Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

 Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Fota serg-steppencat.livejournal.com.

Usie fotazdymki možna pabačyć tut.

Nadoječy vyrašyŭ ja źjeździć u Čarnobylskuju zonu. Pakolki padarožničać ja pryvyk na matacykle, lehalnyja aŭtobusnyja ekskursii mianie zusim nie pryciahvali. Inšyja šlachi ŭ Zonu začynienyja, ale, jak havaryŭ Sakrat, «mudramu nie patrebien zakon, u jaho jość rozum». Uzbroiŭšysia hetym vysłoŭjem i ničoha nikomu nie skazaŭšy (kab nie siejać sumnievaŭ u majoj mudraści), ja sabraŭ ryštunak i vysunuŭsia na poŭnač.

Čym dalej, tym bolš dzikimi stanavilisia krajavidy. Usio čaściej tyrčali razvaliny z šeraj travy.

Na apošniaj na trasie zapraŭcy ja spyniŭsia, kab zalić poŭny bak, tamu što dalej cyvilizacyja kančałasia. Panuryja nasielniki bieznazoŭnaj abšarpanaj bienzakałonki nahadvali redniekaŭ z «Biesturbotnaha jezdaka».

Da siaredziny dnia ja nabliziŭsia da miažy Zony. Źvieryŭšysia z mapaj, ja zbočyŭ u les i pačaŭ piatlać tajemnymi ściežkami. Hruntoŭka vyvieła ŭ pole, upierłasia ŭ kalučy drot, i padvoiłasia, ahinajučy Zonu vakoł. Pamacaŭšy ščylnyja šerahi kalučki, ja rušyŭ uzdoŭž miažy. Časam sustrakalisia prarechi dla piešachodaŭ, ale matacykłu pracisnucca nie było dzie. Pilna vyhladajučy patruli, ja jechaŭ kiłamietr za kiłamietram. Narešcie trapiŭsia ŭdały padkop, pryčynieny niadbajna nakručanym drotam. Schavaŭšy matacykł u kustach, ja ŭziaŭsia razbłytvać zaviesy.

Addaleny huł pryciahnuŭ maju ŭvahu. Daloka ŭ poli padymała šlejf pyłu mašyna, i ruchałasia prosta na mianie. Pryhnuŭšysia, ja pierabieh da matacykła. Šum rabiŭsia ŭsio hučniej, usio bližej, i raptam zusim užo pobač skryhatnuŭ tormaz, i ŭsio zacichła. Kroŭ stukała ŭ vušach. Braznuli dźviery.
«Iści zdavacca, ci atrymać asałodu ad apošnich siekundaŭ svabody?», — zadavaŭsia ja pytańniem. Kroki nieznajomca šamacieli pa piasku.

Dźviery hruknuli jašče raz. Zatrymcieŭ starter, zaroŭ ruchavik, i huk pačaŭ addalacca. U šyrokim praśviecie pamiž drevami prajechała staraja «Niva». Kali b mužyk za rulom paviarnuŭ hałavu, jon ubačyŭ jak ja skurčyŭšysia za matacykłam. Kali zacich šum aŭtamabila, ja vydychnuŭ. Moj čas jašče nie pryjšoŭ.

Ja razbłytaŭ pakinutyja vitki drotu, padvioŭ matacykł da pierymietra, nyrnuŭ pad kalučkaj i vyskačyŭ na tym baku.

Usiaredzinie Zony i nieba apynułasia bolš błakitnym, i traŭka bolš sakavitaj — jak u «Stałkiery» Tarkoŭskaha. U dziasiatku mietraŭ za płotam pačynaŭsia les. Miarkujučy pa mapie, u hetym miescy ŭhłyb Zony pavinna była sychodzić daroha. I sapraŭdy — siarod dreŭ stajała zamšełaja kalaina. Ja izastužkaj prykruciŭ da rula radyjomietr i pahłybiŭsia ŭ huščar.

Les apynuŭsia zusim niepryjaznym. Ślady darohi chutka rassmaktalisia i ja apynuŭsia ŭ hłuchich nietrach, zavalenych łamaččam. Ja pierapaŭzaŭ ź bierviana na bierviano na pieršaj pieradačy, abjazdžaŭ bujnyja pavalenyja stvały, paru razoŭ padaŭ. Spraŭdžvajučysia z mapaj, ja prabivaŭsia prama praz huščar da bližejšaha siała. Moj płan byŭ prosty: tam pavinny byli zachavacca reštki daroh, pa im ja dajedu da nastupnaj vioski, i hetak dalej. Sapraŭdy, ja vyskačyŭ spačatku na piasčanuju prasieku, zatym na sapraŭdnuju lasnuju darohu i viesieła załapataŭ napierad. Na šlachu jašče sustrakalisia pavalenyja drevy, ale ich ja pieraskokvaŭ abo abjazdžaŭ z chodu. Uzdoŭž darohi ciahnuŭsia šerah truchlavych słupoŭ linij elektrapieradač, radyjacyjny fon byŭ nižej kijeŭskaha.

Pažarnyja sažałki časta sustrakajucca ŭ Zonie. Fon pobač ź imi ŭ 2 razy vyšej dapuščalnaj normy — radyjomietr pakazvaje 0,6 mikraziviertaŭ u hadzinu. 10 mietraŭ u bok — i fon ŭžo narmalny.

Les rasstupiŭsia, i ja apynuŭsia ŭ vioscy. Z zaraśnikaŭ ŭzdymalisia kasabokija chaty i paradziełyja płaty. Unutry damoŭ panavała spustašeńnie — navat daščanyja naściły byli sarvanyja i złamanyja. Užo viečareła, treba było šukać miesca dla načlehu. Son u sumnym domie z pryvidami nie pryciahvaŭ, tamu ja adpraviŭsia dalej.

Prajazdžajučy pa prasiecy, ja ŭbačyŭ napieradzie vializnaha dzika. Toj padniaŭ ad ziamli ryła i ŭtaropiŭsia złosna i z ździŭleńniem. «Zaraz jon pavinien spałochacca i ŭciačy», — padumaŭ ja. Dzik nikudy nie śpiašaŭsia. «Stop. Moža, heta ja pavinien spałochacca i ŭciačy?», — usumniŭsia ja. Dzik schamianuŭsia i, padskokvajučy, schavaŭsia ŭ huščary. Adlahło.

Ja taksama pahłybiŭsia ŭ les, naciahnuŭ hamak, pierakusiŭ i staŭ ŭkładkoŭvacca. Skroź sietkavaty vierch hamaka śviaciła nievierahodnaje kolkaść zorak — stolki ja bačyŭ tolki ŭ dziacinstvie, i to ŭ płanietaryi. Časta zichacieli mieteory ... I tolki niadobryja dumki adciahvali ad hetaj vydatnaj karciny: ja čuŭ, byccam u Zonie vodzicca masa vaŭkoŭ.

Ujaŭleńnie malavała karcinu: ja mirna splu ŭ hamaku, a vakoł biasšumna zmykajeiucca ŭ koła šeryja cieni, i čuvać tolki jak kapaje ślina z smurodnych paščaŭ ... Z hetymi dumkami ja zasnuŭ.

Rana ranicaj ja adpraviŭsia dalej, uhłyb Zony. Adnu za druhoj ja minuŭ niekalki zakinutych viosak. Cišynia, hłuchija zaraśniki, rasčynienyja dźviery, kučy biarvieńnia i bitaj cehły.

Heta było jak u filmach pra śviet paśla jadziernaj vajny, tolki biez nadumanych mutantaŭ i ludažeraŭ — prosta pryroda, ścirajucca ślady čałavieka.

Pryroda nahadvała pra siabie vielmi niepasredna — usio čaściej prychodziłasia abjazdžać vieličeznyja kučy łasinaha pamiotu. Na ŭskrainie adnaj ź viosak ja spudziŭ i samoha łasia — bujnaja tuša łamanułasia praz zaraśniki.

Čym dalej ad miažy, tym bolš niekranutymi byli damy, jakija paźbiehli ruk maradzioraŭ. Jość roźnica pamiž zakinutymi chatami, u jakich vyvieziena ŭsio patrebnaje, dzie prosta pierastali žyć, i damami, śpiešna pakinutym, jak tut, u Zonie. U ramach bliščyć cełaje škło, u damach staić mebla, visiać rečy na kručkach.

I samaje žudasnaje — fatahrafii. Na padłozie, na ścienach, u ramkach, u albomach — usiudy raskidanyja zdymki. Prabirali muraški, kali ja ŭjaŭlaŭ sabie ludziej, što ŭciakali ŭ takoj śpiešcy, što zzadu zastałosia navat heta.

Ja ruchaŭsia dalej — u dziesiacikiłamietrovuju zonu. Kažuć, u Zonie žyvuć ludzi. Nie bačyŭ ni adnaho, choć moža być. Ale nie ŭ dziesiacikiłamiatrovaj zonie — zonie biezumoŭnaha adsialeńnia. Kaliści jana była aharodžanaja i achoŭvałasia. Ciapier zastalisia tolki pavalenyja słupy, iržavaja kalučka na ziamli i pustyja bietonnyja damki KPP.

Na padjeździe da miažy dziesiacikiłamietrovaj zony ja ŭbačyŭ pareštki zakinutaj radyjołakacyjnaj stancyi «Čarnobyl – 2», što ŭzdymalisia nad lesam. Ja abychodziŭ les polem, i adčuvaŭ siabie na adkrytaj prastory vielmi niaŭtulna — byccam chtości naziraje vielmi pilna, i zapisvaje ŭ natatnik. Tamu ja z palohkaj paviarnuŭ u huščar pa bližejšaj prasiecy. Šlach sychodziŭ u bok ad RŁS, a moj bienzabak ładna palahčaŭ, tamu ja admoviŭsia ad pošukaŭ abychodnych ściežak da «Čarnobyl – 2», i pajechaŭ, kudy viała daroha.

Prasieka vyvieła na śviežy asfalt. Niedaloka vidniełasia bietonnaja aharodža z akuratna nakručanaj pa viersie kalučkaj, a za joj — vialikaja terytoryja z kompleksam budynkaŭ. Ja aściarožna nabliziŭsia. Pa mapie ŭ hetym miescy značyŭsia «abjekt «Viektar» — pradpryjemstva pa pierapracoŭcy radyjeaktyŭnych adchodaŭ. Lichtary, śledavaja pałasa, les vysiečany na niekalki dziasiatkaŭ mietraŭ vakoł płota — ja nie chacieŭ stać hierojem, tamu cicha paviarnuŭsia i schavaŭsia pamiž dreŭ.

Paźbiahajučy asfaltavanaj darohi ja rušyŭ dalej. Šyrokaja, pakrytaja sypkim piaskom prasieka viała pamiž ščylnymi jałovymi ścienami, pakul napieradzie na palanie nie źjaviŭsia žoŭty bronietransparcior — ja pryjechaŭ na mahilnik zabrudžanaj techniki.

Ja śpiešyŭsia i pajšoŭ pamiž iržavymi hmachaŭ. Čas ad času złaviesnaje rypieńnie prymušała ŭzdryhvać — na vietry vahalisia adahnutyja stalovyja listy i rasčynienyja dźviery na zakarełych zaviesach.

Asnoŭnaja masa techniki akuratna stajała na aharodžanaj kalučkaj bietonnaj placoŭcy, ale vakoł płota panavaŭ chaos. Pakarabačanyja hruzaviki, pažarnyja mašyny, bronietransparciory valalisia ŭcistnutyja adzin u adnaho, jak achviary apošniaj rašučaj bitvy. Kiroŭcy byccam imknulisia adarvacca pa-poŭnaj pierad tym, jak kinuć techniku.

Źniesienyja słupy, razdušanyja brucham bronietransparcioraŭ aŭtobusy, hruzaviki, što ŭskaraskalisia pa kučy mietałałomu — heta addavała dalokim recham niezdarovaj zuchavataj viesiałości ludziej, jakim usio ŭžo pa-barabanu.

Radyjomietr pstrykaŭ zanadta časta — fon pieravalvaŭ za 1 mikraziviert. Zatrymlivacca nadoŭha tut nie chaciełasia, tamu ja ŭ tempie pralez pad kalučkaj i biahom pahłybiŭsia ŭ vułački pamiž technikaj.

Adźniaŭšy dziŭnyja miechanizmy, ja viarnuŭsia da matacykła. Štości było nie tak, adčuvałasia niejkaja tryvoha. U zamku tyrčaŭ kluč — akazvajecca, ja pakinuŭ zapalvańnie ŭklučanym, i fara zžerła akumulatar biez reštu. Knopka startara biaśsilna pstrykała. Złaviesna rypała na vietry pierakošanyja dźviery susiedniaha hruzavika.

Prybornaja panel nie śviaciłasia, startar nie pracavaŭ. Ja vycier chałodny pot. Na ščaście, u mianie jość kikstarter.
Da niaščaścia, matacykł ź jaho chren zaviadzieš. Da hetaha dnia mnie ŭdavałasia startanuć z kika tolki adnojčy, i toje — matacykł byŭ zusim haračy, tolki što zahłušany. Ja vysunuŭ ryčah kikstartera, i prystupiŭ. Technałohija zaklučajecca ŭ tym, kab stojačy na matacykł i sturchanuć kik z usioj mocy, usioj masaj cieła. Praz paŭhadziny, kali ja staŭ stamlacca i adčajvacca, ruchavik niečakana zaroŭ. Adlahło.

Ja rušyŭ da miažy Zony ŭ baku ad miesca, dzie ja ŭ jaje prakraŭsia. Šlach lažaŭ praz zarosłyja darohi, ledź prykmietnyja ściežki pad linijami elektrapieradač, kinutyja vioski i dačnyja pasiołki. Zavały dreŭ prychodziłasia abjazdžać prosta praź les. Naohuł, u Zonie jość sietka paraŭnalna dahledžanych daroh — jany złučajuć Čarnobyl i Prypiać z pamiežnymi KPP. Ruch na hetych trasach nie nazavieš ažyŭlenym, ale šaniec trapicca jość, tamu ich ja staranna paźbiahaŭ.

Šmatlikija hadziny poŭzańnia pa nieprałazny nietrach pierakonvajuć u vieličy pryrody. Kali čałaviectva raptam źniknie, praz 20 hadoŭ jaho ślady ŭdasca adšukać nie bieź ciažkaści.

Miarkujučy pa mapie, ja nabližaŭsia da KPP, raźmieščanaha ŭ zakinutaj vioscy ŭ miežach Zony. Ja abjechaŭ viosku ŭskrainnymi vułačkami, vyskačyŭ na trasu i paviarnuŭsia. Daloka zzadu vidnieŭsia čyrvona-bieły šłahbaŭm. Radasna chmyknuŭšy, ja daŭ hazu i paniośsia napierad — da miažy zastavałasia niekalki kiłamietraŭ.

La samaha vyjezdu šlach zastupiła barykada z žaleznaha łomu. Vyjechać było možna, treba było tolki raskidać zavały iržavaha drotu. Ja prystupiŭ da pracy, spakojna i mierna. Ja byŭ absalutna ŭpeŭnieny, što ŭsie niebiaśpieki zzadu, i mnie ničoha nie pahražaje. Ale tak tolki zdavałasia.

Ja padniaŭ biaremia iržavaj drota, jakaja była pieraškodaj na vyjezd z Zony, i ŭbačyŭ pierad saboj čałavieka ŭ kamuflažy. «Chrystos uvaskros!» — skazaŭ pamiežnik, i pakłaŭ svoj rovar na asfalt.
Byŭ Vialikdzień. Rassłabiŭšysia, ja zabyŭsia, što miaža ź Biełaruśsiu arhanizavana pa pierymietry Zony, tak što ŭnutry Zonu achoŭvaje milicyja, a zvonku — armija.

Ja pakasiŭsia na pistalet na papruzie pamiežnika i ŭjaviŭ sabie karcinu: ja haniu na matacykle, za mnoj na viełasipiedzie pamiežnik, i kuli śviščuć. Ujaviŭšy heta, ja vyrašyŭ zdacca i pačaŭ praŭdzivy apoviad: «Jechaŭ-jechaŭ, atrymlivaŭ asałodu ad pryrody ... Sam nie viedaju jak siudy trapiŭ, niedarečnaja vypadkovaść».

Pamiežnika ja pierakanaŭ — miantoŭ jon vyklikaŭ z samym ščyrym smutkam.

Źmiarkałasia. Z hłybini Zony pryjechaŭ na skutery milicyjant. Małady lejtenant adrazu pačaŭ «stroić» ź siabie krutoha chłopca. Pakryčaŭ na mianie, pakryčaŭ na pamiežnika, abmacaŭ maje rečy.

Pry vyhladzie fotaaparata z tryma abjektyvami lejtenant vydaŭ radasny voklič. «Dy ty žurnalist!»
Ja ščyra pryznaŭsia, što nie, ale nie pierakanaŭ. Lejtenant pahražaŭ mnie surovymi karami, abiacaŭ vyklikać SBU i kivaŭ hałavoj. «Niapravilnuju ty sabie abraŭ metu dla artykuła, oj lepš by tabie nie być žurnalistam!» — haravaŭ jon pa maim losie.
Suvieniraŭ z zony ŭ maich rečach nie znajšłosia, žurnalisckaha paśviedčańnia taksama, tamu 3 hady za maradziorstva i reparciorstva mnie nie pahražała — tolki 400 hryŭniaŭ administracyjnaha štrafu.

Lejtenant sieŭ za mnoj pasažyram, i my adpravilisia na KPP, mima jakoha ja tak licha praskočyŭ. Stali afarmlać administracyjny pratakoł, razhavarylisia. «Na patrulavańni, byvaje, zhrai vaŭkoŭ bačym pa 40 hałoŭ!» — pałochaŭ mianie lejtenant. Kali jon pačaŭ uspaminać «A voś zimoj ŭziali hrupu stałkieraŭ u maskchałatach ...», ja kančatkova rassłabiŭsia. Heta dla ich takaja hulnia — «stałkiery» ŭciakajuć, milicyjanty łoviać, i ŭsim viesieła.

Mnie ŭručyli papieru ab maim parušeńni, pakazali pramuju darohu, i ja pajechaŭ u noč. Na čarhovych KPP ja tros papieraj, i tłumačyŭ, što ja ŭžo złoŭleny i zataŭravany. U 4 ranicy ja byŭ u Kijevie.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?