Na praciahu troch dzion atrymaŭ sakrušalny udar pa svajoj siezonaj mizantropii.
Nie tak daŭna mianiaŭ hrošy ŭ abmieniku. Atrymaŭ biełaruskija hrošy, i navat nie pieraličvaŭ ich, całkam daviarajučy bankaŭskaj sistemie. Praź niekalki dzion znoŭ zajšoŭ u abmieńnik. Da mianie padyšła kasirka i, vybačajučysia, pačała tłumačyć, što jana mianie abličyła nie dadaŭšy hrošy, i što ŭvieś čas čakała, kab ich viarnuć.
U subotu sieŭ ŭ maršrutku, kab jechać da domu, ale potym uzhadaŭ, što jašče jość spravy i vyjšaŭ ź jaje, nie zabraŭšy hrošy za prajezd, miarkujučy, što maja admova ad pajezdki — maje prablemy, i kiroŭca, prabiŭšy kvitok, nie abaviazany viartać hrošy. Siońnia znoŭ sieŭ u tuju ž samuju maršrutku, i toj ža kiroŭca skazaŭ, što ja nie mušu płacić za prajezd, bo ŭ subotu ja nie zabraŭ hrošaj.
Dobrych ludziej sapraŭdy šmat.
Kamientary