Piša Staś Karpaŭ.
Mnie ŭ kamientach «pra Miensk» napisali, što voś niechta lubić Lvoŭ, a niechta niejki horad jašče — za miažoj, a ŭ Miensku — niama čym dychać. Ja hetaje «niama čym dychać» čuju časta i zdaŭna. Ale za hety čas — nie nabliziŭsia da razumieńnia, što heta značyć.
Sprava ŭ tym, što ja nie ŭmieju lubić toje, z čym ja nie stasujusia. Na što ja nie ŭpłyvaju, z čym u mianie niama ŭzajemapraniknieńnia.
Tamu ja nie ŭmieju lubić zachody i ŭschody. Nie umieju lubić «zornaje biełaruskaje nieba». Nie ŭmieju — i ŭsio.
Ja ŭmieju lubić horad i viosku. Umieju lubić ludziej, umieju lubić minułaje i mahčymuju budučyniu. U Biełarusi.
Bo Biełaruś heta — maja śfiera adkaznaści. Bo tam, dzie pačynajucca pamiežnyja słupy, — tam ja nie pavinien leźci sa svajoj luboŭju. Tam, za słupami, kožnaja kvietačka, kožnaje słova i łapik asfaltu pavinien być dalubleny kimści inšym.
Tamu ja i nie ŭmieju lubić čužyja harady, bo ich rabiŭ nie ja. Nie maje prodki i nie dla mianie. Ja mahu radvacca za inšych ludziej, jakija «nalubili» sabie takuju pryhažość. Zajzdrościć im ci spačuvać. Ale lubić — nie mahu, bo lubić — heta kantekst, a nie vybar.
Kali Miensk nie lubić haradzieniec — heta narmalna. Bo i horad hety nijak ź im nie stasavaŭsia. Kali mienčuk piša pra svaju nieluboŭ da svajho horada, ja baču stračany čas. Ja baču źniasilenaść i kryŭdy. Ja baču niazroblenaje, niaprojdzienaje, niavypitaje, nieprasiedžanaje, nieadkrytaje. Ja baču prablemu nie horada, a bijahrafii.
Kamientary