Pieršy sapraŭdny spałoch u dziacinstvie ja źviedaŭ u kalidory Opiernaha teatra, pa jakim, nibyta pa niejkim kole, my, vučni muzyčnaj škoły, hojsali ŭ pierapynkach pamiž repietycyjami chora.

Rychtavałasia Dekada biełaruskaha mastactva ŭ Maskvie, jaje zaklučny kancert. I kaho tolki nie sustrakali my ŭ tym kalidory! Voś pavažna płyvie pa im Łarysa Pampiejeŭna Aleksandroŭskaja — pierachoplivaje dychańnie ad jaje pryhažości; voś maleńki, uvieś u chvalach adekałonu, rudavaty, u čornym fraku z załatym miedalom narodnaha artysta, zaŭždy z čyrvonym tvaram, znakamity tenar Bałocin — jahonaje imia Isidar čamuści padajecca nam niedarečnym. Jak, zrešty, i «Pampiejeŭna» Aleksandroŭskaj. A voś Mikałaj Vorvuleŭ — zakinuŭ hałavu dahary i niečym prapałoskvaje svoj baryton… Usiaho paŭvieka pražyvie, pamre ŭžo ŭ Kijevie «Oj, baćka moj, Nioman»… Dy što tam! Sam Mikałaj Achłopkaŭ, bialavy, z trochu łupatymi vačyma, uzvyšajecca nad usimi, by Hulivier, plaskaje ŭ dałoni — «Stop! Stop! Jašče raz…» — stavić kancert i nie viedaje, što jon adkładziecca razam z dekadaj na dva hady. Bo jaki ž heta kancert, kali koła historyi, pakinuŭšy za saboj reki kryvi, nabližajecca da 5 sakavika 1953 hoda, da ŭsienarodnaj žałoby…

A tady, mo niedzie ŭ studzieni, kali my z Saškam Achramienkam hojsali adzin za adnym, ja raptam utknuŭsia ŭ čyjści šorstki žyvot. Padniaŭ vočy. Na mianie hladzieŭ… Stalin. «Ty čaho, chłopčyk? Spužaŭsia?»…

Prajšło bolš za 60 hadoŭ. Ale kocicca i kocicca pa krainach byłoha SSSR djabłava koła stalinščyny. To, jak pryvid, źjavicca i pakocicca z Sankt­-Pieciarburha «stalinobus» z vyjavaj satlełaha hienieralisimusa… To niejkija «hrupy tavaryšaŭ» pačnuć źbirać hrošy na novy pomnik u Minsku.

Apošnim razam koła puščana z Kramla, ad imia nibyta «vieteranaŭ» — viarnuć Stalinhrad. Maŭlaŭ, da čałavieka sa złaviesnym imiem Stalin heta nie maje anijakaha dačynieńnia.

Sapraŭdy — što čałaviek?! «Net čełavieka — net problemy»…

Dyk voś ža čałavieka niama, a prablema jość.

Čałavieka, dakładniej jahonuju mumiju, ja mieŭ sumnieŭnaje šancavańnie bačyć u 1958-­m, praź piać hadoŭ paśla žachlivaj sustrečy ŭ Opiernym.

Syšoŭšy ŭ chałodnaje padziamielle i pavolna prajšoŭšy naŭkoł sarkafaha, ja byŭ prosta ŭzrušany nieadpaviednaściu abličča jašče niadaŭniaha ŭładara paŭśvietu z paśmiarotnaj realnaściu. Bolš za ŭsio mianie ŭrazili nizki łob i redkija sivyja vałasy, z­pad jakich adśviečvała siniušnaja skura abiaskroŭlenaj hałavy. Nie vyklučana, zrešty, što vinoj tamu ahidnamu ŭražańniu było jarkaje nieruchomaje śviatło ŭ sarkafahu, vakoł katoraha pavinien byŭ pa zadumie tvorcaŭ vidovišča zastavacca husty, taki ž nieruchomy, zmrok…

Kali b zhadanym «vieteranam» pašancavała pabyvać u tym padziemnym uvasableńni piekła, naŭrad ci jany zdoleli ŭjavić sabie asobu ich kumira, jakoj jana była nasamreč. Patrebna sapraŭdy djabalskaja fantazija, kab nadzialić idała choć trochu pryvabnymi čałaviečymi rysami. Ale «vieteranam» heta nie treba. «Vieteranam» patrebny mienavita idał, a nie karantyška na kryvych nahach, jakim jon zapomniŭsia paplečnikam pa palityčna­kryminalnym bandytyźmie. «Čałaviečyšča» patrebny, pad uładaj katoraha było «nie ŭsio tak drenna».

«Čałaviečyšča», što praŭda, «charčavaŭsia» čałaviečynaj na šostaj častcy sušy.

Ale heta «vieteranaŭ» nie biantežyć.

«Čałaviečyšča», što praŭda, byŭ saaŭtaram samaj kryvavaj bojni XX stahodździa, što zabrała dziasiatki miljonaŭ žyćciaŭ.

Tych dziasiatkaŭ miljonaŭ, bieź niamoha kryku katorych budzie podłaściu luby refierendum pa viartańni Stalinhrada.

Ale i heta «vieteranaŭ» nie biantežyć.

Prablema, adnak, nie ŭ asobie Stalina, i navat nie ŭ «vieteranach», jakija mo tolki na postsavieckaj prastory majuć schilnaść da niesupynnaha razmnožvańnia.

Prablema ŭ miljonach stalinčykaŭ, što zatailisia ŭ śviadomaści prychilnikaŭ «žaleznaha paradku» i «ćviordaj ruki».

Prablema ŭ miljonach stalinčykaŭ, što chavajucca ŭ pavucińni impierskaści ŭ čakańni novych achviar.

Dy ci chavajucca? Užo, musić, rychtujucca da «maršu vatovak» u padtrymku tak zvanaj «Navarosii», da jakoha zaklikaje Valery Trećjakoŭ. Vidać, stamiŭsia ad intelektualnych praktyvańniaŭ vakoł ukrainskaj dramy… Jano tak, u vatoŭkach praściej. U čym ža jašče viartacca ŭ stalinščynu?!

A my ŭsio vierym u toje, što adbylisia vialikija źmieny, što zvarotu da stalinskaj minuŭščyny niama. I tyja ci inšyja prajavy ŭsioj hetaj staliniJaDy ličym mistyfikacyjaj, kłaŭnadaj i farsam.

Ale Krym — nie fars.

Danbas — nie fars.

Viartańnie Stalinhrada — nie fars.

Nie možna ličyć farsam toje, što adbyvajecca pad śmiarotnuju zaviruchu.

…«Ty čaho, chłopčyk? Spužaŭsia?» — Stalin łaskava pakłaŭ mnie na stryžanuju hałavu ciopłuju dałoń. Supakojeny, ja iznoŭ padniaŭ vočy. U vusach — usio taja ž spahadlivaja ŭśmieška. Ale pohlad žoŭty, rysiny… «Praviłna, małčyk. Baiś…»

Uvajšoŭ u rolu.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?