Voziera jak majdan
...Dobra, što jano nie paznačanaje na mapach. Dy ŭ jaho j nazvy niama. Pra biełaruski adpačynak piša Vital Taras.
...Dobra, što jano nie paznačanaje na mapach. Dy ŭ jaho j nazvy niama. Pra biełaruski adpačynak piša Vital Taras.
Vioska, u jakoj apošnija hady davodzicca časta byvać, – zusim pobač ź Mienskam. Ale ŭ toj samy čas jana krychu ŭbaku ad haradzkoj cyvilizacyi. Asfaltavaja daroha skančajecca kilametraŭ za vosiem ad vioski, dzie ŭsiaho jakich dvanaccać dvaroŭ i nivodnaj dziaržaŭnaj ustanovy. Tutejšych žycharoŭ tut, jak i paŭsiul, z kožnym hodam zastajecca ŭsio mieniej. Tolki za hetuju zimu – my z žonkaju z sumam daviedalisia – pamierli try čałavieki, jašče zusim nie staryja pa sučasnych mierkach. Chto ad pjanstva, a chto «ad serca».
Praŭda, pustych, zakinutych damoŭ u vioscy faktyčna niama – da tych, chto tut zastaŭsia, pryjaždžajuć z horadu kreŭnyja j svajaki, budujucca. Dyj ziamielnyja ŭčastki apošnim časam pradajucca, jak haračyja piražki. Niekalki ŭčastkaŭ paśpieli pryvatyzavać «haradzkija», pacichu atajboŭvajucca.
Ale ž ni aŭtobus, ni elektryčka siudy nia chodziać.
Dva razy na tydzień siudy dabirajecca aŭtałaŭka. Tak što ŭletku tut raj ziamny – cicha, zielena, spakojna. Dy jašče jość svajo aziarco. Hadoŭ piatnaccać tamu voziera vykapali kaaperatary – dno pačyścili, huščar vakoł pavysiakali. Zrabili navat na adnym ź bierahoŭ malaŭničy kamienny vadaspusk ź leśvicaj da samaj vady. Zapuścili rybu. Dy nieŭzabavie vyjšaŭ ukaz pieršaha prezydenta nakont pryrodnych bahaćciaŭ – i zajmacca rybnym biznesam kaaperataram stała niamožna. Ale ž ryba – u asnoŭnym karaś – vodzicca j zaraz, i tutejšyja rybaki dahetul paminajuć nieviadomych kaaperataraŭ niazłym cichim słovam. Dziakavać Bohu, u niekalkich kilametrach adsiul jość vialikaje vadaschovišča, dzie ryby značna bolej – tudy hałoŭnym čynam i jeduć haradzkija rybaki, minajučy maleńkaje aziarco.
A kali źjaŭlajecca niechta čužy – jaho adrazu vidać. Usie ž usich viedajuć, u kožnaha dvara – svoj (viadoma, niehałosna) učastak bierahu la voziera, svaje mastki ci karčy, adkul zručna zakidvać vudu.
Uvohule ŭ takoj maleńkaj viosačcy svajho «majdanu» niama. Ale ž letam u majdan pieratvarajecca voziera. Tut daviedvajucca j paviedamlajuć apošnija naviny, pierakrykvajučysia z adnaho bierahu na druhi, chvalacca ŭłovam, kryšku, jak vodzicca, vypivajuć. Apošnim časam, sa źjaŭleńniem «haradzkich», pačali kupacca. Vada nia nadta čystaja, bo dno hlinistaje, dyj chaładnavataja (na dnie bjuć krynicy), ale voziera niehłybokaje i źvierchu prahrajecca na soncy chutka. Adnak kupacca tut treba, zachoŭvajučy viaskovy palites. Chadzić cieraz darohu ŭ kupalnikach i płaŭkach, navat maładym chłopcam i dzieŭkam, nie pryniata. A stałym dziadźkam i ŭ šortach źjaŭlacca kala voziera nia varta – tutejšyja buduć kasavurycca.
Susiedzkija babulki, u jakich my kuplajem kazinaje małako dla ŭnučki, havorać čyściutkaj biełaruskaj movaj (mienskim «litaraturnym» dyjalektam). Ale pačuŭšy ad nas na samym pačatku znajomstva biełaruskuju movu, adrazu byli naściarožylisia. Viaskoŭcam vielmi chaciełasia daviedacca – što my za ludzi takija, kim pracujem, čamu havorym pa-biełarusku? Asabliva ździviła, što naša maleńkaja ŭnučka havoryć na movie.
Žonka była nieaściarožna kinuła – at, muž u hazetcy pracuje. Tut užo vioska duža ŭschvalavałasia: mo niejkaja pravierka da ich pryjechała – na pradmiet samahonu, naprykład, ci jašče što? Ale ž tamtejšaja bryhadzirka (u jakoj usie mechanizatary akurat atavarvajucca samahonam pa 5 tysiačaŭ za litar) usich supakoiła. Zapytaŭšysia proźvišča «žurnalista», tolki hmyknuła – brešuć. Jana ž «Sovietskuju Biełoruśsiju» rehularna čytaje, ni razu takoha proźvišča nie sustrakała. A što jašče niejkija biełaruskija hazety jość – takoha i ŭjavić sabie niamožna. Navošta?
Bryhadzirka – žančyna suvoraja. Usich, chto pryjaždžaje ŭ viosku z horadu, hrebliva nazyvaje «dačnikami». Ale tutejšy narod nie złaślivy. I da movy niejak pryvykli, i da taho, jak apranajucca pryježdžyja. A kali paru razoŭ padvieźli susiedziaŭ da bližejšaj vioski, častkova ŭžo pryznali za svaich. Voś tolki što bulbu nia sadzim, a vyroščvajem niejkuju dziŭnuju bruselskuju kapustu, kabački dy harbuzy – nijak nia mohuć zrazumieć.
Dźvie siastryčki – unučki našych susiedziaŭ – vučacca ŭ starejšych klasach u Miensku. Jany ŭžo apranajucca pa-sučasnamu. A kali iduć kupacca ŭviečary, dyk navodziać sapraŭdny marafet (heta ž nia prosta voziera – majdan). Niejak pytajemsia ŭ ich: ci viedajecie, što takoje Internet? Viedajem, kažuć. Dyk davajcie my vas sfatahrafujem, a potym pryšlem fotki na vaš elektronny adras. Siastryčki z hodnaściu sfocilisia, a potym pytajucca – a adras vam jaki patrebny? Haradzki ci, moža, tutejšy?..
Ichnaja babula rašuča admoviłasia fatahrafavacca. Bo dla hetaha ž treba adpaviedna apranucca. A jana ŭvieś čas zaniataja – to ŭ harodzie, to kozy paśvić, to viačeru hatuje, to jašče niešta. Niama času na durnoty.
Niejak na bierazie voziera, adrazu paśla kupańnia ŭviečary, pabačyli cud. Da mastkoŭ niechta prylapiŭ «džynsavuju» blambu: «16». Na tle prybiarežnych biarozaŭ dy rohatu žab lahatyp hladzieŭsia nadta ekzatyčna.
Narod u vioscy, jak i paŭsiudna, pje – asabliva pa subotach i śviatach. Pili ŭ našaj vioscy j 3-ha lipienia. Jak zaŭsiody. Praŭda, nijakich ściahoŭ nichto nidzie nie vyviešvaŭ. Z voknaŭ uvieś dzień danosiłasia zvykłaja rasiejskaja papsa. Napiaredadni ŭnačy krychu paharłanili, pamaciukalisia, i ŭsio. Iznoŭ cišynia, načnyja zory, pierapiołki śviščuć svajo «spać para» dy chor žabaŭ la voziera.
Dobra, što jano nie paznačanaje na mapach. Dy ŭ jaho j nazvy niama.
Zusim inšaja karcina na bližejšym vadaschoviščy. Miesca samo pa sabie nadzvyčaj malaŭničaje. Ale ž vakoł natoŭpy ludziej, harmidar, kurodym ad dziasiatkaŭ šašłykoŭ, mašyny ŭsutyč stajać la samoha bierahu. Učastkovy milicyjant, jakomu davierana sačyć za paradkam i nahadvać kiroŭcam, kab nie parušali vodaachoŭnuju zonu, pavodzić siabie niaśmieła j chutka źnikaje pad rohat «turystaŭ». Nad vadoj niasiecca roŭ dziasiatkaŭ prymačoŭ, šum matorak i mat. Vada – choć vadaschovišča nie z razradu samych viadomych – tut zaŭsiody brudnaja, kałamutnaja. Bierah uvieś zaplavany, zavaleny pakietami, plastykoŭkami, reštkami ježy dy boh viedaje jašče čym. Nichto za saboj nie prybiraje. Kali my z žonkaj pačynajem nasić čužoje śmiećcie ŭ śmietnicy, kab choć trochi čystaj prastory dla siabie vyzvalić, hladziać na nas, jak na dzivakoŭ, sonnymi pjanymi vačyma.
Leta. Haračynia. Biełarusy adpačyvajuć...