Aleh Hruździłovič z knihaj «Maje turemnyja mury», Vilnia, lipień 2023

Aleh Hruździłovič z knihaj «Maje turemnyja mury», Vilnia, lipień 2023

Sałodkaje słova svaboda

I narešcie pačałosia samaje čakanaje, samaje-samaje zapavietnaje. Pra što maryŭ kožny dzień, kožnuju noč, a ciapier, zdajecca, i kožnuju chvilinu. Toje, što čałaviek na voli chacieŭ by źviedać, ale jamu hetaha nia dadziena, pakul tam nie pabudzie. A tudy dobraachvotna nichto nia choča. Voś i atrymlivajecca, što zek u chvilinu vychadu na volu — samy ščaślivy čałaviek na śviecie, dakładna najščaśliviejšy za ŭsich pa toj bok turemnaha płota. Moža, tolki akramia ludziej, jakija jaho čakajuć. Bo jany taksama vyzvalajucca.

U viaźnicach čamuści vielmi chočacca ŭjavić svaje pačućci ŭ momant vychadu na volu. Jak jano budzie? Ci nia vyskačyć z hrudziej serca?

Tamu raniej spakvala pryhladaŭsia da pavodzinaŭ tych, chto nieŭzabavie budzie vyzvalacca, časam i raspytvaŭ, što adčuvajuć, što dumajuć pra budučaje žyćcio.

U Vitala zakančeńnie hadavoha terminu prypała na siadzieńnie ŭ mahiloŭskim śledčym izalatary. Pierad vychadam na volu małady čałaviek staŭ zaŭvažna nervavacca. Vidać, zabajaŭsia, što termin pieraličać, dadaduć jašče niekalki dzion niavoli, i tady daviadziecca jechać u kaloniju, prachodzić praz novyja pakuty. Nastroj u Vitala zusim sapsavaŭsia, jon staŭ maŭklivym, niby zamknuŭsia ŭ sabie — hadzinami siadzieŭ nieruchoma na łožku, pa minimumie kantaktavaŭ z adnadumcami. I tolki jak pačuŭ ad kantralora, što zaŭtra peŭna vyjdzie na volu, adnaviŭsia. Znoŭ vietlivy, uśmiešlivy, havarki. Napisaŭ pryhožy vierš.

Pravodzili chłopca z «chaty» pa ŭsich tradycyjach: z harbataj, pažadańniami i mocnym vyśpiatkam. Zeki vierać, što čym macniejšy vyśpiatak, tym mienš šansaŭ znoŭ apynucca na narach. Toj, chto biŭ, vykanaŭ apošniaje praviła daskanała. Dźviery zamknulisia, a ŭ kalidory jašče rahatali.

Nastupnaha kandydata na chutkaje vyzvaleńnie, Dźmitryja, jaki adbyvaŭ termin pa 328-m artykule, sustreŭ u kalonii. Za miesiac da jahonaha vychadu pačali štoranicy, pry sustrečy na pastrajeńni, vieści adlik da jahonaj svabody. Zamiest «dobraj ranicy» kazali: «30», potym «29», potym «28»… Napiaredadni apošniaha dnia Dźmitryj prosta śviaciŭsia ad radaści i klaŭsia, što bolš — ani! Z narkotykami nazaŭsiody parvaŭ, tolki b chutčej na volu!

Apošnim, kaho vinšavaŭ z vyzvaleńniem, byŭ asudžany, jaki adbyŭ pakarańnie za złosnaje chulihanstva. Z chłopcam razmaŭlaŭ u kalidory, za chvilinu da jahonaha vychadu z sektaru. Spartovy stroj, biełyja krasoŭki, va ŭvieś tvar uśmieška — usio na kantraście z vyhladam zvyčajnaha zeka. «Nu tak, radujusia, viadoma! Žyć tut možna, ale heta nienarmalna. Pa chłopcach budu sumavać, a miantoŭ vykinu z hałavy».

Podpis Łukašenki nie pakazali

Taki ž spektar pačućciaŭ adčuvaŭ, kali sam z torbaj rečaŭ i ŭžo ŭ cyvilnych šaravarach išoŭ za achoŭnikam pa labiryncie prachodaŭ da vychadu z kalonii.

Usie pačućci, navat pachi pamiataju. Kala pavarotu raptam zapachła mokrym drevam — tak i jość, padsychaje na soncy hara čyrvonych sietak z drovami.

A voś detalaŭ darohi na volu amal nie zapomniŭ. Adno zastałosia ŭ pamiaci: raptam čarhovy kalidor zvuziŭsia da ciesnaha šluzu, zboku staić načalnik kalonii, hladzić na mianie i davoli vietliva paśmichajecca. Paznaju jaho pa postaci, ale tvaru amal nia baču, mahčyma, praz paŭciemru. Ci ŭ vačach pamutnieńnie. Napieradzie, pierad dźviaryma, na adlehłaści pary krokaŭ staić maładaja žančyna ŭ vajskovaj formie. «Hladzicie siudy. Słuchajcie!» — kaža mužčynski hołas zboku, i žančyna pačynaje ŭračysta čytać pa papiercy: «Ukaz prezydenta Respubliki Biełaruś ab pamiłavańni…»

Słovy ljucca pryblizna takija, ale dakładny tekst u hałavie nie zastajecca. Zatoje pamiataju, što adrazu ŭśviadomiŭ: heta pra mianie, i prašeńnie ab pamiłavańni sapraŭdy padpisanaje. Uff… Viartajecca narmalny zrok, baču pierad saboj sympatyčnuju blandynku, praŭda, u pahonach. Uśmichajusia: «A podpis Łukašenki pakažacie?»

«Padpisana, padpisana, nie sumniavajciesia», — načalnik kalonii kidajecca na dapamohu padnačalenaj. Taja kivaje hałavoj, ale papieru tak i nie pakazvaje. «Ciapier paviarniciesia tudy. Słuchajcie!»

Pavaročvajusia naleva da škła, za jakim u paŭciemry baču taŭsmataha aficera. Tvar kruhły, čyrvony. Vočy žorstkija. Adkazvaju pa čarzie na hułkija pytańni z-za škła: «Proźvišča? Hod naradžeńnia? Prysud?» I voś u ščylinie pad škłom, niby ŭ banku rachunak na podpis, vypaŭzaje daŭhaja i vuzkaja daviedka ab vyzvaleńni, u kancy ŭklejeny fotazdymak. Holenaja hałava, daŭhi nos, sumny pozirk. Ale pašpart nie vypaŭzaje. «A pašpart?» — pačynaju dumać, ci nie padmanvajuć mianie.

Zamiest adkazu načalnik idzie ŭ dźviery napieradzie, pakazvajučy kiŭkom hałavy, što treba iści za im. Vychodzim na hanak — i my ŭžo na soncy. Ja ahałomšany. Torby padajucca lohkimi, jak puch, nohi sami biahuć napierad. Ale načalnik idzie nia ŭ bok bramy, a viadzie praź plac u niejki vysoki budynak.

Znoŭ ciahniemsia leśvicami, kalidorami i prychodzim u vialikuju aktavuju zalu ź miakkimi adkidnymi kresłami, jak u teatry. Vidać, heta klub toj samaj častki ŭnutranych vojskaŭ, što pobač z kalonijaj. Mnie dazvalajuć sieści, niepadalok siadajuć dva achoŭniki ŭ cyvilnym.

Nie dahavaryli

Prachodzić mo chvilin dvaccać, ciaham jakich ja razvažaju, što budzie dalej, i nie mahu ŭjavić ničoha peŭnaha. Tut začytajuć novaje abvinavačańnie i aryštujuć, ci paviazuć u mahiloŭskaje SIZA i zrobiać heta tam? Ci ŭsio ž sapraŭdy adpuściać? A jak mnie dabiracca da domu, hrošaj ža niama?

U zalu viartajecca načalnik kalonii i ad paroha abviaščaje, što treba jašče pačakać, zaraz mnie vypłaciać pensiju za čas, jaki pravioŭ u niavoli. Kali jon padychodzić bližej, padymajusia, na što pałkoŭnik ź lohkaj uśmieškaj pabłažliva zaŭvažaje: «Dy možacie siadzieć, vy ž užo volny čałaviek». Mnie niajomka tłumačyć, što i na voli padymajusia, kali chto nabližajecca dla razmovy.

Paŭza zaciahvajecca, načalnik zaraz pojdzie, a ja tak i nie zadam jamu svajho hałoŭnaha pytańnia. Zhadvaju, jak jon kryčaŭ, što ja ŭva ŭsim vinavaty i mušu za heta adkazać. Pytajusia: u čym ža ja asabista byŭ pierad im vinavaty? Tak i nie zrazumieŭ.

U adkaz čuju, što pretenzija tyčycca šmat kaho z žurnalistaŭ. Maŭlaŭ, praź ich pisaninu ludzi vychodzili z pratestami na vulicy, a milicyjanty musili pracavać biez vychodnych. Jon taksama. A chto kampensuje hety stračany čas? Voś tamu i vinavatyja, — patłumačyŭ pałkoŭnik. I dadaŭ pra niejkaha žurnalista, jaki siadzieŭ raniej u kalonii, a kali vychodziŭ na volu, jon, načalnik, spytaŭ, što toj napiša pra jahonuju kaloniju. Svaju zhadku pałkoŭnik skončyŭ paradaj: pisać treba tolki praŭdu.

Razumieju, što tak načalnik zakamuflavaŭ paradu i ŭ moj adras. I tady kažu jamu pra toje stanoŭčaje, što ŭbačyŭ u 15-j kalonii. Tut nie sustreŭ svavolstva kryminalnych «aŭtarytetaŭ» nad viaźniami, u tym liku palityčnymi. Mnie i zeki pra heta kazali, i sam pierakanaŭsia. Ale było i toje, što mianie bili pa karku, jak viali ŭ ŠIZA, i mahu ŭjavić, jak abychodziacca ź inšymi palityčnymi.

Ale tut razmova abarvałasia. U zalu ŭvajšła blandynka z pahonami, u ruce — papiarovy pakunak. Akazałasia, heta maja nie atrymanaja za dzieviać miesiacaŭ niavoli pensija. Krychu bolš za 3 tysiačy biełaruskich rubloŭ, častkova sotkami, a zbolšaha zialonymi kupiurami pa 50 rubloŭ. Pačaŭ ich pieraličvać i ad chvalavańnia pamyliŭsia adzin raz, druhi. Tady hrošy ŭziaŭ u ruki načalnik kalonii, i ŭ jaho ŭsio syšłosia — rubiel da rubla, u tym liku niekalki rubloŭ manetami.

Pamiataju, jašče padumaŭ: jak im heta ŭdałosia — zabrać z banku maju pensiju? U rajonnaj sacabaronie bažylisia, što pensiju hatoŭkaj nichto, akramia mianie, źniać z rachunku nia zmoža. Značyć, chłusili?

A ŭ nastupnaje imhnieńnie ŭžo było nie da razvažańniaŭ — u zalu ledź nie biahom uryvajucca dva ŭzbrojenyja milicyjanty ŭ ciomnaj vopratcy. Takoj formy nivodnaha razu nia bačyŭ u kalonii, tamu ŭnutry adrazu pachaładzieła: «Znoŭ pa mianie?»

Padobna da novaha aryštu

Tak i jość. Adzin, jaki z aŭtamatam, hruba macaje pa rukach, biare za plečy i razvaročvaje, abmacvaje śpinu i nohi, znoŭ pavaročvaje da siabie. Baču na im broniekamizelku, čornyja boty-biercy, na pojasie jašče niejkija žalezki. Druhi, jaŭna starejšy ŭzrostam, taksama apranuty ŭ broniekamizelku, pad kurtkaj tyrčyć kabura pistaleta. Na hałavie niepamiataja aficerskaja furažka, jakija nosiać vysokija čyny. Zvańnia nie raźbiareš, bo pahony prykrytyja admysłovymi abrezkami ź ciomnaj tkaniny. Tvar vialiki, padbarodździe napierad, nos bulbaj, ahulny vyhlad taki, što tolki adzin ruch — i atrymaješ u pysu, załysiny. Pryčym zdajecca, hety tvar ja niedzie raniej bačyŭ, jašče da času maršaŭ i razhonaŭ.

Mianie, uziaŭšy pad ruki, milicyjanty chutkim krokam vyvodziać z druhoha pavierchu ŭniz, u dvor, i tam sadziać u ciomny busik z takimi ž ciomnymi firankami na voknach. Navat nie paśpiavaju raźvitacca z tavaryšam pałkoŭnikam. Tolki zaŭvažaju krajem voka, što jon zusim nie źviarnuŭ uvahi na impet maich novych kanvairaŭ.

Užo z mašyny čuju razmovu pra pašpart, jaki addaduć mnie na miažy. Adrazu supakojvajusia.

Usio dalejšaje — jak u pryjemnym paŭśnie paśla łaźni. Zhadvaju karcinki padčas darohi ŭ kaloniju. Vieźli raniutka aŭtazakam, u «stakanie», i praz kraty akienca moh bačyć tolki šeruju stol prachodu. Potym na chvilinu karcinka źmianiałasia na pilnyja vočy achoŭnika. Jašče praz chvilinu — znoŭ šeraje akienca.

Ciapier ža ŭpieršyniu hladžu na darohu ad pasiołku Viejna da Mahilova i dziŭlusia, jakuju siłu ŭziała za leta zialonka, jak zaraśli travoj uzbočyny, jakija šyrokija cieni paŭstajuć uzdoŭž darohi ad mahutnych drevaŭ. Ci hetaje bujańnie pryrody mnie tolki padajecca, a nasamreč za aknom — budzionny šlach uzdoŭž sumnych paloŭ?

Na hadzińniku 14:00, i my, užo za Mienskam, spyniajemsia na aŭtazapraŭcy. Mašyna i taja choča jeści, i moj straŭnik, nastrojeny na hrafik kalonii, padkazvaje, što čas abiedu daŭno minuŭ. Hadzinu tamu, kali paprasiŭ u kanvairaŭ dać mnie papić vady, adkazu nie dačakaŭsia. Sprabuju jašče raz: «Skažycie, kali my ŭžo spynilisia, dyk moža pajści choć kavy papić? U mianie jość hrošy, ja pačastuju».

I znoŭ u adkaz usie čatyry achoŭniki maŭčać jak vady ŭ rot nabraŭšy. Praŭda, toj, mardaty, sa schavanymi pahonami, nie strymaŭsia, chmyknuŭ i adviarnuŭsia da procilehłaha akna. «Usio ž: dzie ja ciabie bačyŭ? Dakładna ž bačyŭ».

Bolš nie sprabuju ź imi zahavaryć i taksama advaročvajusia.

Kazaŭ ža Vitold Ašurak, heta biełarus biełarusu zaŭsiody biełarus. A astatnija — tak, jak zahadajuć.

Niepadalok ad miažy, užo za Ašmianami, da mianie raptam dachodzić, što, moža, apošni raz lubujusia rodnymi krajavidami. U hety momant imčymsia pa daŭhim uzvyššy, adkul u dva baki ziamla pastupova panižajecca, i tamu ŭźnikaje iluzija, byccam lacim na samalocie. Na dalahladzie — mocnyja abłoki ź biełymi i błakitnymi razryvami. Najchutčej tam niedzie doždž, a to i zaleva. Adno kryŭdna, što mahu hladzieć tolki ŭleva pa chodu busa, bo z pravaha boku siadziać kanvairy i svaimi žaleznymi profilami psujuć dalahlad.

Etap jak katavańnie

Uspaminać pieražytaje nie było nijakaha žadańnia, ale karcinki ź minułaha sami leźli ŭ hałavu. Ciapier viedaju, što pieravozka aryštantaŭ z adnoj viaźnicy Biełarusi ŭ druhuju — asobny vid katavańnia. Raniej pra heta i nia dumałasia.

Kali ŭ śniežni 2021 hodu mianie vieźli sa śledčaha kamitetu na «Vaładarku» na lehkaviku, ź vietrykam, sam padkazvaŭ darohu. A voś praz try miesiacy pierajezd ciahnikom ź Miensku ŭ Mahiloŭ zaniaŭ usiu noč i pakinuŭ šmat ciažkich uspaminaŭ.

Pra toje, što viaźnia izalatara siońnia zabiaruć na etap, paviedamlajuć achoŭniki. Prynosiać papieru i zahadvajuć skłaści vopis rečaŭ, a praz paru hadzin, jak zabirajuć dakument, papiaredžvajuć, kali być hatovym «z rečami na vychad». Sa mnoj na «Vaładarcy» heta adbyłosia pad viečar 26 sakavika.

Viedaŭ, što pakul vyvieduć z turemnaha zamka, jašče patrepluć nervy, ale kab nastolki!.. Spačatku treba zaciahnucca z rečami i matracam u tak zvanuju «padvodnuju łodku» (kalidor na pieršym paviersie staroha korpusu), dzie znachodzicca skład.

Ułasnych rečaŭ i charčoŭ u mianie było dźvie torby siarednich pamieraŭ. Matrac ja pieraviazaŭ praścinoj, kab možna było pierakinuć cieraź plačo, unutr zapchnuŭ padušku i «kruhal» (turemny kubak). Padchapiŭ torby adnoj rukoj, druhoj zakinuŭ na śpinu matrac i pačepaŭ za chłopcami, jakich taksama paviali na etap błytanymi vaładarskimi kalidorami. Jak prachodziŭ mima, apošni raz hlanuŭ na kameru № 57.

Što heta za kamera?

Maša, trymajsia!

U pieršyja dni na «Vaładarcy» pačuŭ ad sukamernikaŭ, što tam trymajuć Maryju Kaleśnikavu — admysłova pasadzili ŭ adzinočku, kab ni z kim nie kantaktavała. U Kaleśnikavaj, kiraŭnicy vybarčaha štabu Viktara Babaryki, jakaja stała symbalem pratestaŭ 2020 hodu, ja braŭ interviju padčas adnaho ź pieršych maršaŭ. Heta było na praspekcie Pieramožcaŭ, kala hatela «Viktoryja».

Na «Vaładarcy», jak viali na prahułku, zaŭsiody zhadvaŭ toj daždžlivy vieraśnioŭski dzień. Tysiačy ludziej pad parasonami. A jana samaja jarkaja, pryhožaja, śmiełaja i nievierahodnaja! A tut — zmročny kalidor, šeryja dźviery zaŭsiody pad zamkom, akienca «karmuški» začyniena, ani prykmiety ruchu ŭnutry.

Prachodziačy mima, ja zvyčajna cicha kazaŭ: «Maša, trymajsia!» Naŭrad ci jana mianie čuła, bo hučna vymaŭlać było niemahčyma — niedzie zzadu ploŭsia achoŭnik, ale i moŭčki prajści pa kalidory ja nia moh.

Miesiacy praz dva turemny telehraf danios navinu, što Kaleśnikavu z «Vaładarki» zabrali na etap. I sapraŭdy, niejak ubačyŭ dźviery jaje kamery adčynienymi. Z kamery vyjšaŭ i staŭ da ściany, pakłaŭšy na jaje padniatyja ruki, blakły chłopiec. Značyć, sapraŭdy tam novy siadzielec. Ale ŭsio roŭna kožny raz, prachodziačy mima, pa zvyčcy zhadvaŭ pra Maryju. Kudy jaje pierakinuli? Što prydumali novaha, kab paździekavacca?

«Radujsia, što nie piatnaccać dali»

I voś 57-ja kamera zastałasia zzadu, a my narešcie daciahnulisia da «padvodnaj łodki» i staim u čarzie la składu. Pakul pazbyvalisia matracaŭ, z procilehłaha boku kalidora, dzie vychad na dvor, pryviali dziaŭčynu. Zhrabnaja blandynka, pryhožy, ale niby akamianieły tvar. U błakitnych vačach ślozy. Jak atrymlivała sa składu matrac, treślisia ruki. U čym sprava? Tolki što pryvieźli z sudu. Prysud — dziesiać hadoŭ. Artykuł — 328-y, narkatyčny.

Chłopcy padbadziorvajuć: «Radujsia, što nia ŭsie piatnaccać dali». A dziaŭčyna hladzić na ich, nie razumieje, čamu joj radavacca. Pa tvary bačna, tolki niadaŭna hadoŭ dvaccać spoŭniłasia.

Jak ža škada ich, źniavolenych žančyn, asabliva dziaŭčat! Palityčnych, nie palityčnych, usich. Nie žanočy heta zaniatak — vandravać pa biełaruskich turmach. Jakimi viernucca damoŭ, kali jašče ŭvohule viernucca?

Kudy padzieŭsia miljon biełarusaŭ?

A nas viaduć na dvor, adtul — u tyja samyja kabinety na pieršym paviersie, dzie kaliści prymali. Jak i tady, znoŭ raździavajuć dahała, pravodziać ahlad, u tym liku zazirajuć u rot i ŭ dzirku pamiž noh — a raptam schavaŭ tam što niedazvolenaje? Taksama prapuskajuć praz metałašukalniki i staranna ahladajuć usie rečy, a potym usich adpraŭlajuć u duš. Pa vychadzie z dušu źmiaščajuć u asobnuju vialikuju kameru, dzie zahadvajuć čakać etapu.

Tam siarod inšych sustreŭ maładoha čałavieka Marka, pra jakoha chaču raskazać asobna, bo vielmi byŭ ździŭleny śmiełaściu, jakuju jon vyjaŭlaŭ u tych składanych turemnych umovach. Małady aryštant pry ŭsich uhołas nie pabajaŭsia zajavić, što za čas Łukašenki Biełaruś straciła bolš za miljon žycharoŭ i adkaznaść za heta lažyć jakraz na im jak na kiraŭniku krainy.

«Jość statystyčnyja danyja za 1993 hod — nasielnictva tady było bolšaje za 10 miljonaŭ 300 tysiač čałaviek. A ciapier nas na miljon mienš. Kudy padzielisia ludzi? Pamierli, raźbiehlisia, zabityja, zakatavanyja pa turmach, nie naradzilisia. Chiba heta nie palityčnaje złačynstva?»

U kamery ŭ toj momant było niekalki dziasiatkaŭ viaźniaŭ. Da taho stajaŭ huł, niby roj pčoł razvarušyli, a tut usie zamaŭčali. Niekatoryja navat pieraviali z Marka pozirk na dźviery. Niby čakali, što voś-voś u kameru ŭvarvucca turemniki z humovymi pałkami.

Dajechać da sudu

Ale ničoha takoha nie adbyłosia. A praz hadzinu nas vyvieli z rečami na kalidor i pastavili da ściany ŭ šerah tych, kaho ranicaj adpraŭlajuć u sud. Pra hetych viaźniaŭ u mianie taksama jość asobnyja nazirańni.

Pracujučy karespandentam «Radyjo Svaboda», šmat razoŭ rabiŭ repartažy z sudoŭ. Nad palitviaźniami, čynoŭnikami-karupcyjanerami, fihurantami hučnych kryminalnych spraŭ. Ličyŭ siabie davoli daśviedčanym u pracesualnych detalach, ale nikoli nia moh ujavić (prosta nie chapała fantazii), jakoje heta dla viaźnia vyprabavańnie — dajechać da sudu. Ciapier viedaju i mahu padzialicca ŭłasnym dośviedam.

Heta žach! Spačatku ciabie ranicaj, adrazu paśla śniadanku, zabirajuć pa kamandzie «z rečami na vychad». Ciahnieśsia z matracam pa padziamielli. Ale heta ładna. Potym prachodziš ažno dźvie pravierki z raździavańniem i prysiadańniem. Adnu pravodziać turemniki, druhuju, praz paru hadzin, kanvoj, jaki paviazie ciabie ŭ sud. Potym amal hadzinu zajmaje daroha ŭ ciesnym «stakanie» aŭtazaku. Zrazumieła, z zašpilenymi na rukach kajdankami, siedziačy na žaleznaj łavačcy, da jakoj uzimku prymiarzaje zadnica.

U vyniku, kali daviazuć da sudu, užo budzieš ledź žyvy, a jašče treba nabracca siłaŭ dasiedzieć na kanca sudovaha dnia. I nia prosta adbyć numar, a dumać, spračacca, baranicca. I ŭ abied ciabie, viadoma, pieršaj-druhoj stravaj karmić nia buduć. Dobra, kali daduć buterbrod z kaŭbasoj ci kavałak žorstkaha miasa, a byvaje, i ničoha nie atrymaješ. Jak pryjdzieš z sudu ŭ kameru — turemny łožak padasca rodnym.

I tak štodnia. Moj praces byŭ try dni, liču, praskočyŭ imhnienna, i to ja žudasna stamiŭsia. A niekatoryja viaźni jeździać u sud miesiacami! Kažuć, heta ŭžo niaścierpnaja pakuta.

Kali na pracesie vy bačycie ŭ žaleznaj kletcy čałavieka, viedajcie: tolki što jon vytrymaŭ niemahčymaje i ŭžo tamu varty vašaha spačuvańnia.

Turemny kanvejer

Narešcie pačynajecca vychad u dvor na etap, i tut dla nas, palityčnych, prypasieny jašče adzin siurpryz. Pakolki my ŭsie pryznanyja «schilnymi da ekstremisckaj dy inšaj destruktyŭnaj dziejnaści», nas naležyć pieravozić z zabranymi ŭ kajdanki rukami. A heta značyć, što «etapnikaŭ» čakajuć pakuty praz usiu doŭhuju darohu na novaje miesca źniavoleńnia. Pryjdziecca niejak vyvaročvacca, nieści svaje torby faktyčna pamiž noh, inakš zamknionymi rukami ich nie ŭtrymać.

Zaleźci ŭ aŭtazak albo ŭ ciahnik — taksama prablema. Byvaje, kanvair dazvolić padniać ź platformy ŭ vahon torby pa adnoj, ale najčaściej takoj pabłažki nie dačakajeśsia. Potym prasiedziš usiu noč u zamknionym kupe taksama ŭ kajdankach. Adnaho razu vyvieduć u prybiralniu, ale i tam kajdanki z ruk nia zdymuć — upraŭlajsia z patrebaj jak chočaš.

Tolki etap z mahiloŭskaha śledčaha izalatara ŭ kaloniju № 15, pamiž jakimi, moža, jakija dziesiać kilametraŭ, u maim vypadku zaniaŭ bolš za hadzinu, što možna ličyć rekordam chutkaści. Nu, jašče nahledzieŭsia na aŭčarku, jakaja ŭsiu darohu hyrkała, ležačy na padłozie aŭtazaku. Pakamunikavaŭ, tak by mović, z žyvoj pryrodaj.

Jak pryvieźli z etapu ŭ kaloniju, pačućcio było — heta ŭsio, kapiec! A nočču stoma źmianiłasia azareńniem: zatoje heta moj apošni etap, dalej tolki na volu!

Praŭda, heta mnie tak pašancavała. Sotni viaźniaŭ, šmat chto ź ich palityčnyja, z kalonii jeduć nie damoŭ, a ŭ novuju viaźnicu z bolš žorstkim režymam. Taki turemny kanvejer.

Raźvitańnie z Radzimaj

I ŭsio ž apošniaje z taho, što zapomniu pra radzimu, heta byli nia tvary kanvairaŭ. Heta była vialikaja, na pałovu nieba, viasiołka, padobnaja da toj, što apošnim razam u lipieni bačyŭ nad kalonijaj.

Tady naziraŭ za stychijaj z akna treciaha pavierchu sektaru, ciapier hladžu z akna admysłovaha milicejskaha mikraaŭtobusa. Tady pa zonie biehli reki šeraj daždžavoj vady, pa ich, złamaŭšy šycht, uciakali ad zalevy mokryja zeki. Za imi z-pad daška naziraŭ aficer, schavany ad stychii jašče i płašč-pałatkaj.

Tady mnie zastavałasia siadzieć u kalonii pałovu terminu, za plačyma dva ŠIZA, napieradzie nieviadoma kolki. A ciapier ja ŭ busie, jaki padjaždžaje da litoŭskaj miažy, i mianie ścierahuć tolki čatyry achoŭniki. Adnaho ź ich u kancy padarožža ja ŭsio ž paznaŭ. Jon pałkoŭnik, bačyŭ jaho ŭ Miensku. Hety tvar ja nikoli nie zabudu.

Jak nie zabudu vielizarnuju viasiołku, jakaja ŭsio nia choča źnikać, usio ljecca i ljecca ŭ vočy skroź zaciemnienaje škło. Strašenna zachaciełasia vieryć, što heta dobry znak.

Kala zapraŭki, dzie ŭžo pačynajecca pamiežny punkt Kamienny Łoh, bus znoŭ spyniŭsia. Padjechaŭ nieznajomy aŭtamabil z eŭrapiejskimi numarami, ź jaho vyjšaŭ pradstaŭnik Ministerstva zamiežnych spraŭ A. Tady kanvairy zahadali mnie vychodzić i moŭčki addali daviedku ab vyzvaleńni. A. ŭručyŭ moj pašpart i raźvitaŭsia.

U aŭtamabili mianie čakali pasiarednik M. i Maryjana. My ź joj abnialisia i, pakul nie zajechali ŭ Litvu, ruk užo nie rasčaplali.

Žurnalist «Radyjo Svaboda» Aleh Hruździłovič z žonkaj Maryjanaj paśla vyzvaleńnia z turmy

Žurnalist «Radyjo Svaboda» Aleh Hruździłovič z žonkaj Maryjanaj paśla vyzvaleńnia z turmy

Prezientacyja knihi adbudziecca ŭ Vilni ŭ čaćvier u Biełaruskim domie (Vilenskaja, 20) u 18:30.

Čytajcie taksama:

«Niekatoryja momanty ŭspłyvali ŭ hałavie, jak u kino». Aleh Hruździłovič — pra svaju knihu ab dzieviaci miesiacach u niavoli

«Vitajem u piekle!» Žurnalist Aleh Hruździłovič raskazaŭ pra svoj dośvied u ŠIZA i rastłumačyŭ, čym jon roźnicca ad karcara

Jak schudnieć da niepaznavalnaści. Pra charčavańnie ŭ źniavoleńni piša Aleh Hruździłovič

«A, patryjot, radzimu lubiš? Nu pahladzim»

Stukactva pačynajecca na voli

Ahurčyk, Šlomka, Stary i Unučak. Mianuški ŭ kałonii

Los Vitolda Ašurka prymiaraŭ na siabie kožny, abo Jak vyžyć u kałonii

«Siarod novych znajomych akazałasia niekalki zabojcaŭ». Pra turemnyja paradki i roznyja katehoryi źniavolenych piša Aleh Hruździłovič

«Ci dažyvu, nie viedaju» — frahmient knihi Aleha Hruździłoviča

«I tady zekaŭ pašychtavaŭ načalnik kałonii i paabiacaŭ daterminovaje vyzvaleńnie» — frahmient knihi Aleha Hruździłoviča

Čaho kaštuje vyzvaleńnie i ci varta iści na pieramovy z režymam

«U ciabie było čatyry miesiacy, daŭno moh uciačy. Voś ciapier pasiadziš». Aleh Hruździłovič raskazaŭ, jak pisaŭ prašeńnie na imia Łukašenki

«Vaša prašeńnie budzie padpisanaje pry ŭmovie, što vy adrazu źjedziecie za miažu». Aleh Hruździłovič raskazaŭ, jak vyzvalaŭsia z kałonii

Клас
9
Панылы сорам
4
Ха-ха
2
Ого
0
Сумна
10
Абуральна
4