Sioletni Dzień vajskovaj słavy pad Voršaj prajšoŭ pa siužecie niadrennaha pryhodnickaha filma: z sapiorami, miantoŭskimi kardonami i śležkaj...

Usio pačałosia jašče napiaredadni, 7 vieraśnia źjaviłasia infarmacyja, nibyta na Krapivienskim poli znajšli snarad. Tamu tam pracavali sapiory. Viadoma, što ŭ nas znachodziać miny, snarady vyklučna tam, dzie musić prajści schod apazicyjnaj partyi ci niezaležnaje mierapryjemstva. Mnie pašenciła, što pra raźminirvańnie ja daviedaŭsia ŭžo ŭ Voršy. U supraćlehłym vypadku moh by nie pajechć tudy zusim, jak toje niekatoryja i zrabili.

Kali ja sa svaim znajomym pryjechaŭ ŭ Voršu, to vyrašyli spačatku prajścisia pa horadzie i zazirnuć u miezej Uładzimiera Karatkieviča. A dalej z aŭtavakzału na aŭtobusie na fest. Heta było priešaje pravilna abranaje rašeńnie: nia jechać na maršrutcy. Jak vyśviatliłasia, ź niekatorych maršrutak pa darozie na Krapivienskaje pole mianty ssadzili ludziej u aŭtazak i advieźli ŭ Voršu. Paśla, kaniešnie, adpuścili, tolki voś niepryjemny asadak zastaŭsia.

U 17.30 na aŭtavakzale sustreli junaka Vovu ź dźviuma dziaŭčatami. Ad jaho daviedalisia, što na Haćkaŭščynie (prypynak, pobač ź jakim znachodzicca Krapivienskaje pole) mianty chapajuć ludziej. Užo ŭ salonie aŭtobusa vyrašyli jechać dalej za Haćkaŭščynu, a nazad viartacca pieški.

Krychu adjechali ad horadu i aŭtobus spynili supracoŭniki DPS. Namiot, što lažaŭ počač, adrazu zakinuli pad siaduški: čakali, što budzie ahlad salonu. Praŭda, depeešnik tolki zahadaŭ kiroŭcu nie spyniacca na Haćkaŭščynie.

Jedziem dalej. Na na pavarocie da Krapivienskaha pola, miantoŭski kardon. Kiroŭca, niahledziačy na zabaronu, spyniaje aŭtobus. Vychodziać dźvie žančyny.

‑ Chto tut jašče vychodzić?

Ja padskokuvaju da kiroŭcy i dapłačvaju za prajezd aby jechać dalej.

Jak tolki aŭtobus schavaŭsia ad miantoŭ, Vova prosić prypynicca. Ale sustrakaje kateharyčnuju admovu. Nie dapamahaje navat chitryk «spynicie, čałavieku drenna».

Na nastupnym prypynku, znoŭ na pavarocie ŭ bok da Dniapra (vidać, i tam možna prajści da Krapivienskaha pola), kardon.

Kancavy prypynak — Dubroŭna.

Telefanujem Andrusiu Mielnikavu. Jon paćviardžaje. Što fest adbudziecca, i skiroŭvaa nas u novaje miesca. Nas užo šeść čałaviek. Dałučyŭsia jašče dziadźka Vasil, jaki ŭ 1990‑ch chadziŭ na mitynhach pobač z Paźniakom.

Z Dubroŭny viartajemsia ŭ bok Voršy. Napieradzie pieršy kardon.

‑ Dobry dzień… — da nas skiroŭvajucca troje miantoŭ. — Vašyja dakumenty.

‑Pradjavicie svaje dakumenty, ‑‑ źviartajemsia my z sustrčnym patrabavańniem. Va ŭsich traich adsutničajuć bejdžy.

‑ Navošta, nas i tak viedajuć…

Pravierka dakumentaŭ zakančvajecca vykazanym pažadańniem ubačyć nas jak ściamnieje ź flikierami.

I napraŭdu sonca amal zajšło. Chvilinaŭ dvaccać i budzie sapraŭdy ciomna.

Pačynajuć prychodzić telefonnyja zvanki ad znajomych nakont mahčymych miescaŭ praviadzieńnia festu. Znoŭ źviazvajemsia ź Mielnikavym. Ničoha kankretnaha skazać nia moža. Vidać, telefon jaho prasłuchoŭvajecca.

Miž tym nabližajemsia da druhoha kardonu. Na dziva, tut nas mianty nie čapajuć. Vasil tłumačyć heta tak: nie čapajuć, bo miarkujuć, što my pryviadziem ich da miesca festu. Dobraja ideja, dy nierealizujemaja.

Pa darozie tudy‑siudy jeździać milicejskija mašyny. Adny nas abhaniajuć i viartajucca nazad, inšyja abhaniajuć i spyniajucca na bližejšym pavarocie. A miantoŭski «furhončyk» zajazdžaje na pahorak i za nami adtul sočać. Maŭlaŭ, kab bačyć kali my raptam zbočym.

‑ Užo ściamnieła. Dastańcie śvietaadlustroŭvajučyja elementy, ‑‑ danosicca z mašyny ź mihałkami.

Pierad čarhovym pavarotam u bok Dniapra zaŭvažajem dziadźku, jaki nam nazyvaje novaje miesca festu. I dadaje, što dzieści zzadu za nami idzie Mielnikaŭ. Na samym pavarocie staić inšamarka. Heta žurnalisty z Dojče Vele. Jany paćviardžajuć, što Mielnikaŭ zzadu, ale nie idzie, a jedzie. Praz chvilinaŭ 15 padjechali dźvie mašyny. Heta Mielnikaŭ i kampanija. Pakul u barda biaruć interviju, prychodzić navina ab zatrymanych na pryzchnačanym miescy pad fiestyval. Rušym naŭprost da Dniapra, dzie sabrałosia ŭžo čałaviek tryccać. Na rečcy Krapivieńcy zastaŭsia Aleś Puškin i razam ź im čałaviek dvaccać piać. Pryjści da nas jany nia ryzyuciuć, kab nie natrapić na miantoŭ. Tak i adznačaajem Dzień vajskovaj słavy dvuma hurtami ŭ dvuch miescach, tolki nie na samym miescy pieramohi kniaziem Astroskim maskaloŭ.

Festu choć i nie atrymlivajecca, zatoje jość mahčymaść pasłuchać ulublonaha barda.

Dzieści apoŭnačy źjaŭlajecca Pavał Sieviaryniec. Mienavita z‑za jaho sioleta takija miery pieraściarohi. Pahałosku ab jaho mahčymaj prysutnaści puścili aršanskija demakraty za niekalki dzion da festu. Ale, jak było bačna, da apošniaha momantu pahałoscy nia vieryli navat sami arhanizatary.

Nia vytrymlivajučy choładu, kab dasiadzieć da ranicy, idu ŭ namiot. Tam nie našmat ciaplej. Tamu zasnuć nie atrymlivajecca. Tak z maim susiedam i lažym z zapluščanymi vačyma da ranicy. Tresučysia słuchajem śpievy.

Pačynaje śvitać. Niechta pačynaje chadzić vakoł namiotaŭ i zaklikać pračynacca dy iści da kryža na Krapivienskim poli. Maładafrontaŭcy pačynajuć kryčać adnu z svaich «kryčałak» ź niezusim prystojnym źmiestam. I ŭžo praź niekalki chvilinaŭ da mianie dalataje:

‑ Pradjavicie dla pravierki dakumenty.

‑ I što heta za kličy takija…

Heta mianty i spec‑naz.

My z susiedam pačynajem chutka składać rečy. Pakul raźbirajem namiot, mianty pierapisvajuć pašpartnyja dadzienyja ŭ tych, chto siadzić la vohnišča. My nia vielmi śpiašajem iści da ŭsich. A kali padychodzim, mianty nas niby i nie zaŭvažajuć. Tak znoŭ šancuje.

Niekalki čałaviek specnazaŭcy viaduć da aŭtazaku. Napeŭna tych, u kaho nie było pašpartoŭ. Sieviaryniec vyrašaje zastacca z tymi, chto jašče nie pračnuŭsia. A Andrej Mielnikaŭ vyvodzić hrupu z dvanaccaci čałaviek na šašu.

Na aŭtobusnym prypynku sustrakajem kolki čałaviek z hurta Puškina. Ja zastajusia ź imi čakać transpartu na Voršu. Bard ža ź nievialikaj hrupaj skiroŭvajecca da Krapivienskaha pola.

Pa šašy prajazdžabć mianty. Adjechaŭšy nianadta daloka, spyniajucca. Prajazdžajučyj maršrutcy u «maciuhalnik» zahadvajuć nie spyniacca na našym prypynku. Tak prajazdžaje i nastupnaja maršrutka. Žadańnie biez pryhodaŭ dabracca da Voršy źnikaje. Miž tym na prypynku sabrałosia čałaviek z dvaccać — usie z festu. Na haryzoncie źjaŭlajecca aŭtobus. Na dziva i na ščaście, jon spyniajecca. Ale pakul jedziem da Voršy ŭ hałavu lezuć roznyja niepryjemnyja dumki. Całkam supakajvajusia tolki tady, jak elektraciahnik adjazdžaje ad vakzału.

Čatyry z pałovaj hadziny i my znoŭ u Miensku. Pramierzšyja za noč da kostak usio nia možam sahrecca. Ale pra pajezdku nie škadujem. Usiotki my pieramahli i na hety raz. «Nia treba bajacca, ‑‑ havaryŭ uvieś čas dziadźka Vasil. — Chaj jany, mianty, bajacca My — haspadary na našaj ziamli».

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?