U Vilni prajšoŭ «plažny» kancert J:Mors. Pahladzicie, jak heta było ŠMAT FOTA
Akustyčny kancert hurta J:Mors adbyŭsia ŭ čaćvier, 10 žniŭnia, u vilenskim kłubie Paviljonas. Kłub byŭ nie toje kab nabity bitkom, ale z ulikam siadziačaha ci, jak nazvaŭ jaho lidar hurta Uładzimir Puhač, «plažnaha» farmatu kancerta volnych miescaŭ taksama praktyčna nie było. Siadzieli hledačy sapraŭdy, jak na plažy, nie na kresłach, a prosta na padłozie, piša «Budźma».
Na pačatku kancerta muzyki hrali ŭ asnoŭnym adnosna novyja pieśni. Amal usie jany tak ci inakš pierahukvajucca z padziejami 2020-ha hoda, navat kali pryśviečanyja čarhovaj hadavinie Čarnobylskaj katastrofy. Dla J:Mors hetaja tema takaja ž asabistaja i balučaja, jak i dla bolšaści naviedvalnikaŭ kancerta. Pa słovach Puhača, u Biełarusi jon nie byŭ užo paŭtara hoda.
Vykanaŭšy novyja pieśni (i anansavaŭšy nieŭzabavie vychad novaha alboma, nad jakim hurt jakraz ciapier pracuje), «morsy» pierajšli da pravieranych časam chitoŭ, jakich šmat nazapasili za 24-hadovuju historyju kalektyvu.
U kancy amal dvuchhadzinnaha vystupu Puhač pasprabavaŭ abyścisia biez tradycyjnaha viartańnia na bis, skazaŭšy, što ŭ kłubie niama hrymiorki i niama kudy adychodzić, i prapanavaŭ prosta zajhrać pieśniu na bis, nikudy nie adychodziačy. Ale ž vykrucicca nie atrymałasia: paśla niekalkich chvilin bieśpierapynnych apładysmientaŭ muzyki vymušanyja byli viarnucca na scenu i vykanać jašče adnu kampazicyju.
Kamientary
što - nie mohuć stajać?