca jany zvyčajna va ŭniviersitecie, dzie pracujuć prafiesary Halina Tvaranovič i Jan Čykvin.
Voś ža, vyrašyŭ adnojčy piśmieńnik z Traścianki słova litaraturnaje pieranieści ŭ šyrejšy śviet, u svoj Zamak. Vyrašyŭ i zrabiŭ, bo Viktar — čałaviek słova i spravy. Zaprašaje piśmieńnikaŭ, jakija čytajuć svaje tvory, susiedziaŭ, siabroŭ, što čakajuć takich sustreč jak śviata. Dla ludu tutejšaha, što žyvie z pracy ruk svaich, heta mahčymaść pačuć hałasy tvorcaŭ z roznych bakoŭ miažy, dałučycca da mastackaha słova, paśpiavać pieśni. Jakija hałasy ŭ siabroŭ Viktara! Nie raskazać. Heta treba pačuć. Cikavyja miascovyja paetki Barbara Haralčuk, Lidzija Dłuhałenska, hości ź Biełarusi paetka Iryna Mackievič, piśmieńnik Aleś Arkuš i inšyja paradavali słuchačoŭ čytańniem tvoraŭ. Piśmieńniki abmianialisia novymi knihami, bo šanujuć plon pracy svaich kalehaŭ. Doŭha hučali ŭ staražytnym Zamku razmovy, nieślisia ŭ prastoru hučnyja śpievy.
Zaŭsiody budzie hreć maju dušu zhadka pra Krainu adkrytych akianicaŭ.