— Padymajsia, Dzimon! — harłaniŭ nad vucham Achmied, trasučy mianie za plačo.
Ja ledź raspluščyŭ vočy, ź jašče bolšymi vysiłkami padniaŭ hałavu i hlanuŭ na jahonyciomna-matavy tvar, jaki za čas kamiernaj adsidki nikolki nie źmianiŭ svoj kaŭkazski koler.
— Kolki času? — praburčaŭ ja, pavaliŭšyŭsia nazad u padušku.
— A vośmaj.
— Dyk što ty tłumiš mnie rozum?! U mianie šče piać hadzin! Ty ŭčora drychnuŭ uvieś dzień, i ja ciabie nie padymaŭ.
— Nie, nie ŭ hetym sprava — tam ciabie sa šmotkami zamovili.
— Ź jakimi šmotkami? Chto zamoviŭ? — zapytaŭ ja, sieŭ,
U hety čas adčyniłasia «karmuška», i «pradolny» zahadaŭ źbiracca.
— Nu što, adčalvaješ ad nas? — padyšoŭšy da mianie, zapytaŭsia Paša, ź jakim my ledź «vyhrabli» ŭčora z karciožnaj zavaruški.
Ja kinuŭ jamu z uśmieškaju:
— Dyk kolki možna ciarpieć vas tut, złych zekaŭ?
— Heta tak… — skazaŭ jon. — Mo ŭsio ž zavaryć što na darožku?
— Davaj, — zhadziŭsia ja i tut ža, uzhadaŭšy, jak robić harbatu Paša, papiaredziŭ: — Tolki nie smału!
— Łajt, Dzimon! Ty ž viedaješ, jak ja varu!
— Aha, viedaju, tamu i kažu.
Praz 15 chvilin ja byŭ hatovy na vychad, i my pa čarzie rabili pa dva hłytki z adnaho kubka, siedziačy na Pašavaj škoncy — nižnich vuhłavych narach, dzie zvyčajna mieściacca samyja aŭtarytetnyja pradstaŭniki zekaŭskaj narodnaści. Sam Paša, što praŭda, nie błatavaŭ, škonka pierajšła da jaho ad siabra — Antochi Zialonaha, ź jakim pa voli jany razam prakołvali nakradzienyja ŭ mietro hamancy i razam, z adnoj ihły, padniali VIČ. Antocha ž, try miesiacy panavodziŭšy paradak u kamiery, paru dzion tamu pajechaŭ na zonu.
— Jak nadakučyli hetyja pierajezdy, Paš, kab ty viedaŭ!— Ja dyk viedaju. Bolš napružvajučaha niama ničoha ŭ turmie, jak pastajanna matacca
tudy-siudy .
— Kab chacia viedać kudy, a to ž nikoli ničoha nie havorać.
— A što, nie skazali tabie?
— A chto skaža?
— Zaraz pasprabuju daviedacca.
Paša rušyŭ da dźviarej. Ab čym jon tam havaryŭ, ja ŭ hetym harmidary nie čuŭ, ale i pa žestach padčas jahonaj razmovy z «pradolnym» było zrazumieła, što ničoha jon nie damožacca.
— Dy jon — ni be ni me — staršynka heny, — złosna vymaviŭ Paša, siadajučy pobač. — Ty vo što…
— Nu?..
— Kali pryjdzie korpusny za taboju, prapar, ty ŭ jaho zapytaj, a nie skaža, prosta admaŭlajsia vychodzić. Ja tak zaŭsiody rablu.
— Vidać, tak i zrobim, — zhadziŭsia ja i rasšpiliŭ svoj kiešar, jaki pierad tym pastaviŭ tut ža, pobač z narami. — Heta ŭsio dobra, ale treba niešta i prezientavać tabie na pamiać.
— O! — abradavaŭsia Paša. — Sała prezientuj!
— Aha, dzie tut brać toje sała z hetymi trahładytami? — pažartavaŭ u adkaz i ja.
— Na vo, — praciahnuŭ ja jamu nievialikuju knižycu pra Chrysta «Nie prosta ciaślar», — nie chlebam adzinym!
Paša ŭziaŭ tvor Džoša Makdaŭeła, masava vydadzieny jašče na styku epoch, u hady
—
— Nu, a jak ža?! — uśmichnuŭsia ja. — Čytaješ na movie?
— Kaniešnie. Ja choć
Z supiarečlivym pačućciom sumu i lubovi pahladzieŭ ja na Paŭła i adčuŭ, jak mnie navat škada raźvitvacca z hetym čałaviekam — niejkaja siabroŭskaja iskra zbliziła nas siarod 50 murašoŭ.
— Dzie Daškievič? — kryknuŭ niechta ad dźviarej.
— Na miescy! — adhuknuŭsia ja.
— Pryjšli pa ciabie!
Ja padyšoŭ da dźviarej, la jakich stajaŭ korpusny z majoj kartkaj.
— Sabraŭsia? Davaj chucieńka, i tak zatrymalisia!
— Pasłuchaj, a kudy mianie pieravodziać?
-- Tam pabačyš!
— Kali tam hetki ž biedłam, ja nikudy nie pajdu.
Praparščyk ździŭlena hlanuŭ na mianie i zrabiŭ bolš łahodny tvar.
— Narmalnaja tam kamiera, narmalnaja.
Ja moŭčki hladzieŭ na korpusnoha, razvažajučy, vieryć jamu ci nie.
— Dy narmalnaja, ja tabie havaru! — paćvierdziŭ jon jašče raz. — Pajšli, tolki
— Ładna, zaraz zabiaru rečy.
— Davaj, Paš, — pramoviŭ ja, praciahvajučy ruku, — pajdu šukać ščaścia.
— Nu, trymajsia tam, Dzimon! Jak treba budzie što, viedaješ, jak mianie znajści.
My pacisnuli ruki.
— Dziakuj, siabar, viedaju.
Ja ŭchapiŭ svaju torbu i pasunuŭsia da vychadu. Z usich bakoŭ zahučali hałasy:
— Nu ŭsio, apazicyja, davaj!
— Źmitruk, sustreniemsia na barykadach!
— Davaj, Dzimon, jak budzie daroha, adpišy!
—
Padchapiŭšy pad pachu jašče i matrac, kimści dla mianie skručany i pakładzieny la paroha, ja vyjšaŭ z kamiery i huknuŭ u adčynienyja dźviery:
— Žyvie Biełaruś!— Žyvie! Niachaj žyvie! Žyvie viečna! — zabuchała navučanaja doŭhimi treniroŭkami chata.
- — Dobry dzień! — pavitaŭsia ja, zaciahvajučy ŭ kamieru torbu, paśla ŭsich pierachodaŭ nie takuju ŭžo i lohkuju, i vatu. Chata adkazała cišynioj. Źmiaściŭšy pad ścianoju svaje rečy, ja razahnuŭsia i ahledzieŭsia. Ubačanaje nadzvyčaj ździviła mianie — kala 5,5 mietraŭ na 2,5; uzdoŭž adnoj ściany — vuzki stoł, druhoj — dvoje dvajnych naraŭ, i bližej da dźviarej sanvuzieł z umyvalnikam, litaraj «H», adharodžany ad kamiery mietrovaj cahlanaj pieraharodkaj i naciahnutaj pavierch štorkaj dla vanny.
- — Prahułka! — kryknuŭ pastavy, lapnuŭšy pa dźviarach, i zazirnuŭ u vočka.
- Viarnuŭšysia ŭ kamieru, ja zastaŭ adnaho tolko Vałodziu. Moŭčki zajšoŭ i sieŭ na nary dyrektara, dy, kab niečym zaniać siabie, uziaŭ niejkuju hazietu i pačaŭ čytać słovy, jakija nijak nie žadali abjadnoŭvacca ŭ skazy i artykuły.
Pryjści ŭ šok byłoDy što mnie tyja chaładzilniki — u tym užo ŭdača, što pašenciła niejak vyrvacca z tłumu na paŭsotni čałaviek, dzie siadziać adzin na adnym, dzie spać nielha ni ŭdzień, ni ŭnačy — aproč štuk tryccaci zaŭsiody trymajučych vartu hłotak harłaniać dva prymačy, iz-za čaho — u takich chatach ja jašče nie siadzieŭ. Moža, heta ich nazyvajuć na Vaładarcy «kamiercyjnymi»? Ale nie, vidać, nie kamiercyjnaja — u tych, kažuć zeki, jość duš, chaładzilnik… a tut usio bolš ścipła.
Tamu adreahavaŭ na majo vitańnie tolki toj, što čytaŭ, adarvaŭšy hałavu ad haziety, pakruciŭ joju paru razoŭ, nazirajučy, jak ja ŭkładvaju rečy, i pahłybiŭsia ŭ niešta žoŭcieńkaje znoŭ.
Usio heta było strannavata… Chaciełasia zavaryć harbaty, ale hrymieć posudam i šukać razietki ŭ hetym sonnym carstvie było niajomka. Što ž, sunucca ŭ čužuju chatu sa svaimi ŭstanoŭkami nijak nie vypadała, i ja vyrašyŭ pašpacyravać na mietrach dvuch prastory — ad dźviarej da stała.
— Siadaj, vo, pasiadzi, — paŭšeptam pramoviŭ amatar presy — užo ŭ hadach dziadźka, nievysokaha rostu, uvieś bieły i sa
— Dy nie, dziakuj, ja pachadžu trochu.
Pasiadzieć u hetkim uzbudžanym stanie ŭ mianie nie atrymałasia b navat pry ŭsim žadańni.
— Ciabie za što aryštavali? — jašče praz paru chvilin cichieńka zapytaŭ bieły dziadźka.
— Za chulihanku.
— I što pahražaje?
— Užo ničoha.
— Heta jak?
— Svaje dva ŭžo ŭziaŭ.
— Dva hady… heta taksama šmat.
— Šmat? — uśmichnuŭsia ja. — Heta ŭ razoŭ niekalki mieniej, čym ja čakaŭ paru miesiacaŭ tamu. Dy i što takoje dva hady? Na adnoj nazie.
Dziadźka zapytalna hlanuŭ na mianie.
— Nu, heta ŭ zekaŭ taki afaryzm jość «Na adnoj nazie» — kali havorka pra nievialiki termin. U nas ža zvyčajna jak? Mienš piaci nie dajuć, i heta ličycca, što ty sarvaŭsia.
Pa tym, jak ździŭlena łypaŭ vačyma moj surazmoŭca, było absalutna jasna, što ŭ kamiernaj sistemie jon pieršy raz i zusim niadaŭna — pakul jašče jahony mozh nie moh spaścihnuć, jak piać hod možna ličyć zryvam.
— Vas za što pasadzili?
— Za złoŭžyvańni.
— O, heta surjoznaje złačynstva, — syranizavaŭ ja. — I dzie vy złoŭžyvali?
— Na fabrycy. Byŭ dyrektaram.
Biełaja hałava schiliłasia nad sčeplenymi rukami.
— A čaho ž vy žadali, treba było kantrybucyju vypłačvać kryšujučym strukturam, łazienku tapić, stoł nakryvać i hetak dalej, pa patrebach.
Dyrektar zhodna zatros sivoj hałavoj — nie raz, vidać, razvažaŭ jon nad hetaj pryčynaj svajho tut znachodžańnia.
— Nie dla taho ja žyćcio pražyŭ, kab im stały nakryvać. Takich hniusotaŭ ja i za savietami ciarpieć nie moh.
— Heta, kaniešnie, hodna, — spyniŭsia ja i pramoviŭ, vydychajučy: — Za heta možna i pasiadzieć.
— E, razumnik, ty mo supakoišsia? — prabuchcieła hałava
— A ŭ čym prablema? — ździviŭsia ja.
— U tym, što treba cišej być!
— Dyk, a ja što, skandalu?
Niapravilnaja intanacyja nie spadabałasia amataru dzionnaha adpačynku, i jon prypadniaŭsia na łokać.
— Ty ź jakoj chaty?
—
-- I što ty jeździš pa turmie?
— Mianie voziać — ja i jezdžu.
Hetaje «nachabstva» majo kančatkova razvarušyła cieła pad koŭdraj — jano padniałosia i sieła na škoncy. Ciapier jaho možna było ahledzieć — było ŭ im pryblizna cetniera paŭtara masy, źvierchu cieła mieściłasia vialikaja hałava ź vialikim nosam, vialikimi vušami, apłyŭšym tvaram, što ciahnuŭ hod na 45, i dvajnym padbarodkam, jaki pierachodziŭ adrazu ŭ tułava; da tułava macavalisia dźvie
— Ty, ja baču, borzy nadta?
Ja praciahvaŭ rabić pa pary krokaŭ
— U ciabie, uvohule, usio roŭna?
— U mianie dyk roŭna.
— Mo prabić, chto ty taki, čym dychaješ?
— Biary prabivaj, — abyjakava adkazaŭ ja.
— Ty viedaješ smatryłu za korpusam?
— Ja viedaju za turmoju, možaš adpisać jamu pa viečary.
— I adpišam, a to stremnavaty ty niejki — pa turmie ciabie nosić, tut prypiorsia kipišyć. Ty za što siadziš uvohule?
— Kažuć, chulihan ja.
— Pasłuchaj siudy, ty davaj narmalna!
— Što značyć «narmalna»? — pierapytaŭ ja, chacia razumieŭ zrešty, pra što zahad, — nie pieršuju sotniu razoŭ mnie jaho ahučvali.
— Biez hetych tvaich «kažuć»!
— Nu, heta dazvol mnie samomu vyrašać.
— Ty što, niešta nie razumieješ?
— Ja razumieju ŭsio, ale zahadvać mnie, jak razmaŭlać, ty nie budzieš.
— Tak, prysiadź! — harknuŭ bas i palapaŭ dałońniu pa łavie nasuprać svaich naraŭ.
— Dla čaho?
—
Ja padyšoŭ da naraŭ i prysieŭ na łavu, majučy iluziju, što, moža, siedziačy atrymajecca parazumiecca.
I jak tolki ja ŭsieŭsia, boraŭ schapiŭ z padłohi svoj tapak i ŭrezaŭ mnie im pa tvary. Pieršaje imhnieńnie ja nie zrazumieŭ navat, što heta takoje adbyłosia.Ale tut ža padarvaŭsia z łavy i ja, i padskočyŭ dyrektar, jaki, ucisnuŭšysia pamiž mnoju i haroju, jakaja tak i zastałasia siadzieć na narach, zapratestavaŭ:
— Vałodzia, chłopcy, supakojciesia! Vy što?!
Pa praviłach žanru treba było bić u zuby. Chacia i było jasna: kali b hety dabraŭsia łapiščami svaimi da majho kadyka, dyk byli b usie šancy ź Simonam Piotram sustrecca raniej pryznačanaha terminu.Zrešty, sprava była nie ŭ tym, što pačałosia b potym. Taksama i nie prychilnik ja niebiblijnaj teoryi, jakaja padajecca niekatorymi jak biblijnaja, što ŭsio pavinny my ciarpliva znosić.
Na vierchnim paviersie naraŭ, nad Vałodziem, zavarušyŭsia jašče adzin žychar.
— Ciapier jasna, dla kaho ranicaj miesca vyzvalali.
— Vo, hienierał, zakinuli na našu hołavu.
Hienierał pačaŭ złazić z łožka, i ja prysieŭ da dyrektara — raźminacca na maleniečkim piatačku ŭžo nie było jak.
Vałodzia niešta jašče łajaŭsia; vysoki vusaty zek z vajskovaj mianuškaj paciahnuŭsia da sanvuzła kuryć; dyrektarski korpus nieviadoma što, ale vyčytvaŭ; ja pahłybiŭsia ŭ rozdum, jak dalej być u jakasna novaj abstanoŭcy, zusim užo nie radujučysia «elitarnym» umovam utrymańnia.
— Pasłuchaj, ciabie jak? — iznoŭ ścišana zapytaŭ dyrektar, adarvaŭšysia ad haziety.— Źmicier. —
Jak-jak ?— Źmicier. Kali ciažka, možna Dzima.
— Nie, mnie nie ciažka, — pierajšoŭ jon raptam na biełaruskuju. — Ja i sam u
1994-m za Paźniaka hałasavaŭ. Ale ty… heta… moža,pa-rasijsku davaj?— Nie, nie budu, — adkazaŭ ja navat z uśmieškaju, ci to siabie škadujučy, ci to dyrektara.
— Dyk buduć ža prablemy, — pieraściaroh prychilnik Zianona.
— Nie pieršy i nie apošni raz.
— Nu hladzi, ja b lepš
pa-rasijsku …
— Idziom! — adkazaŭ hienierał, kinuŭ akurak va ŭnitaz i zapytaŭsia: — Vałodzia, ty zastaješsia?
— Jak zaŭsiody.
— A ty, Francavič?
— Nie, Michałyč, mušu zaraz da śledčaha iści, — adkazaŭ dyrektar.
U mianie hienierał nie zapytaŭsia ničoha.
— Pojdzieš na prahułku, Źmicier? — kinuŭ mnie Francavič, pa vyrazy tvaru jakoha było bačna, jak niajomka jamu ad hetaj varažniečy ŭ kamiery.
— Pajdu, treba pravietrycca.
Praź niekalki chvilin my vychodzim z chaty.
Na kalidory staršyna zapisvaje ŭ natatnik numar kamiery i kolki nas idzie dy kryčyć na nižni pavierch: «Piatnaccataja, dva!» My sychodzim pa leśvicy na druhi pavierch, da nastupnaha pasta, ź jakoha hałosiać toje ž: «Piatnaccataja, dva!» Spuskajemsia jašče nižej, na pieršy pavierch, jaki piaćciu prystupkami pierachodzić u nulavy padvalny, dzie čarhovy dziažurny ravie taksama: «Piatnaccataja, dva!», pavaročvajem naprava, adličvajem piać tych krokaŭ uniz i, pakidajučy novy korpus, uvachodzim u sutareńni staroha — doŭhi šyroki kalidor z aračnymi stolami. Voś sprava ad nas kapciorka, kudy zdajuć zeki matracy i rečy, kali jeduć na sud, my idziom dalej; voś źleva žaleznyja dźviery — ci nie samyja masiŭnyja ŭ turmie — za imi «śpieckalidor» z kamierami dla asabliva niebiaśpiečnych i śmiarotnikaŭ, tut ža siadzić na zedliku jašče adzin «pradolny» z natatničkam, i, kali my raŭniajemsia ź im, jon zanatoŭvaje dźvie ličby i hołasna ich ahučvaje: «Piatnaccataja, dva!» Trymajučy ruki za śpinaju, rušym napierad; voś dźviery, za jakimi adzin pralot navierch viadzie da vychadu sa staroha korpusa na turemny dvor (tam jašče adzin korpus i — dźviery na svabodu, jany ž — dźviery ŭ turmu, i nam zvyčajna vypadaje druhi varyjant); i voś dalej pa hetym ža baku pavarot na prahułačnyja dvoryki, la jakich nas čakaje apošni post (za im praź mietraŭ siem kaniec sutareńnia, u jakim mieścicca matracnaja, dzie ŭ pieršy dzień svajoj turemnaj prapiski kožny ščaśliŭčyk atrymlivaje vatu i bializnu i zdaje ŭsio heta pierad etapam na zonu). I kali pracesija naša padychodzić da hetaha piataha pastavoha, katory piaty raz za apošnija paru chvilin krykam paŭtaraje «Piatnaccataja, dva!», pavaročvajem naprava, traplajučy ŭ adnu ź viežaŭ (jakraz tuju, što abrynułasia ŭ
Ja pačaŭ špacyravać z adnoha boku dvoryka, hienierał, taksama sam sabie, z druhoha.
— Dyk ty što, z «dziekabrystaŭ»? — zapytvaje ŭsio ž jon praź niejki čas.— Vidać, što z «dziekabrystaŭ». Tolki z «dziekabrystaŭ»
18-ha , a nie19-ha .
— Čamu
— Bo nakryli za sutki.
— A, niejkija tam u dvarach nakinulisia?
— Nu.
— Čytali my pra spravu vašu. A z hetym tvaim, jak jaho…
— Eduardam?
— Tak, Eduardam, siadzieŭ paru dzion na Akreścina.
— I jak jon tam byŭšy?
— Narmalna, ćviordy taki chłopiec. Z desantury tolki i ŭ zavarušku takuju — z ahniu dy ŭ połymia.
— Tak, paščaściła jamu i vajskovuju šychtoŭku prajści, i zekaŭskuju raspačać.
Hienierał spyniŭsia.
— Tut ty možašpa-rusku , tut užo vypiendryvacca nie treba.
Kaniešnie, adkul było viedać biełaruskamu hienierału pra biełaruskuju šychtoŭku? Niešta ja nie raźličyŭ. Ale jakaja roźnica — raźličyŭ by z šychtoŭkaju, nie raźličyŭ by jašče z
— A pierad kim mnie vypiendryvacca? Zeki ŭsie roŭnyja pierad abliččam «pravasudździa».
— Z nami možašpa-narmalnamu , — nastojvaŭ hienierał. — U Biełarusi dźvie dziaržaŭnyja movy, tamudavaj-ka pa-rusku .
— Cikava, vychodzić va ŭsich vas, — ź ironijaj pramoviŭ ja, — kanstytucyjnaje dvuchmoŭje — heta zaŭsiody kanstytucyjnaja padstava zabaranić razmaŭlać
— Tamu, što biełaruskuju movu nichto nie razumieje i nichto na joj nie razmaŭlaje, aproč tolki vo, — i hienierał chitnuŭ u moj bok, — adščapiencaŭ.
Hetkaje vyznačeńnie sacyjalnaha statusu i śmiašyła, i aburała adnačasova, prymusiŭšy mianie pavialičvać abaroty.
— Chto hetyja «nichto»?! Ja siadžu z zekami, mnohija ź jakich dobra kali škołu skončyli, i jany mianie cudoŭna razumiejuć. A niekatoryja navat pierachodziać na movu!
Ja z kaŭkazcami siadžu, jakija ipa-rusku ledź razmaŭlajuć, i to jany mnie kažuć: «Dobra, havary kak havaryš, kali što nie panimać, my sprašyvać». A jak možna skončyć biełaruskuju škołu, biełaruski ŭniviersitet, potym mo jašče i akademiju jakuju biełaruskuju — i nie razumieć biełaruskaje ž, nie ŭ stanie i dvuch słoŭ źviazać na movie naroda, jaki ciabie vykarmiŭ i adukacyju daŭ?! Heta prosta treba daŭnam być, a nie čałaviekam z vyšejšaj adukacyjaj.
— Dyk što heta takoje, tvaja biełaruskaja mova? Heta biednaja, kałhasnaja havorka,
— Kali mova pieršaj u Jeŭropie Kanstytucyi i čaćviortaj u śviecie drukavanaj Biblii biednaja takaja i nikčemnaja, — jak na mašyncy, adhrukaŭ kožnaje słova ja, — zabaranicie jaje zusim!Stahodździami z zachadu i ŭschodu dabivali, dy nie dabili, dyk niachaj svaje ž mankurty dadušać. Tady ŭsio budzie zrazumieła. Tady, narešcie, kožny budzie mieć zakonnaje prava, pačuŭšy movu «zabrannaha kraju», zahadać lubomu: «Zatknisia ž ty!»
Dalej my ŭžo hulali moŭčki. I heta, vidać, było lepšaje. Mianie nie pakidała dumka ab tym, što ŭlapaŭsia ja kankretna z hetym pieravodam. Tut za paru tydniaŭ ci zvarjacieješ, ci raskrucišsia, i treciaha nie dadziena. Sapraŭdy, choć ty biary dy zašyvaj rot da samych vušej i tak siadzi. Voś tabie i harmidar na paŭsotni zekaŭ, horš jakoha, ja dumaŭ, i niama ničoha. I jak dziŭna dy nievytłumačalna vychodzić — były narkaman bieź siaredniaj adukacyi havoryć: «Kaniešnie, razumieju, ja ž — biełarus!», a hetyja, z adukacyjaj i siaredniaj, i vyšejšaj, buduć dałdonić: «Nie, nie razumieju!», «Nie, nie mahu!» ci jašče lepiej: «Zabiejsia!» Chacia ci tak užo nievytłumačalna heta? Voś Chrystos kaža pra samych mudrych z narodu Svajho, pra adukavanych i znatnych: «Słaŭlu Ciabie, Ojča, Hospad nieba i ziamli, što zakryŭ heta pierad mudrymi i pradbačlivymi i adkryŭ heta małym; tak, Ojča, bo tak spadabałasia Tabie» (Łk.10:21). Tak, Ojča, bo tak spadabałasia Tabie!
Za pieražyvańniami svaimi ja nie asabliva zaŭvažyŭ, jak hienierała vyvieli «na kabiniety» i jak potym za mnoju pryjšli.
— Davaj, charoš tupacieć tut užo! — miralubiva prykryknuŭ małady staršyna.
— Aha, pajšli.
— Harbatu budieš? — niečakana dla mianie zapytaŭ hapadar.
— Možna, — zhadziŭsia ja. Harbaty chaciełasia vielmi.
Vova ŭklučyŭ imbryk — taksama dzikovinku dla kamiernaj sistemy. Naš brat usio bolš pryvyk da pierapalenych kipiacilnikaŭ. Ja dastaŭ płastykavy słoičak
— Ty što, z hetaha pješ?
— A z čaho pić, kali ŭsio zabaroniena? Kali ŭ šostym siadzieŭ, dyk dazvalali posud. A ciapier taki voś marazm…
— Na, budzie tvoj, — moj niadaŭni vorah pastaviŭ na stoł płastmasavy kubak.
— Dziakuj… vialiki, — uraziŭsia ja i ŭziaŭ pakrucić kubak u rukach — zeki, i ja siarod ich, lubiać usio, što bliščyć. Asabliva kali ničoha niama.
Mnie zachaciełasia čymści adździačyć.
— Pačastujsia harbatkaju z prysmakami.
— Heta što takoje? — zahlanuła ŭ raźviazany pakunak vialikaja hałava.
— Nu, tut čornaja harbata i roznyja tam
— Dyk davaj, pasprabujem.
My nasypali ziołak u kubki, Vałodzia zaliŭ kipień, paśla čaho pačaŭ vykładać pradukty z tumbački.
— Pierakusiš što?
— Dy nie, nie hałodny, — schłusiŭ ja.
— Zaraz zakiniem
Sponsar bankieta ŭručyŭ mnie kavałak chleba i sardelku, jakaja amal vokamhnienna była prahłynuta.
— Nu, ja baču, ty zusim jeści nie žadaješ.
— Aha, zusim, — uśmichnuŭsia ja, uziaŭšy jašče adnu sardelku, mnie praciahnutuju.
— Pasłuchaj, ty nie sini na mianie za ranicu.— Ničoha, usiakaje byvaje.
— Ty razumieješ, dastali mianie ŭščent hetyja prakurory, hienierały, fabrykanty! Nijakaj siły niama ź imi — ni pajeści sabie zrabić nie mohuć ničoha, ni chatu prybrać. Jak niańka im!
— Što zrobiš, nieturemnyja ludzi.
— A my što, naradzilisia ŭ turmie?
— Zdajecca mnie časam, — adkazaŭ ja, pieražoŭvajučy dabaŭku, — što i naradzilisia…
— E, kiń ty hłupstva! Nie naradžalisia, a prosta nie pryvykli ni na čyich šyjach siadzieć. A hetyja biez mamkinaj ci žončynyj spadnicy — nikudy. Dyk chaj vypisvajuć sabie pakajovak, kab sopliki vycirali, — usio aburaŭsia Vałodzia, ale, zaŭvažyŭšy, što druhaja sardelka źnikła tam ža, dzie i pieršaja, praciahnuŭ mnie čarhovuju i kavałak chleba z kietčupam.
— Na, ješ, hetym, — jon chitnuŭ u bok ściany, — ja nikomu nie daju — abyducca.
— Nu, chiba apošniuju, bo baki ŭžo zapraŭleny.
— Tamu ja na takim uzvodzie sutkami, — tłumačyŭ dalej zamučany hienierałami zek. — A tut ty jašče, ja z prasońnia razumieju praz słova. Padumaŭ spačatku, što ty ŭvohule hłum łoviš.
— Dy nie, jaki hłum moža być!
— Kaniešnie, ciapier jasna… A tak, ja ž nikoli nie sustrakaŭ, chto na movie havoryć. Dy i pa teliku ž navat niama takich kanałaŭ, kab
— Nie viedaju, ja telik daŭno vykinuŭ.
— Na voli ja i sam by vykinuŭ, a tut sumnavata bieź jaščyka, — zhadziŭsia Vałodzia i praciahnuŭ svaju dumku dalej: — Raniej niejak ja z L. siadzieŭ, viedaješ?
— Viedaju.
— Dobry chłopiec taki, ni za što nie pierajmaŭsia, jak za pravał.
— Tak, čeł addany. A što pravał, dyk pravał… dy tolki ci jon vinavaty ŭ tych pravałach?
— Aha, nichto nie vinavaty, i tak užo 18 hod. Vo, jakraz pierad taboju jašče adzin nievinavaty byŭ — N., jakoha i pieraviali, kab tabie miesca vyzvalić. Viedaješ jaho?— Viedaju.
— I što skažaš pra jaho?
— Narmalny čeł, kaliści aktyŭničaŭ, potym syšoŭ
z-za pracy.— Tut jon spakojna siadzieŭ, pytańniaŭ nie było — lubiŭ padrychnuć i pierakusić dobra.
— Dyk, a chto ŭ turmie nie lubić pierakusić? — zaśmiajaŭsia ja i zapytaŭ: — Z kim jašče siadzieŭ?
— Kandydat vaš, R., viedaješ takoha?— Viedaju. I cikava, jak jon tabie?
— Mnie spadabaŭsia vielmi. Nadzvyčaj hruntoŭnyja rečy havaryŭ, adukavany, intelihientny — takija i pavinny kiravać krainaj. Daŭ jon mnie kantakty svaje, vyjdu — abaviazkova źviažusia. U mianie jość čym dapamahčy, i siabry tałkovyja. Charoš užo kukišy na kuchni krucić. A ty padtrymlivaŭ jaho?
— Ja nie padtrymlivaŭ. Nie vielmi pasavała mnie jahonaja stratehija vybarčaja. Ale, bačyš, kožny znajšoŭ svajho: tabie hety spadabaŭsia, kamuści — inšy.
Vałodzia, ci to zhadžajučysia, ci to razvažajučy ab čym svaim, pakivaŭ hałavoju.
— Pajdu troški aśviažusia, niešta ažno ŭ pot kinuła ad hetaj
— Nu, harbata ŭ ciabie sa śpiecefiektami, — paćvierdziŭ Vova, vycirajučy pot rukavom ź iłba. — Davaj, tolki hladzi tam aściarožniej — kran skručany.
Apałasnuŭšy ruki vadoju, ja ŭziaŭ kavałak myła i zirnuŭ u lusterka, ź jakoha hladzieŭ na mianie vorah naroda z adbitkam na tvary humovaha tapka44-ha pamieru. Ja ažno schamianuŭsia: niaŭžo tak i prachadziŭ paŭdnia?.. I ŭsioz-za čaho? Zdajecca navat, štoz-za ničoha, na roŭnym miescy.Z-za taho tolki, što Vałodzia razvažaŭ pra movu, jak pra hłum nad saboju. Ale ci jon vinavaty ŭ hetym? Heta biada naroda našaha, i jon — tolki adzin ź jaho pradstaŭnikoŭ. A chto vinavaty, dziaržtelekanały? Dyk, a ź ich što spytać? Palityku hienacydu nichto nie admianiaŭ, i jany — tolki biazvolnyja pasłuhačy hetaha stratehičnaha kirunku.
«Dyk dzie ž, dzie korań nacyjanalnaha nihilizmu?» — kryčała ŭva mnie pytańnie. I tut adkryłasia mnie dzikaja, ale prostaja, jak Božy dzień, i ŭsiovytłumačajučaja dumka: «Korań — u nas samich!» Tak, pierš za ŭsio sami i vinavatyja ŭ biaspamiactvie hetym. Padumać sabie: tolki za apošni miesiac, tolki ŭ hetaj kamiery siadzieli try baraćbity za novaje žyćcio, i ni ad koha — ni ad koha ź ich! — nie pačuŭ Vałodzia biełaruskaha słova!
Nu dobra, Eduarda, ź jakim siadzieŭ hienierał, ja nie liču — jon tolki z vojska, ź jakoha za paru miesiacaŭ da vybaraŭ pryjšoŭ u MF. Ja i sam, kali dałučyŭsia da ruchu, z paŭhoda pieraadolvaŭ svaje kompleksy i psichałahičnyja barjery, kab pierajści na matčynu movu. Tamu zrazumieć ja mahu siabra majho, jaki ŭžo z zony pačaŭ pisać listy tolki
A jak ža z tymi tryma być?L. — MFaviec nulavych,
pa-hierojsku baraniŭ Kurapaty, na Akreścina ŭsie kamiery vykačaŭ, hutaryŭpa-biełarusku . I što, voś jon na Vaładarcy, i jon źniamieŭ? Tak, na žal, źniamieŭ, ale tolki na biełaruskuju movu.N. — MFaviec ciapierašni, na «froncie» achviaravaŭ usim — i vučobaj, i stasunkami z rodnymi,
pa-biełarusku zaŭsiody, jak repu hryzie. I voś jon u turmie — i što? Źniamieŭ? Boža, źniamieŭ, ale taksama tolki na biełaruskuju movu.A hety — kandydat R., ledź nie samy hałoŭny patryjot u niadaŭnim minułym, za jakim śviadomyja stajali tysiačnymi šerahami. I jahonyja vybary skončylisia ŭ kamiery. Što ź im? Jon źniamieŭ? Tak. Jon źniamieŭ
pa-biełarusku . Jak i ŭvieś narod naš.
Dyk, a što my patrabujem ad ludziej paspalitych? My damahajemsia inšych zakonaŭ, kanstytucyjnych farmulovak i navat ułady, prykryvajučy ŭsio heta ideałami adradžeńnia Baćkaŭščyny, tady jak dla adradžeńnia Baćkaŭščyny nie treba ničoha — ni zakony, ni kanstytucyja, ni navat ułada. Dla adradžeńnia Baćkaŭščyny treba tolki adno — kab patryjoty movy pačali na hetaj movie razmaŭlać. I ŭsio! I z hetym ličylisia b i tyja, chto Biełaruščynu nienavidzić. Kali b zaŭtra na vulicach našych haradoŭ chacia b kožny treci zahavaryŭ na rodnaj movie, dyk «ruski sa znakam jakaści» sam by pierapisaŭ imhnienna i zakony, i kanstytucyju.
Adnak jakoj možna tryźnić biełarusizacyjaj, kali samyja paśviačonyja advažvajucca na hierojstva razmaŭlaćpa-biełarusku tolki ŭ partyjnych ofisach?! Dzika? Dzika. Dzičej i nie prydumać.
Ale nie, što heta ja brašu, daruj Boža! Prydumać možna i jašče dzičej. Dzičej — heta kali elita — ludzi, jakija pretendujuć na rolu nastaŭnikaŭ dla
Hospadzi, pad jakim ža my ŭsie kompleksam žyviom — kompleksam nacyjanalnaj niepaŭnavartasnaści! My ličym siabie, ziamlu svaju, staražytnuju movu — usio toje, čym adaryŭ Ty nas, — i, adpaviedna, narod svoj ličym — niepaŭnacennymi! Pra jakija pieramieny možna havaryć? Chto ich damožacca? Chto paviadzie da duchoŭnaha i nacyjanalnaha adradžeńnia? Tyja, chto ličyć siabie druhasortnym?
Dyk jak ža być?..
Nie, my nie rasčarujemsia ŭ błasłavienstvach Tvaich. Jany niepaŭnacennymi być nie mohuć. Jany cudoŭnyja. I nie kožny, daloka nie kožny narod tak šmat i ŭ takoj pryhyžości ich maje. Tamu my budziem abviaščać Słova. My nie źniamiejem. My nie zasaromiejemsia. Navat kali budzie ciažka. Navat kali budzie nievynosna. My budziem havaryć.Ja namyliŭ tvar i amyŭ jaho chałodnaj vadoj.
Budziem. Navat kali pieršym daviadziecca atrymać humovym tapkam pa mordzie, tym, chto idzie za nami, budzie praściej.
Mazyr,
1.XI.2012.
-
«Jak možna raźvivacca ŭ takoj sistemie?» Ekanamist krytykuje madeli, jakija ličylisia ŭzoram paśpiachovaści
-
Jakija vybary, takija i scenary. Čamu adrazu dva sparynh-partniory Łukašenki źniali svaju kandydaturu
-
Opcyi admaŭčacca ŭ spartsmienaŭ bolš niama. Ciapier nie tolki «nada», ale i pa pieršym ščaŭčku
Kamientary