«Ranicaj pa vulicy Horkaha ŭ Hrodnie biehaŭ bieły koń. Žyviolina była vielmi napałochanaja i chaatyčna pieramiaščałasia pa prajeznaj častcy». Nu, voś i ŭsio, pryjechali. Abo pryskakali. Piša Vital Taras.
«Ranicaj pa vulicy Horkaha ŭ Hrodnie biehaŭ bieły koń. Žyviolina była vielmi napałochanaja i chaatyčna pieramiaščałasia pa prajeznaj častcy». Z haziet
Nu, voś i ŭsio, pryjechali. Abo pryskakali. Jakija jašče dokazy patrebnyja, jakija znaki, kab usie pierakanalisia, što nadychodzić usieahulnyPamiatajecie — «koń bieły»? Heta adtul, ź Jana Bahasłova. Praŭda, naš koń byŭ z cyrka i biehaŭ na voli ŭ Hrodnie niadoŭha. Ale pierad tym — matylki, miljony, matylkoŭ apanavali Viciebsk. Heta ŭžo jak u filmie žachaŭ. Chičkok ź jaho «Ptuškami» adpačyvaje.kirdyk-to bok skančeńnie śvietu, apakalipsis?
A tut jašče hetaje zahadkavaje padzieńnie viertalota ź niamieckim piłotam… Jakoje sioleta pavodle liku «lotnaje zdareńnie» na terytoryi Biełarusi?
Dy j da hetaha znakaŭ chapała — kab stolki času nad Maskvoj stajaŭ antycykłon (adčuvajecie —
Zhodny, usio razam uziataje ničoha nie davodzić. Kali tolki nie šukać i nie čakać tych znakaŭ, jakija zaśviedčać, što nabližajucca apošnija chviliny isnavańnia čałaviectva. (Ci nie šukać «zorku Davida» ŭ vyjavach śniažynak).U ideale viernik pavinien być hatovy paŭstać pierad Boham u kožnuju chvilinu, a nie šukać dokazaŭ jaho isnavańnia… Ale toje ŭ ideale. My žyviem na ziamli, i ništo čałaviečaje dla nas nie čužoje. U tym liku čakańnie cudu. My zhodnyja i na cud u abliččy katastrofy, kali nam nie prapanoŭvajuć ničoha lepšaha.
Miž tym, jadzierny apakalipsis adbyŭsia ŭ realnaści — 65 hadoŭ tamu. I ničoha, čałaviectva nie źnikła, nie pravaliłasia ŭ tartar. I ZŠA, i Japonija kvitniejuć. I amierykanski pasoł (upieršyniu za ŭvieś paślavajenny čas) navat uziaŭ udzieł u žałobnaj cyrymonii ŭ Chirasimie.
A filmy pra Chirasimu i Nahasaki ŭžo nie pałochajuć sučasnaha hledača tak, jak pałochali jany majo pakaleńnie ŭ dziacinstvie ŭ
I Čarnobyl — nie praroctva pra Zorku Pałyn, ale całkam realnaja katastrofa, vyklikanaja «čałaviečym faktaram». I ŭsiaho praz čverć stahodździa taja katastrofa ŭžo amal ništo — niejkaja fikcyja, pra jakuju havorać navukoŭcy, bałboča apazicyja ŭ Biełarusi, ale vyraznych śladoŭ jakoj nibyta nie bačna. Hetaksama jak radyjacyi.
I Aśviencym dla niekaha ŭžo nie žachlivaje złačynstva suprać čałaviečnaści, ale miesca, dzie možna zdabyć
Sapraŭdny apakalipsis, jaki adbyŭsia z nami, ludźmi, užo nie adnojčy, nas nie cikavić. Bo nas nie cikavić uvohule, što adbyvajecca ź inšymi, kali tolki heta nie našy svajaki, albo nas nie źviazvajuć niejkija partyjnyja abo dziełavyja suviazi.
Śmierć, pakuty i bol, jakich tak šmat navokał, — heta nie dla nas, heta sumna i niecikava. Nas moža ŭrazić — na chvilinu — kolkaść zahinułych, ale nie śmierć čałavieka jak takaja.
Nas i žyćcio našaje nie asabliva cikavić, bo jano nie zaležyć ad nas i našych ułasnych vysiłkaŭ. Bo ad uśviedamleńnia hetaj iściny robicca vielmi sumna. Nas cikavić — što z nami budzie. Heta značyć — chto skinie ciapierašni režym, chto pryjdzie na źmienu ciapierašniamu kiraŭniku, chto za hetym staić (suśvietnaja zakulisa, Kreml, Varšava ci Brusel), chto i kolki kamu zapłacić albo ŭžo zapłaciŭ. Tolki nas samich niama ŭ hetym pracesie.
U adnoj z apošnich pieradač «Tydzień u abjektyvie» na Biełsacie havorka jšła na tradycyjnuju temu — uzajemadačynieńniaŭ Biełarusi i Rasii. I zaprošany ŭ pieradaču viadomy žurnalist jak pra niešta samo samoj zrazumiełaje, vidavočnaje i navat pradvyznačanaje kazaŭ pra toje, što Rasija chutka «dabje» Biełaruś ekanamična i što pad pahrozaj apynułasia nie tolki ciapierašniaja ŭłada, ale i naša dziaržaŭnaja niezaležnaść. Na pytańnie viadoŭcy — a što ž rabić, kab hetaha nie adbyłosia, adkazu nie prahučała. Bo słova «rabić» tyčycca śfiery dziejańnia, a jano samo pa sabie piarečyć katastrafizmu jak fiłasofii.
Voś užo dvaccać hadoŭ — a moža, apošnija sto dvaccać? — my nazirajem za tym, što adbyvajecca ŭ našaj krainie, ale nie žyviem u joj.Pieryjadyčna my ź cikaŭnaściu nazirajem za tym, što nazyvajecca «prezidenckimi vybarami», choć upeŭnienyja (bo nas daŭno ŭ tym pierakanali sami pretendenty): nijakich vybaraŭ nie było, niama i nikoli nie budzie.
Voś pryjduć złyja dziadźki
Siońnia my vylivajem svaje złość i frustracyju na patencyjnych pretendentaŭ u kandydaty na prezidenta (sic!) u ananimnychinternet-kamientarach i ŭ błohach ci artykułach. Ale čamuści nikoli nie złujem na samich siabie.
Jak kazaŭ horkaŭski piersanaž z pjesy «Na dnie» (cytuju pavodle sensu): «Stvarycie mnie ŭmovy, i tady ja, moža być, budu pracavać!» Zrabicie nam «kalarovuju revalucyju»! (A lepiej — jak u Kyrhyzstanie). Chto i što pavinien zrabić, ź jakoj nahody i dziela čaho — heta niavažna. Zrabicie, a my pahladzim i, moža być, padtrymajem revalucyju ŭ svaich kamientach. A chutčej za ŭsio, naplujem na jaje i jaje dziejačaŭ, na intelihiencyju, na ŭsich, chto choć niešta sprabuje ciapier rabić, ci tvaryć, ci prosta žyć, jak plavali zaŭsiody raniej. Plavańnie ŭ inšych — naša nacyjanalnaja zabava.
U słovach «čakańnie katastrofy» klučavoje słova — nie «katastrofa». Klučavoje słova — «čakańnie». My ŭsio jašče ŭ čakańni — mocnaj apazicyi, hodnych lideraŭ i kandydataŭ u prezidenty, lepšaha žyćcia, volnaj Biełarusi.
Moža być, sapraŭdy nievierahodna haračaje i ciažkoje leta dapamoža niešta źmianić u našych mazhach. Ale pavieryć u heta, dumaju, — značyć pavieryć u miraž. A moža, heta sapraŭdy simvał — toj bieły koń, što badziaŭsia pa vulicach, ale byŭ złoŭleny.
Kamientary