Archiŭ

Adam Hlobus. Pavietra Litvy

№ 41 (198), 9 — 16 kastryčnika 2000 h.


 

Adam Hlobus

Pavietra Litvy

Padarožnyja zapisy

 

Na trasie Miensk-Vilnia čytaŭ chajku Masaoka Siki. Uraziŭ viaskovy vobraz:

 

Tupnuła ciala —

lažyć raścisnutaja

žoŭtaja žabka.

U Astravieckim rajonie ŭzdoŭž darohi pachodžvaŭ busieł. Daŭhałyhi, važny, stary — haspadar. Jaskrava ŭjaviłasia: busieł chapaje čornaj dziubaju zabituju žabku, uskidvaje hołaŭ i kaŭtaje jaje.

 

U Vilni, kala dvoryka z pomnikam Francišku Skarynu, sieŭ u kaviarni, kab znoŭ ža čytać Siki. Spyniŭsia na chajku pra sok:

 

Hrušu abiraŭ —

ciok husty sałodki sok

pa lazie naža.

Spyniŭsia, bo da mianie praciahnułasia starečaja dałoń ź lehkavažnymi aluminijevymi centami. Vyratavała maładzieńkaja susiedka pa stoliku — kinuła žabračcy važkuju manetku. Staraja adsunułasia. Kavy ja nie dapivaŭ.

 

Zajšoŭ u carkvu pahladzieć na viančańnie. Paśla sonca ŭ sinim paŭzmroku vyrazna pračytvalisia adno bliki na zołacie. Śpiavaŭ chor. Junaki trymali nad hałovami maładych załatyja karony. Z majoj kišeni na ŭsiu carkvu zaciŭkaŭ telefon. Daviałosia čyrvanieć, viartacca na sonca, dumać pra toje, što varta ŭsio ž adklučać sotavik pierad tym, jaje zachodziš u chram.

Pačało źbiracca na doždž. Jašče nie napłyli ciažkija chmary, ale čułasia nabližeńnie zalevy. Tak kiepska mnie było i ŭ papiaredniaje naviedańnie Vilni.

Haračynia. Śpioka. Kroču pa Pilima, pa toj vulicy, dzie synahoha, i tak mnie robicca błaha, što chavajusia pad pepsikołavyja parasony. Vadu pju aściarožna, maleniečkimi hłytkami, kab nie parušyć chistkaj raŭnavahi, što jašče zastałasia ŭ arhaniźmie. Niešta adbyvajecca ŭ pryrodzie, niešta źmianiajecca… Što? Zrazumieć nie mahu.

Šklanka chałodnaj vady j cień viarnuli mianie ŭ normu, i ja spakojna hladzieŭ, jak kupka minakoŭ pierachodzić vulicu. Jakraz na siaredzinie vulicy žančyna j pamierła. Ja vydatna bačyŭ: jana spačatku pamierła, a potym pačała padać na asfalt. Mnie było škada nieznajomki, i zusim nijakich pačućciaŭ nie vyklikaŭ trup. U spynieny lehkavik nieznajomyja mužčyny ŭciahnuli cieła, i toj pavioz jaho ŭ lakarniu.

Tolki praź niekalki dzion ja daznaŭsia pra ŭspyški na Soncy. Navukoŭcy zrabili multfilm pra soniečnyja vybuchi j palot promniaŭ u bok Ziamli. Mienavita paśla takich vybuchaŭ zapalvajecca Paŭnočnaje źziańnie na palusach. Ale dzie tyja palusy?..

Kab niechta mnie skazaŭ, što sonca moža zabić čałavieka pasiarod Vilni, nikoli nie pavieryŭ by. Ale tak było, bačyŭ na svaje vočy i zapisaŭ jašče, i znajšoŭ u Siki padobny nastroj:

 

Jakaja śpioka —

na piaščanaj ściažynie

matylok zasoch.

 

Pačaŭsia doždž. Kropla ŭpała na akulary. Daviałosia chavać ich u kišeniu. Strašenna nie lublu chadzić u akularach pad daždžom. Jany ŭ mianie vyklučna suproć sonca, i ja nie lublu takoj paetyčnaj źjavy, jak cyhanski doždž, kali ślepić sonca j syplucca zichotkija kropli, vočy pakutujuć.

Zajści ŭ kniharniu na Hiedymina nie paśpieŭ, nie chaciełasia pramoknuć. Viarnuŭsia ŭ redakcyju "Našaj Nivy", dzie varyŭ kavu z Bartosikam i Dubaŭcom. Doždž. Redakcyja. Tytuniovy dym. Padobny nastroj apisaŭ moj baćka jašče ŭ 60-ja hady. Jon zatrymaŭsia ŭ redakcyi z-za navalnicy. Jany siadzieli z Damaševičam i Stralcovym. Palili papiarosy. Raskazvali historyi svajho kachańnia. Ramantyčny byŭ čas. Ciapier niamodna raspaviadać luboŭnyja navełki. Zaraz havorać pra teror, pra vybuchi ŭ padziemnych pierachodach, pra Kaŭkaskija vojny, pra hrošy. I ŭsio adno hutarka źviałasia da liryki, da taho, što ŭ Biełarusi za lipień vypała proćma daždžoŭ, taki vilhotny lipień byvaje raz na sto hadoŭ.

 

Ź pieršymi kroplami letniaha daždžu Vilnia robicca vielmi kalarovaj — razhortvajucca j uzdymajucca parasony samaj nievierahodnaj afarboŭki: prazrysta-błakitnyja, śpieła-čyrvonyja, ščylna-žoŭtyja. Apošnim časam Vilnia zrabiłasia maleńkaju, pravincyjnaju j eŭrapiejskaju. Jana kančatkova straciła svaju prynaležnaść da imperyi, zrabiłasia ŭtulnaj, chatniaj. Jaje vulicy, vułki, dvary, dvoryki zapoŭnieny pamarančykavymi j limonnymi dziećmi, sinimi spadnicami da piataŭ, piatami biez škarpetak. Vielmi cikava nazirać za bliskučymi ružovymi dziavočymi piatami ŭ letni doždž.

 

Načavać u Vilni ja nie zastaŭsia. Pajechaŭ u hatel "Viłon". Jon staić za dziesiać kilametraŭ ad haradzkoj miažy, u bok Ryhi. Novy sučasny zamak ź viežaju pamiž dźviuch nievialikich azioraŭ. Vychavanyja piacizorkavyja pasłuhancy vietliva staviacca da majoj movy. Jość taki ŭzrovień servisu, kali ciabie chočuć zrazumieć i razumiejuć, navat kali ty ślapy, hłuchi j niamy.

Vakoł zamku lotajuć łastaŭki. Košyki ich hniozdaŭ siadziać nad voknami. Pałova hniozdaŭ pabityja. Peŭna, ich źbivali pakajoŭki z aficyjantami, jakim nadakučyła prybirać za ptuškami, ale nastojlivyja łastaŭki pobač z razburanymi nalapili novych hniozdaŭ. Z haŭbca ja sačyŭ za palotami nad vozieram i dumaŭ: ja ni na kaliva nia lepšy za łastaŭku, ni na kaliva, ale j nia horšy ni na kropielku.

 

Pozna ŭviečary da mianie na śviatło lampy prylacieŭ kamar. Źvinieŭ-źvinieŭ za patylicaju.

 

Zabiŭ kamara —

kropla śviežaj kryvi na

knizie pra vajnu.

Tak napisaŭ Masaoka Siki. Ja nie čytaju knižak pra vajnu, čytaju chajku Siki. I mnie bližejšy vierš pra muchu:

 

Muchu ja prybiŭ —

na kolki chvilin zacich

maleńki pakoj.

Jak i Siki, ja zabraŭ žyćcio ŭ kamara, kab paspać spakojna, a naranicu znoŭku hulać pa Vilni i sustrakać biełarusaŭ. Što b tut ni zdaryłasia, a ŭ centry Vilni abaviazkova kaho-niebudź dyj sustrenieš. Taki los Vilni — hadavać našuju kulturu. Jość miesty j jość miesty. Vilnia — biełaruskaje miesta, a biełaruskaje miesta — Vilnia. I hetym razam ja spatkaŭ Antonava-Antaniana, jaki lubić čytać i pisać chajku.

 

Skača varona

z haliny na halinu,

padajuć listy.

Taki vierš skłaŭ u Vilni Andranik. A ja ŭzimku, taksama ŭ Vilni zapisaŭ:

 

Kryžy pad śnieham…

Voś i ŭsio, što mahu ska-

zać pra Radzimu.

Kryžy pad śnieham — vilenski vobraz, bo kryž pad śnieham kryvy. Vilnia kryvaja, źvilistaja, pierakručanaja. Usio tut vyhinajecca, hniecca, prahinajecca, krucicca, uzdymajecca, zaniepadaje j paŭstaje. Roŭnaść, prostaść, kryžavanaść abstupili viečnuju Vilniu pa ŭskrainach, ale staraja sutnaść nie źmianiłasia, naadvarot — roŭnaści tolki padkreślili kryviznu.

 

Za Vilniaju, nad vozieram ubačyŭ viasiołku. Mienavita hetaja viasiołka nia vyklikała ŭ dušy vialikaj radaści, što była ŭ dziacinstvie. Tady ja vielmi lubiŭ viasiołku, zachaplaŭsia joju, bieh u dom, abviaščaŭ jaje źjaŭleńnie, zaprašaŭ dzieda z babaju lubavacca dzivam. I jany vychodzili na hanak, hladzieli ŭ nieba. Uračysty byŭ momant.

Hetym razam viasiołka chutka pablakła. Ja ciešyŭsia ŭspaminam. Majo tolki dziacinstva, astatniaje nie majo… Bunin vielmi dakładna apisaŭ nastroj, kali zhadvajecca malenstva.

Nieba bieź viasiołki zrabiłasia bolš miakkim, bolš realnym, i ja napisaŭ:

 

Stajka łastavak

u piarestych abłokach

rassypajecca.

Vierš pra tych samych łastavak, što nie zapłacili za pražyvańnie ŭ hateli, i aficyjanty z prybiralščycami parušyli ich hniozdy.

 

Jość jašče adna aktualija Vilni, pra jakuju nie mahu nie zapisać — filalohija. Kali ŭ Miensku ŭvieś čas uźnikaje nieadolnaje žadańnie pisać hramatykaj Kołasa (kołasaŭkaju), jakuju paskudniki achryścili narkamaŭkaju, dyk Vilnia z kaho zaŭhodna zrobić patryjota taraškievicy j miakkaha znaku. Viadoma, kali čałaviek naahuł zdatny pisać i kryšku dumać. A tamu nie pahadžusia ź filolaham Siki, jaki pisaŭ: "Ličyć źmieny, što adbyvajucca ŭ hramatycy pad upłyvam patrabavańniaŭ času, pamyłkovymi i imknucca viarnuć staryja hramatyčnyja ŭnarmavańni ŭ vyšejšaj stupieni nierazumna…" Siki zanadta sproščana padaje evalucyju hramatyki j movy. Jość bieźlič prykładaŭ, kali adna j taja ž mova ŭvadnačaśsie isnavała i ŭ roznych hramatykach, i ŭ roznaj hraficy. Źniščać stary pravapis — toje samaje, što zabivać niamohłych dziadoŭ i šukać apraŭdańnie ŭ najaŭnaści maładych i zdarovych naščadkaŭ. Siki, jak navatar, chvareŭ na maksymalizm, navat u najvialikšaha Basio jon znajšoŭ tolki adzinaccać dobrych vieršaŭ.

 

Niepadalok ad Koŭna pabačyŭ, jak źbirajucca ŭ čaradu busły. Jak płaŭna kružlajuć u hustoj siniečy nad požniaju, nad kambajnami, nad błakitnymi hruzavikami z žytam. Voś takim ujaŭlaŭsia mnie ŭ dziacinstvie niedasiažny viečny ruchavik. Ciapier u mianie inšyja dumki pra niedasiažnaje. Pišučy padarožny dziońnik u styli chajkaj, ja mahu ŭjavić sabie, jak maja dačka Jadviha čytaje maje chajku pa-japonsku imperataru krainy Nipon.

 

Pa darozie ź Vilni ŭ Nidu čytaŭ Josa Busona ŭ roznych pierakładach. Kožny ź pierakładčykaŭ bačyć vierš Busona sa svajoj kropki, prykładna tak malujuć adnaho naturščyka roznyja mastaki. U adnych jon bolš padobny, u druhich mienš padobny. Dla čałavieka dalokaha ad mastactva faktar padabienstva — asnoŭnaja krynica dla adznaki. Nasamreč nia hetym vyznačajecca ŭzrovień tvoru. Malunak musić być dobry jak malunak, jak i vierš u pierakładzie pavinien być dobrym vieršam, a nie dakładnym kalkavańniem słovaŭ z aryhinału. Zrešty, pasiarednaja kopija z hienijalnaha tvoru mnie cikaviejšaja za samastojny vierš pasiarednaha litaratara. Tamu ja čytaju bolš pierakładnoj litaratury, čymści aryhinalnaj. I ŭbačyŭšy pasiarod pola stary dub z suchoj vieršalinaju, ja zhadaŭ nie biełaruskaha litaratara j nie litoŭskaha, a irlandca Džonatana Śvifta, jaki adnojčy, pakazaŭšy na źniaviečanaje małankaju dreva, skazaŭ: "Hetakža skonču j ja — z hałavy". Śvift skončyŭ varjatam. Nia daj Boh takoha kanca. A ciažki nastroj u maich dumkach źjaviŭsia z-za haračyni…

 

Kryły ŭ vietraka

nie pavaročvajucca —

hustaja śpioka.

Ciažka jechać pad žnivieńskim soncam pa Litvie.

 

Pierad adjezdam ź "Viłonu" ja śniedaŭ u restaracyi pobač ź japonkami. I mižvoli naziraŭ za imi, usłuchoŭvaŭsia ŭ pieraryvistuju movu. Ździvili złučeńni stravaŭ, jakimi častavalisia žančyny. Adna jeła sieladziec z sałodkim čyrvonym piercam i zapivała kiefiram. Druhaja čaplała na łyžku blin z vareńniem. Abiedźvie jeli tolki pravaj rukoju. Jak im ciažka było arudavać metalovymi pryborami. Pierac nakołvaŭsia na videlec i abhryzaŭsia z roznych bakoŭ. Blin saślizhvaŭ z łyžki nazad u talerku. Napeŭna, takimi ž niaŭkludnymi j barbarskimi vyhladajuć i maje chajku, kali zirnuć z boku krainy Nipon. Ale ja nie źbirajusia pakidać svaje sproby navučycca pisać sapraŭdnyja chajku. Voś Akutahava zmoh pisać eŭrapiejskija naveły, padobnyja da šedeŭraŭ Śvifta. Šlach moj nie bieznadziejny.

 

U Kłajpedzie mašyna spyniłasia tolki ŭ čarzie na parom, i ja paśpieŭ zapisać:

 

Suchija drevy

vystojvajuć u parku

apošniaje leta.

Z paromu hladzieŭ na port. Na krany, padobnyja da niepieralotnych busłoŭ. Niekali ŭ hetym porcie pracavaŭ hruzčykam paet. Ja paznajomiŭsia ź im na paetyčnym seminary, jakija ładzilisia na piśmieńnickaj dačy ŭ Karališčavičach. Jon pierakłaŭ na litoŭskuju movu kolki maich sanetaŭ i vydrukavaŭ u paŭlehalnym almanachu "Tvary". Ja tolki adnojčy pabačyŭ toj zbornik u čužych rukach. Ci pracuje toj paet u dokach, ci ŭ Kłajpedzie jon, ci žyvie naahuł — nia viedaju…

Z paromu mašyna źjechała niejak adrazu na lasnuju darohu. Vuzieńki asfalt pabieh miž sasońniku.

 

Lasnoje sonca —

błakitna-zialony šał

za škłom mašyny.

 

Nočču, u hateli "Hara Urbo" dačytvaŭ tanku Siki ź nizki "Temperaturny arkuš". Dačytaŭ da apošniaha:

 

Projdzie hod. Iznoŭ

ty pryjdzieš da miesca,

dzie pad ziamloju,

pad hornymi travami

tlećmuć i reštki mianie.

I tak zrabiłasia sumna, što nia moh zasnuć, jak u dziacinstvie, bajučysia śmierci, lažyš-lažyš, i dumka adna: voś zasnu, a zaŭtra nie pračnusia. Ci jašče horš: zasnu, i pachavajuć žyŭcom, i pračnusia ŭ trunie, hłyboka-hłyboka pad piaskom…

Vyjšaŭ u miesiačnaje źziańnie na haŭbiec, kab pakuryć:

 

Jarkaja poŭnia.

Cień prazrystaha dymu

Płyvie pa ścianie.

 

Naranicu hulaŭ u dziunach. Nizieńkija pakručanyja j pahnutyja vichurami sosny. Plajstry suchoha, jak porach, mochu. Piasčanyja ściežki. Pošum marskoha žviru. Na plažy, na tonkim šaŭkavistym piasku łancuhi ptušynych śladoŭ i doŭhija pisiahi, padobnyja da śledu ad źmiejek. Tolki heta ślady kalaradzkich žukoŭ. Ich u dziunach poŭna. I ptaški ich čamuści nie dziaŭbuć.

 

Uzdoŭž zaliva chadziŭ da rybakoŭ pa śviežavendžanuju rybu. Iści było dalekavata, kilametraŭ ź piać. Vada miescami pazarastała vysokim tryśniahom. Za tryśniahami na kamianiach siadzieli kirli, kački j bakłany. Niekatoryja z bakłanaŭ raspraŭlali čornyja kryły, nibyta sušyli piory na vietryku…

 

Płaŭna nyrcuje

bakłan u nieprazrysty

zaliŭ pa rybu.

U rybakovaj chatcy haspadara, ź jakim my papiarednie damovilisia, nie było. Uvichałasia toŭstaja, hledziačy na jakuju, vieryš, što tutejšyja žančyny najmažniejšyja ŭ śviecie, rybakova žonka.

- Vaš muž mnie ryby abiacaŭ pradać…

- Chiba ty nia viedaješ rybakoŭ? Pjany śpić pad kustom. Ryba budzie praz hadziny dźvie, nie raniej.

Viarnuŭsia biaz ryby. A voś bakłan u nieprazrystaj vadzie rybku svaju złaviŭ. I nia dziŭna. Miž inšym, bakłanaŭ vykarystoŭvajuć dla načnych łovaŭ japonskija rybaki. Z čaŭnoŭ, dzie siadziać rybaki z zapalenymi pachodniami, ptušku vypuskajuć u vadu na švorcy, kab potym vyniać pajmanuju rybu ŭ jaje z valla.

 

Pozna ŭviečary, kali nad Nidaju ŭzyšła sakavita-čyrvanavataja poŭnia, ja siadzieŭ na centralnym placy. Toje miesca i placam i centralnym možna nazvać z dolaj ironii. Prosta inšaha placu j centru ŭ miastečku niama. Ja piŭ tonik i naziraŭ za dziećmi, što hojsali na rolikavych kańkach. Ja nie čakaŭ, kab niechta ź ich pavaliŭsia, jak bolšaść hledačoŭ čakaje, sočačy za spabornictvami pa fihurnym katańni. I nie tamu, što lepšy. Jašče ŭdzień ja pabačyŭ takoje padzieńnie — małapryjemnaje vidovišča — jakoje nahadała mnie, jak dačka Jadviha skoknuła na rolikach, upała j złamała ruku vyšej łokcia, a potym pralažała 23 dni na adnym baku ŭ bolnicy. Kostki joj prabivali śpicami, ruku raściahvali, kab lepiej zrasłasia. Adnym słovam, nie čakaŭ ja padzieńnia. Jak nie čakaŭ vožyka. Doŭhi maleńkałapy vožyk prajšoŭ pa hazonie j pratupaŭ na siaredzinu placu. Adrazu ž da jaho padskočyli dva chłopčyki j pačali kratać ihołki. Za chłopčykami razhladać vožyka prybiehła doŭhavałosaja dziaŭčynka. Praz chvilinu vožyk byŭ u ščylnym kole cikaŭnych dziaciej. A jašče praz chvilinu starejšy ź dziaciej uziaŭ vožyka na ruki j pieranios na kraj placu, pad kusty. Nadziva lohka dzieci raźvitalisia sa znachodkaju. Peŭna, dla ich vožyk — zvyčajnaja štodzionnaść, nia tak, jak dla mianie. Bo da hetaha ja bačyŭ žyvoha vožyka ŭ 75 hodzie ŭ vioscy Łatyhol. Čas płyvie. Ja ŭsio niekudy jedu, idu…

 

Chadziŭ na haru, da damka Tomasa Mana. Vydatnaje miesca nad Kurskim zalivam. Staryja sosny. Na draŭlanaj leśvicy sivabarody niemiec z žonkaju raśpivaŭ butelku čyrvonaha. Musić, pryjemna vypić dobraha vina kala domu ŭlubionaha litaratara, z čyimi knihami ty pravioŭ nie adnu hadzinu. Škada, Man nia moj piśmieńnik. Jahonyja naveły vielmi zapavolenyja, jak i muzyka Bramsa, što vykonvałasia na rajali ŭ Manavym domie. A ŭ palemicy Mana sa Špenhleram ja na baku Špenhlera.

A kali pačynaju zadumvacca: kala domu jakoha mastaka ci piśmieńnika ja chacieŭ by ŭźniać čarku vina, dyk i nie znachodžu adkazu. U adnych damy nie zachavalisia, da druhich ja prosta nikoli nie dajedu j nie dajdu, u trecich — zamiest damoŭ tak zvanyja muzei, naładavanyja roznym bliskučym śmiećciem… Ja nia z tych asobaŭ, što majuć santyment da memaryjałaŭ. Parušajučy spradviečnyja biełaruskija tradycyi, ja nie chadžu vypivać na mahiły dziadoŭ. Pastajać kala kryžoŭ mahu, i nia bolš za toje. Svaich prodkaŭ i mnoju pavažanych ludziej ja zhadvaju ŭ inšych miescach: za razmovaju, za piśmovym stałom…

 

Nia časta z radaściu pakidaješ miesca, dzie adpačyvaŭ na mory. A prapachłaja časnykom i zadymlenym rybnym tłuščam Nida jakraz taki kutok, ź jakoha adjaždžać i radasna, i badziora. Lehkavik imčaŭ praz sasońnik, pa jakim ja prahulvaŭsia ŭnočy. Zhadałasia inšaja žnivieńskaja zornaja noč, kali ja ź lahieru išoŭ praź jelnik na elektryčku. Mnie było hadoŭ dvanaccać-trynaccać. Iści pa načnym lesie było strašna, ale vielmi chaciełasia damoŭ, kab dobra pamycca ŭ svaim dušy j lehčy ŭ svoj łožak u svaim pakoi. Lahierny pobyt zbrydzieŭ. I ja vypraviŭsia ŭ darohu paśla adboju. Išoŭ šparka, ledź nia bieh. I ŭzradavaŭsia, pačuŭšy vurkatańnie matacykletnaha matoru. Nieŭzabavie vočy aślapiła fara. Ja tuzanuŭsia ŭprava, fara krutnułasia za mnoju, ja skočyŭ uleva j pačuŭ, jak koła ŭdaryła pa nazie. Matacyklist źbiŭ mianie pasiarod lesu j paruliŭ dalej. Ležačy na piasku, ja abmacaŭ pabituju nahu. Pierałomu nie było. Ja ŭstaŭ i pakałyvaŭ dalej, pad sakavita-jarkim Mlečnym šlacham. Paśla taho vypadku nia vielmi lublu ŭnočy hulać pa lasnych darohach, ale hulaju. Pra nieludzia-matacyklista ja nikomu nie raskazvaŭ, bo pierastali b adpuskać adnaho ź lahieru, a tak chaciełasia na vychodnyja vyrvacca ź lasnoje hłuchmieni ŭ horad, u moj vialiki j čysty Miensk. Voś tak i z pa-pravincyjnamu tupoje Nidy žadałasia jak chutčej viarnucca ŭ Vilenski kraj.

Apošniuju chajku ja zapisaŭ u Nidzie padčas daždžu…

 

Taki šery doždž,

navat vietraź u mory

myšyna-šery.

 

Adrazu za kłajpedzkim paromam maja mašyna abahnała hruzavik z kaniom. Koń jedzie na hruzaviku — vidovišča. Hryva j chvost vijucca na vietry. U jakim XVIII stahodździ ciažka było ŭjavić, kab niešta pa darozie viezła kania. A ŭ stahodździ XXII — budzie ciažka ŭbačyć, kab niekaha pa trasie vioz koń. Spartoŭcy, dzieci j turysty vyklučajucca, jany kali j skačuć, dyk nie pa darozie. Chacia fantasmaharyčnaje ŭjaŭleńnie Śvifta namalavała ziamlu, dzie ludźmi kirujuć koni — nia horšy varyjant ź niemahčymych.

 

Kali chutka ruchaješsia pa Litvie ad mora da Vilni, možna nazirać, jak źmianiajecca malunak abłokaŭ. Lohkija j chutkapłynnyja nad moram, jany krychu ciažejuć nad Kurskim zalivam i Kłajpedzkim portam. A ŭžo nad Koŭnam stajać hruvastkimi vializnymi viežami. A ŭ samoj Vilni možna zanatavać nastupnyja 17 składoŭ…

 

Staraja Vilnia

znoŭ sustrakaje mianie

navalnicaju.

Zapisvajučy chajku, ja j dumać nia dumaŭ, što navalnica abryniecca na horad z takoj siłaju. Pieruny bili z kraju da kraju. Praz kožnaje imhnieńnie ŭspychvała novaja małanka. Razoŭ dziesiać va ŭsim hateli hasła śviatło. A naranicu pryroda doŭha nie mahła pračnucca. Łastaŭki siadzieli ŭ hniozdach. Drevy spali j śnili svaje ciomna-zialonyja sny. A dziasiataj ranicy nie pračnułasia nivodnaja mucha, nivodzin kamar.

 

Na dziadoŭniku

rasa pratrymałasia

amal da poŭdnia.

 

U Vilenskim zavułku sutyknuŭsia z końnikami-palicyjantami. Chłopiec ź dzieŭkaju dosyć upeŭniena siadzieli na čyrvonych koniach. Kapyty pracokali pa bruku, taki staraśviecki huk. A ja padumaŭ: usio adno jany nahadvajuć žakiejaŭ, z-za svaich zialonych šapak z doŭhimi brylami.

 

Žonka šmat razoŭ prasiła padaravać joj fajansavuju skulpturu Dzievy Maryi. Z usioj majoj pavahaju da katalickich žanočych rytuałaŭ — tak i nie nabyŭ jaje. Spyniali šmat razoŭ bačanyja ŭ amerykanskich antykatalickich filmach kadry, u jakich raźbivajuć ab padłohu mienavita takija vyjavy Božaje Maci. Kab raźbivali skulpturu Chrysta, nie sustrakaŭ, a Maryju… I voś ciapier ja spatkaŭ manašku, jakaja niesła takuju skulpturu, dosyć vialikuju j ciažkuju, i bialutka-biełuju, zusim jak chustka ŭ manaški na hałavie. I jašče adna detal uražvała ŭ hetaj addanaj Bohu asobie — jana išła bosaja pa asfalcie, i padešvy ŭ jaje byli vuhalna-čornyja, piakielna-čornyja, padešvy žančyny ź minułych stahodździaŭ. Naahuł u Vilni roznyja narody žyvuć u svaim časie… Palaki nibyta zastalisia ŭ 30-ch hadach XX stahodździa; rasiejcy praciahvajuć lubić sacyjalistyčnaje minułaje; žydy, jak i paŭsiul, kročać u viečnaści, biełarusy adrestaŭravali našaniŭski kantekst; a litoŭcy sprabujuć uleźci ŭ nastupnaje tysiačahodździe, ale chutaranskaja etyka nie dazvalaje. Kab vyznačyć, da kaho ŭsio ž naležyć manaška, ja prajšoŭ za joj kolki kvartałaŭ, ale tak i zastaŭsia ni z čym. Jana paniesła Božuju Maci ŭ zvyčajny piacipaviarchovy žyły dom.

 

Što moža być lepiej za błukańni pa Vilni? Kali ŭ ciabie ni mety niama, ni jakoj-kolviek zacikaŭlenaści, ni ciažaru, ni sumu… Tvoj zaniatak: lubavańnie krajavidam. Viežy, viežy, viežy. Kryžy, kryžy. Dachoŭka. Vakiency. Vokny. Abłoki. Drevy. Trava. U Vilni i ŭ Londanie dvary pachnuć adnolkava: kvietkami, vilhotnaj cehłaju, ziamloju. Vodar muroŭ. Idzieš, idzieš… Kaścioły. Synahoha. Cerkvy. Kvadraty na chodniku. I niama žadańnia spynicca, kab niešta vybrać, namalavać, sfatahrafavać, apisać. Spyniaješsia, pišaš, maluješ, zdymaješ… Nia toje! Nia tak! Dalej, dalej… Ad saboru da saboru, ad bramy da bramy, ad dźviarej da dźviarej, praz arku, praz dvoryk, praz vulicu, praz park, z hary na haru… Ceły božy dzień, da viečara, da nočy, da ranicy… Vilnia — biaskoncaja, jak začaravanaje koła, i vyjścia ź jaje niama.

Litva. Žnivień 2000 hodu


Kamientary

Ciapier čytajuć

Alaksandr Łukašenka tak lasnuŭsia na lod na chakiei, što trybuny zamierli43

Alaksandr Łukašenka tak lasnuŭsia na lod na chakiei, što trybuny zamierli

Usie naviny →
Usie naviny

Kačanava: Minsk — adzin z samych kamfortnych haradoŭ u śviecie, tut usio harmanična16

Kryścina Cimanoŭskaja znoŭ niaviesta — ź piarścionkam ad Tiffany18

Minčanin chacieŭ pradać parahienieratary, ale 15‑hadovy pakupnik biaspłatna zabraŭ tavar i ŭciok

Pad Tałačynom pierakuliŭsia aŭtobus Maskva — Brest, zahinuła pasažyrka

Ad zvyčajnych piensijanieraŭ da bahaciejaŭ: chto i jak hulaje ŭ minskich kazino

Zahinuŭ kamandzir Ruskaha dobraachvotnickaha korpusa Dzianis Kapuścin28

«Situacyja jak na akupavanych terytoryjach Ukrainy». Pavieł Barkoŭski — pra stan biełaruskaj kultury20

U Rasii zatrymali 70 čałaviek, jakija malilisia za zdaroŭje Zialenskaha3

Minus 40 i «Hod bieź leta»: jak klimatyčnaja anamalija sparadziła «Frankienštejna», vampiraŭ i biełaruskuju mistyku3

bolš čytanych navin
bolš łajkanych navin

Alaksandr Łukašenka tak lasnuŭsia na lod na chakiei, što trybuny zamierli43

Alaksandr Łukašenka tak lasnuŭsia na lod na chakiei, što trybuny zamierli

Hałoŭnaje
Usie naviny →

Zaŭvaha:

 

 

 

 

Zakryć Paviedamić