— A jahony starejšy syn? — vypaliŭ ź impetam dzied. — Voś jon i zamienić baćku ŭ patrebny momant! Niezdarma ž jon ciapier u Administracyi prezydenta akałačvajecca.

Viartaŭsia ja ad siabra, jakomu dapamahaŭ vykopvać bulbu, paśla daviałosia jašče niekalki dzion i z drovami pavałendacca. U svoj Miensk ja nie śpiašaŭsia — piaty miesiac byŭ biaz pracy. Biaz daj pryčyny kiraŭnik našaha ŭpraŭleńnia vyrašyŭ zakryć karjer, dzie ja pracavaŭ mechanikam.

U zvarotnuju darohu — a da Miensku 180 kilametraŭ — napakavała mnie siabrava žonka vializnuju sumku charču. Čaho tam tolki ni było: usmažanaja kuryca, svojskaja kaŭbasa, ładny šmat sała i vendžanaj palandvicy. Vyjechaŭ na rovary a siomaj ranicy, z asałodaj kruciačy pedali «Turysta».

Dzianiok raspačaŭsia cudoŭna. Babina leta było ŭ razhary.

Prajechaŭšy z dobruju sotniu kilametraŭ, vyrašyŭ pierakusić. Jakraz niepadalok było nievialikaje aziarco. Vybraŭ zacišny kutočak, prysłaniŭ svajho «Turysta» da maładoj biarozki, spałasnuŭ ruki, tvar i pačaŭ raskładvać prysmaki. Padmacavaŭšysia jak maje być, vyrašyŭ adpačyć. I tolki krychu zadramaŭ, jak pačulisia kroki. Ubačyŭ dzieda z pasiviełaj barodkaj, biaz šapki, u humovikach i z vudaj za plačami. Błakitnaha koleru saročka była navypusk i vielmi pasavała da jahonych spartyŭnych štanoŭ.

— Ci nia vašaje miesca ja zaniaŭ?

— Dy nie, adpačyvaj. Ja za karovami tut pryhladaju, a vudu tak uziaŭ, kab čas chutčej bavić, — adkazaŭ dzied, usieŭšysia pobač sa mnoju.

Pakul dzied rychtavaŭ vudačku, ja dastaŭ z sumki śviežy numar «Našaj Nivy», što kupiŭ prajezdam u haradku, pačaŭ čytać.

Dzied zakinuŭ vudačku, zirnuŭ na mianie i skazaŭ:

— Zabaronienuju hazetku čytaješ!

— Čamu zabaronienuju? — ja adkłaŭ hazetu. — Jana pradajecca, jak i ŭsie, u lubym kijosku. Navat sam prezydent jaje prahladaje.

— Jano tak, ale ž tam pišuć amal usio suprać ułady! — uśmieška tak i nia dumała źnikać ź jahonaha tvaru.

— Pra ŭsio pišuć, — adkazaŭ ja. — Voś i pra vybary jość. Chutka budziem novaha prezydenta vybirać.

— Čamu novaha?! — uśmieška imhnienna źnikła. — Ryhoravič zastaniecca.

— A kali naš «baćka» admovicca ŭdzielničać u vybarach? — padkinuŭ ja pravakacyjnaje pytańnie. — Za kaho budzieš hałasavać?

— Takoha nia budzie! — rašuča adkazaŭ dzied. — Dla čaho ž tady referendum byŭ? Dumaješ, što my ŭ hetaj hłuchamani žyviom, to ničoha i nia viedajem?

— Nu a kali ŭsio-taki admovicca: zdaroŭje tam ci jašče što, nia daj boh? — nie adstupaŭsia ja.

— Tady… — dzied na chvilinu zmoŭk, jak by źbirajučysia z dumkami, a paśla skazaŭ: — Nia tolki ja, ale amal usia naša vioska zrobić tak: usich vašych kandydataŭ vykraślim, a Ryhoraviča ŭpišam sami svaimi samapiskami!

— Voś jak?! — ździviŭsia ja.

— A što ž ty, miły čałavieča, dumaŭ! Lepšaha kiraŭnika nie znajści! I ŭ chakiej reža daj boh kožnamu, i ministraŭ trasie, i na palach byvaje, a jakoje budaŭnictva raźvioŭ, ha? Dyj kali na toje pajšło, — tut jon azirnuŭsia i ŭścišanym hołasam dadaŭ, — naš Ryhoravič moža jašče, aproč usiaho, i jakuju dzieŭku prycisnuć, što oho-ho!

I jon zadavolena zaśmiajaŭsia.

— Ja heta k tamu kažu, što sam u maładości šybka da dzievak byŭ haračy! Płyty za palakami pa Vialli haniaŭ. Dzievak u mianie tady było nie źličyć! Adnaho razu ŭhledzieŭ u zatocy ažno čatyroch, halakom kupalisia. Pachapali adzieńnie i ŭrassypnuju. A adna zastałasia. Dumaŭ, brykacca budzie, a jana na ŭsio zhodnaja…

A vaźmi pensiju. Ja ŭsio žyćcio na čyhuncy pracavaŭ, ciapier voś dabaviać, to budu biez małoha amal trysta tysiač pałučać. Žyć ciapier možna. Žal tolki, što hadočkaŭ mnie bahata.

Tut niečakana zahojdaŭsia papłavok. My naściarožylisia, ale toj pad vadu tak i nie nyrnuŭ. Mnie treba było jechać, ale zachaciełasia vypytać u dzieda ŭsio da kanca.

— Dapuścim, Ryhoravič vyjhraje vybary, prabudzie jašče piać hod, a chto ž paśla budzie?

— Nu, da taje pary dažyć treba! — uzdychnuŭ dzied. — Chacia, kali ŭžo na toje pajšło, to adkažu i na hetaje padkavyrystaje pytańnie.

— I chto ž heta? — ja ź cikavaściu paziraŭ na dzieda.

— Budzie toj čałaviek, jaki praciahnie ŭziaty Ryhoravičam kurs, a z tvaru budzie padobny na jaho.

— Voś jak?! Tady, mahčyma, voś hety?..

I tut ja praciahnuŭ dziedu hazetu sa zdymkam Paŭła Sieviarynca.

Dzied uziaŭ u ruki hazetu i pačaŭ uvažliva razhladvać.

— Fartovy chłopiec! Pa ŭsim vidać — razumny, daloka pojdzie, prama tabie skažu. A što da padabienstva, to tak: i vočy, i vusy, i nos, dyj tvar jak u Ryhoraviča — pradaŭhavaty. Ale ž čutki byli pra jaho kiepskija. I napisana voś tut «List ź lesu». Dzie jon ciapier?

— Pasadzili. Na lesapavale, u hłuchamani. Vioska Małoje Sitna.

— A-a! Uspomniŭ! — dzied ažyviŭsia. — Padbuchtorščyk moładzi, tak? A voś pasadzili jaho daremna.

Takoha krutoha pavarotu ja ad dzieda nie čakaŭ:

— Čamu?

— Bo jon tam zarablaje, jak heta kažuć… Palityčny…

— Kapitał! — dadaŭ ja.

— Vo-vo! — uzradavaŭsia dzied. — Raście jaho papularnaść. A tak, — jon znoŭ uvažliva zirnuŭ na zdymak, — hety chłopiec navat ministram moža stać. Z tvaru na amerykanca padobny.

Tut dzied adkłaŭ hazetku, z chitravataj uśmieškaj zirnuŭ na mianie i dadaŭ:

— Ale pa-tvojmu nia vyjdzie!

— Čamu?!

— Bo jość čałaviek, jašče bolš padobny na Ryhoraviča, čym tvoj Sieviaryniec.

— Chto ž heta?

— A jahony starejšy syn! — vypaliŭ ź impetam dzied. — Voś jon i zamienić baćku ŭ patrebny momant! Usiok? Niezdarma ž jon ciapier u Administracyi prezydenta akałačvajecca. Pierajmaje vopyt… Kab pra heta daviedałasia tvaja chvalonaja apazycyja, to mnohich chapiŭ by ŭdar, a ŭ druhich movu b adniało. Ale jano tak i budzie: syn praciahnie spravu baćki, a toj jamu parady budzie davać, kali što nia tak załadzicca.

— I da čaho ž tady dojdziem?

— Da narmalnaha žyćcia! — sa złoj upeŭnienaściu ŭskryknuŭ dzied. — Jano i ciapier niakiepska žyviecca! Uspomniš mianie, ja dyk nie dažyvu, ale nadydzie čas — bronzavy pomnik Ryhoraviču pastaviać jak pieršamu prezydentu našaj Biełarusi.

Ja siadzieŭ asłupianieŭšy i maŭčaŭ. Dziedavy słovy ściebanuli tak, byccam atrymaŭ aplavuchu ŭ ludnym miescy…

Potym padniaŭsia, śpiecham zirnuŭ na hadzińnik i skazaŭ:

— Treba jechać, vierasień usio-taki, ciamnieje rana.

— Ščaślivaj tabie doli i darohi! — pramoviŭ dzied. — Nie sumuj! Voś ubačyš — usio dobra budzie!

Ja ŭziaŭ rovar, vybraŭsia na šašu i pajechaŭ. I adrazu ž čamuści stała sumna na dušy. Nia radavaŭ navat pa-letniamu ciopły dzianiok.

Ja supakojvaŭ siabie tym, što ŭ kožnaha z nas moža być svajo mierkavańnie nakont budučych padziej, jak u hetaha nieznajomaha mnie dzieda. Ale ž takoje i sapraŭdy moža zdarycca…

Užo bralisia dobryja pryciemki, kali ja narešcie byŭ u svajoj kvatery. Son nia braŭ. Mahčyma, što i pieratamiŭsia, ale chutčej pa inšaj pryčynie.

A pad samuju ranicu pryśniłasia mnie, byccam siadžu ja ŭ turmie. Ale ŭ dušy radaść — dziesiać hod adbyŭ, praz šeść dzion na volu. I tut vyzyvaje mianie načalnik lahieru dy sa źjedlivaj uśmieškaj na tvary pramaŭlaje: «Pryjšła na ciabie papieryna z prakuratury. Termin tvajho źniavoleńnia padaŭžajecca jašče na piać hod!»

«Za što?!» — uskryknuŭ ja i, straciŭšy prytomnaść, upaŭ na padłohu.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0