Cišynia… Dryhacieńnie listoty, słabieńki vietryk, ptušyny poščak i niedasiahalnyja lasy, rastvoranyja ŭ tumanie, supakojvajuć serca i ŭparadkoŭvajuć dumki, a pavolnaja chada, jakaja pryminaje vilhotnuju travu paśla daždžu, raskryvaje ŭsio novyja i novyja čaroŭnyja krajavidy. Udychajučy lohkaje, prachałodnaje pavietra, možna sačyć, jak vysoka, ale byccam zusim blizka, płyvuć abłoki i chmary, aśvietlenyja promniami soniejka. Usiaho za niekalki krokaŭ, praz darohu ad siadziby «Marcinova huś», raschinajecca nievialički lasok, jon znachodzicca pobač z vozieram. Tut budujuć svaje tajamničyja chatki babry, ale jany vielmi pužlivyja, tamu pabačyć ich mahčyma tolki na zołku; a časam jašče i biełuju, jak pieršy śnieh, čaplu.
Darohi padarožža prachodziać praz mahutnyja pali i lasy, jakija zdajucca ŭdalečyni vialikimi
U im adrazu znachodzicca koniezavod. Na
Znoŭ naprava i znoŭ vydatny les. Hocaje soniejka praz drevy — heta jany svajoj listotaj chavajuć nieba i haračyja promni. Maŭčyć listota, tolki viecier hudzie ŭvuššu ad chutkaści ruchu; jon hulaje na tvary i dałoniach. Paabapał darohi, stvarajučy mahutnuju aleju, stajać
Viečarovy padman spaviŭ schił, muravy i ruiny. Jakaja mocnaja spahada naradziłasia ŭva mnie da hetaha samotnaha słaboha pałaca. Kolki chvilin ja stajaŭ pierad im, kab zapomnić kožnuju ścianu, kolki bolu pieražyŭ za hety čas, kolki razoŭ dakranaŭsia da miakkich cahlin, jakija žorstka rassypalisia, i adrazu źjaŭlalisia ŭ vačach ćmianyja zdymki. Z tych chvilin i dahetul ja hatovy addać svoj los za ŭvaskrašeńnie i ažyŭleńnie tych imhniennych źjavaŭ. Jak šmat źnikaje ściažynak da minułaha ŭ ciemry sučasnych hadoŭ. Napeŭna, daŭno ŭžo zabyŭ pałac Tyškievičaŭ piaščotu i łaskavaść słovaŭ. Što my robim sa svajoj słavutaj historyjaj?! Ruiny nahadvali pakinutaha, biezdapamožnaha čałavieka, jaki ŭsio žyćcio słužyŭ ludziam. Kali raźvitvaŭsia ź imi, maje ruki i słovy dryžali…
Viartaŭsia na lasnuju ściažynku, jakaja nieŭzabavie pierajšła ŭ piasčanuju darohu… Ja viedaŭ, što napieradzie mianie čakaje kaplica, tamu čakaŭ jaje, našu pieršuju sustreču. Pačali vyrastać ź ziamli maleńkija dachi chatak, kryž i sama kaplica. Jakoje tut nieapisalnaje pavietra! Dva kamiani paabapał uvachodu nahadvali niabačnyja mocnyja viežy. Sprava na šyldzie ja zdalok pračytaŭ nadpis «Dobry pastyr addaje svajo žyćcio za aviečak». Dva hieroi — Hierman i Achiles, hetyja dva pastyry, addali svajo žyćcio za ludziej, za ich budučyniu. Dobra, što byli, jość i buduć sapraŭdnyja ludzi, hatovyja achviaravać svaim žyćciom ci losam dziela astatnich, ale jak kiepska, što im heta davodzicca rabić…
Pavolna jedu pa darozie, raptoŭna ŭ viry listoty źjaŭlajecca matyl. Kab prasačyć za im, jahonym palotam i chutkim bićciom kryłaŭ, spyniajusia. Raptam schamianuŭsia i znoŭ baču farby i čuju viecier. I znoŭ čaraŭnictva pryrody — na niabačnaj pavucincy zavis maleńki žoŭty biarozavy listočak. Ale voś skančajecca les. Pačynajecca pole — ułada śpiakoty; tut paśviacca mahutnyja koni, i adsiul možna sačyć za abłokami. Jany chutka płyvuć, nahadvajučy śniežnuju šuhavieju. Ssiviełyja chaty. Prajazdžajučy paŭz viosku, ja ŭbačyŭ studniu, hetkaj vady nikoli nie sprabavaŭ, jaje smak jašče vielmi doŭha adčuvaŭ na vusnach. Piasčanaja daroha ž viała ŭsio dalej.
Kab pabačyć zamak Zelaŭ, paviarnuŭ naprava, dajechaŭšy da trasy,. Niekalki chvilin siarod volnych paloŭ — i voś jany — ruiny zamka.
Nad ziamloj uzvyšajucca
Daroha nazad, u Małuju Lucinku… Svaboda, dumki, mary, natchnieńnie. Ale mianie čakała jašče adno miesca — siadziba V.
Uzhorak. «Na hetym miescy stajaŭ dom, u jakim z 1840 pa 1884 hod žyŭ viadomy biełaruski paet, dramaturh, teatralny dziejač i aśvietnik Vincenty Ivanavič