Źmicier Bartosik
Padjezd starych kavaleraŭ
Viery Charužaj, 48—26
U Maskvie niepadalok ad Biełaruskaha vakzału jość vulica Vialikaja Sadovaja. A ŭ domie 10 na hetaj vulicy jość kvatera №50, «dzie žyŭ Vołand». U Londanie jość vulica Bejkier-stryt, «dzie kvataravaŭ Šerłak Chołms». A ŭ Kijevie jość Andrejeŭski ŭzvoz, «dzie prajšli apošnija dni siam'i Turbinych». Turysty pierš-napierš śpiašajucca naviedać mienavita hetyja adrasy, dzie žyli tyja prydumanyja hieroi. Ale adkul takoje imknieńnie ŭ miaściny prydumanych padziejaŭ? Moža być, heta dziciačaja praha nasamreč patrapić u pračytanuju niekali kazku? Jak by tam ni było, litaraturny mit zaŭždy cikaviejšy za realnaść. Tamu ŭ našych padarožnych natatnikach damy-muzei vialikich, ale realnych ludziej zaŭždy buduć stajać paśla tych mityčnych «niačystych kvater». Jość takija adrasy i ŭ Miensku.
U 79-m hodzie časopis «Maładość» pačynaje drukavać psychalahična-detektyŭny raman Uładzimiera Karatkieviča «Čorny zamak Alšanski». Za niekalki hadoŭ raman stanovicca bestseleram, vytrymlivaje niekalki vydańniaŭ u aryhinale i ŭ pierakładzie na rasiejskuju movu. U intelihienckich damach kniha Karatkieviča zajmaje pačesnaje miesca pobač z tamami Bułhakava j Akudžavy. U 84-m raman ekranizujecca, što spryjaje jašče bolšamu kamercyjnamu pośpiechu. Ahulny nakład «Čornaha zamku» nabližajecca da miljonu asobnikaŭ — vypadak u biełaruskaj litaratury biesprecedentny. I choć bolšaja častka nakładu pierakładnaja, mnie pryhadvajecca aplombnaja fraza tych časoŭ: «Korotkieviča nužno čitať tolko v orihinale».
«Čorny zamak» ja pieračytvaŭ, niby praviarajučy, nakolki stary raman moža zachapić mianie siońniašniaha. I choć peŭnyja patasnyja frahmenty tvoru ciapier nielha čytać biaz skidki na čas stvareńnia, «Zamak» i siońnia zachoplivaje. I bliskučaj intryhaju, i hatyčnym anturažam, i spałučeńniem roznych epochaŭ. Što cikava — spałučeńniem nia «zmročnaha siaredniaviečča» sa «śvietłym savieckim» siońnia, a tajemnaje minuŭščyny ź nia mienš tajamničaju ciapierščynaj. Pryčym Karatkievičaŭ «naš čas» zusim nie ŭsprymajecca kankretnymi siemidziasiatymi hadami našaha stahodździa. Hieroi jahonaha času majuć niesavieckija imiony: Marjan Ptašynski, Hierard Pacholčyk, Adam Chilinski. Ci, naprykład, Vitaŭt-Ksavery-Inezilja-Chase-Maryja Šapo-Kałavur-Łyhanoŭski. I źviartajucca jany adzin da adnaho nia jnakš, jak «panie moj vialebny». Nijakich «darahich tavaryšaŭ». Byccam aŭtar pradčuvaŭ, što ŭ chutkim časie im miesca nia znojdziecca.
Kali ja čytaŭ raman, mnie niaścierpna chaciełasia naviedać toje miesca, dzie žyŭ hałoŭny hieroj Anton Kośmič i dzie adbyvałasia častka tych nievierahodnyja padziejaŭ. Maju na ŭvazie «padjezd kavaleraŭ». Pamiatajecie?
«U maim domie piać pavierchaŭ i čatyry padjezdy. Moj padjezd treci. Zavuć jaho «padjezdam starych kavaleraŭ» niezdarma. Pa niavykazanaj ironii losu ŭsie mužyki ŭ im (pra niezamužnich dziaŭčat nie kažu) abo niežanatyja, abo ŭdaŭcy, abo... Ale heta sumnaja historyja...»
Ja byŭ daloki ad dumki atajesamlać Alšanski zamak z Halšanami. Ale ŭ isnavańni mienskaha domu aŭtar nie pakidaŭ šancaŭ na sumnievy. Miesca dziejańnia było apisana jak z tapahrafičnaj, tak i ź liryčnaj dakładnaściu.
«Ranicaj mianie razbudziŭ zalivisty kryk pieŭnia, a paśla adčajnadušnaje, nadryvistaje kuvikańnie parasiaci: vidać, nieśli ŭ miachu. Jak na vioscy. I kožnuju niadzielu mnie voś tak pryjemna. I heta adna z pryčyn, čamu ja lublu svaju chatu. Pryjemna heta kazać: maja chata, moj padjezd, moj dvor... Niemahčyma ŭsiedzieć na miescy kožnuju niadzielu, kali cieraz trakt ad majho domu adkryvajecca rynak chudoby: koni, karovy, śvińni, załatyja rybki, aviečki, hałuby, trusy, lasnoje źviarjo, ptuški, sabaki i ŭsio žyvoje. Da taho, jak aharadzili kvartał — dziadźki z vazami stajali sabie na tratuarach, a zdaravuščyja maciory, advaliŭšy saski, lažali, miłyja, na hazonie. Charošy kutok! Škada, što rynak kudy-niebudź pieraniasuć. I, hałoŭnaje, u dvuch krokach ad «vioski», ad taho kutočka, zaniesienaha na bruk, vułačka, dalej bulvar i šumny vialiki horad».
Niadaŭna, čytajučy Karatkievičavy dziońniki, ja zrabiŭ dla siabie «adkryćcio»: numary kvateraŭ Antona Kośmiča i Ŭładzimiera Karatkieviča supadajuć. Praz paru hadzinaŭ paśla hetaha ja stajaŭ kala domu № 48 na vulicy Viery Charužaj u Miensku.
Pasiarod dvara ja z asałodaju adkryvalnika ahladaŭ hetuju žyvuju i daŭno znajomuju mnie z knihi dekaracyju.
«Zvyčajny novy dvor z maładymi dreŭcami, łavačkami, hazonami, vybitymi na bubien futbolnym miačom. Tolki što ŭ dvary zastałosia ad źniesienych chat uskrainy — dvuchpaviarchovy damok, dub, zaraści jasieniu, para hruš dy niekalki asudžanych jabłyń i višań».
Zrešty, dvor — adzinaje, što supadała z knihaju. Asablivaha dramatyzmu ŭ zvyčajny krajavid dadavaŭ toj dvuchpaviarchovy damok, afarbavany čyrvańniu. Padjezd ža «kavaleraŭ», u jakim kaliści žyŭ piśmieńnik, byŭ nia treci, a druhi. Tamu što na placoŭkach «chruščoŭskich» damoŭ nie mahło być pa dźvie kvatery, jak u ramanie. Aŭtar i tut «ašlachieciŭ» savieckaje žytło. Z-za čaho błytałasia ŭsia vystrajenaja systema pražyvańnia hierojaŭ. Ja stajaŭ na druhim paviersie nadzvyčaj čystaha padjezdu, pierad 26-j kvateraj z novymi dźviaryma i nie rašaŭsia pazvanić. Paŭź mianie prabieh niejki intelihientnaha vyhladu mužčyna. «Prabačcie», — akliknuŭ ja jaho. — «Pardon, očień śpiešu». Ja pazvaniŭ. Zvanok nie pracavaŭ. Ja pahrukataŭ. Nijakaha adkazu. Napeŭna, haspadaroŭ niama doma.
Nu, pavinny ž žychary takoha padjezdu niešta asablivaje viedać ci adčuvać. Ja jznoŭ vyjšaŭ na dvor, dzie abmianiaŭsia paraju frazaŭ z pryhožaj maładoj kabietaj, što ŭvachodziła ŭ dom. «Darujcie, — skazaŭ ja, — Vam imia Ŭładzimier Karatkievič što-niebudź havoryć?» — «Korotkievič? Pisatiel, da? Hovoriat, on živiet v domie, hdie hastronom.» — «Žyvie?» — pierapytaŭ ja. — «Nu da. Ja tak słyšała.» — «A što Vy skažacie nakont 26-j kvatery?» — «Oj, ja sama tut niedavno. No 26-ja prodavałaś užie raz diesiať. Naviernoje, i siejčas pieriechodit iz ruk v ruki». Daviedaŭšysia ad mianie, što ŭ joj žyŭ Karatkievič, kabieta, padumaŭšy, spytała: «Tak čto, my, vychodit, živiom v lehiendarnom domie?» — «Vychodzić», — adkazaŭ ja.
Maje dalejšyja błukańni pa padjeździe ŭsio bolš pierakonvali mianie ŭ tym, što nia varta błytać litaraturu z realnaściu. Karatkieviča tut, biezumoŭna, pamiatali. Jak šumnaha pjanicu. Staraja nastaŭnica z čaćviertaha pavierchu paskardziłasia mnie na piśmieńnika za toje, što toj, pjany, pierabłytaŭ pavierchi i vielmi jaje napałochaŭ siarod nočy, łomiačysia ŭ jaje cichaje hniazdo. Kryŭda babuli była nastolki naturalnaj, byccam incydent adbyŭsia nia try dziasiatki hadoŭ, a paru dzion tamu.
Pabyŭšy ŭ roli ŭčastkovaha milicyjanta, ja padniaŭsia na piaty, całkam zakratavany pavierch. Pažyły inžyner z-za krataŭ paviedamiŭ mnie, jak jon škaduje, što ŭvieś čas admaŭlaŭ Karatkieviču skłaści kampaniju za plaškaju harełki. «Ja vied́ k vodkie otnošuś stroho otricatielno, — skazaŭ jon, — a siejčas było by čto vspomniť. I dažie, možiet byť, rasskazať čto-nibud́ vam».
Viadoma, ni starych kavaleraŭ, ni vysakarodnych psychijatraŭ, ni adstaŭnych špijonaŭ u hetym padjeździe nikoli nie pražyvała. I što samaje dla mianie dziŭnaje — «Čornaha zamku» z apytanych mnoju žycharoŭ nichto nie čytaŭ.
Nu, navošta było ramantyzavać hetyja niaŭdziačnyja «chruščoby» — narakaŭ ja na aŭtara. Nu, čamu jon nie stvaryŭ svajho «padjezdu kavaleraŭ» dzie-niebudź na niaisnaj siońnia Niamizie?
Ja vyjšaŭ na vulicu dy pajšoŭ na asfaltavuju pustku, na miescy jakoj niekali šumieŭ Staražoŭski rynak. Vokny Kośmiča pa-raniejšamu zastavalisia ciomnymi. Zakuryŭšy, ja adkryŭ staruju knihu i pry kancy ramanu natrapiŭ na adzin cikavy abzac. Jakimi ž pa-dziciačy niedarečnymi vyhladali maje narakańni na niaspraŭdžany mit!
«Voś i skončylisia maje pošuki, a ŭsio adno zastajecca adčuvańnie niejkaj niezavieršanaści, niby skončyŭ alfavit niedzie na troch jahonych čverciach. I ŭspomniŭsia hieroj niejkaha tvora, pakajovy intelihient, jaki ceły dzień chadziŭ pa kvatery i aburaŭsia, što voś niedzie koški nahadzili, a jon anijak nia moža razabracca, dzie. I tolki viečaram vyjaśniŭ, što heta zusim nia koški ŭ kvatery napaskudzili, a heta na vulicy lipy raśćvili».
«Naš čas» hetaha ramanu, jaki šmat chto ŭžo paśpieŭ zaličyć u sastarełyja, nasamreč napieradzie. Jašče nia raz pamianiajucca žychary ŭ hetym domie. Jašče nia raz, dziakujučy Karatkievičavu mitu, niechta inšy pa-novamu zirnie na taki, zdavałasia, niecikavy haradzki krajavid. I jašče nia raz, prajaždžajučy paŭz hety kvartał, ja skažu svajmu spadarožniku: «A ci viedaješ, panie moj vialebny, što heta za dom?»
Kamientary