Dzień dobry, smutak
(Uryvak z ramanu)
Ranišniaje abudžeńnie było pakutnym, napeŭna tamu, što napiaredadni ja pierapiła viski. Ja pračnułasia, ležačy ŭpopierak łožka, upociemku, ź niepryjemnym prysmakam u rocie, usia ahidna potnaja. Praz ščyliny ŭ akanicach tačyŭsia soniečny pramień, u im hustoj pałoskaj uźnimalisia pylinki. Nie chaciełasia ni ŭstavać, ni zastavacca ŭ paścieli. Źniačeŭku mnie padumałasia, jak zapačuvajuć siabie baćka i An, kali Elza vierniecca siońnia ranicaj. Ja namahałasia dumać pra ich, a zarazom sprabavała ŭstać, ale marna. Narešcie ja pierasiliła siabie — i, panuraja, niaščasnaja, apynułasia na chałodnych plitkach padłohi. Lusterka vyjaŭlała moj panyły adbitak, ja ŭvažliva ŭhladałasia ŭ jaho: zrenki rasšyranyja, rot apuchły, hety čužy tvar — moj… Niaŭžo ja mahu adčuvać siabie słabaj, vartaj žalu tolki praz hetyja voś vusny, adynačanyja rysy tolki tamu, što ja advolna ŭščemlena ŭ hetyja ahidnyja ramki? Ale kali ja nasamreč uščemlenaja ŭ hetyja ramki, čamu mianie musova ŭ tym pierakonvać takim biaźlitasnym i hniatlivym dla mianie čynam? Ja adčuvała nasałodu, što pahardžaju saboj, nienavidžu svoj zły tvar, prymarnieły i skomšany paśla razhulaju. Ja stała hłucha paŭtarać słova «razhulaj», hledziačy sabie ŭ vočy, i raptam zaŭvažyła, što ŭśmichajusia. Nu j praŭda, voś dyk razhulaj: niekalki niaščasnych čarak, aplavucha i ślozy. Ja pačyściła zuby i syšła ŭniz.
Baćka i An užo siadzieli poruč na terasie, pierad imi stajała taca ź lohkim śniadankam. Ja biezuvažna pazdaroŭkałasia, sieła nasuproć. Ad saramiažlivaści ja nie advažvałasia na ich hladzieć, adnak ichniaje maŭčańnie zmusiła mianie ŭźniać vočy. Tvar An źlohku asunuŭsia — heta byŭ adziny śled nočy lubovi. Aboje ščaśliva ŭśmichalisia. Heta zrabiła na mianie ŭražańnie: ščaście zaŭsiody było ŭ maich vačach zarukaj racyi i ŭdačy.
— Dobra spała? — spytaŭsia baćka.
— Tak sabie, — adkazała ja. — Ja ŭčora pierapiła viski.
Ja naliła sabie kavy, z asałodaj adhłynuła, ale zrazu ž adstaviła kubačak. Było niešta asablivaje ŭ ichnim maŭčańni, niejkaje vyčekvańnie, ad jakoha mnie stała nijakavata. Ja była zanadta stomlenaja, kab doŭha tryvać jaho.
— Što adbyvajecca? U vas abaich hetki zahadkavy vyhlad.
Baćka ŭdavana spakojnym rucham zapaliŭ cyharetu. An pahladzieła na mianie ź niespadziavanym zamiašańniem.
— Ja chacieła b ab niečym paprasić vas, — narešcie skazała jana. Ja pryhatavałasia da najhoršaha.
— Znoŭ niešta pieradać Elzie?
Jana adviarnułasia, jašče raz pahladzieła na baćku:
— Vaš baćka i ja… my chacieli b pabracca, — skazała jana.
Ja pilna pahladzieła na jaje, potym na baćku. Ja čakała ad jaho choć jakoha znaku, pozirku, jaki aburyŭ by, ale zarazom i supakoiŭ by mianie. Jon razhladvaŭ svaje ruki. «Być taho nia moža», — padumała ja, ale ŭžo viedała, što heta praŭda.
— Vielmi dobraja dumka, — skazała ja, kab vyjhrać čas.
Ja nie mahła aciamicca: baćka, jaki zaŭsiody byŭ hetkim upartym praciŭnikam šlubu, usiakich łancuhoŭ, za adnu noč rašyŭsia… Heta pieravaročvała ŭsio naša žyćcio. My zbaŭlalisia svajoj niezaležnaści. Ja raptam ujaviła sabie naša žyćcio ŭtraich, žyćcio, niespadziavana ŭparadkavanaje rozumam, vytančanaściu An, toje žyćcio, jakoje na zajzdraść mnie, viała jana sama. Intelihiencyja, taktoŭnyja siabry, ščaślivyja spakojnyja viečary… Ja raptam adčuła pahardu da tłumnych zastolicaŭ, paŭdniovaamerykancaŭ dy ŭsiakich elzaŭ. Pačućcio pieravahi i honaru nachłynuła na mianie.
— Vielmi, vielmi dobraja dumka, — paŭtaryła ja i ŭśmichnułasia im.
— Ja viedaŭ, što ty ŭzraduješsia, kacianiatka, — skazaŭ baćka.
Jon rassłabiŭsia, raźviesialiŭsia. Miakka adcienieny luboŭnaju stomaju tvar An byŭ hetkim adkrytym, hetkim piaščotnym, jakim ja jaho nikoli nia bačyła.
— Chadzi siudy, kacianiatka, — skazaŭ baćka.
Jon praciahnuŭ mnie abiedźvie ruki, prychinuŭ mianie da siabie, da jaje. Ja pryklenčyła pierad imi, jany z uschvalavanym zamiłavańniem hladzieli na mianie, hładzili mianie pa hałavie. A ja — ja nie mahła zbavicca ad dumak, što ŭ hety samy momant, mahčyma, mianiajecca ŭsio majo žyćcio, ale što ja dla ich nasamreč usiaho tolki kaciania, maleńki addany źviarok. Ja adčuvała, što jany dzieś nada mnoju, što ich łučyć minułaje, budučaje, poviazi, jakija niaviedamnyja mnie i ad jakich ja volnaja. Ja naŭmysna zapluščyła vočy, pakłała hałavu im na kaleni, zaśmiajałasia razam ź imi, znoŭ uvajšła ŭ svaju rolu. Zrešty, a čamu b mnie i nia być ščaślivaj? An prosta cud, joj nie ŭłaścivyja nijakija drobiaznyja pamknieńni. Jana budzie kiravać mnoju, zdymie ź mianie ciažar adkaznaści za maje ŭčynki, što b ni zdaryłasia, dapamoža vybracca na pravilnuju darohu. Ja stanusia samoj daskanałaściu, a zarazom i moj baćka.
Poŭnaściu hety ŭryvak z ramanu možna pračytać u papiarovaj i pdf-versii "Našaj Nivy"
Pierakład z francuskaj Niny Maciaš
Kamientary