Praź dzievianosta hadoŭ my raptam uspomnili «fiłasofskija parachody», jakija vyvozili z Savieckaj Rasii tych, chto mieŭ śmiełaść niapravilna dumać. Biardziajeŭ, Frank, Sarokin, Łoski, Bułhakaŭ… Ciapier Alaksandr Łukašenka abviaściŭ, što hatovy dać ci vahon, ci samalet — tolki b vyjechali z krainy tyja, kaho ŭvieś śviet ličyć biełaruskimi palitviaźniami.

Sapraŭdy, heta vyjście. Ale dla Łukašenki ŭžo nie vyrašeńnie prablemy. Bo jość ludzi, jakija pa-za palitykaj. Pa krajniaj miery, źniešnie. Jany nie ŭ čornych śpisach «palityčnych», jany nie vychodziać na vulicy pa sieradach, nie plaskajuć u dałoni, jany maŭčać. Ale taksama maŭčać niapravilna. Što ŭłada budzie rabić z hetymi ludźmi? Na ŭsich ich nie chopić ni samalotaŭ, ni parachodaŭ.

Talent i brazhacieńnie

Vypadkova paznajomiłasia z adnoj niemaładoj biełaruskaj piśmieńnicaj. Jaje tvorčaść heta nie pałymianaja vostraja publicystyka, nie raskryćcio histaryčnaj praŭdy, jaje tvorčaść — tvory maralna-etyčnaj tematyki. Jana nie zmahar i nie trybun. Jana ścipłaja, pryhožaja, mudraja žančyna. Pa-raniejšamu piša. Ale pryznałasia: «Kali ja vydała svaju pieršuju knižku, to za hanarary kupiła daču. Ciapier, kab vydać knižku, mnie treba hetuju daču pradać».

— Moža, ŭ čarhincoŭskim piśmieńnickim sajuzie vam było b lahčej vydavacca? — kažu ja. — Vašy ž tvory pa-za palitykaj.

— Nie, nie i nie! Vy što, śmiajeciosia? Čarhiniec kožny raz daje spravazdačy, na kolki čałaviek uzraśli ichnija rady. Ale chto ŭ tym sajuzie? Zaŭsiody byli piśmieńniki dobryja i słabieńkija, chto jak umieje — tak i piša.

Ale nikoli da niabiesaŭ nie ŭznosili pusteču.
Pomniu ŭ savieckija časy na niejkaj naradzie vystupaŭ čynoŭnik ad Tulskaj vobłaści i kaža: «Da revalucyi u našaj vobłaści byŭ adzin piśmieńnik, zaraz — sto. Ale toj, adzin, byŭ Leŭ Tałstoj». U savieckija časy i toje padzialali talent i brazhacieńnie.

Karaciej, i hetaja ścipłaja niemaładaja žančyna — kandydat na «fiłasofski parachod». Prosta tamu, što siońniašniaja ŭłada sa svaimi padpaviałami nie adpaviadaje jejnym ujaŭleńniam pra prystojnaść.

Dapiakło

Kažuć, u našym hramadstvie panuje strach. Heta i tak, i nie tak. Bo strach, zaciahnuty ŭ časie, adnych sapraŭdy pieratvaraje ŭ žyviełu, ale niekatorym, naadvarot, daje adčajnuju śmiełaść. Tamu my i bačym, što biełarusy takija roznyja.

— Ało, dobry dzień, — žančyna, što pazvaniła ŭ redakcyju, chacieła razmaŭlać sa mnoj i tolki sa mnoj. Jana adrazu pradstaviłasia, nazvała nievialički pasiołak, u jakim žyvie, i pajšła ŭ nastup:

— Ja napisała adkryty list Łukašenku. Ščyra kažučy, ja jaho jašče da prezidenckich vybaraŭ napisała, ale pabajałasia adpravić. Dy zaraz usio, ciarpieńnie majo łopnuła. Jon nie viedaje, chto vychodzić na maŭklivyja pratesty, jon nie viedaje, chto i čamu suprać jaho vystupaje? Dyk ja ŭsio jamu ŭ liście patłumačyła. Chaču, kab vy pačytali.

— Dobra, zrazumieła. Dasyłajcie…

— Nie, ja lepiej pryjedu. Vam u redakcyi kopiju pakinu, a list u Administracyju adniasu. Moža, vy što padpravicie, kab užo nie zanadta rezka było. Chacia vy nie padumajcie, ja nie bajusia. Što jon mnie zrobić? Nu, pasadzić. Dyk mnie 65 hadoŭ, a ja ŭ adpačynku nikoli nie była — jaki adpačynak u kałhasie?

Pasadzić — dyk i dobra, ja choć za ŭsio žyćcie pieradychnu.

Heta nieznajomaja mnie žančyna — jašče jaki kandydat na «fiłasofski ciepłachod»! Pryčym, jana nie «vašyvaja intelihiencyja», heta pradstaŭnik byłoha łukašenkaŭskaha elektaratu. Čałaviek ź vioski, ad ziamli, z mazalami. Jaje pratest nie maje palityčnaha ci ideałahičnaha padmurku. Prosta dapiakło. Bajałasia cietačka bajałasia dy i stamiłasia bajacca. Zrazumieła narešcie, što niama joj čaho hublać, akramia ciažkaj — ad śvitanka da ciamna — pracy.

Patelnia za pazuchaj

Nu, i treciaja historyja. Pra sapraŭdnych, najbolš typovych biełarusaŭ. Dzie mužčyna — śmieły ŭ dumkach fiłosaf, a žančyna — abaronca siamji.

Nachiliŭšysia da mianie i ścišyŭšy hołas, naviedvalnik patłumačyŭ: «Vybačajcie, kali łaska, ale svoj list ja padpisaŭ psieŭdanimam».

— Što tak?

— Dy mnie žonka nie dazvalaje… Ja ahitacyju pravožu, ŭsie vakoł viedajuć maje pohlady — i na pracy, i doma. Na rabocie tolki prosiać, kab braŭ adhuł, kali źbirajusia iści na jakuju akcyju. Dy, zrazumieła, ŭ skład vybarčych kamisij nie ŭklučajuć. A voś žonka… Niejak pa televizary pakazvali, što apazicyi za ŭdzieł u akcyjach hrošy płaciać, dyk susiedki jaje padbuchtoryli: «Dzie, Tonia, tvoj dołary dziaje?» Jana paśla razmovy ź imi jak ulacieła ŭ chatu, to dumaŭ skavaradu na mnie złomić: «Dzie hrošy? Dzie dołary?» Ledź uciok. Ale haziety dy knižki maje ŭžo nie rvie, jak raniej.

— Jana ŭ vas takaja prychilnica Łukašenki?

— Nie-je-je! Kab jana jaho sustreła, to dała b dyk dała, skavarady b nie paškadavała.
Jon by nie ŭciok. Ale ž mnie dva hady da piensii. Kali vyhaniać z zavoda, to kudy iści?..
I voś takich siamiej u nas kali nie kožnaja druhaja, to kožnaja pieršaja.

Dzie znajści parachod takich pamieraŭ, kab hetych ludziej vyvieźci? Jany maŭklivyja. I zaraz z pramovami nie vystupajuć i vystupać nie buduć. Ale kali razyducca-to daduć dyk daduć. Za ŭsie hady maŭčańnia…

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?