«Dziŭna — nikoha», — padumaŭ ja, padyšoŭšy da hmacha rasiejskaj ambasady ŭ Miensku. Spyniŭsia la bramy, hlanuŭ na hadzińnik — 14.00. «Dziŭna». Nacisnuŭ na knopku zvanka.
— Słušaju, — razdaŭsia hołas z bramy.
— Ja chacieŭ by pieradać zvarot u ambasadu.
— Čto za «zvarot»?
— Zvarot suprać rasiejskaj ahresii va Ukrainie.
— My siehodnia nie robotajem, prichoditie zavtra.
Ja pačaŭ niešta tłumačyć, što da zaŭtra čakać nijak nie vypadaje, ale bryhada brytahałovych była ŭžo pobač.
— Daškievič?
— Daškievič.
— Dźmitryj Viačasłavavič?
— Dźmitryj Viačasłavavavič.
— Projdziem dla vyśviatleńnia asoby.
— Jakoje vyśviatleńnie? Daškievič ža, Dźmitryj Viačasłavavič.
— Treba ŭdakładnić.
— Dyk mo pašpart dać na ŭdakładnieńnie?
— Nie, pašpart nie treba, treba ŭdakładnić asobu ŭ rajadździele.
— Aha, viedaju ja, čym skančvajucca vašyja rajadździełaŭskija ŭdakładnieńni.
— Pajšli-pajšli! — niezadavolena raŭnuŭ hłavar brytahałovych i ŭziaŭ mianie pad ruku. My pasunulisia da aŭtazaka.
— Jak ja stamiŭsia ad usich vas, bandytaŭ, — vydychnuŭ ja pa cha-dzie. — Niachaj pakaraje vas, zładziejaŭ, Boh. Dzień i noč malitva maja za heta, kab vas, zładziejaŭ, pakaraŭ Hospad.
— A chiba možna karać lu-dziej? — spužaŭsia adzin z brytahałovych, što išoŭ pa inšy bok ad mianie.
— A jak ža nie sudzić Bohu złodziejaŭ, kali «asnova trona Jaho — praŭda i sud».Čytaj Bibliju — tam pra ciabie šmat napisana.
— I što napisana?
— Napisana, što «Jon budzie sudzić biednych pa praŭdzie i dziei pakutnikaŭ ziamli rašać pavodle iściny, i žazłom vusnaŭ svaich zabje niečyściŭca». A niečyściŭcy na siońniašni dzień — heta vy ŭsie, zładziei ŭ pahonach.
— Nie viedaju, ci pahadzilisia niečyściŭcy z tym, što jany niečyściŭcy, ale dalej my išli moŭčki. Zajšoŭšy ŭ aŭtazak, ja zrazumieŭ, čamu nikoha la vaviłonskich muroŭ biełakamiennaj nie było — usie ŭžo daŭno byli «pa miescy». Z prysutnych ja mała kaho viedaŭ, mo tolki paru maładafrontaŭcaŭ, jakija, jak ludzi spraktykavanyja, lišnich pytańniaŭ nie zadavali — jany viedali, što heta za prapanova takaja: «Vy zatrymanyja da vyśviatleńnia asoby». Ludzi ž staronnija ci nie asabliva pryvykšyja da hetkaha hłumu nie zadavać pytańniaŭ nie mahli.
— Pa jakoj pryčynie ja tut znachodžusia? — ahučyła łahičnaje ździŭleńnie adna ź dziaŭčyn.
— Da vyśviatleńnia asoby, — nachabna prabuchcieŭ maładziavy «vajaka» z našyŭkaju «OMON».
— Dyk ja ž dała vam svoj pašpart — vyśviatlajcie i vyzvalajcie.
— Ty mnie ničoha nie davała.
— Jak tak, ničoha?! — aburyłasia zatrymanaja i padniałasia. — Usio, ja tut bolš znachodzicca nie źbirajusia!
— E, pastoj, — prasipieŭ toj, — bo ja ciabie zaraz uhamaniu tut na łavie hetaj.
— A što ty jašče možaš, chrapa z dubinaju, jak nie dziaŭčat pužać u aŭtazakach? — nie vytrymaŭ mrazoctva ŭžo ja sam.
— Ty sačy za bazaram, čmo, — vyźvieryŭsia ščaniuk i na mianie. — Razoŭ paru prapišu zara, zabudzieš, jak zavuć.
— Za bazaram sačy ty, śvińnia nieabučanaja, — nie sastupaŭ u borzaści i ja. — Pierad taboju dziaŭčyna, a ty: «uhamaniu», «zabiejsia».
— Davajcie «cišynia tut»! — padniaŭsia ź inšaha boku łavy amapaŭski bryhadzir i padyšoŭ u siaredzinu sałona, staŭšy pierada mnoju.
Dyskusija była vyčarpanaja. Ja moŭčki schiliŭ hałavu nad rukami; dziaŭčyna, ahałomšanaja ad aŭtazačnych noravaŭ, prysieła nazad na łavu; vajaka z puškom pad nosam jašče niešta tam vyryhaŭ, ale ja na heta ŭžo nie źviartaŭ uvahi. U aŭtazaku razharałasia novaja dyskusija, mienavita pa toj temie, jakaja nas usich i sabrała ŭ adnym miescy — havorka pra Rasieju i Krym.
Babula Aŭhińnia Bahinskaja, zaŭsiodnaja ŭdzielnica pratestavych akcyj, dakazvała, što Rasieja niepaźbiežna razvalicca; amapaŭcy z hetym nie spračalisia, ale davodzili, jak by jany zakatali ŭ bieton «bienderaŭski Majdan», kali b ich tudy zavieźli.
— Tankami dušyć vas, padonkaŭ pradažnych!
— Nu, najomnikaŭ panavieźli amierykanskich i dumajuć Krym zachapić, jak zachapili Kijeŭ. Nie projdzie! Krym Rasieja nie addaść!
— Dy paŭ-Ukrainy advajuje Rasieja i što joj zrobiać? Pierakryje hazavy kranik — i prypaŭzuć amierykosy hetyja na kaleniach!
Brytahałovyja sychodzili na pienu, ale na biesnavańni hetyja nichto nie reahavaŭ — i šał ichni, nie znachodziačy siłkavańnia, pastupova sychodziŭ na ništo.
Nasuprać mianie siadzieła dziaŭčyna, vieku blizu takoha ž, jak i ŭmoŭna niezaležnaja Biełaruś. Plečy jaje sutarhava ŭzdryhvali, pa ščokach curčeli ślozy. Jana to padnosiła ruku da tvaru, kab prykryć vočy, to apuskała hałavu, trošku supakojvajučysia.
Hladzieć na hetyja ślozy było ciažka. Ja to kruciŭ hałavoju, to apuskaŭ jaje dołu. To razhladaŭ chłopcaŭ, jakija z uśmieškaju dakazvali, byccam staronnija prachožyja, to, kryviačysia, pahladaŭ na rasiejskaha konsuła, što trapiŭ pad razdaču i zaklikaŭ padparadkavacca «zakonnaj uładzie». Tym časam Aŭhińnia Bahinskaja pa svajoj tradycyi zaśpiavała, hetym razam pra «čornuju zhraju».
Čornaja zhraja topča Ajčynu, Pniecca złamać nas, źbić, skatavać, Tolki advaha nas nie pakinie: Prodki-lićviny ŭśled nam hladziać! Chopić tryvać hańbu i ździek, Stań, Biełaruś, volnaj naviek! Chopić ciarpieć hvałt i prymus! Vola ci śmierć! Žyvie Biełaruś!
Ja słuchaŭ i hladzieŭ na dziaŭčynu, jakaja ŭsio płakała. Tak baluča było hladzieć na hetyja poŭnyja hora vočy i tak niajomka, što ja nie razumieŭ, jak siabie pavodzić. Urešcie padniaŭsia, padyšoŭ da dziaŭčyny i kranuŭsia jaje plača.
— Nie płačcie, Hospad ich pakaraje, — pramoviŭ ja, na što dziaŭčyna patresła hałavoju i, znoŭ prykryŭšy vočy rukoju, zapłakała jašče macniej.
Zrešty, inšaje reakcyi być i nie mahło — kali ty dakranaješsia da ranaŭ dušy, jana zaŭsiody skałanajecca ŭ płačy jašče bolšym. Ale i nie pasprabavać suciešyć čałavieka ja taksama nie moh.
— Ty prosta malisia, — praciahvaŭ ja, — malisia, kab Jon javiŭ Svaju spraviadlivaść. Nie płač, heta ŭsio drobiaź — zatoje pierad Hospadam zaŭsiody zmožam skazać, što, kali zładziei zładziejničali, my nie maŭčali — my ŭzdymali svoj hołas suprać. A hetyja niečyściŭcy svajo znojduć. Nie płač, prosta malisia, — paŭtaryŭ ja, sam ledź pieramahajučy siabie, kab nie zapłakać.
— Tak, ja malusia, — pramoviła dziaŭčyna ŭschlipvajučy. — Mnie prosta soramna, što ja žyvu ŭ takoj krainie.
Ja nie viedaŭ, što možna było jašče skazać… Mnie samomu vielmi soramna, što ja žyvu ŭ takoj krainie. Mnie soramna, što stolkim ludziam usio pofihu. Mnie soramna, što rabskaje pakaleńnie nie razumieje, što svaboda — Božy dar kožnamu, rykaje: «Dušyć tankami!» Mnie soramna, što siadzić u aŭtazaku hetaja čystaja, biez pafasu hetaha słova — śviataja dziaŭčyna, duša jakoj razryvajecca za toje, što joj soramna, soramna za ŭsie dziesiać miljonaŭ.
U rajadździele maju asobu vyśvietlili, i ja byŭ abvinavačany ŭ tym, što łajaŭsia matam i supraciŭlaŭsia zakonnym patrabavańniam milicyi. Zrešty, ničoha novaha ŭ hetym niama. Dla našaj «zakonnaj ułady» niama. Novym dla mianie było tolki toje, što na nastupny dzień mnie prapanavali jechać u sud u bahažniku «Hazieli». Ja ad takich inavacyjaŭ pasprabavaŭ byŭ admovicca. Praź dziesiać chvilin vałtuźni na asfalcie mnie nataŭkli ŭ rebry, zakavali ŭ kajdanki i źmiaścili ŭ sałon. Damohsia svajho. Źmiaścili, praŭda, na padłohu. Z raźlotu. Nahami ŭtrambavaŭšy pad stoł. I hałoŭny zakońnik — jon ža pieramožca — pastaviŭ na mianie nohi — i ja pajechaŭ-taki jak čałaviek, nie ŭ bahažniku.
Ja lažaŭ na baku, kajdany nievynosna rezali ruki, dva bierca pryciskali da padłohi. Upioršysia hałavoju ŭ bort, sprabavaŭ nie stahnać ad bolu i ad kryŭdy. Ad kryŭdy za toje, što 20 hod uzdymajucca niečyściŭcy i złodziei, jakija nie bajacca ni ludziej, ni Boha, na jakich nijakaje ŭpravy niama i nijakaha sudu. I nie prosta ŭzdymajucca jany, a ŭzdymajucca hanarliva, kplučy ź ciabie i staviačy na ciabie nohi.
Nie, chaciełasia nie stahnać, chaciełasia prosta vyć. I ja ŭzhadaŭ tuju dziaŭčynu, jakaja płača ŭ aŭtazaku. U pamiaci paŭstali adny z samych maich lubimych słovaŭ Davida: «Chto sa ślaźmi siejaŭ, pažynaćmie z radaściu. Chto z płaču niasie nasieńnie, vierniecca z radaściu, niesučy snapy svaje».
Hospadzie, daruj hrachi ziamli našaj, bo mnohija ź ich amytyja ślaźmi taje i tysiač inšych dziaŭčyn, katoryja płačuć z-za taho, što im soramna žyć u takoj krainie.
Kamientary