Uspaminy Danuty Bičel pra Vasila Bykava i Alaksieja Karpiuka — hranična ščyryja, vykličuć sprečki i rozdumy.

Dva prazaiki, Alaksiej Karpiuk i Vasil Bykaŭ, byli pasłanyja ŭpłyvać na moj litaraturny los.
Ci apynułasia ja miž dvuch ahnioŭ? Nie. Połymi hetyja nieśli stvaralnaje ciapło, byli «prazorami» ŭ maich labiryntach. Heta Vasil adnojčy ŭ ciemry, kab ja nia ŭskočyła ŭ łužynu, paklikaŭ:
— Chadzi na moj hołas…
Ja pajšła. Doŭha išła ja na jahony hołas, pakul jon nia ŭciok u Miensk ad svajoj siamji i ad nas usich. Ale ŭ Horadni zastaŭsia Alaksiej Karpiuk, niespakojny i nadziejny siabra, mahutnaje dreva, na jakoje zaŭsiody možna było abapiercisia, jak skazała niadaŭna jaho žonka, dobry čorny chleb, jak lubiła kazać Łarysa Hienijuš…
Spačatku jany ŭryvalisia ŭ majo žyćcio nieviadoma adkul. Ź pieršaha kursu vučoby ŭ pedahahičnym instytucie ja naviedvała litaraturnaje abjadnańnie, jakim kiravaŭ vykładčyk staražytnaruskaj litaratury Nikicin, jaki sam pisaŭ vieršy. Biełaruskuju litaraturu vykładaŭ Alaksiej Piatkievič, jaki vystupaŭ u peryjadyčnym druku z recenzijami. A vusna apaviadaŭ jon pra litaraturu navat jašče cikaviej, čym pisaŭ. Maładych paetaŭ zaprašali na viečarach deklamavać vieršy sa sceny. Na pierapynkach pamiž zaniatkami dziaŭčaty sustrakalisia na kalidory i razmaŭlali pra paeziju, čytali adna druhoj svaje novyja vieršy.
Novy hod na pieršym kursie ja sustrakała ŭ siamji Aŭhińni Kavaluk, u dziavoctvie Sidarovič. Z razmovaŭ pamiž saboj my viedali, što ŭ redakcyi hazet «Hrodzienskaja praŭda» źbirajecca litabjadnańnie, jakim kiruje Vasil Bykaŭ. Ale Bykaŭ nie zaŭsiody prychodziŭ na pasiedžańni, čaściej vioŭ ich Valancin Čekin. Ludziej na sustrečach było šmat, usie ŭzbudžanyja, kryklivyja, pieravažna rasiejskamoŭnyja.
Ale ŭrešcie ja ŭbačyła Bykava. Jon pryjšoŭ, i ŭsie jaho vitali, jak litaraturnuju zorku. Jon tady tolki pačynaŭ drukavacca, ale nimb słavy ŭžo źziaŭ nad jaho ścipłaj hałavoj…
Vidać, kiravać litaraturnym abjadnańniem jaho prymusiŭ redaktar. Bykaŭ raz u miesiac čytaŭ ahlady maładoj litaratury, jakija drukavalisia ŭ hazecie. Mahčyma, jon nia staviŭsia da hetaj pracy ŭsurjoz, ale acenki ścipłych zdabytkaŭ miascovaj litaratury byli ŭ ahladach abjektyŭnyja.
My pačali zredku zachodzić da Vasila Bykava ŭ redakcyju, mieli pryčynu: prynosili novyja vieršy ŭ litaraturnuju staronku, jakuju Bykaŭ układaŭ. Ale chaciełasia ź im parazmaŭlać u nieaficyjnaj atmasfery, pahladzieć na jaho zblizku, pačuć jaho hołas, jaki źviartajecca mienavita da ciabie…
Ale ŭ adnym kabinecie z Bykavym było niekalki supracoŭnikaŭ, i niaźmienna nasuprać znachodziłasia jaho budučaja druhaja žonka Iryna, jakaja abierahała jaho zdaroŭje, kazała, što jon stomleny, tamu što nočču piša. Usie maje siabroŭki byli tajemna zakachanyja ŭ Vasila, letucieli ŭ dziavočych mrojach pra jaho čystyja šeryja vočy. «Nieba adbiłasia ŭ jaho vačach», — napisała pra Bykava Ania Putrament, redaktarka polskaha žanočaha časopisa Pszyjaciolka, naša ziamlačka… Jaje tata byŭ u Dakudavie za sołtysa, a moj tata chadziŭ da Putramentaŭ u Banieva, dzie ŭ ich byŭ majontak. Mnie tata apaviadaŭ i pra baćku, i pra piśmieńnika Ježaha, jaki ŭ tyja časy byŭ studentam Vilenskaha ŭniversytetu, i pra Aniu… A kali ŭ Hdańsku pačalisia viadomyja padziei, Ania pryjechała ŭ Horadniu, zaprasiła mianie prahulacca i raskazała ŭsio, što ŭ ich adbyvajecca, jak jana heta razumieła… A pra nas usich, chto ŭ Horadni tady žyŭ i zajmaŭsia litaraturaj, Ania źmiaściła pryhožaje ese ŭ svaim časopisie.
Alaksiej Karpiuk znajšoŭ mianie ŭ pieršyja miesiacy majho žyćcia ŭ Horadni. Jon viedaŭ usich. Jon zaprašaŭ maładych litarataraŭ dadomu, zachodziŭ u instytut, znajomiŭ sa svaimi razumnymi siabrami, jakija viedali tołk u žyćci i ŭ paezii. Zaprašaŭ na svaje litaraturnyja sustrečy i davaŭ słova, jak ciapier kažuć śpiavački, kab razahreć publiku.
Karpiuk i Bykaŭ siabravali zaŭsiody. Na źjezdy, plenumy, na telebačańnie ŭ Miensk jany jechali ŭ adnym kupe. Nie adrazu jany pačali apaviadać pra siabie anekdoty, tak kab adzin apaviadaŭ, a druhi pobač słuchaŭ i papraŭlaŭ ci dadavaŭ niejkuju detal.
Voś jak apaviadaŭ Vasil Bykaŭ pra siabroŭstva Karpiuka i Pilipa Piestraka. Piastrak lubiŭ pryjaždžać u Horadniu. Jon sam pra heta kazaŭ tak: «U Horadniu ja jeździć lublu, tamu što ja tut siadzieŭ u turmie». Maŭlaŭ, pryjemnaje pryjemna ŭzhadvać… Kali Piastrak pryjaždžaŭ u Horadniu, jany z Karpiukom chadzili ŭ restaran. Piastrak zamaŭlaŭ plašku harełki. Karpiuk zamaŭlaŭ butelku minerałki i šmat kubačkaŭ harbaty. Da restarannaj sałatki Karpiuk vymaŭ z partfela kołca chatniaj kaŭbaski. Tak jany siabravali. Ale adnojčy Pilip Piastrak zajšoŭ da Alošy dadomu i spytaŭ: «Aloša, a dzie ŭ ciabie staić maja kniha?» Aloša pačaŭ vykručvacca, što daŭ pačytać znajomym. Ale Piastrak nia słuchaŭ, jon pakryŭdziŭsia i pajšoŭ…
Pakul u Miensku ŭ mianie nie było siabroŭki Iry Kreń, ja spyniałasia ŭ hateli i zvyčajna viačerała razam z Vasilom i Alaksiejem. Karpiuk u kaviarni doŭha nie siadzieŭ. A da Bykava zvyčajna prychodziŭ Aleś Adamovič. Jany pačynali apaviadać adzin adnamu pra svaju nastupnuju apovieść, abmiarkoŭvali siužety, roznyja detali… Zabyvalisia pra mianie, ale ja nia kryŭdziłasia, naadvarot, ciešyłasia, što jany dazvalajuć mnie słuchać. Paśla Bykaŭ i mnie apaviadaŭ pra svaje budučyja tvory. Jamu treba było ŭkłaści ŭsio ŭ pamiaci, jon zvyčajna šmat razoŭ nie pierapisvaŭ knihu, zatoje pierad napisańniem stvaraŭ padrabiazny plan i hłyboka abdumvaŭ usie drabnicy. Vidać, najlepšaj słuchačkaj była spadarynia Iryna, jana mieła žurnaliscki dośvied i na emacyjnym uzroŭni dapamahała jamu znachodzić toje, što jon šukaŭ.
Hałoŭnuju rolu ŭ adnosinach pamiž ludźmi maje miesca, dzie jany žyvuć…
Bykaŭ i Karpiuk vybrali Horadniu, jak vybirajuć žančynu, z‑za pryhažości tamtejšaha eŭrapiejskaha baroka. Hety horad paśla ŭpłyvaŭ na ich tvorčaść, uciahvaŭ ich u kulturnuju tradycyju i davaŭ pačućcio prysutnaści minułaha ŭ sučasnym. Ale kožny aŭtar stvaraje svoj horad, svoj Nioman i dalahlad, svoj Kraj. Adzinaja słušnaja realnaść u kožnym mastactvie — heta ŭjaŭleńnie…
Dziaŭčaty vybrali ich. Spadarynia Ina pakachała Alošu, kali na plažy ŭbačyła jahonuju śpinu: upadzinu zamiest rabrynaŭ z pravaha boku. Ina pierad tym napakutavałasia ŭ dziciačych damach, jaje baćku rasstralali jak voraha narodu. Maci taksama siadzieła ŭ turmach, pačynajučy z Zachodniaj Biełarusi. Spadarynia Ina ŭzhadvaje, što Karpiuk u haspadarcy mieŭ choć niejki vopyt, a jana nia mieła nijakaha. U baćkoŭskaj chacie ŭ Karpiukoŭ razmaŭlali na zvykłaj dla hetaha Kraju trasiancy. Karpiuk skončyŭ fakultet anhielskaj movy. A ŭ tyja časy ŭ pedahahičnym byli nadta dobryja vykładčyki.
U instytucie jany byli ŭsie znajomyja miž saboju: Aloša, Nadzia Bykava, Nina Kirkievič, praz dva hady da ich dałučyłasia Ina, a Kirkievič, jaki byŭ zakachany ŭ Nadziu, byŭ starejšym, užo pracavaŭ. Kirkievič ubačyŭ, što Bykavu Nadzia taksama padabajecca — i adyšoŭ u cień. Pra heta mnie apaviadali Nadzia i Nina, kali my viečarami sustrakalisia i prahulvalisia, kali Nadzia zachvareła.
Ina Anatoljeŭna apaviadała pra Nadziu jak pra najlepšuju nastaŭnicu, jakuju jana sustrakała ŭ svaim žyćci. Ina Anatoljeŭna była dyrektaram u škole, a Nadzieja Andrejeŭna — zavučam. Pracavać im razam było dobra. Nadzia była cichaju, źniešnie nie emacyjnaju, ale vielmi dakładnaju, daskanała viedała litaraturu i ŭmieła pieradać svaje viedy vučniam. Čytała novyja tvory i rabiła kanspekt, kab ničoha nie zhubiłasia ŭ pamiaci. Doma jana była dobraj maci svaim synam. Ale vypiakać i varyć nie zaŭsiody mieła čas.
Vasil Bykaŭ nia mieŭ filalahičnaj adukacyi, ale vučyŭsia na skulptara — heta značyć, lapić charaktary ludziej. A ŭ vojsku vučyŭsia vajavać, što taksama spatrebiłasia ŭ pracy prazaika.
Bykaŭ pisaŭ pra vajennyja dziejańni savieckich vojskaŭ, jamu padychodziła litaraturnaja mova savieckaj Biełarusi. Usie kažuć, što jon drenna na pačatku razmaŭlaŭ na movie, ale ja hetaha nie zaŭvažyła. Ale čamu ŭ tym samym moŭnym rehijonie Baradulin vałodaje takoj kviacistaju movaj, a Vasil razam z pamiaćciu pra hoład vykinuŭ z hałavy rodnuju movu i paśla nanova jaje vyvučaŭ?
Kožny piśmieńnik maje siabie ŭ epicentry padziejaŭ. Abodva byli ciažka paranienyja ŭ vajennych dziejańniach. U Karpiuka paśla ranieńnia zastałosia adno lohkaje i toje z askołkami. Bykaŭ taksama nažyŭ astmu. Abodvum najdaražej u žyćci kaštavała rodnaje pavietra.
Bykaŭ umieŭ trymacca jak intelihient, navat jak filozaf. Umieŭ uvažliva słuchać surazmoŭcu. U jaho byŭ dobry pozirk hłybokich spakojnych vačej. Umieŭ pra siabie razvažać, jak pra niekaha inšaha zboku. Hłyboka chavaŭ ad lu¬dziej pieražyvańni, nie vystaŭlaŭ ich napakaz. Nie abhavorvaŭ ludziej, a ŭsprymaŭ ich takimi, jakimi jany jość. Nia mieŭ zvyčki rabić zaŭvahi i papraŭlać pačatkoŭcaŭ, nie lubiŭ upłyvać na losy inšych. Ale nie škadavaŭ dla ludziej svajho času. Mieŭ šmat znajomych. U piśmieńnickaj pracy nie kapijavaŭ losy ludziej, nie pierapisvaŭ siužetaŭ ź ludzkich pryhodaŭ žyćcia. Braŭ dla apovieści padzieju, jakuju pieražyŭ sam, pakazvaŭ bujnym planam, pieratvaraŭ tuju padzieju ŭ prypavieść, znachodziŭ i nadavaŭ joj ahulnačałaviečy sens.
Uvieś volny ad piśmieńnickaj pracy čas jon vyvučaŭ vajnu. Niejak tak vychodziła, što jon pisaŭ pra mały epizod pryvatnaha žyćcia na vajnie, a da hetaha mieła dačynieńnie ŭsio čałaviectva. Jaskravyja moŭnyja vyrazy nia mieli značeńnia, bo kali čytaješ jaho prozu, ty ŭ narkozie, u zdranćvieńni, movy nie zaŭvažaješ. Pad kaniec žyćcia pierajšoŭ na movu biełaruskaha postmadernizmu. Heta była nie zusim bykaŭskaja mova. Alaksiej Karpiuk, naadvarot, u ramanie «Karani» viarnuŭsia da movy svaich baćkoŭ i zdoleŭ zaćvierdzić Nioman jak moŭnuju arteryju Zachodniaj Biełarusi. Mahčyma, my zališnie šmat nadajem uvahi movie, uzhadvajučy takoha vialikaha majstra dramatyčnych padziejaŭ, jak Bykaŭ, ale kali my pazbaŭlenyja ŭsiaho, dyk što nam zastajecca, akramia movy i fantazii?..
Bykaŭskaje ŭzychodžańnie na viaršyniu było ŭ jaho vypadku nadta stromym i chutkim. Ale ŭzychodziŭ jon na pik, robiačy kruhi vakoł adnaho histaryčnaha zdareńnia — vajny — pakazvajučy jaje z roznych punktaŭ ahladańnia. Chadziła takaja acenka: Bykaŭ pravilna pakazvaje vajnu. Na samaj spravie Bykaŭ u svajoj tvorčaści stvaraŭ svaju vajnu, jakoj u realnaści nie mahło być. U vypadku Karpiuka było naadvarot: jon išoŭ marudniej da svajho vialikaha pośpiechu, ź vialikimi vyprabavańniami i stratami, tamu samuju cikavuju knihu napisaŭ u kancy žyćcia.
Bykaŭ nie raźmieńvaŭsia na pošuki roznych žanraŭ. Uziaŭ žanr karotkaj apovieści, universalny žanr, jaki hublaŭ u toj čas nacyjanalnyja admietnaści. Heta dapamahło Bykavu vyrvacca ŭ suśvietnuju litaraturu. U apovieści nia treba błytacca z mnostvam siužetaŭ, ale možna pakazvać realnaść nie ad svajho imia, niby heta nia my apaviadajem, a pra nas apaviadajuć, niby za nas havorać niejkija hałasy.
Ciapier možna skazać, što kožnaja novaja apovieść u peryjad uzychodžańnia na viaršyniu była dla Bykava cikavaj pryhodaj žyćcia: z boku krytyki i prychilnikaŭ im usie zachaplalisia. A što partyja jaho nie prymała, dyk jon ža i sam u jaje nie ŭstupaŭ. Jak tvorca vialikaha patencyjału Vasil Bykaŭ usio žyćcio pracavaŭ na svoj talent i hetym prynosiŭ słavu Biełarusi. Jon abraŭ prafesiju piśmieńnika, adsiul i vydatki ŭ jaho asabistym žyćci. Jon pakinuŭ žonku i synoŭ, tamu što jany ŭ jaho žyćci nie byli hałoŭnymi… «Kali nia zdradžvaju litaratury, to nia zdradžvaju sabie samomu, — a ništo inšaje mianie nie chvaluje», — Karłas Fuentas…
Karpiuk taksama abraŭ litaraturnuju tvorčaść z samaha pačatku žyćcia paśla vajny. Dla jaho piśmieńnickaja praca była cikavaj pryhodaj žyćcia i vyprabavańniem svajho losu. Jamu treba było ŭvieś čas spraŭdž¬vać siabie na śmiełaść. U asnovie siužetaŭ jaho tvoraŭ byli padziei jaho žyćcia. Ale ŭ jaho byŭ taki charaktar — jon imknuŭsia abniać nieabdymnaje, zachapić usio, što tolki dasca, zakrucić ekstremalny siužet. Uciahnuć jak maha bolej hierojaŭ, kab było adnačasna i śmiešna, i strašna, i cikava. Jaho proza pierarastała ŭ šyrokuju płyń, a šyrynia zaŭsiody zapavolvaje ruch.
I było ŭ Karpiuka dziŭnaje žadańnie dakazvać, što žyćcio nastolki cikavaje, što kožnaja jaho prajava moža stać faktam litaratury.
Karpiuk sprabavaŭ svajo litaraturnaje ščaście ŭ roznych žanrach i temach. Bo ŭsio ciače, usio źmianiajecca. Karpiuk imknuŭsia ŭźbiracca na svoj pik, adnak jamu było ciažej, ale jon byŭ śmiełym i ŭpartym, tamu ŭvieś čas sprabavaŭ pieraskočyć samoha siabie — darečy, heta jaho lubimy vyraz. Karpiuk chacieŭ znajści svaju perspektyvu, stancavać svoj taniec, chacieŭ, i mieŭ na heta prava, być roznym, vostrym i liryčnym, razumnym i krychu dzivakom. Byŭ aryhinalnym, łahodnym, dziorzkim i kalučym adnačasna.
Piśmieńniku nielha być spakojnym, apanavanym, abyjakavym, sonnym, neŭtralnym — bo hetyja niedachopy nervaŭ abaviazkova prajaviacca na pavierchni tvorčaści. Misija tvorcy — nahadvać śvietu, što jon niedaskanały, što ludzi žyvuć drenna, nieŭładkavana, nie dasiahnuli taho, što im patrebna, čaho jany zasłuhoŭvajuć, «čaho vartyja». Čałaviečaj pryrodzie nieabchodna imknucca da niemahčymaha, choć by ŭsie sproby byli niaŭdałymi. Našy hieroi ŭvieś čas pamiatali pra toje, što žyvuć u niesvabodnym śviecie, jaki nie naturalny dla narmalovaha žyćcia. I pamiatali pra toje, što ŭ systemie nadta šmat sposabaŭ, achvočych raspravicca ź ich talentam — abodva ŭvieś čas byli pad žorstkim nahladam i presinham, u viečnym niespakoi i zmahańni za svajo prostaje prava žyć i pisać.
U Bykava dynamizm uzmacniaŭsia žacham śmierci, što zaŭsiody stajała za plačyma jahonych hierojaŭ, jakija zaŭsiody traplali ŭ biezvychodnuju sytuacyju. Strach skoŭvaŭ čytačoŭ Bykava. Karpiuk škadavaŭ svaich čytačoŭ, jon nadta lubiŭ ludziej, asabliva tych, kaho jon viedaŭ, tych, jakija byli ŭ toj samaj jahonaj aŭry. U Karpiuka było šmat čytačoŭ‑pry¬chilnikaŭ u blizkaj zonie jaho žyćcia i siarod prostaha ludu, jaho asabliva lubili čytački, nastaŭnicy, studentki… U Bykava bolej čytačoŭ było ŭ śviecie, čym dalej, tym bolej. I vystupać Karpiuku było lohka, jon razmaŭlaŭ na movie ludziej, jakija tut žyli, jon spuskaŭsia da ich z pjedestału vialikaha piśmieńnika, jon śmiašyŭ ich, «hulaŭ» u pytańni i adkazy ź imi — ludzi lubili hetkuju hulniu.
U Bykava mała było aŭdytoryj, u jakich jon mieŭ pośpiech, jakija mahli jaho zrazumieć, tamu što jahonyja vystupy byli padobnyja da dobrych lekcyjaŭ u aŭdytoryjach VNU… Jon byŭ nadta surjoznym, napružanym i nie chacieŭ apuskacca da ŭzroŭniu tych prostych ludziej, jakija prychodzili na sustrečy, nie pračytaŭšy jahonych knih.
Karpiuk byŭ u viečnych kłopatach za ŭsio čałaviectva i za kožnaha čałaviečka. Mieŭ patrebu zastupacca za pakryŭdžanych. Pakryŭdžanymi byli habrei, tatary, palaki i maładyja paety. Jon chadziŭ na pryjomy, łaviŭ vialikich načalnikaŭ pierad pracaj u kalidorach, ale pasłuchać tvaju biadu jon nia mieŭ ciarplivaści, sutnaść chapaŭ źlotu, błytaŭ i sam ža potym kryŭdziŭsia, što heta ty sama ŭsio pierabłytała.
U Bykava było šmat siabroŭ i adnadumcaŭ. I jon, i Karpiuk byli «błudnymi» synami ŭ aficyjnaj BSSR, ale ich prymali jak roŭnych u mahutnaj siamji litarataraŭ Sajuzu. Jany mistyčna byli na pieradavoj i sapraŭdy byli napieradzie hramadzkaj dumki, byli najlepšymi z najlepšych, najlepšymi siarod najlepšych. Bykaŭ nie dzialiŭsia svaimi siabrami z nami — ni tymi, jakich mieŭ u Horadni, ni tymi, jakija da jaho pryjaždžali. My ž zastavalisia na ŭzroŭni falkloru pravincyi, da nas mała chto pryjaždžaŭ. Zatoje Bykaŭ uzdymaŭ na vyšyniu status našaha horadu jak litaraturnaha centru.
Karpiuk dzialiŭsia i siabrami. Kali da jaho niechta cikavy pryjaždžaŭ, jon źbiraŭ hara¬dzienskich aŭtaraŭ parazmaŭlać pra litaraturu i padziei ŭ śviecie. Mianie Karpiuk zaprašaŭ dadomu na viačeru, kali pryjaždžaŭ u Horadniu Janka Bryl. Spadarynia Ina ŭmieła častavać siabroŭ.
Zatoje Bykaŭ zaprašaŭ u restaran, kali pryjaždžaŭ Andrej Makajonak. Andrej pryjechaŭ paśla sesii Asamblei AAN, apaviadaŭ roznyja dzivosy pra Ameryku. Kali vybirali ŭ čarhovy raz staršyniu Haradzienskaha adździaleńnia Sajuzu piśmieńnikaŭ i na vybary pryjechaŭ Janka Bryl, viačerali ŭ «Biełastoku», jaki tady byŭ tam, dzie ciapier handlovy dom «Nioman». Zapomniła ja toj viečar pa adnoj frazie. Bykaŭ spytaŭ u Bryla, jaki viarnuŭsia ź Indyi, ci takija ž indyjskija dziaŭčaty ŭ žyćci, jak u filmach. A Bryl skazaŭ: «Viedaješ, ja siarod ich nie adčuvaŭ siabie mužčynam».
Bykaŭ apaviadaŭ, jak adnojčy ŭ hateli ŭ Miensku jon ceły viečar častavaŭ piśmieńnickich žonak harbataj, apaviadaŭ im roznyja historyi, bo jany chacieli ŭbačyć Alaksieja Karpiuka, ale Karpiuk pryjšoŭ u hatel tolki tady, kali žančyny pajšli dadomu. Karpiuk skazaŭ: «Ničoha, što ja nie zadavoliŭ ich cikavaści. Niachaj padumajuć i źviernuć svaju ŭvahu na svaich mužykoŭ dy bolej ich šanujuć». Kali my stamlalisia ŭ darozie, u nas była cikavaja tema — apaviadać viasiołyja historyi ci prosta abhavorvać piśmieńnic¬kich žonak…
Da mianie maje siabry stavilisia z pavahaj jak da kalehi pa piaru. Abierahali mianie ad lehkadumnych pavodzin. Kali ja pajechała na pieršy svoj źjezd piśmieńnikaŭ, za mnoj u hatel ciahnuŭsia ceły šlejf cikaŭnych kavaleraŭ: svaich, staličnych, dziaŭčat jany viedali, a ja ž z pravincyi pryjechała… U dźviarach lifta źjaviŭsia Vasil Bykaŭ, zaharadziŭ im darohu i začyniŭ lift. I ja pajšła ŭ numar adpačyvać ad emocyj. Sam Vasil natchniaŭ mianie tym, što razmaŭlaŭ sa mnoj, jak roŭny z roŭnaj, pra ŭsio. Alaksiej Karpiuk nia mieŭ času pra ŭsio spakojna razmaŭlać, ale jon cikaviŭsia zaŭsiody stanam majoj paetyčnaj dušy i navat maim pobytam. Heta Karpiuk arhanizavaŭ publikacyju maich vieršaŭ u časopisie «Družba narodaŭ» u pierakładach Siarhieja Haradzieckaha tady, kali ja vučyłasia na druhim kursie instytutu.
Ja amal nia ŭdzielničała ŭ Dniach, Tydniach litaratury, jakija arhanizoŭvali ŭłady. Ja pracavała ŭ škole, a zamianiać nastaŭnickija ŭroki — heta zaŭsiody kłopat: treba mianiać amal uvieś raskład. A raz moj muž Eryk nadta nie lubiŭ, kab ja jeździła na takija dni‑tydni, to ŭ mianie była pryčyna admaŭlacca.
Pamiataju, jak my jechali niekudy na sustreču, Karpiuk i Bykaŭ zajšli pa mianie, a Eryk u hety čas farbavaŭ padłohu. O, jak jany hety fakt acanili! Skazali tak: «Kali našy žonki pačynajuć ramont, to my ŭciakajem kudy‑niebudź daloka, kab hetaha verchału nia bačyć i žonkam nie pieraškadžać…»
Raptam ja padumała: voś što było b, kali b saviety prajhrali vajnu nie ŭ maralnym, a ŭ litaralnym značeńni? Pra što pisali b Karpiuk i Bykaŭ? Jak vyhladali b ich hieroi? Sa mnoj to było b usio lepiej, čym jość. Ja žyła b u vioscy i mieła b pryhožych dzietak — ryžych u rabacińni. A da dzietak — sabačku, buślika i špačka… Mahčyma, i siabry maje mieli b toje samaje…
Chłopcy paśla vajny praciahvali pisać pra vajnu, fiktyŭna vajavać dalej… Hetaja litaraturnaja vajna stałasia sensam ich žyćcia, u jaje biaźlitasna ŭciahvajucca žonki i dzieci, jakija prymajuć heta jak nakanavańnie. Ich žyćcio całkam užo im nie naležyć, naležyć raźviazanaj ich baćkami vajnie ŭ vajnie… Narešcie piśmieńniki adychodziać u viečnaść. Žonki, jakija zastalisia žyć, praciahvajuć ich vajnu, adkazvajuć na pytańni žurnalistaŭ, pryvodziać u paradak ich archivy, ich spadčynu. Paśla praciahvać buduć dzieci, unuki. Piśmieńnickaja praca vymahaje šmat spakoju na pisańnie, a heta ŭnosić element dramatyzmu ŭ adnosiny ludziej. Tamu najlepiej, kab piśmieńnik nia mieŭ siamji i nijakich abaviazkaŭ. Pamirajučy, kab nie spraŭlaŭ kłopataŭ — što rabić z hetymi papierami?! «Aŭhaniec» Vania Siarhiejčyk spaliŭ pierad śmierciu na leciščy ŭvieś svoj nabytak sam.
Ja pišu pra maich nastaŭnikaŭ ese, adno z apošnich dla hetaj majoj knižki. Na dniach pačała i praz paru dzion skonču.
Ale praŭda takaja, što pačała ja pisać tady, kali pryjechała ŭ Horadniu. Jany pra mianie ŭ knihach nia ŭzhadvali. Ale ich vopyt, ich pieražyvańni byli śviatłom u tuneli maich dumak, jany byli ŭvasableńniem vobrazaŭ maich dumak, ich žyćci byli krynicaj maich vieršaŭ va ŭzajemaźviazanaj systemie z dumkami i dziejańniami.
Karpiuk pamiraŭ pakutna i mužna, spakojna zaviaršaŭ spravy svajho žyćcia. Źmianiŭsia, staŭ cichim, uvažlivym, dobrym. Telefanavaŭ mnie i addavaŭ u muzej stosiki listoŭ z vajny, cydułački ad studentak, pytańni ź litaraturnych sustrečaŭ, jon usio heta zachavaŭ. Hetymi pieradačami jon davaŭ zrazumieć, što zachavaŭ da mianie šmat dobraha pačućcia…
Bykaŭ patelefanavaŭ mnie z Eŭropy, nie skazaŭ, ź jakoha horadu. Pavinšavaŭ z dniom naradžeńnia. Ja vielmi ŭściešyłasia jaho telefanavańniu. Heta było 3 śniežnia 2003 h., za paŭhodu da jaho śmierci.
Była ŭ mianie vialikaja pryhoda ŭ maim žyćci — hetyja dva mahutnyja, takija roznyja, čałavieki. Ja ich lubiła ŭsim sercam, dzialiłasia hetaj luboŭju z usim śvietam. I vielmi šmat jaje zastavałasia mnie.
Danuta Bičel paetka, hramadzkaja dziajačka, siabra Biełaruskaha PEN‑centru. Žyvie ŭ Horadni.
Kniha prozy Danuty Bičel «Chadzi na moj hołas» vychodzić u seryi «Haradzienskaja biblijateka», zasnavanaj Rucham «Za Svabodu».
«Hetaja knižka — jašče nie raźvitańnie, nie zapaviet, ale padviadzieńnie vynikaŭ, — piša aŭtarka va ŭstupie. — U majoj žyćciovaj pryhodzie paetki najvažniejšymi źjavami byli ludzi, jakija mianie lubili, jakich ja lubiła. Ciapier ja zrazumieła, što pra ludziej, jakija istotna paŭpłyvali na moj los, u vieršach nie napišaš».
Aŭtarka ŭzhadvaje ajca Ŭładzisłava Čarniaŭskaha, Vasila Bykava, Alaksieja Karpiuka, Łarysu Hienijuš, Zośku Vieras, Anatola Sysa, Janku Bryla, Uładzimiera Karatkieviča, Natallu Arsieńnievu…
Pa ŭsich pytańniach, źviazanych z «Haradzienskaj biblijatekaj», źviartajciesia: zasvabodu.hrodna@gmail.com
Chadzi na moj hołas (ese, uspaminy)/ Danuta Bičel — Urocłaŭ: Wrociawska Drukarnia Naukowa PAN im. S. Kulczysskiego Sp. z o.o., 2008. — 328 s., ił. — (Haradzienskaja biblijateka; kn.2)
«Ludziej prymušali dumać, što ničoha nikoli nie źmienicca». Chto taki antykamunist Łasła Krasnaharkai, jaki atrymaŭ Nobieleŭskuju premiju pa litaratury?

Kamientary