Uładzimier Sodal

Udovy

 

Uletku 1959 hodu Miensk naviedała dačka Jadvihina Š. Vanda Lavickaja. Jana ž — žonka Jazepa Losika. Jana była pieršaj biełaruskaj kniharkaj u Miencku, adnoj ź pieršych vychavacielek biełaruskaha prytułku, adnoj ź pieršych nastaŭnic pieršaj biełaruskaj škoły ŭ Miensku, samaj maładoj aŭtarkaj “Našaj Nivy”.

 

Pryjechała jana ŭ miesta svajho junactva z rasiejskaha Lipiecku, kudy patrapiła nie z svaje voli. Zdavałasia b, jejny pryjezd staniecca sensacyjaj: nałučyłasia zručnaja nahoda čarpanuć novych, nieviadomych dahetul źviestak pra naša kulturnaje i nacyjanalnaje žyćcio pačatku XX stahodździa. Adnak nichto nie zachacieŭ sustrecca z dačkoj słynnaha piśmieńnika. Nivodnaja hazeta nie adhuknułasia na jejny pryjezd. Ad Vandy, pavodle jaje słovaŭ, usie chavalisia. A jak ža: jana žonka represavanaha Losika! Dyj baćkava imia było nie ŭ vialikaj pašanie. Adna tolki Ŭładzisłava Francaŭna, Kupalicha, dy jašče kolkich daŭnich “biespasadnych” znajomych pa-ludzku sustreli Vandu.

Pryvioz Vandu Lavickuju da Ŭładzisłavy Francaŭny Kastuś Samachvał, daŭni pryjaciel Losikavaj siamji. Papiarednie pra pryjezd damovilisia pa telefonie. Žyła tady Ŭładzisłava Francaŭna na Omskim zavułku, 7 (ciapier vuł.Rumiancava), u dvuchpaviarchovym budynku, jaki ŭrad Biełarusi zbudavaŭ dla Kupałavaj siamji. Kastuś Samachvał byŭ tady pry pasadzie, mieŭ słužbovuju mašynu i moh ciotku Vandu zvazić kudy jana tolki pažadaje. A najpierš jana pažadała sustrecca z Uładzisłavaj.

— Kali my pryjechali, — zhadvaje Kastuś Samachvał, — u Kupalichi było ludna... Jakijaś maładzicy, kabiety... Hamana, šum... Ale jak tolki pryjechała Vanda Antonaŭna, šum hety acich, usie niejak nieŭprykmiet raśsiejalisia, i jany zastalisia ŭdźviuch. Pieršaj, jak haspadynia, zahavaryła Ŭładzisłava Francaŭna:

— Vandziečka! Jakaja ty stała! Oj, kolki ž heta my z taboju nia bačylisia? Kolki ŭsiaho pieražyta! Užo daŭno niama majho Janački, — Uładzisłava Francaŭna paśpiašałasia zhadać pra samy svoj piakučy bol. — Adna ja... Ciapier vo muzej buduju jamu...

— I Jazepa daŭno niama, — skazała Vanda. — Źviali jaho sa śvietu nieludzi... Kolki ja za jaho papieražyvała, vytryvała... Kolki ślozaŭ vypłakała... Serca adbaleła... Usim nam dolu pakalečyli... Ot ja i pajechała... Moža, mnie ŭdasca choć abialić jaho... Kali ŭžo nie samoha, to choć jahonaje śvietłaje imia viernuć, reabilitujuć... Moža, ty mnie, Uładačka, naraiš choć što... Da kaho iści, z kim havaryć...

— A jak ža, a jak ža! — zaśpiašałasia Kupalicha. — Što zmahu — dapamahu. Ty tolki mnie raskažy ŭsio. My ž tut ničoha i ni pra koha tołkam nia viedajem...

Pryjacielki zručna ŭładzilisia na kanapie, i Vanda raskazała, jak zamučyli jejnaha Jazepa.

— A jak ža dzieci? — pacikaviłasia Ŭładzisłava.

— Dzieci daŭno vyraśli. Jurka — u Armaviry. Pry vysokaj pasadzie. Hałoŭny enerhietyk kraju. Ale nudzicca pa Biełarusi. Chočacca jamu tut žyć i pracavać. A jaho ŭ partyju hukajuć. A my nia viedajem, što j rabić.

— Ja pamiataju Jurku. Vielmi zdolny byŭ chłopčyk. Jaho z małych hadoŭ ciahnuła da elektryki, — skazała Kupalicha i niečakana pryznałasia: — I mianie ž, Vandziečka, svatajuć u tuju partyju...

— I ty što? — spałochanaja ź niečakanki, spytałasia Vanda.

— Muzej budujecca... Muzej treba dabudoŭvać, — adkazała dyplamatyčna Ŭładzisłava. —Chto-nichto kvapicca na hety budynak, pad muzej Lenina chočuć jaho zabrać. Ale hetaha ja nie dapušču!

Vanda niabłaha viedała Ŭładku. Ale takoj rašučaj bačyła jaje pieršy raz. Pasprabavała supakoić pryjacielku, suciešyć, maŭlaŭ, da hetaha nia dojdzie: znojdziecca chtoś razumniejšy za tych prachindziejaŭ, jakija navažylisia budynak Kupałavaha muzeju zaniać muzejem Lenina, i ŭsio budzie hetak, jak choča Ŭładka, jak jano maje być.

— Nu, ale što my pra heta, — spachapiłasia Ŭładzisłava. — Raskazvaj dalej pra dziaciej. Dzie Lucyja? Dzie Alesia? Jany ž usie našyja chrośniki...

I Vanda Losikava raskazała pra svaich dočak: Lucyja žyvie ŭ Lipiecku, Alesia — u Tatarcy na Staŭrapolščynie. Abiedźvie nastaŭničajuć. Sama Vanda žyvie pry Lucyi. Maje ŭžo ŭnukaŭ i ŭnučak. Usie jany tam — u Rasiei. Nie zabyłasia Ŭładka spytacca i pra Vandzinu matulu: jak skłałasia jaje dola. I znoŭ pačuła sumnuju historyju: Lucyja Lavickaja pamierła ŭ 1945-m u Niežynie — u vialikaj niastačy. Nie było navat z čaho trunu źlapić...

A paśla pačali zhadvać našaniŭcaŭ — chto ź ich vyžyŭ, acaleŭ. Zhadali Paŭlinu Miadziołku, Janku Žurbu, Kostku Bujłu... Ichnym uspaminam nie było kanca. Vanda taksama šmat pra što raspytvałasia. Pacikaviłasia, ci vychodzić u Vilni choć jakaja biełaruskaja hazeta ci časopis. I vielmi ździviłasia, kali pačuła, što ŭ Vilni ŭsialakaje biełaruskaje žyćcio spyniena. Joj heta było niezrazumieła. Jak heta — kab u Vilni, dzie ŭ hady ichnaha junactva viravała biełaruskaje žyćcio, raptam usio zamierła. I tut ža zhadała pra dolu svajho Jazepa i takich, jak jon. Jejnaje serca zaščymieła, i jana zaśpiašałasia da Samachvałaŭ, u jakich spyniłasia, choć i źbirałasia zanačavać va Ŭładki. Ale zrazumieła, što, kali jašče pabudzie, serca moža nia vytrymać. Jana navat u Karpiłaŭku admoviłasia źjeździć. I dovad adzin i toj samy: “Serca nia vytrymaje, łopnie”.

 


Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0