25 hadoŭ tamu my pracavali na adnoj redakcyjnaj staŭcy, piša na svaim błohu Siarhiej Astraviec.
Časam zaziraješ u dziońnikavyja zapisy: a što było ŭ hety navahodni čas niekalki hadoŭ raniej? Nu voś: “Zakončyŭ tekst dla “Kurjera”… A minuła šeść hod užo. Jakraz ŭ apošni dzień śniežnia dzień naradžeńnia Ihara byŭ. Pamiatajecca, što apošni tom Kuźmy Čornaha, publicystyku, jamu ja padaravaŭ 25 hod nazad. My čytali adny i tyja ž knihi, abmiarkoŭvali, zachaplalisia. Niekatoryja artykuły Čornaha čytalisia pa-raniejšamu jak nievierahodna śmiełyja dla 30-ch hadoŭ.
Pryblizna tady nas vyklikaŭ namieśnik dekana, Ivan Ivanyč, i daŭ pracu: u adnoj šmattyražcy chočuć uziać dvuch studentaŭ na staŭku mašynistki. Bo chto pažadaje za vosiemdziesiat rubloŭ drukavać? Studentam ža jašče pa adnoj stypendyi atrymać — paprostu ŭdača. Da słova: u redakcyi kožny mieŭ mašynku i drukavaŭ svaje teksty sam, nakštałt jak siońnia z kamputarami atrymałasia.
Jasna: zavodzkaja hazetka nie mahła nas zadavolić, ale jak časovy varyjant była narmalnaj rečču, pahatoŭ ludzi ŭ redakcyi byli vielmi-i-vielmi niadrennyja. Ale dla studenta navat pałovu staŭki sumiaščać z zaniatkami sprava niaprostaja. Choć nijakaha prymusu nie było: prychodźcie kali chočacie, ale ŭsio adno pisać pra sacspabornictva — było prymušać siabie. Idealna nie byvaje! Karaciej, časam my źnikali na niekalki dzion i kali viartalisia, nam kazali: a my ŭžo dumali, što vas nie dačakajemsia.
Tak, praca jość praca, chacia nam davodziłasia pieraadolvać siabie, adno ratavała, što razam było viesialej, časam my padpisvalisia dvoch pad adnym tekstam. Praŭda, Ihar nie chacieŭ karystacca proźviščam, drukavaŭ zavodzkija karespandencyi, zdajecca, tolki pad pseŭdanimam. My trapili ŭ čas, kali hazeta pierachodziła na fotanabor, jeździli ŭ drukarniu, dzie potym vychodziła “Svaboda”, brali “sińki” dla karektara, vazili ich da cenzara ŭ Dom druku. Zatym pryvozili nakład.
Na fabrycy 50 hadoŭ nazad užo isnavała hazetka, niekalki numaroŭ zachavalisia ŭ muzejčyku, my chadzili čytać: mova, pravapis — usio vyhladała niezvyčajna. Źmiest — dyk uvohule: sabatažniki, škodniki, varožyja elementy. Jak paźniej pisali pra brakarobaŭ, pjanic i prahulščykaŭ, ale tolki nie sadžali ŭ kanclahier, nie rasstrelvali… Metaj Hiermiančuka była žurnalistyka biez nadojaŭ, biez sacspabornictva, biez partyjnych “piarvičak”. Jon vyśmiejvaŭ hazetnyja štampy — “stomlenyja, ale ščaślivyja jany viartalisia z pracy…”
Zrešty, u hetym rečyščy nam čytaŭ lekcyi pa “sacyjalistyčnaj ekanomicy” lubimy vykładčyk Juškievič. My prychodzili na fabryku i bačyli toje, što krytykavaŭ jon: biezdapamožnaść u elementarnych rečach, kali nie mahli skleić čaravik, kab jon trymaŭsia. A zavodzkaja hazetka jašče ŭ časy represyj paviedamlała, što stachanaŭcy prapanujuć kleić čaraviki pa-novamu — čym chutčej i pabolej. A voś varožyja elementy sumniavajucca ŭ pieradavych savieckich pralatarskich metadach pracy.
Ihar lubiŭ žartavać, padzialajučy nas na “publicystaŭ škoły Sačanki” i “škoły Bułackaha”. Prafesar Bułacki vučyŭ žurnalisckamu majsterstvu, jasna, na prykładzie balšavickich hazet. Była navat cełaja lekcyja “Lenin —majstar nekralohu”, što vielmi paciašała Hiermiančuka… Biez nadojaŭ, biez sacspabornictva. U tyja časy heta było amal nierealna, ale jamu ŭdałosia: studentam jaho ŭziali ŭ štat “Hołasa Radzimy”. U redakcyju prychodziła zamiežnaja pošta, siarod inšych traplaŭsia kanvert sa “Zvažaj”, ź “Biełarusam”, my pačali čytać emihranckuju presu.
Kamientary