Siarhiej Astraviec uzhadvaje na svaim błohu Sałžanicyna i niabiesnuju kancylaryju.
Nam siońnia patrebna ekzarcysckaja sol. Ci ja pamylajusia? Chacia za inšych havaryć nia varta. Skažu pryvatna. Jakoj nie škada soli?
Vychodžu na Haradnicu, tamaka adnojčy znajomyja stajali razmaŭlali. I voś adzin havoryć źniačeŭku: ciabie moładź nazyvaje… i vymaŭlaje viadomaje kinaproźvišča biełahvardejskaha pałkoŭnika. Nikoli nia dumaŭ, što mianušku maju. Adnak, chalera, całkam niadrennuju, možna skazać. Nu choć heta, kab nia ŭpaści ŭnutry vačej ułasnych, jasna. Pryblizna tak vykazvaŭsia časam znajomy žmohus kaliści. «Jezus Maryja!» — heta ž ad jaho ŭ mianie (ci chutčej ad nastaŭnicy movy Hražyny Marjanaŭny). «Nia ŭpaści hraźziu ŭ tvar» — taksama ichniaja prymaŭka. Jasna, jany ž niaruskija, jak i my, zrešty, ale z nami inšy vypadak, supraćlehły, adnak nia budziem adchilacca.
Zachodžu da znajomaha ŭ staruju kamianicu, kaža: baču ciabie časam cieraz vakno, niekatorych moža razdražniać, skažam, tvaja pastava, tvaja vonkava samadastatkovaść. Što zrobiš! Zazirajučy ŭ internet: nikoli nia viedaŭ, što ŭ Prybałtycy škołu zakončyŭ… Što zrobiš! Ty na ich i padobny čymści svajoj strymanaściu badaj, pavodzinami… Dobra, niachaj, ja j sam viedaju, ci adčuvaju časam, uskosna chaj. Napatkaješ byvała sałodkuju paračku, pazdaroŭkaješsia pieršy, «dabrydzień» vam, z zyčlivaj uśmieškaj, nie
Niačasta sa mnoj takoje zdarałasia: vyklikać nieprychilnaść, nianaviść u adkaz na ŭśmiešku ci na hodnyja pavodziny, pieraličyć na niekalkich palcach možna. Pierš uspaminajecca kapitan Šlanhman, jaki aburany nie raŭnujučy skrynka, u adkaz na maŭčańnie, na maŭklivy pohlad jamu ŭ vočy, zatym — ubok. Prablema łomanava jajca nia stoiła, a ŭ jaho tvar skažony, byccam ja žaŭnier niejkaha bundesveru ci chacia b remień maju, vybačajcie, na jajcach —
Paśla načnoha dziažurstva pavinien byŭ drychnuć u kazarmie, ale ŭpierad -misa kašy, cylindryk masła ad
Moža maje zdahadki, ale supadzieńnie nadta dziŭnaje. Šlanhman byŭ čužakom, u nas u kazarmie kiravali
Dy nie, u rodnym savieckim, ale heta ŭsio svaje chłopcy, našyja. Sutyčki zdaralisia ź inšymi: sa zhadanym
Uspaminajecca jašče praparščyk Ambaraŭ, jon mnie nahadvaŭ pruskuju muštru ruskaha cara svaimi pakazami na płacy — «Dziełaj raz! Dziełaj dva!» Jon układaŭ u šychtavuju ŭsiaho siabie, jon i byŭ žaŭnierykam, jakoha zaviali klučom sa śpiny, i jon aŭtamatyčna, ale zaŭziata vykonvaje kroki-
Ja jašče čuŭ mianušku ad
…Zbaŭ nas ad złoha i adpuści nam hrachi našy, jak i my prabačajem vinavatym našym. Tak, jon nia suprać mabyć, kali my da jaho źviartajemsia. Zahvazdka ŭ inšym. Jany zastajucca zaciatymi, jany nia vierać u ščyraść, u prabačeńnie, jany nia majuć u im patreby, im heta niecikava, ich heta tolki razdražniać moža. U ich, skažam, adčuvajecca niejkaja chibnaść. Tak, ja byŭ zadumaŭsia: čamu? Tamu što ŭ ichnim žyćci štoś nia tak. Razumiejecie? Čamu nie sunimajecca skrynka? Z toj ža nahody. I kali ŭ kahoś zvonku ŭsio tak, jany nie utajmujucca. Tvajo prabačeńnie — jak ad ścienki haroch, nia bolej. U hetym sol, nie ekzarcysckaja, jasna.
Z peŭnaha času ja trymaju ŭ kišeni miašečak z toj sollu ekzarcysckaj. Kali idu vulicaj, ściskaju jaho časam. Ale nia viedaju, ci nie ašukvaju sam siabie, ci nie pryciahvaje jana ŭ takim varyjancie, naadvarot, uvahu ŭsich pakryŭdžanych na siabie samich? Takich pytańniaŭ zvyčajna nie zadajuć ksiandzam. Praŭda, u adnym našym kaściole jość suviaź ź niabiesnaj kancylaryjaj, pra što niamnohim viadoma, ale isnujuć prablemy z dostupam, aproč taho ja ŭ łacinie ni
Što da Šlanhmana, jon mnie na aryvederčy charaktarystyku vypisaŭ: indyvidualist, hanarlivy, na zaŭvahi nie reahuje — niejkuju padobnuju łuchtu. A pry čym tut heta? Usia reč chutčej u našym
Kamientary