«Kali łaska!» — kažu kantralorcy, jakaja paprasiła pakazać bilet, u elektryčcy Minsk-Maładziečna. Staličnaja piensijanierka, što siadzieła nasuprać, adrazu ŭtaropiłasia ŭ mianie. «U minia rodstvieńniki pad Smarhońniu. Tak ani toža tak stranna havarat! Skavarodku nazyvajut patelniaj, — pačała jana kamientavać maje dva słovy padziaki. — A k čymu eta fsio? Začem dzialicca, my ž fsio ravno adna Ruś Pravasłaŭnaja!»
Niaŭžo biełaruskaja mova padzialaje? Voś dziva — naša mova nikoli nie ŭjaŭlałasia mnie hroznym ahresaram, što abnosić čałavieka kalučym drotam ci stralaje z kulamiota pa čužyncach. Naša mova — heta, chutčej, dziaŭčyna-pryhažunia z rusymi kosami ŭ lohkaj, źvieŭnaj sukiency…
Niekali śviaty Tamaš z Akvinu navučaŭ, što Boha možna spaznać praź dźvie knihi. Pieršaja — heta, viadoma, Biblija. Druhaja — heta naš śviet, kniha, jakaja naturalnym čynam raspaviadaje pra Tvorcu. Dyk voś, kali pilna pahladzieć vakoł siabie, nie palenavacca vyhlanuć praz akno, to možna zaŭvažyć, što tam niama ničoha adnolkavaha. Siem miljardaŭ ludziej — i nivodnaha takoha samaha. Na ŭvieś vialiki śviet nivodnaha adnolkavaha liścika na drevach, nivodnaj ziołki ci kraski. U hetym, kazaŭ Tamaš, i prajaŭlajecca hienijalnaść i vialikaja tvorčaja moc Boha.
Hetaksama i ź biełaruskaj movaj… Boh prydumaŭ jaje nie prosta tak, skazaŭ by, peŭna, Tamaš. Kali ž jana jość, značyć — jana niekamu patrebnaja.
Śviet byŭ by niecikavy, kab usie ludzi byli tolki błandzinami z błakitnymi vačyma, a na ŭsich bažnicach byli b tolki cybuliny. Navošta było b padarožničać, kali ŭsiudy była b takaja samaja pryroda i architektura? My b, peŭna, chutka zanudzilisia na śmierć, špacyrujučy pa haradskich vulicach, na jakich byli b takija samyja roŭnyja šeryja damy. Adnolkavaść — heta pastułat ciemry, u jakoj ničoha nie bačna. Dyktat takoha samaha ŭ svaich antyŭtopijach apisvali Zamiacin i Orueł, dzie ludzi pakutavali, bo nie mahli prajaŭlać svaju kreatyŭnaść, nie mahli raźvivacca i stvarać. Adnolkavyja byli roby ŭ kancłahierach, takija samyja mahiły ŭ Hułahu h.d. U tatalitarnych hramadstvach kožnaja dumka, što rvie stereatypy i vychodzić za ramki akreślenaha, — sabatažnica. Svabodu ž vyrazna bačna tam, dzie ŭsiaho roznaha mnoha. Jak z roha…
Nie movy dzielać, a ŭnutranaja zakrytaść ludziej, niežadańnie adčynicca na inšaść, pryniać niepadobnaje…
Tamu i słova «patelnia» pad Smarhońniu patrebnaje, kab saboju mahło ździŭlać i ciešyć słuch ludziej, viaredzić ich sumleńnie: bo ŭsio ž nie «patelni» dzielać, a adsutnaść razumieńnia i lubovi ŭ čałaviečych sercach.
Kamientary