«Dva chłopcy ź invalidnaściu narabili spravaŭ». Uładalnik sabak, jakija napali na invalida, ličyć situacyju nie takoj dramatyčnaj
Mužčyna raskazaŭ, što suprać jaho pačali kampaniju ŭ sacsietkach, i zaklikaŭ usich zastavacca ludźmi.
U staličnaj Ściapiancy 27 krasavika ŭ hadzinu-pik dva sabaki napali na chłopca ź invalidnaściu.
Vidavočcy apisvali situacyju, jak ekšn-tryler. Sabak zmahli adciahnuć ad maładoha čałavieka vadzicieli śmiećciavoza, jaki prajazdžaŭ mima.
Onliner źviazaŭsia z haspadarom sabak Dzianisam. Jaho viersija krychu razychodzicca z toj, što raspaviali vidavočcy padziej, jon ličyć situacyju nie takoj dramatyčnaj. Pavodle jaho słoŭ, sabak u toj dzień vyhulvaŭ jaho 21-hadovy syn — u jaho taksama jość invalidnaść. A z paciarpiełym jany siabry:
«Syn całkam pryznaje vinu, usio dakładna: namordnika na sabakach sapraŭdy nie było, i heta administratyŭka. Illa ŭ hety dzień ich nie nadzieŭ, a ja nie prakantralavaŭ: ci to jany byli vołkija paśla myćcia, ci to prosta zašpilić nie zmoh. Tak rabić było nielha.
Ale važna razumieć niekatoryja detali. Moj syn i paciarpieły chłopiec Vania — siabry. U ich abodvuch invalidnaść, DCP, abodva razam jeździli raniej u sanatoryi i daŭno adno adnaho viedajuć. I ŭ toj dzień čamuści paspračalisia.
Vania, paciarpieły chłopiec, skazaŭ, maŭlaŭ, bzdura tvaje sabaki, jany ciabie nie abaroniać, možam pravieryć. I moj syn (heta dadumacca treba było!) skazaŭ, maŭlaŭ, davaj. Vania staŭ machać rukami i nahami ŭ bok Illi – i, viadoma, sabaka abaraniŭ haspadara. Pavodle słoŭ syna, adzin sabaka ŭkusiŭ za nahu, druhi skoknuŭ na plečy. Mianie tam nie było, ale ja vieru jamu: charaktar atrymanych traŭmaŭ nie padobny da taho, kab jany «rvali» chłopca, jak skazali vidavočcy. Jość śled ad ukusu na nazie i drapina na vuchu», — raspavioŭ haspadar sabak.
Dzianis nie prymianšaje zasłuh minakoŭ u akazańni pieršaj dapamohi paciarpiełamu. Ale ličyć, što charaktar traŭmaŭ akazaŭsia nie takim žudasnym, jak jany apisvali:
«Adrazu paśla taho, što adbyłosia, syn pajechaŭ u lakarniu razam z paciarpiełym. I na nastupny dzień Illa jeździŭ u lakarniu, pryvoziŭ ježu, jany dobra pravodzili čas. Syn kaža, što pieršapačatkova Vania pretenzij nie mieŭ, ale da viečara druhoha dnia napisaŭ: «Siabroŭstva siabroŭstvam, ale prabač, budu rabić tak, jak zahadvaje ciotka». Jon ź ciotkaj žyvie prosta, jana zaraz ščylna ŭziałasia za hety vypadak — tam asobnaja historyja. Ale ź Jankam zaraz byccam usio dobra — zdymaje storys ź lakarni, piša žarty. Ščyra spadziajemsia, što ź im usio budzie ŭ paradku».
Dzianis ličyć situacyju žachlivaj i durnoj. Ale jon zaklikaje ŭsich zastavacca ludźmi.
«Dva chłopcy ź invalidnaściu narabili spravaŭ. Prosta strašna, kudy heta moža zavieści dalej. Mnie ŭžo ŭ sacsietkach pišuć z pahrozami, ckujuć, telebačańnie mianie vartuje na rajonie, miascovyja pišuć, što ŭžo nažami ŭzbrojvacca źbirajucca. Sabak zaraz pieravažu ŭ inšaje miesca. Darečy, bajcoŭskaja tolki adna ź ich: dvarniak-pryjomyš sapraŭdy padobny na kanie-korsa, ale radavodu ŭ jaho, zrazumiełaja sprava, niama. I nikoli raniej jany nikoha nie kusali», — adznačyŭ haspadar sabak.
Mužčyna zapeŭnivaje, što syn vinu pryznaje i hatovy apłacić štrafy. Dzianis zaklikaje ŭsich zastavacca ludźmi.
Kamientary
syn-invalid hatovy apłacić štrafy? a sam kiraŭnik siamiejstva ni pry čym?