Zastolnaja pieśnia hranata

 

Samo saboju, dastatkova troch ziernietak

hranata, kab nahadać pra Prazerpinu.

 

 

Kolki b ni šukali vy dušeŭnaha

Ščaścia — niemahčymaje jano.

Chaj da płocievych, da pačućciovych radaściaŭ

Inšy vas, jak jość achvota, pryrakaje,

Horkich płocievych i pačućciovych radaściaŭ

Zyčyć vam — jak jon — ja nie navažusia.

 

 

— Dzidźje*, myślaru pałki, ja nasamreč taboju zachaplajusia,

Što tvaja viera ŭ dumku spraŭlaje rozumu tvajmu takuju radaść,

Jakoj nivodnaja inakšaja nie pieravažyć.

Ale nia ŭsim tut umahčymvajecca mieć až stolki žarści hetkaj.

 

 

O, ja taksama, nasamreč, lublu vas,

Uzdryhi zhubnyja dušy majoj,

Uciechi serca, intelektu radaści, —

Dy pieśnia maja ŭsio-tki vam, vam, asałody.

 

 

Vam, płocievyja ŭciechi, piaščotnyja, jak murava,

Cudoŭnyja, jak kvieciva parkanu.

Tak chutka vianučyja, abo skošanyja, jak łuhavaja dziatlinka,

Jak toj smutlivy spyrnik, što asypajecca, ledź tolki dakranieśsia.

 

 

Naš pozirk — voś adjada pačućciaŭ našych...

Usio, čaho nia možam my pamacać, nam viaredzić;

Rozum uchoplivaje dumku našmat sprytniej,

Jak ruka naša toje, čaho karcić našamu voku.

O! chaj žadanym budzie ŭsio, što možaš ty pakratać,

Natanael, i nie imknisia da paŭniejšaj avałody.

Najsaładziejšaj radaściu maich pačućciaŭ

Była spatola smahi.

 

 

O tak, dzivosny jon, tuman na ŭschodzie sonca nad dalinaj,

I sonca — cud dzivosny,

Dzivosny pad nahami bosymi doł urasieły

I vohki ad marskoj vady piasok;

Dzivosna akunucca ŭ płyń kryničnuju;

Pacałavać całunkam lohkim čyjeści vusny ŭ zmroku...

 

 

Ale płady — tyja płady — Natanael, nu što skažu ja?

Ach, ty nie skaštavaŭ ich,

Natanael, i heta mianie skrušyć.

Ich miakać, dalikatnaja i sakaŭnaja,

Smakotnaja, była jak płoć kryvavaja,

Puncovaja, jak kroŭ sa śviežaj rany.

Jany nia rupili, Natanael, nijakaj asablivaj smahi,

A padavali ich u załatych kašach;

Ich smak spačatku znudžvaŭ svajoju niezraŭnanaj presnaściu;

Jon niepadobny byŭ na smak nivodnaha z pładoŭ našych miaścinaŭ;

Smak pieraśpiełych huava nahadvaŭ jon

I, padavałasia, prajmaŭ usio nutro;

A ŭ rocie potym zastavałasia harkota;

My hoili jaje, źjadajučy čarhovy płod;

Źnikała ŭmih, jak tolki nastavała,

Nasaładź sokam;

I nasałodny mih toj vabiŭ tym macniej,

Čym bolej mliła zatym niesmač.

Koš chutka sparažnieŭ.

Apošni płod, što my byli pakinuli,

I toj raździeleny byŭ nieŭzabavie.

Ach! a paśla, Natanael, chto vykaža, jak horka

Hareli našy vusny?

Nijakaja vada zmyć nie zmahła taho apioku.

Praha pładoŭ hetych nas zmučyła da hłybini dušy.

Try dni šukali ich my skroź pa rynkach,

Ale sezon na ich minuŭ.

Dzie, na jakich, Natanael, darohach našych čakajuć

Nas novyja płady, kab padaryć nam novyja žadańni?

 

 

*

 

 

My budziem smakavać ich na terasach.

Dzie-niebudź kala mora, nadviačorkam.

Mo zhatujem u cukrovaj palivie

Ź nievialičkim dadatkam likvoru.

Mo natrusim ich z drevaŭ

Zapaviednych, za abvodam kamiennym, sadoŭ

I častavaćmiemsia ŭ zasieni leta.

 

 

My siadziećmiem za stolikami;

Płady tak i sypnucca naŭkoła nas,

Varta budzie adno strasianuć hallo,

Dzie pračnucca zdranćviełyja muchi.

Paźbirajem my padancy tyja,

I adzin užo vodar ich nas začaruje.

 

 

Jość takija, skažurka jakich plamić vusny

i jakich nie ŭžyvajuć, chiba tolki tady, kali nadta dajmaje ŭžo smaha.

My ich vyjavili pry piaščanych darohach;

Jany śviacilisia miž kalukastaha liścia,

Jakoje zraniła našyja ruki, kali my pamknulisia byli dastać ich;

My tak i nia zdoleli natalić našaj smahi.

 

 

Jość takija, ź jakich zhatavałasia b sočyva,

Tolki daŭšy im smažycca na sancapioku.

 

 

Jość takija, skažurka jakich nie psujecca i ŭzimku;

Kuśnieš — i na zubach adrazu askoma.

 

 

Jość takija, skažurka jakich prachałodnaj zdajecca navat letam haračym.

My ich jeli, prysieŭšy na matach,

U nievialičańkim kabare.

 

 

Jość takija, adzin uspamin pra jakija znoŭ śmiažyć,

Ad taho, što znajści ich užo niemažliva.

 

 

*

 

 

Natanael, a chočaš, ja pra hranaty raskažu tabie?

Ich pradavali ŭsiaho za paru su na ŭschodnim tym bazary.

Cełymi rešatami kamyšovymi, unasyp.

 

 

My bačyli, jak jany ŭ pyle valalisia

I jak ich padbirała hołaja dziatva.

Sok ichny kisłavaty, by sok maliny niedaśpiełaj.

Kviet ichny niby z vosku vylity;

Jon taho ž koleru, što j płod.

 

 

Skarb prychavany, razharodki vuzavatyja,

Akvitaść sakaŭnaści,

Ład piacikutny.

Skažurynka ździrajecca; ziarniaty padajuć.

Kryvavyja ziarniaty ŭ łazurkavyja čary;

A rešta, załatyja kapki, na bronzavyja spodki.

 

 

Z fracuskaj pierakłała Nina Maciaš

 

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0