«Ja ličyŭ svaje dziejańni talentam». 50 hod tamu ŭ Minsku prajšoŭ maštabny praces nad «valutčykami i farcoŭščykami»
Piša Siarhiej Vahanaŭ.
U 1969 hodzie ja pracavaŭ tady ŭ «Znamioncy», jak prastamoŭna nazyvałasia ruskamoŭnaja hazieta «Znamia junosti», i atrymaŭ ad redakcyi zadańnie aśviatlać hety praces. Pra valutčykaŭ i farcoŭščykaŭ tady ŭsie viedali, ale ni ja, ni majo siabroŭskaje koła ich pasłuhami nie karystalisia. Apranalisia nie toje kab tolki ŭ ajčynnaje, ale z pryłaŭkaŭ HUMa, CUMa, a taksama z palic šmatlikich kramaŭ sielskaj kaapieracyi, u jakich, časam navat u dalokaj vioscy, mahčyma było nabyć, da prykładu, šykoŭny impartny płašč, abmienieny na tak zvanyja «dary pryrody». Nie hrebavali i suviaziami, znajomstvami ŭ handlovych kołach, «błatam». Heta nie ličyłasia kryminałam. A voś farcavańnie, «śpiekulacyja» razhladalisia jak złačynstva. Manapoliju na pieraprodaž mieła dziaržava.
Pierad pracesam mianie zaprasili naviedać KHB, kab aznajomicca sa spravaj. Ja tady ličyŭ usio heta normaj, bo i sam ščyra ŭsprymaŭ valutčykaŭ jak biezumoŭnuju pahrozu, raz jany cierlisia z zamiežnikami i psavali «čałaviečy tvar sacyjalizmu», pra jaki, niahledziačy ni na što, my, maładyja žurnalisty taho času, praciahvali maryć.
Na hałoŭnym uvachodzie ŭ viadomy budynak z kałonami, jaki źniešnie nahadvaje muziej, mianie sustreŭ uśmieškaj chudarlavy, siaredniaha ŭzrostu, ź vialikimi załysinami čałaviek u cyvilnym. Jon mocna pacisnuŭ ruku, nazvaŭsia majoram, śledčym pa spravie, pavioŭ pa zmročnym kalidory ŭ nievialiki pakoj, pakłaŭ na stoł niekalki tamoŭ spravy i začyniŭ zvonku dźviery…
Dzień za dniom, staronku za staronkaj ja hartaŭ tamy spravy. U joj z proćmy epizodaŭ drobnaha handlu zamiežnym šmaćciom i nie mienš drobnych pryvatnych valutnych ździełak vymaloŭvałasia karcina maštabnaha złačynstva nakštałt špijanažu i zdrady radzimie. Było vidavočna, što KHB zacikaŭleny mienavita ŭ takim pavarocie spravy, choć sapraŭdnych dokazaŭ nie było. Siońnia ja nie pamiataju, ci vystaŭlała śledstva abvinavačvańnie mienavita pa adpaviednych artykułach, ale «špijanaž» i «zdrada» ciahnulisia praz usiu spravu ci to ŭ pratakołach dopytaŭ, ci to ŭ papiarednich vysnovach. Pa pryncypie z užo abśmiajanaha na toj čas pradkazańnia Siarhieja Michałkova: «Siehodnia on ihrajet džaz, a zavtra rodinu prodast».
«Być u formie»
Što za ludzi trapili tady ŭ turmu? Čamu abrali taki kryminalny pa tym časie šlach?
Nichto ź ich nie žyŭ u biednaści, nie žabravaŭ. Ryzykoŭnym sposabam jany chutčej samaśćviardžalisia. Na pačatku pracesu adzin z padsudnych, Leanid K., zajaviŭ: «Ja ličyŭ svaje dziejańni talentam, dadzienym nie kožnamu čałavieku».
Pobač ź Leanidam na łavie pasudnych siadzieła jaho matula. Mienavita jana raspačała svoj biznes z rasprodažu rečaŭ, vyviezienych z Hiermanii paśla zakančeńnia vajny. Jakim čynam jana apynułasia ŭ Hiermanii, ni śledstva, ni sud pryludna nie vyśviatlali. Śćviardžałasia tolki, što jana zdradziła «ideałam maładości», z čaho možna było zrabić vysnovu, što, chutčej za ŭsio, vajavała. A handlavać «trafiejami» jaje vymusiła paślavajennaje žabractva, stanovišča maci-adzinočki, dla jakoj syn byŭ adzinym apraŭdańniem žyćcia. Adnojčy jana paprasiła jaho, užo padrosłaha, dapamahčy ŭ ździełcy. Dapamoh. I atrymaŭ pieršyja ŭłasnyja hrošy… Nie prajšoŭ by jon hetaha pačatkovaha kursa «navuk», naŭrad ci adbyłasia b jaho pieršaja samastojnaja ździełka ŭ Adeskim porcie, kali jon, kursant marachodnaha vučylišča, prydbaŭ u zamiežnych marakoŭ cyharety, žujku i jašče niejkuju drabiazu. Na prodaž. Jaho zatrymali…
Vučylišča Leanid usio ž skončyŭ, atrymaŭ śpiecyjalnaść matarysta i byŭ pryznačany ŭ kamandu ziemlasosnaha snarada ŭ Poci — port u Hruzii.
Nieviadoma, jak by skłaŭsia jahony los, kali b maci nie ŭmiašałasia znoŭku. Litaralna siłaj jana vymusiła Leanida źbiehčy z karabla. «Ciažkaja praca, — tłumačyła jana sudu, — ciažkija ŭmovy pobytu, ja vielmi chvalavałasia za zdaroŭje syna…»
I ŭ Minsku jana ŭsialak achoŭvała jaho ad pracy, pakul jon sam pierastaŭ adčuvać u pracy patrebu…
Fizična Leanid byŭ zdarovy, mieŭ volny čas i tamu zaniaŭsia kulturyzmam. «Być u formie» jon ličyŭ nie tolki nieabchodnym dla zdaroŭja, ale i niečym nieadjemnym ad abličča «sučasnaha čałavieka». U spartovaj zale i adbyłasia «histaryčnaja sustreča» ź Iharam A., majstram sportu pa fiechtavańni i viadomym u adpaviednych kołach farcoŭščykam. Hetaja sustreča i pakłała pačatak novamu prybytkovamu biznesu, za jaki, ułasna kažučy, jany i apynulisia na łavie padsudnych.
Da taho momantu Leanid K. užo źmianiŭ na sabie i «tołknuł» znajomym dy j znajomym znajomych nie adnu modnuju apranachu z zamiežnaj birkaj. Miž tym maci ź lohkaj pahardaj staviłasia da anučnych spraŭ syna. Jaje hniało, što jon ciahaje ŭ chatu nošanaje barachło, pa-siońniašniamu sekand-chend. Jana ličyła jaho zdolnym na bolš značnyja spravy.
Prykładna toje ž adčuvaŭ Ihar A. Śpiekulacyja zamiežnaj vopratkaj užo nie zdavałasia jamu vyhadnym zaniatkam. Pahonia za zamiežnikami «ŭślapuju» pahražała surjoznymi niaŭdačami, jakija ŭžo nie adnojčy zdaralisia. Što praŭda, spartovy śviet adkryvaŭ bolš šyrokija mahčymaści dla kantaktaŭ z zamiežnikami. Ale što mahli prapanavać spartoŭcy? Tyja ž majki, švedry, maksimum — džynsy.
Nieviadoma, chto ź ich pieršy prapanavaŭ zaniacca kuplaj i pieraprodažam valuty. Užo ad pieršaj valutnaj apieracyi jany adčuli smak sapraŭdnaha biznesu: lohki chaładok ryzyki, adnosiny z «pavažanymi» ludźmi… Im zdavałasia, što taki zaniatak bolš surjozny, čym vyklenčvańnie barachła ŭ zamiežnikaŭ. Jon sapraŭdy ŭźnimaŭ ich va ŭłasnych vačach: «…prybieh Lonia, — raspaviadała na pracesie jaho maci, — vielmi radasny, skazaŭ, što budzie vialikaja valuta!» Heta ŭžo była jakaja-nijakaja, choć i złačynnaja, ale dziejnaść. Jakaja patrabavała ad ich prajaŭleńnia adpaviednych jakaściaŭ: enierhičnaści, niadrennaha ŭmieńnia raźbiracca ŭ ludziach, dziełavitaści, viedańnia elemientarnych zakonaŭ rynku i hutarkovaj zamiežnaj movy. Mienavita tady ŭ ichnim leksikonie źjaviłasia słova «talent». Hetyja valutčyki mieli patrebu ŭ psichałahičnym samaapraŭdańni.
Sudździa Stuk
Usiaho było asudžana 5 čałaviek. Spartoviec i maci Leanida da vaśmi hadoŭ źniavoleńnia, Leanid i jašče dvoje padzielnikaŭ — da piaci hadoŭ pazbaŭleńnia voli.
Ja nie viedaju, jak skłalisia ich dalejšyja losy, jakim čynam jany tak ci inakš spałučylisia z dalejšym losam dziaržavy. Sistemie zastavałasia pražyć amal čverć stahodździa. Z pazicyi siońniašniaha dnia sud nad ludźmi za pieraprodaž adzieńnia vyhladaje absurdnym, ale tady heta było ŭ paradku rečaŭ.
Linii «špijanažu» i «zdrady radzimie» da suda nie dajšli, choć śledčyja ŭ hety bok i kapali, raźbirajučy adnosiny padsudnych z zamiežnikami i razmovy pra toje, jak praściej źbiehčy za miažu.
Sudździa Viarchoŭnaha suda Kanstancin Ivanavič Stuk vioŭ praces padkreślena abjektyŭna: padrabiazna vyśviatlaŭ abstaviny žyćcia i vychavańnia kožnaha padsudnaha, davaŭ mahčymaść vykazvacca pa kožnym epizodzie, tłumačyć matyvy tych ci inšych pavodzinaŭ. Vidavočnym było jahonaje žadańnie dakapacca da pryčyn, jakija vymusili padsudnych zajmacca niezakonnymi spravami.
Zaŭtra ciabie čakajuć
Praz dva dni paśla suda ja pakłaŭ narys hałoŭnamu redaktaru «Znamionki» Vitalu Čaninu na stoł. Uviečary jon paklikaŭ mianie, uchvaliŭ napisanaje i, ledź strymlivajučy razdražnieńnie, skazaŭ:
— KHB zabadaŭ… Zaŭtra ciabie čakajuć…
Ja nie viedaŭ, što narys treba viziravać u KHB.
I znoŭ na ŭvachodzie ŭ «dom z kałonami» mianie sustrakaŭ major, na hety raz čamuści ŭ mundziry. Vočy maleńkija, kalučy, z adcieńniem nierazumieńnia pohlad: «Prachodźcie…»
Dalej zmročny pakoj pad nizkimi ciažkimi sklapieńniami, dubovy stoł, čornaja mietaličnaja lampa, za śviatłom jakoj chavajecca tvar asoby… Tak, tvaru ja nie baču, tolki ruki z-pad zakaŭrašaŭ mundzira, u taŭstych palcach — razdrukoŭka majho narysa, ušpilenaja zaŭvahami, skroź padkreślenaja-pierakreślenaja čyrvonym ałoŭkam…
— Treba pierarabić, — pramoviŭ niabačny tvar tonam, jaki nie cierpić piarečańniaŭ, — niama čaho ŭ ich kałupacca…
Vo jak! U sprobie zrazumieć, čamu padsudnyja abrali złačynny ład žyćcia, «asoba biez tvaru» ŭhledzieła niebiaśpiečny padtekst.
— Ja žurnalist, a nie prakuror… Ničoha pierarablać nie budu.
Adliha kanca 50-ch — pačatku 60-ch rabiła svaju spravu. Strachu ŭ mianie nie było.
Praz try ci čatyry dni iznoŭ paklikaŭ Čanin: «Zvanili z KHB. Ciabie čakajuć…»
Na znajomym hanku la znajomych užo da apošniaj plamki vysačeznych dźviarej čakaŭ znajomy major. Jašče zdalok, pakul ja ŭźnimaŭsia pa prystupkach, jon ciahnuŭ ruku:
— Vinšuju! — pačaŭ treści maju. — Cudoŭny narys! Možacie drukavać, — i praciahnuŭ papku. — Voś, hladzicie, anivodnaj zaŭvahi!
Narys źjaviŭsia ŭ haziecie praź dziesiać dzion ad zakančeńnia pracesu, z praciaham na dva numary.
Dźvie zahadki
Siońnia ja razumieju, što ich niezakonnaja pa tych časach dziejnaść u peŭnym sensie była buntam suprać ustalavanych dziaržavaj zanadta zarehulavanych praviłaŭ byćcia. I ŭ hetym sensie fihurantaŭ pracesu možna ličyć i achviarami tahačasnaj sistemy, i papiarednikami budučych rynačnych adnosin, jakija, darečy, spačatku budavalisia na maralna sumnieŭnych pavodzinach, napracavanych padčas farcavańnia i pieršapačatkovaha nakapleńnia kapitału.
Isnavaŭ u tyja časy i śviadomy, asensavany pratest, viadomy ŭ historyi jak antysavieckaje dysidenctva. Što praŭda, heta ŭžo inšaja tema.
Dźvie zahadki zastalisia ŭ mianie ad toj historyi: kudy padzielisia zaŭvahi čyrvonym koleram i chto z bolš vysokaha ranhu śpiecsłužbistaŭ dazvoliŭ drukavać narys. Mušu dumać, što i ŭ KHB išła baraćba pamiž stalinistami i ludźmi bolš hnutkimi.
***
Pieršy ŭsplosk śpiekulacyi ŭ Biełarusi adbyŭsia ŭ 1939 hodzie. Z pajezdak u «vyzvalenyja» rajony ludzi vieźli adzieńnie, abutak, pradukty. Praŭda, miažy miž Uschodniaj i Zachodniaj nichto nie zdymaŭ, u Zachodniuju jeździli tolki pravieranyja ludzi, u kamandziroŭki.
Paśla vajny na čorny rynak chłynuŭ trafiejny tavar.
Słova ž «farca», «farcoŭka» naradziłasia ŭ 50-ja hady XX stahodździa, časy tak zvanaj adlihi, kali trochu była pryŭźniata žaleznaja zasłona, asabliva padčas VI Suśvietnaha fiestyvalu moładzi i studentaŭ, jaki ŭpieršyniu adbyŭsia ŭ SSSR, u Maskvie letam 1957 hoda. Savieckaja moładź ubačyła džynsy, kiedy dy inšyja vyraby «zahnivajuŝieho kapitalizma».
Pachodžańnie słova «farca» da kanca niajasnaje. Niekatoryja jaho vyvodziać z adeskaha kryminalnaha słenhu.
Džynsy, cyharety, dyski z zamiežnaj muzykaj, eratyčnyja časopisy, videakasiety, videamahnitafony, žanočaja bializna, kałhotki byli pradmietam nielehalnaha handlu.
Farcavali ludzi, jakija mieli suviazi z zahranicaj, zamiežnikami abo savieckimi hramadzianami, jakija pa pracy vyjazdžali za miažu. Tavarnyja łancužki ciahnulisia ŭ party i Maskvu.
U Biełarusi farcoŭščykaŭ było šmat siarod spartoŭcaŭ. Farcavali taksama biełarusy-maraki handlovaha i rybałavieckaha fłatoŭ, zamiežnyja budaŭniki i rabotniki pradpryjemstvaŭ u Navapołacku, Śvietłahorsku, Žłobinie, šafiory «Sovtransavto».
Miescami, dzie zvyčajna ździajśniaŭsia «tavaraabmien», byli hateli «Inturyst», mahaziny sistemy «Biarozka», jakija handlavali za valutu i čeki, vakzały, ciahniki, party Adesy, Kłajpiedy, Kalininhrada.
Niahledziačy na surovyja pakarańni, śpiekulacyju vykaranić nie ŭdavałasia. Deficyt u SSSR mieŭ tatalny charaktar i rynak nie ciarpieŭ pustaty, choć u asobnyja pieryjady savieckaj historyi za śpiekulacyju i valutnyja apieracyi pahražaŭ navat rasstreł.
Kamientary