Paciskajem ruki i havorym:
— Ivan.
— Vasil.
— Heta vy tutyka kupiŭšy?
— Ehe.
— Mmm… i Miečykavu chatu?
— Nu.
— A byŭ u našym kałchozi najlepšy traktarysta, žyćcio vo ni ŭdałosia…
— Ja ŭ kursi.
— Vy niejki našanski.
— Z Maładečnaha.
— A dyk čuju!
— Słuchajcia, ci maicia vy pačku papirose?
— Zara u svajho chłapca paprašu, bo ja nikuraščy, a jon smala.
— O! O! Papytajcisia, a to b.. za hetym traktaram i pojłam nima kali ŭ mahAzin adskočyć… blacha…
— Zara… Vaadziim! Daj ty dziadźku pačak papirose!
— Nacie Vam!
— Ooo! Nu dyk spasiba na razie! Vot vam hrošy.
— Ivan! U nas tutyka ni mahAzin! Budzicia jechać z pojłam karovam, dyk addajcia čałavieku!
— A, blacha, vy tałkovyja chłopcy, vidžu. Ja vamyka zara jabłykaŭ daŭniejšych pryniasu. Heta sa starych futaroŭ, ja tam vadu karovam čarepaju.
Pre z traktara torbu sałodkich smačnych jabłyk…
* * *
Aaa! Padkałoŭ susieda!
Ranica, futar, doždž, nastroj taki ž. Kava z batonam z masłam, bielenaja kozim małakom. Z Branisłavyčam, niešta bałboča i bałboča… Jak jaho razyhrać, kab samomu viesialej stała?
Pakazvaju palcam na darohu z hary i pytaju:
— Staś!
— Ha?
— A chto tam idzie?
— Dzie? — hladzić u dalačyniu na pustuju darohu.
— Nu vunyka!.. Chto tam idzie?
— Dzie ty što vidziš?
— Nu ty što, ni bačyš!? Un! Uu ahromistaj takoj hramadzie?
— Blacha… Niešta mnie ničoha ni vidna. Kudy ty pakazvaješ? Na ravok? — pryŭstaŭ i pryhnuŭ, jak pios, hałavu, kab źmianić liniju pahladu.
— A što jany niasuć na chudych plačach, biełarusy?
— Niešta pruć? … Što ty vydumaŭ?.. Vasilič, ty što!? Nikoha tamyka nima, nichto ni idzie i ničoha ni pre! Dajadaj i ŭspakojsia! Tut vo — my, biełarusy, siadziom spakojna i baton z masłam jadziom! Ni dury hałavy! Cha-chaa!
…Chacia pierastaŭ jazykom małacić u vucha… Stała spakajniej.
Kamientary