Kali ja pačuŭ, što sudździa na pieršym pracesie pa spravie 19 śniežnia — vypusknica našaha liceja, to padumaŭ — niedarečny paklop. Piša dyrektar Nacyjanalnaha humanitarnaha liceja Uładzimir Kołas.
Jak tolki źjaviłasia infarmacyja pra hety praces, ja, jak, napeŭna, i šmat chto jašče, źviarnuŭ uvahu na fota hetaj maładoj, pryvabnaj žančyny. Bolš za ŭsio ŭrazili vočy — razumnyja, dobryja. U jakich vyrazna čytaŭsia strach. Było vidavočna, što jana razumieje: toje, na što jaje prymusili pajści — strašna i brydka. Ale nie iści na heta było dla jaje, napeŭna, jašče bolš strašna. Niezajzdrosny vybar, niezajzdrosnaja situacyja. Ale ŭ takuju situacyju traplajuć usie sudździ. Dy što tam sudździ — usie my ŭ Biełarusi znachodzimsia ciapier u takoj situacyi. Jaki vybar robić u joj pieravažnaja bolšaść našych sudździaŭ — taksama viadoma. Tamu mianie nie vielmi kranuła asabistaja trahiedyja hetaj maładoj sudździ. Značna bolš kranuŭ i aburyŭ toj termin, jaki jana ŭpajała chłopcu, što pieršym pajšoŭ pad sudovy kanviejer. Dzie hetaja sudździa vykonvała, vidavočna, čysta miechaničnyja funkcyi.
A potym nievierahodnyja čutki spraŭdzilisia. Na inšych fota ja paznaŭ našu vypusknicu Volhu Kanojku, jakaja zaraz maje proźvišča Komar. Ja jaje dobra pamiataju, bo ŭ licei jana chadziła i na maje zaniatki pa kino. Dobraja, razumnaja, ścipłaja dziaŭčyna. Krychu saramlivaja,
ale ŭ vačach zaŭsiody źziali viasiołyja hareźlivyja pramieńčyki.
Na «sudovym» fota jany źnikli. Moža, tamu adrazu i nie paznaŭ. I jašče —
Pamiataju, niejak užo daŭno vypadkova sustreŭ Volhu ŭ budynku Haradskoha suda. Tady jana pracavała advakatam.
A ja pryjšoŭ na niejki čarhovy praces, paśla čarhovych «vybaraŭ». Uraziła, što Volha adkazvała mnie tolki
Kaliści, jašče ŭ savieckija časy, kali licej tolki pačynaŭsia, ja zaprasiŭ da vučniaŭ Vasila Bykava. I spytaŭ, što jon moža paraić maładym ludziam, jakija, apynuŭšysia, naprykład, u vojsku, ci na dziaržaŭnaj pasadzie, atrymajuć złačynny zahad: zabić ci asudzić biaźvinnaha čałavieka. Ja čakaŭ, što Bykaŭ, jaki hienijalna raspracavaŭ u svaich tvorach situacyju maralnaha vybaru, daść našym liceistam niejkuju efiektnuju i pierakanaŭčuju paradu, univiersalnuju instrukcyju pavodzin u ciažkich žyćciovych situacyjach. I mianie vielmi ździviła, što spadar Vasil tady prosta ŭchiliŭsia ad adkazu, pramoviŭšy niešta nie zusim pa temie i nie zusim kankretnaje.
Ale potym ja zrazumieŭ. Bykaŭ nie žadaŭ brać na siabie funkcyi prapahandysta, kiraŭnika rozumaŭ i duš. Usio, što jon mieŭ skazać, jon skazaŭ u svaich tvorach. I kožny, chto ich pračytaŭ, volny rabić svaje ŭłasnyja vysnovy i svoj ułasny vybar u tych niaprostych situacyjach, jakija doryć nam naša nialohkaje žyćcio.
Dla Vasila Parfiankova košt jahonaha vybaru byŭ vyznačany Volhaj Komar — čatyry hady pazbaŭleńnia voli.
Ale i Volzie, jakaja taksama zrabiła ŭ hetaj situacyi svoj vybar, pryjdziecca spaznać jahony košt.Chacia, čamu pryjdziecca? Jana jaho ŭžo spaznaje.
Darahija vypuskniki! Pamiatajcie, čamu vy vučylisia ŭ licei!
Darahija biełarusy! Žyvicie pa Bykavu!
Uładzimir Kołas, dyrektar aficyjna likvidavanaha Nacyjanalnaha humanitarnaha liceja.