Paetka-fieministka Julija Cimafiejeva raskazała pra vieršy, pierakłady i razmovy z mamaj na trasiancy
Nie tak šmat sučasnych biełaruskich litarataraŭ, viadomych u śviecie. Pierakładčyca i paetka Julija Cimafiejeva — jakraz adna ź ich. Čałaviek na skryžavańni moŭ: jana daje mahčymaść dakranucca da suśvietnaj litaratury pa-biełarusku, ale i jaje vieršy znajšli čytača ŭ mnohich krainach, piša Novy čas.
— Ja sa ździŭleńniem pračytała, što vy nie lubicie słuchać muzyku. Heta praŭda?
— Ja amal nie słuchaju muzyku ciapier, a ŭ maładości lubiła roznuju — błek-mietał, naprykład. Siońnia addaju pieravahu cišyni. Jana mianie supakojvaje, jaje tak mała ŭ ciapierašnim śviecie. Dla mianie heta sposab adnavić harmoniju, bo šum, što nas akružaje — muzyka, ludskija razmovy, transpartny huł — vielmi stamlaje, nie daje zazirnuć unutr, prysłuchacca da siabie. Mnie padajecca, adsutnaść maŭklivaści — vialikaja prablema, tamu ciša takaja kaštoŭnaja, asabliva ŭ horadzie. Moža, heta źviazana z tym, što ja ź vioski. Bo cišynia i ciemra akružali mianie ź dziacinstva. Doŭhija zimovyja viečary i nočy prynosili spakoj i nieabsiažnaje ciomnaje nieba.
— A lubimyja huki? Cvyrkuny, naprykład, ci pievień ranicaj?
— Viedajecie, u niejki pieryjad žyćcia mianie vielmi supakojvaŭ huk šviejnaj mašynki. Kaliści ja šyła, ciapier užo nie, chacia maju mašynku dahetul. Časam, viadoma, ja taksama słuchaju muzyku, što-niebudź spakojnaje, kab adnavić paradak u svaich kletačkach. Moj brat, naprykład — jon muzyka, — nie razumieje, jak možna słuchać muzyku fonam. Ale ja tak časam rablu. Naprykład, kali pierakładaju vielmi nudny tekst, tady i sprava idzie viesialej.
— Ujaŭlali, jak hučali b vašy vieršy, pakładzienyja na muzyku?
— Maje vieršy ŭžo byli pakładzienyja na muzyku. Alhierd Bacharevič, moj muž i piśmieńnik, a taksama frantmen hurta «Pravakacyja», niekalki hadoŭ tamu zrabiŭ z majho vierša pieśniu «Žonka rybaka». A taksama muzyka, kampazitarka, vydavačka z Prahi i naša z Alhierdam siabroŭka Viesna Kaseres napisała muzyku da maich vieršaŭ…
— Vy kazali, što pačali pisać rana, u vosiem-dziesiać hadoŭ. Pamiatajecie svaje pieršyja vieršy?
— Jany byli vielmi śmiešnyja, dziciačyja. Nie budu ich cytavać, ale dakładna pamiataju momant ich stvareńnia: leta, kanikuły, sonca śviecić. I tut niečakana zryfmavalisia niekalki radkoŭ. Heta byli sproby ŭchapicca za movu, pahladzieć, što ty možaš ź joj zrabić. A jašče, pamiataju, ja prydumlała vieršy, idučy sa škoły dachaty. I ŭ hetych radkach ja kazała pra siabie ad mužčynskaha imia: mabyć, pad upłyvam Puškina. U našaj savieckaj škole kazali, što hałoŭny paet — Alaksandr Siarhiejevič. Tady mnie zdavałasia, što tolki mužčyna moža być sapraŭdnym paetam, nas tak vučyli, ale mnie ŭsio adno chaciełasia da hetaha spryčynicca.
— U vašaj paezii šmat vobrazaŭ ziamli. Dla vas radzima — heta ziamla?
— Dumaju, heta nie tolki dla mianie, mabyć, dla mnohich. Ja pachodžu ź vioski — ciapier dla mianie heta hałoŭnaja tema. Siońnia ž usie haradskija, tamu kali kažaš, što ź vioski, to takaja zajava hučyć aryhinalna (uśmichajecca). Ja vychoŭvałasia na ziamli, ja vielmi dobra ŭjaŭlaju, što heta, viedaju jaje na smak, na dotyk. Ciapier ja nie zajmajusia sielskaj haspadarkaj, ale ŭ dziacinstvie, viadoma, była dałučanaja da koła ŭsich sielskahaspadarčych prac. Toje, z čym my vyraśli, z čaho ŭsio pačynałasia, my nie zmožam adrynuć. Zaŭždy budziem nieści heta ŭ sabie, zmahacca, prymać, nie prymać. Ale nikudy nie padzieniemsia — my vymušanyja vieści dyjałoh z tym, što zakładziena ŭ nas u pieršyja hady žyćcia. Peŭny čas ja chacieła adrynuć viosku. A ciapier zrazumieła, što heta maja ziamla, jana robić mianie samoj saboj, tamu nikomu jaje nie addam. Prynamsi, jak paetyčny vobraz.
— Uryvak z recenzii Aleny Karp: «Movy nie chapaje («Admoŭnaść»), tamu takija istotnyja mova vizualnaha, muzyka. Śviet vykazvaje siabie nievymoŭna <…> i nasamreč niaprosta verbalizavać, pakłaści hetuju hrafiku na papieru. Na fotapapieru, mahčyma, praściej. Va ŭsiakim razie ŭ Juli Cimafiejevaj atrymlivajecca, ale pra heta nia tut, nie ciapier i nia ja». Vašyja fota — vizualnaja paezija?
— Napeŭna, ja ŭsprymaju ich jak praciah paezii. I mienavita tamu mnie ciažka stvarać fotasieryi. U ciapierašniaj fatahrafii vielmi raspaŭsiudžana rabić sieryi, a dla mianie sieryjnaść — heta proza, dzie najpierš važny siužet. Ty idzieš, zdymaješ, źbiraješ fatahrafii razam i raskazvaješ historyju. Paezija ž dla mianie — zusim inšaje. I ja nie chaču raskazvać historyju. Ja chaču, jak Buda, moŭčki pakazvać na pryhažość, jakaja nas akružaje, ale nie kožnamu adkryvajecca. Tamu ŭ hetym sensie ja ŭsprymaju fatahrafiju jak praciah paezii.
Chacia ja sama sprabuju pisać prozu i ciapier pracuju nad knihaj, ale navat nie viedaju, kali skonču. Tolki i proza ŭ mianie paetyčnaja. Mnie vielmi važna čuć rytm słoŭ. Z hetaha punktu hledžańnia, ja liču, što lubaja dobraja proza — taksama paezija.
— Vašaja fotavystava «Minsk vačyma apieratara drona inšaziemnaha kaśmičnaha karabla» letaś adbyłasia ŭ Varšavie…
— Heta była druhaja vystava. Pieršaja, maleńkaja, niadoŭhaja, adbyłasia ŭ Patsdamskim univiersitecie ŭ Hiermanii. Tam była kanfierencyja, pryśviečanaja vioscy, jakuju arhanizoŭvali miascovyja słavisty. Alhierd Bacharevič prezientavaŭ svajo ese, a ja — fotavystavu. Jana nazyvałasia «Sini: koler žyćcia biełaruskaj vioski». Voś tady ja pasprabavała zrabić sieryjny fotaprajekt, u asnovie jakoha byŭ pošuk siniaha ŭ detalach viaskovaha žyćcia
— A jakija vioski fatahrafavali?
— U asnoŭnym svaju — Karotkavičy, viosku, dzie žyvuć maje baćki. Ja tudy časta jezdžu, i tam maje rodnyja ludzi. Ale, vandrujučy pa Biełarusi, praz šmatlikija vioski, ja baču, što sini prysutny paŭsiudna.
— U vašaj vioscy razmaŭlajuć pa-biełarusku?
— Nie, ale tam i pa-rusku nie razmaŭlajuć, heta ž Homielskaja vobłaść. Ja zaŭždy kažu, što maja rodnaja mova — trasianka, a nie ruskaja i nie biełaruskaja. My — pierasialency z Čarnobylskaj zony (vioska Śpiaryžža, Brahinski rajon. — Zaŭv. aŭt.). I ŭ viosku, dzie apynułasia maja siamja, pierasialili ludziej z Chojnickaha rajona, z Brahinskaha. Naturalna, jany razmaŭlali na svaich uschodniepaleskich dyjalektach. A biełaruskuju movu ja vyvučyła ŭ škole, bo, jak i mnohija viaskovyja škoły, jana była biełaruskamoŭnaj. A taksama praz knihi.
— Razmaŭlajecie časam na trasiancy?
— Ciapier z baćkami ja razmaŭlaju tolki na trasiancy. Kaliści ŭ padletkavym uzroście ja hetaha vielmi saromiełasia. Kali skončyła dzieviać kłasaŭ u viaskovaj škole, pastupiła ŭ Homielski abłasny licej. Tady ŭ Homieli, naturalna, bolšaść škoł byli ruskamoŭnyja (ciapier, napeŭna, usie). I ŭ toj čas ja musiła razmaŭlać pa-rusku: my ž usie padletki, nie chočam vydzialacca, a kali chočam, to ŭ niejkich inšych rečach. Ja vielmi saromiełasia taho, jak razmaŭlała maja mama — na trasiancy, na niapravilnaj movie. A mnie ŭsie vakoł kazali: «Ty tak pryhoža razmaŭlaješ pa-rusku, nie vierym, što ty ź vioski». Ja vyhavorvała i «r» miakki, i «h» vybuchny, i ŭsio astatniaje ŭ mianie atrymlivałasia cudoŭna (uśmichajecca). Ale praz peŭny čas ja zrazumieła: ja nie mušu z mamaj razmaŭlać na niejkaj ruskaj ci biełaruskaj, kali ŭ jaje jość svaja, a ja chaču, kab mianie razumieli, ja chaču adčuvać suviaź. I ja znoŭ pačała razmaŭlać na trasiancy. Časam, kali my z Alhierdam jedziem u aŭtobusie i ja havaru z mamaj pa telefonie, jon kaža, što naŭkoł usie abaročvajucca: takaja intelihientnaja žančyna i tak niepryhoža razmaŭlaje (uśmichajecca).
— Vašy vieršy pierakładali na roznyja movy…
— Jakraz niadaŭna na maju knihu «Cyrk» u niamieckim pierakładzie vyjšła recenzija ŭ adnoj z samych upłyvovych niamieckich haziet «Frankfurter Allgemeine Zeitung». Niamiecki «Zirkus» vyjšaŭ u nievialikim bierlinskim vydaviectvie, pierakładčyki — Tomas Viejler i Cina Viunšman. A hodam raniej vyjšaŭ «Cyrk» pa-polsku ŭ pierakładzie Bohdana Zadury.
— Što adčuvajecie, kali čytajecie svaje vieršy ŭ pierakładzie?
— Kłasnaje pačućcio! Kaniečnie, adroźnivajecca hučańnie, ale… Mnie radasna. Ja sama pierakładčyca, i paezii taksama. Tamu razumieju, što heta ŭ bolšaj stupieni tvor maich pierakładčykaŭ, čym moj. I navat kali maje pierakładčyki robiać źmieny ŭ tekście, ja ich dazvalaju, kali heta sapraŭdy prymalna dla aŭdytoryi, dla jakoj vieršy pryznačanyja. U ZŠA, naprykład, maje tvory buduć čytacca nie tak, jak u Biełarusi, i nie tak, jak u Polščy ci ŭ inšych krainach. Roznym prastoram i roznym aŭdytoryjam patrebnyja roznyja movy. Ja kažu pra movu nie tolki jak pra sposab znosin, ale i pra paetyčnyja movy taksama.
— A vy svaje vieršy pierakładajecie?
— Ja sprabavała pierakładać svaje vieršy, ale kinuła i vyrašyła, što bolš nie budu hetaha rabić. Ja vielmi ŭdziačnaja maim pierakładčycam i pierakładčykam, jakija robiać hetuju pracu za mianie. Ja nie zmahu tak dobra pierakładać, napeŭna, na nivodnuju movu. Moža, tolki na ruskuju, ale i na jaje ja rabiła tolki padradkoŭnik. A tak maje vieršy šmat na jakija movy pierakładali: na hruzinskuju, češskuju, słavackuju, anhlijskuju, niamieckuju, polskuju, ukrainskuju, šviedskuju, trochi na narviežskuju…
Maje vieršy taksama źnitavanyja z majoj manieraj čytańnia. Mnie važna, kab jany hučali, byli pračytanyja ŭhołas. Hučańnie i tekst dla mianie vielmi mocna źviazanyja. Čytać pa-niamiecku ŭhołas svaje vieršy ja nie mahu, jak i čytać pa-polsku. Tamu i nie zdolnaja ich da kanca adčuć
— Pra vas kažuć jak pra paetku-fieministku. U 2016 hodzie, kali vychodziŭ numar časopisa «PrajdziŚviet», pryśviečany fieministyčnaj litaratury, vy kazali: «Mnie padajecca, da nas jašče nie dajšła i druhaja chvala fieminizmu, nie havoračy ŭžo pra treciuju, tamu važna kazać pra žančyn u litaratury». Prajšło čatyry hady, jak vam zdajecca, źmianiłasia naša hramadstva ŭ adnosinach da žančyn?
— Šmat čaho źmianiłasia. Kali numar «PrajdziŚvieta» tolki vyjšaŭ, ja kazała svaim kalažankam i kaleham: «Voś pabačycie, hetaja tema jašče prahučyć, jana ŭžo łunaje ŭ pavietry». I pakrysie naša hramadstva źmianiajecca. Prynamsi, toje, što ja baču ŭ sacyjalnych sietkach, rekłamie, ŚMI. Idzie abmierkavańnie hvałtu na pracoŭnym miescy, u siamji, havorać pra svabodu ŭ rodach i seksisckuju rekłamu. Ciapier užo niechta zadumajecca, ci varta parušać žanočyja pravy navat u drobiaziach. I kali heta robicca, to, chutčej, jak pravakacyja. Abjektyvacyja žančyn zrabiłasia zaŭvažnaj. Značyć, fieminizm razhladajuć jak niešta surjoznaje, jak toje, što maje peŭnuju siłu. Ja vielmi radaja, što situacyja źmianiajecca pacichu: źjaŭlajucca knihi, prajekty. Kniha Iryny Sałamacinaj i Natalli Kucharčyk «Jana była» pra historyi pośpiechu vydatnych biełarusak minuŭščyny tamu dobry prykład. My viartajem hetyja imiony, heta cudoŭna. Śviatłana Aleksijevič zapuściła žanočaje vydaviectva…
— Mocna źmianilisia žančyny na praciahu vašaha žyćcia?
— Kaniečnie! Adnosiny ŭ siamji, ich pavodziny i charaktar, toje, jak žančyny iduć pa žyćci i ŭsprymajuć siabie. Kali raniej bolš dumali pra zamužža, to ciapier vučacca, vybirajuć, za kaho vyjści zamuž — nie za pieršaha-lepšaha, a za nasamreč lepšaha. Ciapier žančyny iduć i robiać toje, što sami chočuć u bolšaj stupieni, čym, naprykład, maja mama i jaje pakaleńnie.
Miarkuju, što i viaskovych žančyn heta tyčycca taksama. Chacia, viadoma, šmat moładzi, i žančyn u tym liku, jakija chočuć niečaha dasiahnuć, źjazdžajuć u horad, dzie možna atrymać adukacyju, vyraści i nie žyć takim žyćciom, u jakim jość tolki dzieci, praca, haspadarka, pryborka, harod.
— Alhierd Bacharevič tak pra vas vykazaŭsia: «Jana čałaviek vielmi aktyŭny i niezaležny. Z tych žančyn, jakija maŭčać nie buduć. Kali jana vykazvajecca, to ty ž viedaješ, časam mohuć nalacieć niejkija nieprytomnyja, «nacyki», ci pravyja, ci prosta idyjoty». Vy takaja, žančyna-voin, amazonka?
— Napeŭna, roznaja, jak kožny čałaviek. My ŭsie roznyja. Ja nie skažu, što chadžu z ružžom napieravies (uśmichajecca), nie. Ale takoju taksama byvaju. Kali mianie «dastanuć», to ja maŭčać nie budu.
— Vy pisali pra knižku z vašaha dziacinstva «Vot takoj raśsiejannyj s ulicy Baśsiejnoj», jakuju vy vielmi lubili i stracili pry pierasialeńni z Čarnobylskaj zony. Nikoli nie chacieli kupić padobny asobničak?
— Nie. Jana tak i zastałasia niezakrytym hieštaltam. Traŭmaj, jakuju ŭžo nijak nie vylečyć. Sprava nie ŭ tym, kab kupić novuju, a ŭ tym, što jana zastałasia tam, adkul my źjechali. Mienavita tuju knižku ŭžo nijakaj inšaj nie adnoviš. Adnak hetyja traŭmy, maleńkija treščynki i robiać nas tymi, kim my jość. Možna stavicca da ich jak da niečaha sumnaha, imknucca vypravić, vylečyć, ale adnačasova škada, što ty nie budzieš takoj, jakoj jość ciapier. Toje samaje ŭvasablaje i vobraz ziamli ŭ majoj paezii. Ziamla, dzie ty vyrasła, ci pakinutaja lubimaja kniha — u kožnaha svoj uspamin i situacyja — mohuć prymusić nas kryŭdavać, płakać, sumavać, ale my tak raściom, my tak raźvivajemsia, my pieraadolvajem svaje traŭmy i ruchajemsia dalej. I dziakujučy pamiaci, dziakujučy ŭsim svaim balačkam, my stanovimsia bolš čałaviečnymi.
— Vy lubicie kniharni i kali vandrujecie, to abaviazkova ich naviedvajecie. Jakija ŭ vas lubimyja i ŭ jakoj krainie?
— Napeŭna, «Shakespeare and Company» ŭ Paryžy, anhłamoŭnaja kniharnia ź vialikaj historyjaj. Tudy my z Alhierdam Bacharevičam naviedvalisia, kali žyli ŭ francuzskaj stalicy niekalki miesiacaŭ. Pa-francuzsku my nie razmaŭlali, tolki krychu vučyli, a pa-anhlijsku mahli. I kožny tydzień my tudy chadzili, byccam niekali ŭ kniharniu Łohvinaŭ: słuchali vystupoŭcaŭ, znajomilisia z knihami, macali ich, čytali, natchnialisia. Ale mianie cikaviać kniharni ŭ luboj krainie, asabliva bukinistyčnyja. Novyja taksama, ale jany imknucca rabić dobraje ŭražańnie. U bukinistaŭ ža knihi nie nadta chočuć padabacca, im zbolšaha ŭsio roŭna: jany źniali ŭvieś svoj łosk i zastalisia takimi, jakija jość. Jany samadastatkovyja, jak žančyny biez kaśmietyki (śmiajecca).
— A ŭ Minsku — kniharnia Łohvinaŭ, tak?
— Skažam tak: heta kniharnia Łohvinaŭ, jakaja była na starym miescy. Ja, kaniečnie, zyču im pośpiechaŭ i chaču, kab jany raźvivalisia, ale, kali kniharnia pierajechała, niešta straciłasia, bolš takoha miesca ŭ Minsku niama. Vielmi škada, što začyniłasia kniharnia «Son Hohola» (dzie my nie tak časta byvali), tam adbyvalisia našy imprezy, vystupali našy litaraturnyja hości. Naprykład, ładziłasia sustreča ź viadomym narviežskim piśmieńnikam i ilustrataram Styjanam Chole, jaho knihu «Leta Hiermana» ja pierakładała z narviežskaj… Vielmi škada, što miescy z takim ducham začyniajucca i sastupajuć miesca kniharniam «Biełknihi» z zusim inšymi kaštoŭnaściami. A siarod minskich bukinistaŭ ja vyłučaju kniharniu «Viedy». Na žal, bukinisty ŭ nas taksama začyniajucca, ale «Viedy», zdajecca, pakul trymajucca. Siońnia paśla sustrečy z vami jakraz pojdziem tudy z Alhierdam i pravierym.
Kamientary