Usie tam budziem, skazaŭ ksiondz
Siarhiej Astraviec piša na svaim błohu pra imšu na Dziady.
Viedajecie, na imšu hetuju źbirajucca bolš čym za paŭhadziny, bo začytvajuć doŭhija śpisy pamierłych, za kaho buduć malicca. Hod čakajuć padziei ichnija rodnyja, adnak vielmi prosta, akazvajecca, usio «śpiepšyć». Praz adnaho niepadrychtavanaha słužku božaha.
A što tut rychtavacca, siabry maje? Kali vy čytajecie lekcyi, vystupajecie na mitynhu, pracujecie ŭ škole, na scenie albo źviazanyja z radyjo, z telebačańniem, vam viadoma, što vas buduć słuchać. Rabota ŭ vas takaja. I vy, zrazumiełaja reč, upierad voźmiecie tekst, śpisy i pračytajecie ich, uhołas ci chacia b moŭčki…
Ale voś małady ksiondz, jaki zasiarodžany vidavočna na tym, kab vymaŭlać pravilna pa‑polsku, a nie na trasiancy, jak časam byvaje, hety ksiondz, jakoha pryjšli pasłuchać sotni ludziej, nia moža pračytać proźviščy pamierłych. Jon ra‑poraz spyniajecca, paŭza zaciahvajecca, haradziency adčuvajuć niajomkaść za jaho, im robicca kryŭdna i prykra. Bo pamaŭčaŭšy, ksiondz, nia zdoleŭšy zrazumieć proźvišča, nie čytaje jaho naohuł, a tolki, kab vyjści z sytuacyi, imiony niabožčykaŭ. I tak peryjadyčna, časam, praŭda, jon robić namahańnie i ŭsio ž čytaje, ale niapravilna. Mnie skažuć: ale ž bolšaść proźviščaŭ jon usio ž zdoleŭ pračytać, ci niapraŭda? Praŭda. Adnak imionaŭ byli sotni i nie pačutych albo skažonych proźviščaŭ taksama nie adzinki.
Vychodzić, hałoŭnaje zapisać proźviščy na polski ład i začytać pa mahčymaści hetak ža. A nia zdoleŭ z astatnimi razabracca, zabłytaŭsia — Boh ź imi… Nia viedaju, jak inakš prakamentavać. Ci heta viaskovy kaściolik, dzie niama kamputara, kab nabrać, piśmovaj mašynki narešcie i stary ksiondz napaŭślapy? Drukavanymi litarami taksama možna napisać u skrajnim vypadku, miž inšym, jak u polskim konsulstvie ankietu na vizu. A kali hetki farmalny padychod u kaściole, to varta nahadać: ludzi zapłacili hrošy, a pasłuhu atrymali niajakasnuju…
I jakoj palohkaj stałasia sama imša, kali pryjšoŭ inšy ksiondz i na dobraj biełaruskaj movie, ničoha nia błytajučy, nie spatykajučysia na kožnym kroku, dobra zrabiŭ svaju spravu, vyraŭnaŭ stanovišča, palepšyŭ prysutnym nastroj.Nie zvažajučy na pesymistyčny pasył: ludzi prydumvajuć eliksiry, kab praciahnuć žyćcio, adnak, jak by nam nie chaciełasia adciahnuć hety momant, nie pryznavać sam fakt, ale ŭsie my tam budziem, rana ci pozna, usie, chto ciapier prysutničaje ŭ kaściole. Karaciej, «supakoiŭ». Praŭda, vierujučym budzie lepiej, čym niaviernikam, zrazumiełaja reč. I sustreniemsia tady z tymi, za kaho siońnia molimsia, «pry abstavinach, jakija daść nam Boh»… Mižvoli ŭzhadaŭsia žart Makijaveli z nahody: kab trapić u raj, hałoŭnaje vyvučyć darohu ŭ piekła, kab umieć jaje paźbiehčy.
Z vysokich kaścielnych schodaŭ kupki ludziej spuskalisia da vuličnaj hramady, chutčej vymali kišennyja telefončyki, pierapyniajučy suviaź ź niabiesnaj kancylaryjaj, padłučalisia znoŭku da zvykłaha štodzionnaha śvietu.
Kamientary