Dva akravieršy
ZVON
Hety hołas – husty, hramavity,
i tužlivy, i hnieŭny –
łochmy zhubnaha čadu nad akradzienym ducham ludzkim
jelika krat užo, jelika krat
vječavym kličam prajmaje,
i vyčerpu nia maje
čujnavańnie lubovi praśvietłaj
u viakami niaŭcichnym nabacie:
«Movu – našu – nam! Movu – našu – nam! Movu – našu – ...!»
Ale chto ž heta čuje jaho
cjapier, aproč varahoŭ?
Jak dabudzicca svaich, radakoŭ,
što pačadzieli, paahłuchali – biazmoŭnyja?
NIEMAŽLIVA
Njechta cicha abjavicca ŭ kvatery pustoj
i dotykam, da ścinańnia sardečnaha pomnym,
łjohka-lohka pašarełaj kraniecca ščaki:
«Užo ž dnieje, ludzi noč razabrali, a ty j nie pryloh.
Hetak u pracu ŭlahać – ci ž razumna?
I hodzie ŭžo, hodzie davodzić usim svaju praŭdu, –
łichaducham jana biez patreby,
jedkaj poliŭkaj biessaromnaj chłuśni dy źniavahi –
voś čym žyviacca ŭsie jany
i častujuć łasych dy niepieraborlivych.
Časam pieratryvać, pieramoŭčać bolš hodna, jak
utrapiona adkazvać na kožny zły vypad...»
Mjerknuć apošnija zorki, kuželnieje ŭschod...
Ach, kab ža možna było stacca mieniej datklivym dy ŭraźlivym,
ci bolej abačlivym dy aściarožnym,
jak by čuć – i nia čuć, nazirać – i nia bačyć,
što dziejecca vokał ź ludźmi, z
našaj movaj i spadčynaj, i maŭčać,
i nia vianuć dušoj ad abrazy i hnievu biaśsiłaha,
nje dadavać i Tabie hetym lišniaha bolu,
achviarny aniole moj, darahaja maja, niedastupnaja...
PEŬNA, TAMU...
Siarhieju Zakońnikavu
Peŭna, tamu j hałava pabialeła,
peŭna, tamu i tuha ŭ vačach:
usiudy šukaŭ pryčyny dla radaści,
zaŭsiody žyŭ nia tak, jak chacieŭ.
Peŭna, tamu j stupaki padbilisia,
peŭna, tamu i serca balić:
zaŭsiody šukaŭ pryčyny dla radaści,
usiudy žyŭ nia tak, jak chacieŭ.
Peŭna, tamu, što moj posach – słova,
peŭna, tamu, što radzima – bol,
idu i šukaju pryčyny dla radaści,
bo inšaha šlachu, kab žyć, niama.