Dumaŭ, pabuduju chatu, zaviadu kazu, potym karovu i kania. Budu apracoŭvać ziamlu, karmić vosiem ratoŭ, pradavać liški horadu. To bok, žyć, jak usie narmalnyja viaskoŭcy. Ale heta byŭ idealistyčny malunak utopii pra toje, jak biełaruskaja vioska žyvie. Papraŭdzie ž, niama ŭ vioscy nijakaha haspadara, niama na koha raŭniacca, u koha vučycca.

Ciotka Marusia ź Vialikich Aŭciukoŭ zapeŭnivaje mianie, što ałkaholik — «prapaščy čałaviek». Maŭlaŭ, jon užo «ni siamji, ni chaty nie pabuduić». I ja ŭzhadvaju baćkavaha susieda, jaki spaliŭ na drovy chleŭ, dryvotniu, łaźniu. Siońnia toj susied, baćka raskazvaje, vychodzić rankam pakuryć na hanak i dumaje pra toje, a ci tak užo jamu toj hanak patrebny. Jašče adzin — majstar pa drevie — žyvie ŭ chacie biez padłohi. Chatu ž tapić treba było. Čym padłoha nie drovy?

Hetym dvum paščaściła, što ŭ ichnich chatach pracujuć piečy. U Borusku žyvie žančyna, jakaja ŭžo ciapier na vačoch pieraŭtvarajecca ŭ źviera. Miažu, dzie čałaviek navučyŭsia aciaplać chatu, jana paśpiachova pierasiekła ŭ advarotnym napramku. Letam niejak žyvie, zimoj razam z sabakam zabirajecca pad padłohu chaty i zimuje tam u kučcy anučak.

Da mianie rehularna prychodzić dzied Hanuša, klančyć:

– Nu, daj. Pamiraju, daj. Napramiły Boh prašu, daj.

Kali b ja mieŭ schilnaść ździekavacca ź ludziej, ja b moh paprasić dzieda raździecca i paskakać na adnoj nazie. Jon, choć i abapirajecca na kij, skakaŭ by. Za dvaccatku ci sto hram. I vieršyk by jašče raskazaŭ. Ale ŭ dzieda jość baba. I pakul jana žyvaja, dzied Hanuša budzie adziety i najety.

Tak i ŭsie pjaki majuć patrebu ŭ darosłym čałavieku pobač, jaki b hadavaŭ ich, by dziaciej. Bieź ćviarozaha darosłaha ałkaholik pačnie tapić chatu chataj, jak plamieńnica baby Paraski, pakul taja chadziła pa piensiju. Ci pahulajecca z elektryčnaściu, jak kantužany Vasia.

U vioskach jość siemji, dzie stareńkija žančyny dahladajuć svaich sarakahadovych synoŭ. Myjuć im bializnu, varać barščy. Syny bjuć ich i prapivajuć ichnija piensii.

A kali matka nie daść vypić, syn moža prosta zabić jaje. U Aŭciukach tolki sioleta dva syny zabili svaich matak za toje, što tyja im nie nalili.

Ja voś raniej dumaŭ, a jak im samim nie soramna za siabie: «Ja darosły dužy mužyk, nidzie nie pracuju, zabiraju ŭ matki piensiju i prapivaju jaje»?

A papraŭdzie, ich śviet vyhladaje inačaj. Chodzić da mianie z dušeŭnymi tryźnieńniami, by da viaskovaha śviatara, adzin Aležak. Zdarovy mužyk. Moža z traktara zrabić viertalot i palacieć na im. Ale nie robić, bo pje.

U Aležka jość žonka i piacihadovaja dońka. I žonka taja nie ŭziała na siabie misiju hadavać Aležka, pahnała jaho ŭ šyju.

Aležak pryjechaŭ žyć da sastarełych baćkoŭ, i tyja cackajucca ź im. To bok, cierpiać praz svoj baćkoŭski abaviazak. Heta praŭdzivaja historyja. U pierakazie samoha Aležka jana hučyć tak. Žyŭ-byŭ hožy mužyk z załatymi rukami. Usio rabiŭ, siamju na svaich plačoch nios. A žonka jamu trapiłasia voj i pasku-u-udnaja! Usie hrošy spuskała na bary. Plunuŭ jon na jaje i pajechaŭ u viosku dahladać svaich stareńkich baćkoŭ. Bo ciažka im adnym, treba ž, kab u chacie dužyja mužčynskija ruki byli.

I kali vy bačycie, jak pa vulicy idzie abascany vaniučy ałkaholik, tak i viedajcie: u jaho vačoch heta vy abascalisia. I ŭvohule, vy žyviacie tolki tamu, što jon tak zachacieŭ.

Kali ž ałkaholik nie maje pobač darosłaha, jaki jaho dahladaje, nie maje svajoj chaty, dzie b možna było pierazimavać u hary anučak, jon stanovicca biazdomnym sabakam. Chodzić la śmietnic, vyniuchvaje sabie kostku.

Dalej: turma, śmierć albo rabstva.

Mieć svajho raba — heta pryvilej cyhanoŭ. Takoje, kab rab batračyŭ na biełarusa, na Paleśsi amal nie byvaje. Jość asobnyja ščaśliŭcy. U susiedniaj vioscy biełarus Jurka z takich. Jon niejak apiaredziŭ cyhanoŭ i miesiac tamu znajšoŭ sabie raba z kalinkavickich vałacuh-ałkaholikaŭ, zabraŭ da siabie, i toj ciapier pracuje na jaho sieliščy ad śvitańnia da nočy. Jurka daŭ jamu žytło ŭ dryvotni, kormić i nalivaje harełku ranicaj i viečaram. Astatni čas rab robić toje, što jamu nakazvajuć.

U cyhanoŭ raby žyvuć značna horš za taho, što ŭ Jurki. Toj choć raskładušku ŭ dryvotni pastaviŭ. A ŭ cyhanoŭ raby śpiać sa śvińniami, jaduć aby što. Da taho ž nie majuć prava ŭvajści ŭ chatu. Dazvolena tolki stać na hanak, adčynić dźviery i paklikać haspadara. Akramia hałavy, ništo rabskaje ŭ cyhanskuju chatu trapić nie moža. Jurka kazaŭ, što svajho raba pamyŭ, daŭ jamu adziežu, a cyhany svaich nie myjuć, i tyja śmiardziać, by bamžy.

Ja nie viedaju, jakim śviet ujaŭlajecca ŭ tych hałovach. Mahčyma, i raby ličać siabie hierojami, na ŭzor ałkaholikaŭ-pačatkoŭcaŭ. A moža, tam užo ŭsio złamanaje, i navat nijakaha pačućcia samaści niama. Heta taja prorva, kudy nie chočacca zazirać navat majoj cikaŭnaści.

Tyja ž ałkaholiki, što jašče bačać mroi, tamu i pjuć, kab žyć va ŭjaŭnym śviecie. Kali jany ćviarozyja, žanki-matki bubniać na vucha: «Nu jak ty možaš pavodzić siabie tak pa-skocku-u-u? Nu mnie ž ciažka adnoj, a ty zdarovy mužy-y-yk»… I Vasia, Aležak, Hanuša vypje, kab viarnucca ŭ toj śviet, dzie jon pavodzić siabie nie pa-skocku, dzie niasie na plačoch siamju, dzie hieroj.

I nie šukajcie inšych pryčynaŭ. Biełarusy pjuć, kab ad praŭdy źbiehčy. Ad praŭdzivych siabie.

My — kraina-pieramožnica, kraina hierojaŭ. My žyviom u kvitniejučaj Biełarusi. My ŭśmichajemsia z płakataŭ z busłami i viasiołkami. My niasiom śvietu mir i dabrabyt. U nas niama vajny.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?