U Chatyń praź les i piecham. Jak viaskovyja dzieci adznačali 9 maja ŭ poźniesaviecki čas
Pra časy, kali ŭ Biełarusi žyło jašče šmat vieteranaŭ vajny, a viaskovyja školniki mieli na Dzień pieramohi admietnuju tradycyju, uspaminaje historyk Alaksandr Paškievič.
Ahulny rytuał adznačańnia Dnia pieramohi ŭ Biełarusi — nie prydumka łukašenkaŭskaha režymu. Asnova jaho zakładzienaja jašče ŭ savieckija časy, i z toj pary kali mianiałasia, to tolki ŭ niejkich detalach, ale nie pa sutnaści. Pa ŭsioj krainie ŭ hety dzień ci napiaredadni jaho pracoŭnyja i vučebnyja kalektyvy ŭskładajuć vianki dy kvietki da pomnikaŭ savieckim vajskoŭcam ci inšych źviazanych z vajnoj abjektaŭ, jakija znachodziacca ŭ ich miascovaści, supravadžajučy ŭsio heta dziejańnie pafasnymi pramovami, najčaściej padrychtavanymi pa adnoj mietadyčcy. I tak było zaŭsiody, prynamsi pačynajučy z taho času, jaki ja sam pamiataju. A pamiataju ja z užo dalokich 1980-ch hadoŭ, na jakija prypaŭ moj pieryjad małodšaha školnictva.
U našych Jurkavičach na Łahojščynie miescam aficyjnaha ŭšanavańnia na Dzień Pieramohi zaŭsiody była brackaja mahiła savieckich vajskoŭcaŭ, jakija zahinuli ŭ hetych vakolicach padčas praviadzieńnia apieracyi «Bahracijon» u 1944 hodzie i byli pachavanyja na hary, dzie raniej, da źniščeńnia ŭ 1930-ch hadach, stajała draŭlanaja katalickaja kaplica. Vakoł kaplicy, pakul jana isnavała, byli i mohiłki, na jakich znachodzili viečny spačyn cełyja pakaleńni žycharoŭ vaśmi miascovych viosak, jakija składali spačatku častku Korańskaj, a paśla i asobnuju Haniavickuju ryma-katalickuju parafiju.
Na majoj pamiaci, praŭda, inšych paznačanych kryžami ci pomnikami mahił na hetaj hary ŭžo amal nie było, cudam zachavaŭsia tolki adzin kamienny pomnik siaredziny XIX stahodździa. Dziejnyja mohiłki znachodziacca choć i ŭ niepasrednaj blizkaści, ale ŭžo pa-za miežami kaściolnaj hary. Savieckaja ž brackaja mahiła va ŭmovach, kali ad kaplicy zastaŭsia tolki padmurak, stała na hary daminantaj, i mienavita da jaje vučni našaj škoły na čale ź piedahohami štohod pierad 9 Maja ładzili ŭračystyja šeści. Da kanca 1980-ch jany, praŭda, byli zusim karotkimi, bo škoła mieściłasia akurat nasuprać hetaj hary, tolki pierajści darohu. Paśla, adnak, dla škoły zbudavali budynak dalej, hieahrafična navat u inšaj vioscy, adpaviedna i šeści stali daŭžejšymi.
Byŭ, adnak, u tyja časy adzin nieadmienny elemient adznačańnia čarhovych hadavin, jaki ciapier niemahčymy pa całkam naturalnych pryčynach — abaviazkovaja najaŭnaść i vystupleńnie na hetych mierapryjemstvach žyvoha vieterana vajny. Nie «ražanaha», jak heta časta robicca ciapier, a samaha sapraŭdnaha. Bo vieteranaŭ u našaj vakolicy tady jašče, jak i pa ŭsioj Biełarusi, było dastatkova šmat. Ad vajny ž tady prajšło «tolki» 40 hadoŭ, tamu mnohija jaje vieterany i prosta ŭdzielniki akurat tady tolki vychodzili na piensiju i byli choć užo i pažyłymi, ale časta jašče vielmi badziorymi. Praŭda, na školnyja mierapryjemstvy prychodzili na majoj pamiaci za ŭvieś čas litaralna niekalki čałaviek, kožny hod adnyja i tyja ž, tamu adpaviedna i prynahodnyja raspoviedy pierad natoŭpam školnikam štohod paŭtaralisia. Što niesumnienna akazvała ŭpłyŭ na ich usprymańnie.
Niekali ja čytaŭ uspaminy architektara Leanida Levina, jak u toj čas, kali tolki płanavałasia stvareńnie miemaryjalnaha kompleksu ŭ Chatyni, jaho ŭpieršyniu tudy zavieźli i paznajomili z paśla znakamitym na ŭvieś SSSR Jazepam Kaminskim, jaki adziny z darosłych žycharoŭ hetaj vioski zdoleŭ uratavacca z ahniu. Levina tady mocna ŭraziŭ raskaz hetaha čałavieka, jaki jašče nie pryzvyčaiŭsia da vystupaŭ pierad aŭdytoryjaj i adpaviedna havaryŭ toje, što sam chacieŭ, a nie toje, što «treba». Paśla ž, zhadvaŭ Levin, jamu nie raz davodziłasia słuchać Kaminskaha pry ŭsim uračystym anturažy ŭžo ŭ hatovym miemaryjalnym kompleksie, i heta było ŭžo zusim nie toje. Bo kali Kaminski staŭ štatnym raskazčykam, jon «abčasaŭsia», navučyŭsia havaryć «pravilnaj» movaj «pravilnyja» rečy, u vyniku čaho jahonyja raspoviedy stracili žyvaść i niepasrednaść.
Toje ž samaje možna skazać i pra našych štatnych vystupoŭcaŭ-vieteranaŭ. Adzin ź ich, były školny nastaŭnik, z hodu ŭ hod raskazvaŭ adnu i tuju ž historyju pra toje, jak u samym pačatku vajny kala jahonaj rodnaj vioski Lady — jana taksama mieścicca ŭ našym, skažam tak, mikrarehijonie, — upaŭ źbity saviecki samalot, a paśla toje-sioje pra svaje vajennyja darohi ŭ stroha vytrymanym u adpaviednaści z savieckaj prapahandysckaj kancepcyjaj duchu. Inšy ž, choć sam i nie intelihient, ale muž adnoj z nastaŭnic, uvohule pryśviačaŭ svaje vystupy pieradusim pafasnym słavasłoŭjam na adras kamunistyčnaj partyi, dziakujučy mudramu kiraŭnictvu jakoj tolki i ŭdałosia, maŭlaŭ, dabicca vialikaj pieramohi.
U cełym ža, kaniešnie, heta ŭsio było ŭžo tady, pa vialikim rachunku, zbolšaha tolki rytuałam i adbyvańniem numaru. Takoje arhanizavanaje źvierchu i štohod paŭtaranaje pa adnych i tych ža lekałach ušanavańnie niepaźbiežna pryvodziła da rucinizacyi pamiaci i rabiła jaje čysta kazionnaj. Sapraŭdnaja ž žyvaja pamiać bačnaja na mohiłkach pobač, dzie siarod inšych mahił jość i pachavańni miascovych žycharoŭ, što zahinuli padčas nacysckich karnych akcyj.
Niechta hetyja mahiły dahetul dahladaje, prynosić da ich kvietki, a na dziciačych mahiłkach štohod možna znajści śviežyja cukierki. Ale da hetych mahił školnikaŭ nie vadzili, i pra samo ich isnavańnie ja daviedaŭsia našmat paźniej, užo ŭ darosłym vieku.
U dziacinstvie ž, kali ja vučyŭsia jašče ŭ pačatkovych kłasach, u nas, akramia arhanizavanaha ŭskładańnia napiaredadni śviata kvietak kala brackaj mahiły, była śpiecyfičnaja miascovaja tradycyja — naviedvać na 9 Maja Chatyń. Skłałasia jana, praŭda, nie z-za niejkaj našaj vysokaj idejnaści, a dziela adnosnaj hieahrafičnaj blizkaści miemaryjała.
Chatyń z nami, možna skazać, susiedniaja vioska. Mienavita tamu va ŭsich aficyjnych śpisach zahinułych u toj trahičny dzień 22 sakavika 1943-ha razam z chatyncami fihuruje i žychar Jurkavič Anton Kunkievič, jakomu jakraz u hety dzień čamuści sobiła pryjechać da taho samaha znakamitaha kavala Jazepa Kaminskaha, kab napravić štości ź sialanskaha invientara.
Ale ŭ toj ža čas fizičnaja adlehłaść ad nas da Chatyni nie takaja ŭžo i małaja — kiłamietraŭ z 8—10. A pamiž joj i nami — sucelny lasny masiŭ, jaki i aficyjna, i pa-narodnamu ciapier zaviecca Chatynskim lesam, a ŭ staradaŭnich dakumientach prachodzić jak Chatynskaja pušča ci Hrafščyna (bo naležaŭ łahojskim hrafam Tyškievičam). Choć ciapier i hety les aktyŭna raspracoŭvajuć lespramhasy, jon usio ž zastajecca davoli hłuchavatym, u jaho nietrach ludzi sustrakalisia i ź miadźviedziami. A bolš za 30 hadoŭ tamu, u pieryjad, pra jaki ja zhadvaju, jon kudy bolš adpaviadaŭ aznačeńniu «cud niekranutaj pryrody».
Nie viedaju, ci byli piešyja pachody ŭ Chatyń «abiazałaŭkaj», ci prymušali kaho ŭ ich chadzić biez ułasnaj na toje achvoty. Mahčyma, nastaŭniki i vykonvali niejkuju pavinnaść. Udzieł ža dziaciej byŭ, vidać, usio ž dobraachvotnym: prynamsi što da mianie, to nie pamiataju, kab mnie samomu iści tudy nie chaciełasia, dy musiŭ. Nasamreč heta była cikavaja pryhoda, uličvajučy toje, što ŭ tyja časy niejkija vandroŭki za miežy svajoj vakolicy nie byli dla nas nadta častyja.
Pakolki iści było, asabliva dla małych dziaciej, daloka, to vychodzili my z domu vielmi rana. Maładyja nastaŭnicy, jakija byli nie miascovyja i adbyvali ŭ našaj škole raźmierkavańnie, u kancy vioski raspytvali babul pra toje, jak pravilna iści i dzie paviarnuć, tyja tłumačyli. Heta sapraŭdy mieła sens, bo zabłukać u hetym lesie, pajšoŭšy nie toj darohaj, było vielmi prosta, a pakolki darohi byli tolki lasnyja, bieź nijakich pakazalnikaŭ, to možna było, pamyliŭšysia, prajści šmat kiłamietraŭ i nie zdahadacca, što idzieš nie tudy.
Ja nie pamiataju, praŭda, kab my kali surjozna niedzie źbilisia, ale sumnievy ŭ našych pravadyroŭ časta ŭźnikali, kali doŭha idzieš-idzieš, vakoł uvieś čas adzin tolki les, a niejkaja darožka nie-nie dy kudyści i zbočyć. Mahčymaść ža niejak spraŭdzić kurs i raspytać ludziej paŭtorna źjaŭlałasia tolki dajšoŭšy da Marozaŭki — adzinaj zusim nievialičkaj lasnoj vioski, jakaja sustrakałasia pa šlachu niedzie na paŭdarozie. Jana da taho času ŭžo amal vymierła, u joj zastavalisia žyć tolki niekalki čałaviek.
Što i nie dziŭna — vioska z-za svajho raźmiaščeńnia znachodziłasia na ŭzbočynie cyvilizacyi, tudy nie chadziŭ nijaki transpart, a ź Jurkavič viała tolki vuzkaja lasnaja daroha, dzie nie ŭsiudy možna było navat dvum vazam raźminucca. Hetaj darohaj, to cupkaj, to piasčanaj, my i išli, to padymajučysia na horki, to ź ich spuskajučysia. Miascovaść u nas, jak i maje być u «biełaruskaj Šviejcaryi», «pierasiečanaja». Dziela taho, darečy, miascovyja lasy na pahorkach — sapraŭdnaja Miekka dla ajčynnych — dy i nie tolki, — amataraŭ spartyŭnaha aryjentavańnia: u 1988 hodzie ŭ hetych lasach prachodziła navat častka čempijanatu ŭsiaho SSSR, miescam praviadzieńnia jakoha aficyjna ličyŭsia Minsk. Ciapier ža tut rehularna prachodziać čempijanaty i Kubki Biełarusi.
Za Marozaŭkaj miascovaść pačynałasia jašče bolš hłuchaja, bo kali ŭ Jurkavičy ludzi adtul choć kali jeździli, padtrymlivajučy praź ich suviaź ź vialikim śvietam, to jeździć u Chatyń nijakaj patreby miascovym starym nie było. Dy i načalstva i inšyja słužby da ich zajazdžali pry patrebie z našaha boku, bo i da kałhasa, i da sielsavieta jany naležali da našaha. Tamu, minuŭšy Marozaŭku, daroha rabiłasia zusim utraviełaj.
Ale nieŭzabavie, nabližajučysia da Chatyni, my pačynali ŭžo ŭ lesie, jašče nie bačačy samoha miemaryjała, čuć huki chatynskich zvanoŭ. Značyć, užo blizka, i heta nadavała siłaŭ. Mnie davodziłasia časam čuć, što nibyta jak tolki pabudavali miemaryjał, huk ad zvanoŭ byŭ čuvać navat i ŭ Marozaŭcy, a paśla jaho ścišyli z uvahi na skarhi ludziej. Ale, ščyra kažučy, nie nadta vierycca, što huki mahli tak daloka pranikać nie pa raŭninie, a praz pahorki i lasy. Usio ž taki i Marozaŭka nie skazać, kab u Chatyni zusim pad bokam.
Ź lesu naša dziciačaja hramada vynyrvała z uschodniaha boku miemaryjału, i pieršaj admietnaściu na našym šlachu, nie ličačy niekalkich standartnych chat-kominaŭ, byŭ, jak ciapier pamiataju, kałodziež, u vadu jakoha ludzi kidali maniety. Maniet u vadzie było vielmi šmat, heta ŭražvała. I my, pamiataju, na poŭnym surjozie abmiarkoŭvali, padviedzieny tudy tok, kab bić pa patencyjnych złodziejach, ci za złamyśnikami sočać niejak inakš. Prosta ŭ ludskoje sumleńnie niejak nie vieryłasia.
U Chatyni, nadzvyčaj u hety dzień šmatludnaj, my pravodzili paru hadzin. Paśpiavali abyści ŭvieś miemaryjał, ahledzieć u im usio, što było tam cikavaha. I, viadoma, nie abychodziłasia biez taho, kab papić haziroŭki z aŭtamataŭ i źjeści pa pačku-dva, a to i bolej maroziva, kamu jak finansavyja mahčymaści dazvalali. Maroziva dla viaskovych dziaciej navat u samym kancy isnavańnia SSSR było łasunkam nie štodzionnym: u kramie našaj jaho nikoli nie byvała, i tolki ŭ školnuju stałoŭku časam pryvozili, kali na dvary byŭ vialiki maroz. Baćki, byvajučy pa spravach u Łahojsku, časam pryvozili nam užo rastały sałodki pradukt u słoiku i my jaho tady jeli, čerpajučy łyžkami. Kali ž daryvalisia da mahčymaści paspytać jaho ŭ «naturalnym» vyhladzie, to ŭžo nie prapuskali jaje, dzie b jana ni nadarałasia.
Daroha nazad užo była ciažejšaj — i fizična, i maralna. I stomlenaść nazapašvałasia, i emacyjny impet zhasaŭ. Ciahnulisia ŭžo tak, kab aby da viečara dachaty davałačysia. Usio ž taki dla vučnia pačatkovych kłasaŭ, jakim ja tady byŭ, projdzienyja 15-20 kiłamietraŭ za dzień, nie ličačy chady pa samoj Chatyni — nahruzka niemałaja. Cikava, što adnojčy paśla takoha pachodu ź niedapitaha małaka na dnie butelki, jakuju maci dała razam ź inšym «południem» u darohu, źbiŭsia za čas darohi kamiačok masła.
Tak ja jašče ŭ davoli rańnim malenstvie schadziŭ piechatoj praź les u Chatyń dva ci try razy. A paśla tradycyja niejak sama saboj zaniapała i zhasła. Ci to nastaŭniki-entuzijasty źvialisia, ci to samim vučniam nadakučyła štohod rabić adno i toje ž padarožža — ale budučy ŭ siarednich i starejšych kłasach ja ŭžo Chatyń nie naviedvaŭ. A na pamiać ad tych rańnich padarožžaŭ zastalisia dva vialikija suvienirnyja miedali: adzin ź ciomnaha mietału z vyjavaj słavutaha pomnika Kaminskamu z synam na rukach, a druhi — sa śvietłaha z vyjavaj chatynskaha viečnaha ahniu. Paśla jany, praŭda, niedzie pahubilisia, ale, vidać, pry revizii chatnich zavałaŭ roznaha druzu mohuć niekali i znajścisia.
A voś nivodnaj fotakartki z tych pachodaŭ u mianie nie zastałosia. Ci to ich u pryrodzie nie isnavała, bo fotaaparaty tady byli daloka nie ŭ kožnaha, ci niechta z nastaŭnikaŭ fotki i rabiŭ, ale tolki dla siabie. Adzinyja chatynskija fota, jakija z taho času zachavalisia ŭ našym siamiejnym archivie, zroblenyja ŭletku 1986 hoda, kali da nas pierabyć leta pryvieźli dziaciej z baćkavaj radzimy na Paleśsi, jakuju zakranuła čarnobylskaja chmara.
Ale toj raz my nie chadzili tudy pieški, a jeździli na aŭtobusie, jaki jeździŭ tady ź Minska praz Łahojsk. I heta byŭ, darečy, pakul što adziny raz u žyćci, kali ja asabista byŭ u Chatyni, nie dabirajučysia da jaje praz hłuchi les z uschodniaha boku.
Kamientary