Siarhiej Astraviec spyniajecca na błohu na ŭłasnych ŭpadabańniach.
Ty lubiš kuplać kavu, knižki, vino, kružełki. Badaj usio. Ale ž, sam ździviŭsia. Nabyvać inšaje: harełku, matorny alej, benzyn, salniki… Tabie heta niecikava. Voś jašče: limony, kalmary, jakasny žytni chleb, čorny šakalad, tvaje smaki. Tak, ty vielmi abmiežavany, ale tabie padabajecca być raznastajnym tolki tady, kali tabie samomu hetaha chočacca. Jak, zrešty, i ŭsim astatnim.
Žyviem biaz dublaŭ! Lubaja navała — rečaŭ, admoŭnych emocyj, čužynskich praŭdaŭ vyklikaje supraciŭ. Ty abmiažoŭvaješ dla siabie infarmacyjnuju navału, advaročvajecca ad niepatrebnych razdražnialnikaŭ, ad čužoj ahresyi i hetak dalej, kab zachavacca. Kab nakolki mahčyma abaranić ułasny status kvo… A zaraz, dobra, adpačni-śnikierśni. Chacia, adpačynak, chutčej, źviazany z tekstami i nazirańniem za žyćciom, za navakolnymi pieramienami, za stanami nadvorja, poraŭ hodu, asabliva za daždžom, śnieham taksama. Z nazirańniem za vadoj, jakaja spłyvaje za miažu, na eŭrapiejskuju svabodu.
Tabie padabajucca na vulicy katy, žančyny, pryčym katy pahałoŭna, kaścioły, inšyja kamianicy z sapraŭdnymi paznakami dojlidztva, padabajecca stary bruk, kavanyja bramy, padabajecca cyferbłat na zvanicy i vietraniki-anioły nad im ŭ pavietry. Pa-raniejšamu nia mienš padabajecca haradzki Boh, što sahnuŭsia pad kryžam. Napeŭna, pa-svojmu ščaślivyja ludzi, jakija pisajuć kipniem, bačačy, naprykład, aŭtamašynu, niejkuju faru novuju. Im hetak prosta abradavacca, ich elementarna možna aščaślivić.
Zaŭvažaješ za saboj peŭny kanservatyzm, zrešty, jaki isnavaŭ zaŭždy: telefon — kab zvanić, fotaaparat — kab fatahrafavać, viosły — kab viesłavać. Ty nia kinaSihał z druchła vyrablać cukierku, jakaja abaviazkova vybuchnie da švachu bedbojaŭ… Niepryjemna ździŭlaje, što ŭ kišeniach u susiedziaŭ, kali niekudy jedzieš, niešta vybuchaje kakafonijaj. Mahčyma, jany adčuvajuć siabie zaŭždy častkaj natoŭpu, ale ściš huk zaraz, parazit! Ahresyja staličnaha jaščyka abo nienaŭmysnaja — uładalnika kišennaha telefončyka… Jon taksama navučyŭsia miancić jazykom, nie zvažajučy na inšych. Jakim niama čaho skazać, razumnaha ŭ sensie, ich nia spyniš, pryčym asablivaja asałoda, chaj nieŭśviadomlenaja, kab pieraškadžać inšym.
Što zrobiš, ty dosyć staramodny i kali kanfidencyjnaść razmoŭ uvohule ad ciabie nie zaležyć (rabota ŭ ich takaja!), tabie ŭsio ž chočacca, kab čałaviek na vulicy razmaŭlaŭ z tym, z kim na suviazi, a nie vymušaŭ słuchać ciabie. Bo, na žal, ty nie pačuješ ad jaho ničoha vartaha, navat kali nahadaješ sabie pra svaje schilnaści da prozy. Nie, heta zusim nia toje, što Čorny chadziŭ kaliści na rynak, dzie ciapier operny, kab pasłuchać viaskovaj movy.
Što da techniki, tabie pa-raniejšamu padabajucca pišučyja mašynki, ručnyja młyny dla kavy, “charli-devidsany” i, u peŭnym sensie, samaloty. Sent-Ekziupery možna zrazumieć. Ty hadavaŭsia zmałku, ź pieršych svaich dzion pad hud palotaŭ. Da kanca škoły. I potym, kali byvaŭ u baćkoŭ, asabliva na letnich vakacyjach. Jakija panavali časy! Apošnija vysiłki słavetnaj chałodnaj vajny. Porach zamiest kaŭbasy! Vajskovyja samaloty raŭli dzień-noč, pad voknami vazili tudy-siudy pražektary dla načnych palotaŭ, što adbyvalisia za niekalki socień metraŭ ad domu. Adbyvalisia bieź nijakich vychodnych (my vam pakažam kuźkinu mać!), ažno pakul našaja darahaja Abrevijatura nie padochła ad pieranapružańnia napaŭhałodnaj śmierciu. Što praŭda, pierakročyŭšy za “1984”, ci pierapoŭzšy.
Ciapier jana — heta zacałavanaja mumija ŭ maŭzalei dla ajcoŭ raspubliki tvajoj. A “1984” — etalon, jak u savieckija časy 1913-y. A što ty? A ty ničoha, ty nie paeta, kryj Boža, nie viaščun, ty nia vučyš: chto vinavaty, čamu, što rabić i jak žyć nadalej. Ty tolki možaš skazać za siabie. Tabie padabajucca ŭ hetym sensie śpieŭnyja “adkryćci i pryznańni” Makaferci: Keyhole Pete was a keen watcher, had a telephoto lens in each eye, Jack the Ripper was a cool stalker, but his birds no longer fly, James Joyce was a mudslinger, Jesus Christ was a forgiver, me, I'm just a rock n'roll singer! Zanadta, moža, mudrahielista miescami, ale hałoŭnaje: jon — heta jon.
Žyćcio nia moža pieratvaracca ŭ televizar: za dzień-dva, kali hladzieć zapar, možna zdurnieć badaj. Prynamsi hałava zrobicca jak Dom savietaŭ, dyj vočy škadavać varta. Kožnaha razu, na kožnym kroku, u kožnaj sytuacyi musiš vybirać: nabyć ci nie, adkryć rot ci nie, zrabić krok ci ŭstrymacca, prajści dziela špacyru na Stary-novy most ci na nabiarežnuju, časam da Kałožy, ci bližej — tolki da zamka ci zusim da tanka. Usiaježnaść? Śpirytusovy kaktejl Mołatava? Na chaleru?!
Z časam my abmiažoŭvajemsia ŭ adnym, karystajemsia šorami, ale robim rekahnascyroŭku miascovaści, karystajučysia stereatruboj vajskovaha ŭzoru, čym dalej, my hladzim hłybiej, šyrokimi vačyma, ale praz ščyliny, adtuliny dla vačej, z rycarskaha šlema, znutry broniemašyny, praz zamkavuju stralnicu, praz ambrazuru. Za nami tym časam taksama nazirajuć skroź adtulinu dla kluča, prynamsi.
Kamientary