«Kora Jackoŭskaja» — kažuć pa varšaŭskim telebačańni i pakazvajuć jaje —śpiavačku słavutaha Maanam, i zapyniaju siabie na dumcy, što heta —raspaŭsiudžanaja pamyłka — złučyć imia z pseŭdanimam. Voś i ja kaliści napisaŭ hetak ža ŭ svaim apoviedzie — Kora Jackoŭskaja, zaŭvažyŭ, ale nia staŭ spraŭlać, taksama hučyć pryhoža. Volha Jackoŭskaja, Kora, jaje balady nievierahodna pračułyja, pieknyja — vypadak, kali chočacca śpiavać samomu, paŭtarać za joju — pra «chałodny maj» i «chałodny kraj», pra miesta, jakoje śpić i dzie śpiać katy. A eratyčnyja, nie na pavierchni, a — prychavana teksty inšych piesień, napisanych joju? Na žal, jana da nas nie pryjechała svaim časam, chaciełasia spadziavacca — nie dajechała.
I ciapier spačatku nie paznaju jaje: vybielenyja vałasy niby ŭ Małhažaty Astroŭskaj z «Lombarda», źmienieny krychu imidž. Jana pryjšła na mohiłki sałdataŭ Čyrvonaj armii, kab ušanavać ich pamiać. Nia ličačy niekalkich incydentaŭ, palaki pryjšli z kvietkami i źničami. 600 tysiač zabitych — ličba. Adzin polski historyk adkazvaje nastrojenym admoŭna: jany nie mahli prynieści sapraŭdnuju svabodu, bo sami byli niesvabodnyja. Tak, u hetym sol, astatniaje — proza abo emocyi. Pafas maskoŭskich kalehaŭ (pra horad‑hiaroj maŭču): ułada dla siabie zrabiła pampeznaje śviata, dla veteranaŭ — łasku — biaspłatny zvanočak byłomu adnapałčaninu ci jašče štoś hrašovaje, a heta ž jany pavinny być u centry ŭsiaho! I ćviarozy hołas siarod abmierkavańnia — veterany byli zvyčajnyja savieckija kanfarmisty, jany nijak nie adstojvali svaje pravy, tamu ŭsio zakanamierna.
Nibyta na pavierchni takija vysnovy, ale kab da ich dajści, patrebny čas. Byŭ taki dysydent hienerał Hryharenka ŭ savieckija časy, a chto jašče?.. Nu, nie źviartali na ich spačatku ŭvahi — na veteranaŭ, bo kožny druhi byŭ im. Paźniej im stali davać słova — da pijaneraŭ pasyłali z uspaminami, niejkija prypłaty, i jany byli radyja, što ŭzhadali narešcie. Voś nia ŭsie vyrašyli žyllovaje pytańnie dahetul, aburalna hučyć. Ale ž mnohija staralisia skarystać takuju mahčymaść — i dzieciam kvatery zrabili, i sabie… Takaja systema była.
Vybačajcie za eklektyčnaść: Kora, dzień pieramohi, svaboda… Heta vypadkova atrymałasia. Prosta hučyć voś: kamuści treba svabodu baranić rabić što chočaš, kab Eŭropa nie pieraškadžała… A my tut pryčym? My amal jak veterany, my razam — kraina niesvabodnych ludziej. Jakuju svabodu baranić, čyju? Dla nas svaboda — heta Eŭropa, dzie ludziam niepatrebna pryšyvać žoŭtuju zorku sabie. Ci bačyli — jak jany miažu pierajaždžajuć? A my z zorkaj, chaj z čyrvonaj, nievialikaja radaść. Nas pranumaravali jak statak. Reža słova «svaboda», pačutaje z ruparu prapahandy, bo jano ž u nas —łajanka, jak dobra viadoma. Šuhaješsia ad jaho mižvoli.
Lady Pank, Lombard, Kombi — z adnaho šerahu z Maanam — jakraz i byli dla nas, haradziencaŭ, pry kancy «pierabudovy» hołasam svabody, hłytkom svabody, kali my pačuli ich žyŭcom u svaim horadzie, my kryčali na kancercie — «Niech žyje «Lombard», niech žyje Małhosia Astroŭska!» Potym jana syšła z dystancyi, naradziła dzicia, zdajecca. Paźniej niechta zaachvociŭ jaje viarnucca na scenu, jana vypuściła adzin albom, małavyrazny. Ź im vystupała na Hrunvaldzie na biaspłatnaj placoŭcy, ja tady zacikaviŭsia vielmi, ale, sam nie čakaŭ, pajšoŭ narešcie słuchać rycarskija balady na druhim kancy hrunvaldzkaha pola, było heta dziesiać hod tamu.
U «Lombardzie» źmianiłasia vakalistka, jany pryjechali da nas praz mnoha času, sutyknuŭšysia z našymi prablemami: z patrebaj čakańnia vizy — daduć ci nie? Z turbotami na miažy — ci prapuściać, ci paśpiejuć? Urešcie kancert u zaniadbanym padvorku, pryznany ŭładami za nielehalny. Bieł‑čyrvona‑bieły ściah na dachu i — štrafy dla tych, chto pryjšoŭ pasłuchać svoj lubimy «Lombard». Ich samich heta začapiła za žyvoje… Nu, i jakaja heta svaboda? Jaje nam treba baranić? Svaboda, heta kancert Kory i Maanam‑a pierad pałacam Branickich (heta nakštałt našaha ŭ Śviacku, jaki pa‑raniejšamu razburajecca) na volnym pavietry ŭ Biełastoku, pra jaki mnie raspaviadaŭ adnojčy siabra. Dzie nikoha nie chapali za ściahi, nie ciahnuli ŭ sud, nie štrafavali.
Raniej radyjoapytańnie: polskija mužčyny jak za samuju vabnuju śpiavačku vykazvajucca za Koru… Voś i ciapier jana vyhladaje jak maje być, nie zvažajučy na čas, na hady. I śpieŭ — strymany, ale svabodny, poŭny duchu svabody. Heta vielmi važna: adno adpaviadaje druhomu — pieśni i abličča vykanaŭcy. A ŭ skryncy skočuć niby małpy dziaŭčonki z cycochami, z nadzimanymi śvistkami z ansambla Ze Kurvy.
Ha, ledź nie zabyŭsia: proźviščy hetyja — Astroŭskaja, Jackoŭskaja — našyja, vielmi. Pamiataju adnapałčanina, mahileŭčuka, Jackoŭskaha, jość haradzienskija Jackoŭskija. A najlepšaja — Kora Jackoŭskaja, «Krakaŭski splin» — heta štości nievierahodnaje, možna paraŭnać tolki z haradzienskim.
Kamientary