Navina tydnia

I nadyšoŭ viečar. I ścišyŭ lipki pry vulicy, i cukrovački ŭ sadzie ścišyŭ. Navat zaniadbanyja śliŭniaki, smarodniki pačali zdavacca huščarami ad pryciemku hetaha. Zasynali kałodziežy, zasynali chaty žyłyja i kinutyja. Tolki ciotcy Lubie nia spałasia. Kulhajučy, jana sunułasia kudyś pa viaskovaj vulicy. Spyniłasia ŭ zadumieńni, nahu chvoruju pačuchała. Ot, chalera jasnaja, mleje, choć ty što chočaš! Kab nie naha hetaja, štodnia b u hryby lotała, svajho nie ŭpuściła b. A jak ža inakš — maładaja, sprytnaja baba, šče tolki siem hod na pensii, nichto ŭ vioscy ź joj nie zraŭnujecca. Dy niama biednaj tutaka razhonu. Jašče hadkoŭ piać tamu štoviečar špacyravała pa vulicy, pa haścioch švendałasia. I padjasi, i pahamoniš, usio vyviedaješ: u kaho kura zdochła, chto kolki hurkoŭ vybraŭ, jakija hości na kirmaš pryjaždžali. A ciapieraka sumna. Paŭmirali, papaźjaždžali. Tydniami nie čuvać ničoha. Chiba što chutkuju chto vykliča, dyk i toje razmovaŭ na paŭhodu. Źvialisia ludzi, źvialisia j naviny.

Ale siońniašniaja navina choć kudy! Hady ŭ rady takoje nadarycca. Mo da Savončykavych zabiehčy, pakul spać nie paŭlahalisia?

Prajšłasia Lubka jašče tro¬chi, znoŭ nahu pačuchała, zdala na vokny svaje ciomnyja zirnuła.

«At, čort jaho biary, nie ŭciače chata», — vyrašyła ciotka i rušyła da Savončykavaj chaty. Adčyniŭšy dźviery ŭ siencach, uhledzieła ŭkručanuju ŭ kabat staruju Savončychu, zasakatała z parohu:

— Ci čuli vy dziva?

— Jakoje, Lubačka? — ščyraja zacikaŭlenaść u hołasie miežavała ź niespakojem, z-pad strakataje chustki dapytliva hladzieli na hościu vočy. Baba bajałasia prapuścić chacia słova.

— Jeta ž siońnia pryjšoŭ z pola vichor, — praciahvała Lubka. — Padniaŭ Vasiloŭ stažok sałomy, raścierušyŭ paŭsiul, a plonku z hruzikami, katoraju stažok nakryvali, na dva šmatki parvaŭ i na pravady kinuŭ. Vo jak!

— Vichor dy Vasilovu sałomu raskidaŭ? — dla peŭnaści pierapytała Savončycha ŭ čakańni novych padrabiaznaściaŭ.

— Aha, i raskidaŭ za jakuju minutu. A Vasil z žonkaju sia¬dzieli na łaŭcy i na jety cud hla¬dzieli.

— A što ty zrobiš, hałubka maja, rady nie dasi.

— Voś dyk na tabie! U nas ža na dvary firanki sochli, i nie zvaruchnułasia ni adna, — padaŭ hołas z-za hrubki stary Savončyk.

— A ad čaho ž heta moža być, ha? — nie supyniałasia Lubka.

Poŭny varyjant čytajcie ŭ papiarovaj i pdf-versii hazety "Naša Niva"

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0