Piša Taćciana Barysik, jakaja vyrasła ŭ vioscy Kruhłaniva na sutyku Babrujskaha i Hłuskaha rajonaŭ. Fota Siarhieja Zinina ź siamji Julii i Siarhieja Amieljanovičaŭ ź vioski Papłavy Navahrudskaha rajona.

«Dobra, što zbavilisia ad hetaha śvinstva!» — ledź nie štodnia paŭtarała babula tym letam, i było niezrazumieła, čaho bolej u jaje słovach: sproby kančatkova pierakanać samuju siabie ci praŭdzivaj uciechi. Toje leta 96-ha nasamreč było dla nas admietnym. Pieršaje leta biez parsiukoŭ, ale pakul što z palandvičkami ŭ kładoŭcy. Advažycca zbavicca ad śvinstva babula nie aśmielvałasia hadoŭ piać, niahledziačy na ŭhavory dziaciej i stan zdaroŭja.
«Našto vam tyja śvińni? Kolki vam z baćkam taho miasa treba, u ciabie ž nohi chvoryja, ledźvie pa chacie sovaješsia. Nie tak jano i vyhadna ciapier stała, padaražeła ŭsio: i chleb, i krupy — i kambikorm nie nadta viazuć…» Babula słuchała, pahadžałasia… A viasnoju znoŭku dva łyčy rochkali ŭ chleŭčuku.
Jana była pracavitaj, praktyčnaj, aščadnaj. Najpierš uśviedamlała siabie dužaj i spraŭnaj da luboj pracy haspadyniaj siadziby i padvorka, i tolki paśla maci i nastaŭnicaj. Hałoŭnym było samoj zaŭždy rabić rabotu i sačyć, kab siamja taksama nie łajdačyła. Kazała: «Skupy — nie durny. Zapas biady nie čynić. Čym dabru prapadać — dyk niachaj žyvot łopnie!» Ale pry hetym, u jaki b čas sutak ni zavitaŭ darahi hość, zaŭždy mieła čym pryniać, bo «ludzi hladziać, što na stale, a nie pa vuhłoch».
Kalehi pa pracy i siabry, pryhadvajučy jaje, zaŭždy pryhadvali taksama chatnija biasiedy, vendžanyja palandvički dy kaŭbasy. Ciapier takich ani na kirmašy, ani ŭ kramie nie znojdzieš. Tamu babula nie mahła razvitacca sa «śvinstvam» navat tady, kali ŭžo navat na hanak nie vychodziła i ŭsiu rabotu rabiła siedziačy.
Słovy «śvińnia» i «śvinstva» dla mianie nikoli nie mieli ahulnapryniataj niehatyŭnaj afarboŭki.
Bajka «Hanarysty parsiuk», čytanaja ŭ padručniku, ničoha nie źmianiła. Pamiatnaje z malenstva: «Dziudzi kažuć: «Roch-roch-roch, smačny parany haroch…» — akazałasia macniejšym. Pabačyŭšy ŭ školnyja hady artykuł u haziecie pra toje, što śvińniu možna navučyć tym samym kamandam, jak i sabaku, ale za bolš karotki termin, ja nie ździviłasia. Bo susiedski durny sabaka brachaŭ na mianie, na našym dvary stojačy. A voś našyja kabančyki, chacia i tolki zblizku, zaŭždy paznavali haspadaroŭ.

Jak usie śvińni na śviecie stvoranyja ziamlu ryć, a nie ličyć zorki na niebie, jany niazdolnyja ŭzdymać hałovy ŭharu.
Padčas svaich redkich špacyraŭ pa dvary, zaŭvažyŭšy zdalok lubyja čałaviečyja nohi la bramki, ź viskatam i rochkańniem naša śvinstva lacieła nasustrač. Adnak, nabliziŭšysia i pabačyŭšy małaznajomuju asobu bieź viadra ŭ rukach, rezka spyniałasia i, raźviarnuŭšysia z raniejšym impetam, navypieradki imčeła preč. Chacia paraŭnańni byli nie na karyść susiedskaha sabaki, ale dresiravać parasiat, jeździć na ich, haniać pa dvary nie prychodziła nam ź siastroju ŭ hałavu, bo razumieli: starejšyja nie pachvalać — našyja śvińni nie dla hetaha. Ich možna tolki pahładzić, pačuchać za vucham i, kaniešnie, karmić.
Babula karmiła parasiat miašankaju trojčy na dzień, aproč taho, pamiž asnoŭnymi pryjomami ježy im kidali nie mienš za dva košyki ziella i padanki. Bujnyja jabłyki treba było rezać na kavałki, bo «ŭ kabančyka niama ruki ŭziać», ź ihrušaŭ vyrazać siaredziny i chvasty, kab nie zabiŭsia straŭnik.

Varyłasia ŭ čyhunie i taŭkłasia siekačom bulba, padmiešvałasia muka da pieršaha padarožańnia kuplanaja, rezany harbuźnik, baćvinnie, ašparanaja krapiva, u kucie zaŭždy stajaŭ kartaplany miech z krupami-siečankaj, admysłova dla śviniej u harodzie raźviali, a paśla nijak nie mahli źvieści ziemlanuju hrušu. Pakul było mahčyma, kryšyli chleb, u 80-ja hady nichto z haspadaroŭ u kramie mienš za 8 —10 bochanaŭ nie kuplaŭ. Usio, što nie dajeli ludzi, aproč supu, na śvinym bulonie varanym, — «adzin adnaho jeści buduć», — dajadali parasiaty.
Letam da hadavańnia śvinstva dałučalisia i my ź siastroju. Užo hadoŭ u 8—9 irvali zielle, źbirali padanki šče raniej. Śpiarša dziela vychavańnia i pryvučeńnia da pracy, paśla — u našaj dapamozie źjaviłasia realnaja patreba: babulina zdaroŭje hod ad hodu horšała, dziadula taksama nie maładzieŭ.
Nie skažu, što rvać zielle, dy jašče ŭ baroznach, a zaadno i bulbu prapołvać, u dziacinstvie i rańniaj maładości nadta padabałasia. Rezać padanki, asabliva kali ich naźbirałasia 3 košyki, taksama. Inšaja sprava — harbuźnik! Traščyć, smačna chrumkaje pad nažom, až sakavityja pyrski laciać, da taho ž na hanku režaš, a nie ŭ chacie — bačna, chto pa vulicy idzie.
Śvińni žyli ŭ viekavoj budyninie z toŭstych biarvionaŭ, zbudavanaj jašče babulinym dziedam i padzielenaj na dźvie pałaviny — varyŭniu i śviran. U kucie śvirna, napaminkam pra jahonuju byłuju vielič, stajali žorny. U zasieku nasuprać lažaŭ torfabrykiet, trochi dalej, źleva za nizkaju bramkaj, mieściŭsia zahon dla śviniej pamieram z ładnuju małasiamiejku, tut u lubuju paru panavali pryciemki i prachałoda, praz maleniečkaje akienca bruiłasia śviatło, pa vuhłach tulilisia draŭlanyja koły ad padvody, babula kazała, heta dla taho, kab vuhły nie hnili, a ludzi kazali, što jana «niešta znaje».

Śvińniam było zručna: ryj kolki chočaš — ničoha nie źviernieš, ludziam nie vielmi. Pry ŭvachodzie — sucelny zmrok, za doŭhija hady asieła i ziemlanaja padłoha, i sama budynina. Adčynić dubovyja dźviery, stupić na paŭmietra ŭniz z košykam ziella ci viadrom miašanki, nie lasnuŭšysia hałavoju ab vušak, udavałasia nie zaŭsiody.
Amierykanskuju kaniušynu ź lebiadoju dy padanki nasili ŭ śviran zmałku, miašanku ŭžo jak u siłu ŭvabralisia, škadujučy dziadulu. Karmić «śvinstva» padabałasia.
U hetych žyviołaŭ cudoŭny apietyt, a pohlad na žyćcio samy pazityŭny!
Užo pačuŭšy kroki znadvorku, jany hołasna vitajuć ciabie rochkańniem i adzin pierad adnym lezuć da karyta tak, što mohuć i viadro z charčam pierakulić, tamu kidaješ śpiarša šmatok ziella, kab adciahnuć ichniuju ŭvahu, ci adahnać sprabuješ. Biez tołku!
Usie łyčy i hałovy ŭ miašancy! Jaduć tak, što ažno vušy varušacca. Umiejuć hetyja istoty, jak nie chto inšy, canić najlepšyja momanty svajho isnavańnia — sytny abied dy miakkuju čystuju paścielu. Na śviežaj sałomie kačajucca, kulajucca, viskočuć! Chadzić pa padścioł, jak trochi pastaleła, taksama padabałasia, asabliva žnivieńskaj nočkaj da kałhasnych ścirtaŭ. Pa-pieršaje, jakaja-nijakaja pryhoda i ryzyka, pa-druhoje, ad adnoj-dźviuch nošak sałomy ŭ babuli nastroj lepšaŭ, a značyć, nie było achvoty burčać z-za poźnich našych pahulanak.
Pieršaja maja śviežyna nadaryłasia ŭ dvanaccać hadoŭ. Była lutaŭskaja adliha, na hravijcy stajaŭ uvieś śnieh, baćka žartam prapanavaŭ zaadno pasadzić bulbu, kab dva razy nie jeździć.
Tady ja tolki pazirała na toje, što i jak robiać susiedka z babulaju, na skrutak kišak u nočvach, vantroby ŭ tazie dy kryvavuju konaŭku. Druhim razam pryjechała pamočnicaju ŭžo, na babulina zaprašeńnie. Babula vyrašyła, što tak budzie lepš: nie treba paić susiedku, davać joj miasa, dyj robić jana nieachajna.
«Kolki možna pisać pra hetyja smaleńni vieprukoŭ dy dzialbu kabančykaŭ!» — aburajucca niekatoryja. Dalokim ad tradycyjnaj kultury ludziam sapraŭdy ciažka zrazumieć, čym hetaja tema tak vabić. Dla haradskoha viaskoŭca śviežyna — adzinaja pazbaŭlenaja trahičnych koleraŭ ekzistencyjnaja źjava.
Nahoda dla rodzičaŭ, raskidanych pa roznych haradach, znoŭ sabracca ŭ adnu siamju, niezamylenym vokam, pa-za budzionnymi abstavinami pahladzieć na ŭłasnaje žyćcio, na tych, chto pobač z taboju, i zrabić vysnovy, časam niečakanyja, časam nie nadta pryjemnyja. Badaj usie litaraturnyja tvory — ad prafiesijnych apaviadańniaŭ da falkłornych pokazak — napisany pra heta. U kožnaj biełaruskaj siamji znojdziecca svajak, adzin ci niekalki, tak ci inakš padobny da piersanaža viadomaha aniekdota, jaki prosić viaskovych rodzičaŭ: «Kali budziecie kabana bić, dyk pakińcie mnie zadni most. Toj list, u jakim vy prasili pamahčy kapać bulbu, ja nie atrymaŭ».
I nieabaviazkova čakać chvarobaŭ, chaŭturaŭ ci nadzvyčajnych zdarenniaŭ — dastatkova i paminak biełaje śvinki, kab zrazumieć: padtrymki ci achviary ad takoha nie dačakaješsia, jon razumny tolki ŭ svoj bok, nikoli siabie nie abdzielić.
Kali b u mianie była mahčymaść abrać najlepšyja momanty dziacinstva i junactva, pražyć ich jašče raz, ja b biez sumnievaŭ abrała pajezdki na śviežynu. Jany nadaralisia dvojčy na hod. Uspaminy pra hetuju ŭračystaść, daŭžynioju dva-try dni, jaskravyja i šmatkolernyja, zdajecca, toje tolki ŭčora było.
Bolš jak paŭdnia ŭ darozie ź niekalkimi pierasadkami. Śpiarša jedziem z Mahilova aŭtobusam da Babrujska praz Kiraŭsk ci dyzielem da Asipovičaŭ, a dalej — jak paščaścić. Užo ciomnačy dabiraiemsia da Hłušy, napieradzie čakaje šlach daŭžynioju siem kiłamietraŭ pa biaźludnaj zimovaj hravijcy, zaśniežany les, bujnyja zorki ŭ niebie, huł starych sosnaŭ i baćkava zaŭsiodnaje: «Mo zaśpiavajem — niachaj doma pačujuć!» Śpievakom i muzykam jon nie byŭ, ale voś kałoć i raźbirać śviniej umieŭ dobra.



Jahonaje žadańnie śpiavać tłumačyłasia nie stolki naviedvańniem vakzalnych bufietaŭ, kolki pradčuvańniem svajho zaŭtrašniaha zornaha času: «Ja jaho švajkaju tolki tach — jon zachrypieŭ i ŭpaŭ!» Tolki adnojčy, nie dačakaŭšysia baćkavaha pryjezdu, kab chutčej było, babula paprasiła zakałoć kabana Chochlu. Toj Chochla zrabiŭ svaju spravu i pryjšoŭ da stała maharyč pić. A biedny kabančyk uźniaŭsia na nohi sa švajkaju ŭ hrudziach i stajaŭ pasiarod dvara.
Akurat u hety momant prybieh z aŭtobusa baćka i spyniŭ pakuty. Pra hety vypadak jon zaŭždy pamiataje i pry kožnaj nahodzie nahadvaje pra jaho inšym, kab taksama nie zabyvalisia i canili jahonaje majsterstva: «Čałaviek pajšoŭ ad śvińni. U jaje takija samyja orhany. Ja chirurh!»
Zachodzim u viosku, stukajemsia ŭ chatu.
— Chto tam? — pytaje dziadula.
— Išli, z darohi źbilisia. Puścicie pieranačavać, — žartuje baćka.
— Zachodźcie!
Vitajemsia, abdymajemsia sa starymi i dziadźkam. Paśla viačery my z babulaju ścielem paścieli, šukajem baćku i dziadźku adziožu na zaŭtra. Babula siadzić na zedliku, pa jaje zahadzie z šafaŭ, starych čamadanaŭ, kłunkaŭ na piečy vyciahvaju vialikija i małyja štany roznaj jakaści i afarboŭki, z łatkami i biez łatak, plušaŭki, kuchvajki, niejkija kabaty z draŭlanymi huzikami, bieły šachciorski padšlomnik, abłavuch, sukonny bryl ź dzirkaju, škarpetki parnyja i nie. Usio musić być zručnaje, ciopłaje i pa pamiery. Ekipiroŭka dla śviežyny padbirajecca nadzvyčaj adkazna, z pavolnym abmierkavańniem kožnaj jaje detali, niby razmova idzie pra kancertnyja stroi estradnaje zorki.
Zaŭtrašnim rankam užo napalena pieč, staić vada ŭ čyhunach, nietaropkaja chada, uzvažanyja razmovy. Mužčyny vychodziać.
Vyvodzić kabana z katucha ŭ dvor dziadula. A paśla viartajecca ŭ chatu i płača. Jon vieteran vajny, bačyŭ kroŭ i śmierć nieadnojčy ŭ vajenny i mirny čas.
— Čaho ty? — chvalujecca babula.
— Karmiŭ, karmiŭ usio leta, a jany ŭziali i adrazu pavałakli.
— Ćfu ty! A ŭžo ž, što im toj kaban — zdaraŭcy takija! Znajšoŭ pa čym płakać, ja ŭžo dumała pakalečyŭ katoraha! — zusim niazłosna aburajecca babula.
Usio-taki jaje niespakoj, chacia i zredku, ale mieŭ padstavy. Zdaralisia časam niespadzieŭki. Adnaho razu naviazvali kabana. Dziadula padaŭ dźvie viaroŭki, adna była trochi pieraciortaja, druhaja — z vuzłom, baćka zabrakavaŭ abiedźvie. Dziadula znajšoŭ treciuju, zusim novuju, — urešcie naviazali. Kaban tuzanuŭsia — viaroŭka vytrymała, a płot nie. Razam z kałom, da jakoha byŭ pryviazany kaban, palacieŭ u smarodnik. Smarodnik, nie mienšy za typovy dačny nadzieł, nahadvaŭ u tyja časy kali nie huščar, dyk chmyźniak na bałocie: razłapistyja staryja kusty smarodzinaŭ i parečak, la płotu — dzikija ślivy, na miažy — chmiel, ad vulicy ščemicca ŭsiudyisny bez.
— Ty čaho kabana nie łaviŭ? — paprakaŭ paśla dziadźku baćka.
— Ja stajaŭ i bajaŭsia, — abiazzbroiŭ toj svajoj ščyraściu, uratavaŭšysia ad dalejšych abvinavačvańniaŭ.
Vypraviŭ situacyju, akazaŭšysia hierojem dnia, kaniečnie, baćka.
— Ja jaho za łapu… Tolki švajkaju — tach, jon zachrypieŭ, i ŭsio.
Zvyčajna abychodzilisia ŭsio ž biez pryhodaŭ.
Čorny, absmaleny hazavaj lampaj, vializny kaban lažyć na ščycie z došak. Pobač — viadro vady. Kiruje pracesam baćka. Kab adčuvać siabie zorkaju i pieramožcam, jamu nie treba suśvietnaja viadomaść, dastatkova i čatyroch svajakoŭ.
— Skrabicie lepš… Lini vady… Dy nie pad nohi! Vaiścinu skazana: usłužlivy durak apaśniejšy za vraha!..
Kroŭ na śniezie. Vodar absmalenaj skurki. Płojma viaskovych katoŭ u čakańni spažyvy. Dziŭna: hetaja zakołataja istota zusim nie atajasamlivajecca z parasiatkam, jakomu ja ŭletku amarykanskuju kaniušynu ciahała.
Nie płačacca. Nastroj śviatočny.
















Pakul nie pačali raźbirać i nasić vantroby ŭ chatu. Kručusia pobač: to vady pryniasu, to anuču, to konaŭku. Navat paśpiavaju źlapić sa śniehu śviniačuju hałavu i pastavić jaje vysoka na varoty. Atrymlivajecca niešta nakštałt pomnika.




Babula pytaje, na kolki palcaŭ u kabana sała, i nieŭzabavie kliča sabie na padmohu.
Abirajem zdor ź sietki. Paśla razvodzim kiški ŭ nočvach. Hetaja praca patrabuje spraktykavanaści, pilnaści i dobrych vačej, kab nie parvać kišku. Ale čas ad času ŭsio adno rviecca, tady babula zahadvaje to patrymać, to zaviazać, inačaj usio zapłyvie i nie budzie nijakich kaŭbasaŭ.
Mužčyny spraŭlajucca razabrać śvinčo da taho, jak źviečareje.
Źbirajemsia za stoł na biasiedu. Patelnia sała ź miasam, patelnia padpiečanaje kryvi, piačonki i mazhoŭ.
Miasa smažyć zaŭždy baćka.
— Čort ciabie viedaje, što ty ź im robiš, čaruješ musić, tak smačna vychodzić! — padchvalvaje dziadźka.
Jano sapraŭdy smačnaje, nie kałhasnaje, vadoj z kambikormam kormlenaje, sała, što masła, samo ŭ rot prosicca. Skrutak tonieńkaj, vysmalenaj skurki ŭ šklancy.









«Tolki ž vo pa dvary biehała!» — nie moža strymać svajoj radaści baćka.
Dziakujuć starym, što vykarmili, za stałom napačatku ŭsie razmovy kruciacca vakoł śviniej.
— Vo ŭ nas tut koluć, a ŭ niekatorych režuć.
— A ŭ Čavuskim rajonie ŭ vucha stralajuć!
— Inciaresna! Jak na palavańni!
— Aha, achota — na ŭvieś dvor adzin ty i kaban!
Dziadźka z baćkam na ŭciechu inšym praciahvaiuć niazłosna kpić adzin z adnaho:
— Ty vurdałak! Z kabana kroŭ piŭ.
Adnak baćka nie kryŭduje za vurdałaka, jahony adkaz hučyć uchvałaju kabanu i haspadaram:
— Była b kiepskaja kroŭ — nie piŭ by.
Nadychodzić čas tradycyjnaj sprečki za najlepšuju samahonku.
(U časy antyałkaholnaha zakonu kuponaŭ i cukrovaha deficytu jaje nie hnaŭ chiba hultaj.) Pieršym svajo pitvo vyciahvaje dziadźka. U šklanoj butelcy z-pad pepsi-koły tyrčyć niejkaja doŭhaja bylinka.
— Na zubroŭcy nastojena, — z honaram abviaščaje dziadźka.
— Ty hetuju travinu pad płotam znajšoŭ! — paśmichajecca baćka i dastaje svaju.
— Tvaju samahonku lanivaja ciešča hnała, — padkołvaje ŭ adkaz dziadźka.
Babula nie pje zusim, u jaje cisk, jana sudździa ŭ hetaj sprečcy. Biare na jazyk adzin i druhi napoj. Paśla zahadvaje mnie:
— Lini mnie, unučka, na ruku i padpali.
— Tabie ž baluča budzie!
— Nie bojsia!
Dziadźkava zanimajecca adrazu. Baćkava niešta nie padchapiłasia. Chvalujusia za baćku. Liču jaho najlepšym samahonščykam u śviecie. Jon z usiaho ŭmieje hnać: i z pavidła, i z padušačak. Jašče raz čyrkaju zapałkaj. Uspychvaje sini ahieńčyk. Ad radaści plaskaju ŭ ładki: «Ura! Vy abodva dobryja samahonščyki». Babula chvalić brahu z kisialu ŭ pačkach. Baćka prosić mianie zapisać recept. «Na adnu vyvarku vady čatyry pački kisialu…» — staranna vyvožu litary na zialonaj vokładcy sšytka.
Zaśniežanyja ślivy ŭ miesiacovym śviatle pazirajuć na mianie z čornych voknaŭ.
«Kolki ŭ niebie zor, ciažka paličyć…» — šyrokaj pavolnaj rakoju raźlivajecca pa chacie aksamitny babulin hołas.
Ja siadžu pobač ź joju, apranutaja ŭ jaje padarunak — šarściany spartyŭny kaścium — najlepšy stroj dla luboj nahody ŭ tahačasnych padletkaŭ, pasprabuj jašče kupi! Złupiŭšy patelniu miasa, adčuvaju siabie ščaślivaj, śpiašaiusia natalicca ciepłynioju hetaj chaładnavataj chaty.
Bo ŭžo ciapier, u svaje trynaccać, razumieju: ciaplej, jak tut, mnie bolš nidzie nie budzie.



Dziadźka z baćkam iduć adpačyvać. A naša z babulaj asnoŭnaja praca tolki pačynajecca. Treba pačyścić i pamyć, paparadčyć usiu śviniačuju stravavalnuju sistemu. Rabić heta adnoj niemahčyma. U škole užo vučym bijałohiju, babula taksama nastaŭnica bijałohii i chimii.
Jana padrabiazna raspaviadaje pra adsutnaść apiendyksu ŭ śviniej, pakazvaje ślapuju kišku, inakš kutnicu, straŭnik, tonki i toŭsty kišečnik, tłumačyć, dla čaho heta ŭsio treba śvińni i što z hetym usim zrobić paśla haspadynia. Łlu vadu źvierchu, kavałak kiški vyvaročvajecca jak pančocha.
Rańniaju viasnoju padsušanyja kaŭbasy i salonyja palandvički dziadula budzie kapcić, paśla jany zojmuć svajo hanarovaje miesca na ćvikach u kamory pad samym dacham i zachavajucca da nastupnaj śviežyny.

Apošniaja śviežyna dla našaj siamji vydałasia pamiatnaj, ledź nie mistyčnaj. Zahadzia viedali: jana nasamreč apošniaja.
Babula kančatkova vyrašyła bolš nie hadavać parsiukoŭ. Nie mučyć siabie i dziadulu. Jamu było ŭžo dobra za vosiemdziesiat. Joj samoj patrabavaŭsia dohlad: «Kab u balnicu lehła b, pieršuju hrupu dali b, ale chto mianie ŭ toj balnicy hladzieć budzie!» Bulba pahareła ŭsia ŭ śpioku. Staryja zapasy siečanki i muki, zroblenyja ŭ raniejšyja časy, skončylisia. Tady ja ŭžo vučyłasia na druhim kursie. Na katalickija Kalady kałoli adrazu dźviuch śviniej, tamu pryiechali na śviežynu i maci, i baćka. Jak tolki my vyjšli z Hłušy, pa ŭsim navakolli zhasła śviatło. Zapaliłasia tolki nazaŭtra ŭviečary, kali zakančvali myć kiški. Ranicoju źbiralisia ŭ Mahiloŭ, šče ciomnačy, vyjšli na hłušanskuju aŭtastancyju — nie paščaściła: nočču adliha marazami źmianiłasia — strašennaja hałalodzica, choć na kańkach jedź. Spoźnišsia na aŭtobus — da viečara ŭ Mahiloŭ nie dabiarešsia. I my darohaju łajalisia miž saboj, šukajučy vinavataha. A vinavatych nie było. Niby niejkaja najvyšejšaja siła zrabiła apošniuju śviežynu znarok praciahłaj pa časie, niby zaklikała nas pačakać, zatrymacca, zapomnić da drabnic.
«Dobra, što zbavilisia ad hetaha śvinstva!»
Dy nie, nie zbavilisia, babula, nie zbavilisia. Śniežańskim adviačorkam, kali ja siadžu va ŭniviersitecie na pary pa mietodycy pryrodaznaŭstva, mnie chočacca napisać zusim nie toje, što pryniata čytać na pasiadžeńniach našaha litabjadnańnia. Pra zimu, pa pieršym časie niesapraŭdnuju bieź śviežyny, i biahoniju klinapadobnuju ŭ zialonym kutku kabinieta, bo jaje puchnatyja z ružovymi pražyłkami listy ŭsio bolš nahadvajuć mnie parasiačyja vušy. Nie zabyvajecca. Dyj ci mahčyma?




Kamientary