Biełarusizacyja ŭ Minsku: adčuvańnie nadychodziačaj łaviny
U listapadzie ja pryjechała ŭ Minsk paśla amal što dvuch hadoŭ jeŭrapiejskaj emihracyi. Biełaruskuju miažu mnie daviałosia tady pierachodzić litaralna pieššu. Supracoŭnica litoŭskaj mytni machnuła rukoju kudyści ŭ šeruju vilhotnuju pusteču: «Idzicie prosta, uzdoŭž voś hetaj biełaj linii, praź mietraŭ piaćsot budzie Biełaruś…»
I ja pajšła, ciahnučy svoj nievialiki bahaž. Ciažka dychajučy, razmazvajučy ślozy, nachilajučysia ad vietru dy chistajučysia, ja išła «ŭ Biełaruś». I z kožnym krokam dzieści ŭnutry, pad rebrami, narastała viadomaje mnie pačućcie nabližeńnia da čahości chvalujučaha i niebiaśpiečnaha, ale razam z tym niepaźbiežnaha. Jak u dziacinstvie, kali staiš u čarzie na pryščepku.
Padobnaje było i dva hady tamu — moj samalot «Minsk — Paryž» adarvaŭsia ad uźlotnaj pałasy, i ja ŭpieršyniu apynułasia pamiž ziamloju i niebam… Tak razvažajučy, ja išła. Tyja «piaćsot mietraŭ» zdavalisia nievierahodnaj adlehłaściu. I voś napieradzie pakazaŭsia dziŭny, ź vialikimi brudna-załatymi litarami znak «Biełaruś» — jak niepracujučy majak na vostravie pasiarod akijana. Ty možaš płyści ŭ hetym kirunku tolki kali peŭny, što tam sapraŭdy jość suša. Da hetaj ščymlivaj karciny pasavała ŭsio navakolle, jano było jak u čorna-biełaj dramie nieviadomaha režysiora — šerańki doždžyk, čorny asfalt, hołyja drevy abapał darohi. Voś ja i doma.
Voś i Minsk. Mnie ciažka było adrazu paznać horad.
Pieršaje ŭražańnie — adnatypovyja šmatpaviarchoŭki, niedarečnyja kryštalovyja zbudavańni śvincovych adcieńniaŭ vyraśli jak hryby za čas majoj adsutnaści. Nieznajomyja rajony, ludzi ź niazvykłymi dla mianie vyrazami tvaru… Nie, usio heta było i raniej, ale ciapier usprymałasia pa-novamu. Ludzi, jakija žyli doŭhi čas daloka ad rodnaha horada, zrazumiejuć…
Za kolki tydniaŭ ja zrazumieła, što ŭ Minsku źmianiłasia nie tolki architektura spalnych rajonaŭ, a abjavy u mietro ciapier hučać i pa-anhlijsku. Jość i niešta jašče. Na vulicy chłopčyki dy dziaŭčatki majho vieku razdavali stužki ź biełaruskim arnamientam. Pa radyjo śpiavali biełaruskija hurty. Navat prezident namahaŭsia pramović pa-biełarusku, pieraadolvajučy «trasianku». Viadoma, hadziny praź dźvie atrymałasia b uvohule šykoŭna, prosta treby było padrychtavacca…
Padrychtavacca. Hetaje słova nie vychodzić u mianie z hałavy. Padrychtavacca, kab razmaŭlać na rodnaj movie? Ci da čaho jašče?
Da čaho i da kaho treba rychtavacca biełarusam? Tak, nie chočacca rabić apakaliptyčnyja fiłasofskija vysnovy.
Ale kali zapytać u siabie — ci ja padrychtavałasia, adkaz nieviadomy.
Bačna, što maładyja biełarusy, šmatlikija maje znajomyja, adčuvajuć u sercy cikavuju sumieś sa strachu i advahi. Strach pierad nieviadomym —hetkaje dahistaryčnaje pačućcio, i advaha — žadańnie iści napierad sa stužačkaj na zapiaści. Ale napieradzie — vostraŭ ź niepracujučym majakom. Pamiatajecie — tolki kali ŭpeŭnienyja…
Nasamreč sučasnaj moładzi cikava być śviedkami tak zvanaj palityki «miakkaj biełarusizacyi». Mienavita cikava, bo źjaŭlajucca roznyja cikavostki nakštałt stužak z arnamientam, prajekta «Art-siadziby»; taksama jość vyšymajki i vyšyvanki, bieł-čyrvona-biełyja nalepki i birulki — poŭny nabor junaha patryjota. Cikava, bo možna pasprabavać svaje tvorčyja zdolnaści ŭ jakaści fatohrafa, žurnalista ci navat kaardynatara kulturnaj inicyjatyvy. Heta dobra. Heta radasna. Heta dla nas jak hłytok śviežaha pavietra, viedajecie? Mienavita tak.
Z takimi voś dumkami ja pryjšła 13 śniežnia na mjerapryjemstva «Dzień vyšyvanki» ŭ Pałac mastactvaŭ.
Šmat narodu, sucelny natoŭp na ŭvachodzie: tut i moładź, i siemji ź dzietkami, i piensijaniery! Pracentaŭ siemdziesiat ad usioj havorki, što była čutna navokał — na movie. Apranutyja z elemientami nacyjanalnaha kałarytu viasiołyja ludzi padychodziać adzin da adnaho, vitajuć z dobraj uśmieškaj, pytajucca ci zastalisia jašče stužački. Na sercy stanovicca niezvyčajna lohka, a ŭ pavietry łunaje niešta, niešta niabačnaje — zabyty vodar skancentravanaj, zhurtavanaj biełaruskaj śviadomaści.
U centry placoŭki na pieršym paviersie ŭstalavanaja nievialičkaja trybuna, na jakuju pa čarzie ŭźbirajucca pryhožyja dzieci, kab pračytać vieršy Kupały dy Bahdanoviča, dziaŭčyny tančać i piajuć: «Kupalinka, kupalinka, ciomnaja nočka…» Na druhim paviersie žyva idzie handal vyrabami biełaruskich mastakoŭ i dyzajnieraŭ — kašuli, vyšymajki, kieramika, ilnianyja anioły… Pobač stajać dva milicyjaniery, niajomka prychiliŭšysia da ściany. I voś, praciskajučysia praz natoŭp na leśvicy, ja pačuła nastupnaje:
— Kaho lubiš? — pytajecca z trybunki Franak Viačorka. Zała niešta zahuła.
— Jašče raz, nie čuju! Kaho lubiš?!
Zała zaraŭła:
— BIEŁARUŚ!
— To ŭzajemna, — adkazvaje słovami Kalinoŭskaha Viačorka.
Zała ravie. Ciažka apisać, što asabista ja adčuła ŭ hety momant. Spačatku — ekstatyčny ŭsplosk u hrudziach, a paśla — strach. Chałodny ahidny strach zabiŭsia, zapulsavaŭ u skroniach. Byccam by ja staju kala padnožža hary i naziraju, jak u vyšyni nada mnoju źbirajecca łavina. A ja — nie padrychtavałasia.
…Niejak pracisnulisia u kanfierenc-zału, dzie prachodziŭ majstar-kłas pa biełaruskich narodnych pieśniach. Tut taksama pavietra było naelektryzavana. Ludziej było stolki, što mnie ź siabram pryjšłosia sieści na padłohu. Na ŭvachodzie ŭ zału chłopčyki-vałanciory vydali nam papieru z ałoŭkami:
— Namalujcie, kali łaska, Biełaruś, jakoj vy ŭjaŭlajecie jaje sabie praz dvaccać hadoŭ.
Siabar namalavaŭ sumny tvaryk, a ja čamuści — darohu, šašu ź nikudy ŭ nikudy. Mabyć, astatkavyja prajavy niaŭdałaj emihracyi — paśmiajaŭsia siabra. Na scenie Aleś Tabolič raspaviadaŭ pra vidy i asablivaści tatuirovak ź biełaruskim arnamientam: «Kali rabić drobnieńkija malunački, vycinanki, praz hod jany razpaŭzucca i na hetym miescy zastaniecca adna kalarovaja plama». I tut zajhrali «Pahoniu». Spačatku mnie zachaciełasia płakać, ale potym ja zhadała, što kazaŭ mnie adzin razumny čałaviek: tam, dzie pačynajecca praźmiernaja sientymientalnaść, źnikaje sapraŭdnaja luboŭ.
Spuskajusia znoŭ u viestybiul, tam siadziać dziaŭčyny i zajmajucca bodzi-artam, robiać časovyja malunki-tatuiroŭki ŭsim achvotnym. Arnamient, «Pahonia», staražytnaja pahanskaja runa Sonca… Zrazumieła. Tatuiroŭki — heta modna. I ŭžo druhi raz adčuvańnie nadychodziačaj łaviny navisła nad majoj hałavoju.
«Miakkaja biełarusizacyja» — heta całkam zrazumiełaja, pradumanaja i naturalnaja ŭ sučasnych hieapalityčnych umovach palityka našaj dziaržavy.
Baranić svaje, ale biez rezkich šturškoŭ, kab i susiedziaŭ nie pakryŭdzić. I tak mahło b praciahvacca i dalej, ale ci kamfortna siadzieć na dźviuch taburetkach adnačasova i jak doŭha možna trymać raŭnavahu?
Jak pakazvaje dośvied — karotki čas, pakul susieda nie pačnie niezadavolvać jakaść biełaruskich kaŭbasaŭ ci soli. Tut byccam by treba zrabić krok nazad, umacavać siabroŭstva ŭ sajuznaj dziaržavie. Ale nie, nie ŭsio tak prosta. U nas taksama jość honar! Nas nielha voś tak prosta nachilić! «Nachilajučyja» mohuć źmianiacca, ale my trymajemsia, my ž biełarusy, a nie jakija- niebudź «russkije so znakom kačiestva».
«Miakkaja biełarusizacyja» — sprava dobraja. Tak čałaviek, jaki vyrašyŭ skončyć žyćcio samahubstvam i ŭ apošni momant pieradumaŭ, čaplajecca nahoju za taburetku, ale jana ŭžo padaje na padłohu, źbitaja toj ža nahoju.
Da takoha my nie rychtavalisia.
-
Kali Ukraina zachavaje suvierenitet uzamien za niejtralnaść, što heta budzie značyć dla Biełarusi?
-
Ci zdaść Tramp Ukrainu Rasii? Čamu demakraty razhromlenyja? Da čaho pryviadzie kantrol respublikancaŭ nad vykanaŭčaj i zakanadaŭčaj uładaj adnačasova?
-
Chto lepšy dla Biełarusi — Tramp ci Charys? Paradaksalnaja dumka Šrajbmana
Kamientary