Padčas sudovaha pierapynku karespandent «Našaj Nivy» pahutaryŭ z maci i baćkam palitviaźnia Alaksandra Barazienki.
Padčas sudovaha pierapynku karespandent «Našaj Nivy» pahutaryŭ z maci i baćkam palitviaźnia Alaksandra Barazienki. Cpn. Alena pracuje ŭ banku, na čas sudu jana ŭziała na pracy adpačynak, a sp.Alaksandar — u akcyjaniernym tavarystvie, jakoje zajmajecca mietałapradukcyjaj.
«Naša Niva»: Jak pieražyli aryšt syna?
Alaksandr Barazienka‑starejšy: Nu jak jaho aryštavali? Jon razam z advakatam Paŭłam Sapiełkam sam pajechaŭ da śledčaha Michalkieviča. Tam jaho i aryštavali. Dzień pratrymali ŭ padvale, a paśla advieźli na Vaładarku. Ščyra skazać, spadziavalisia, što mieraj strymańnia abiaruć padpisku ab niavyjeździe.
Jon ža nikudy nie chavaŭsia, chacia lohka moh źjechać u Polšču. Nu a paśla pačaŭsia sapraŭdny marazm. Jak pieražyli? Treba być baćkam ci maci, kab zrazumieć heta.
«NN»: Jon pisaŭ vam listy?
Alena Barazienka: Saša małajčynka, trymajecca. My taksama trymajemsia.
Jon amal štodnia dasyłaje nam listy. Kaža, što vielmi šmat pišuć, navat nie paśpiavaje ŭsim adkazać.Padtrymka vielmi adčuvajecca. Adzinaje, što jon narakaŭ, dyk heta častaja źmiena kamier. Za paŭtara miesiaca paśpieŭ źmianić až try kamiery.
Alaksandr: Ja jeździŭ ź im na sustreču, dyk jon tady kazaŭ, što dziesiać čałaviek u kamiery, umovy byli narmalnymi, byŭ televizar.
«NN»: Ci paviedamiŭ vam Saša, kali byŭ abviaściŭ haładoŭku?
Alaksandr: Nikomu nie kazaŭ, ale my zdahadalisia ź listoŭ.
Pisaŭ, maŭlaŭ, ničoha nie dasyłajcie, usiaho chapaje, pradukty mohuć sapsavacca. Potym jahonyja siabroŭki ŭžo nam skazali, što jon nasamreč haładaje.
Alena: My zrazumieli, što haładoŭku jon abviaščaŭ, kab praces krychu paskoryli, a nie zaciahvali. Ja ŭmalała, kab spyniŭ, kamu jon što hetym dakaža, ale Saša nastajaŭ na svaim. Haładoŭku praciahvaŭ ci vosiem, ci dziesiać dzion, my navat dakładna nie viedajem.
«NN»: A prasili Sašu nie viartacca z Polščy?
Alena i Alaksandr (adnačasova): Prasili…
Alena: Prasili, nie raz, nie dva i nie try. My razumieli, čym heta skončycca. Jon taksama viedaŭ…
Alaksandr: Zrazumieć možna i jaho.
Usie siabry paciarpieli, usie byli asudžanyja, usie panieśli «zasłužanaje pakarańnie». Adzin jon zastaŭsia. Jon sproby viarnucca rabiŭ jašče padčas śledstva, potym u traŭni dvojčy sprabavaŭ siudy pryjechać. My niejak uprasili, kab zastaŭsia ŭ Polščy, bo treba było davučycca.
«NN»: Viedali, što jon źbirajecca iści da śledčaha?
Alena i Alaksandr (adnačasova): Tak.
Alaksandr: Ale spadziavalisia, što nie aryštujuć. Ale ŭ nas treba chłopca kinuć za kraty, treba ŭvodzić u zalu sudu ŭ kajdanach.
«NN»: Syna zaŭsiody padtrymlivali, kali jon pryjšoŭ u apazicyju?
Alena: Tak.
Alaksandr: Z adnaho boku tak, ź inšaha — nie.
Časam spračajemsia. Vy ž sami bačycie, jakoje stanovišča ŭ toj ža apazicyi. Nie mohuć jany niejki ahulny stryžań znajści, kožny ciahnie koŭdru na siabie, tamu taki razbrod i atrymlivajecca.A ŭsio było zakładziena jašče, kali razhaniali parłamient: kali b usie vystupili tady adzinym frontam, to ŭsio, mahčyma, było b pa-inšamu.
«NN»: A sami ŭdzielničajecie ŭ akcyjach apazicyi?
Alaksandr: Apošni raz pryjazdžaŭ, kali było piatnaccać hadoŭ ad skančeńnia univiersitetu, tady akurat prachodziŭ «Čarnobylski šlach». A zaraz takaja kuchonnaja apazicyja.
Alena: A jak ža ŭlotki?
Alaksandr: Nu tak, časam ulotki raznošu.
Kamientary