Alaksandra Hierasimienia: Na Alimpijadzie ŭ Paryžy padniała b bieł-čyrvona-bieły ściah — vialikaja hutarka
Uładalnica troch alimpijskich miedaloŭ u płavańni, zavočna asudžanaja režymam Łukašenki na 12 hadoŭ kałonii, raspaviała ŭ ščyraj razmovie z «Biełsatam», jak lepiej rabić razvarot, kab nie pajści na dno, i čamu ŭdzieł «niejtralnych» biełarusaŭ u Alimpijadzie ŭ Paryžy — heta niespraviadlivaść…
Alaksandra Hierasimienia pierachodzić vulicu na Varšaŭskaj Prazie i soniečna nam uśmichajecca. Zialonaja sukienka («Niečakana zialonaja», — kaža maja kalažanka-fatohrafka), kapialuš, ciomnyja akulary. Sonca biaźlitasnaje. U Varšavie kala plus tryccaci. Šukajem cieniu, kavy (Flat white z cynamonam biez cukru — dla Alaksandry) i adrazu pierachodzim na ty. Užo praź piać chvilinaŭ adčuvaješ blizkaść surazmoŭcy — jak sto hadoŭ znajomyja…
«Biełsat»: — Saša, skažy, paznajuć ciabie na vulicach Varšavy?
— Byvaje, tak. Ale niačasta. Asabliva pieršy čas było, jak my tolki pryjechali ŭ Polšču. Hulaješ dzie-niebudź u Łazienkach, a da ciabie padychodziać ludzi, prosta tak, kab pavitacca, bo paznali. Nie, nie palaki. Biełarusy. U palakaŭ takaja prablema, što jany i svaich słaba viedajuć.
— Aproč chiba Levandoŭskaha dy Śviontak. My złavili ciabie paśla treniroŭki?
— Oj nie. Ja z kursaŭ polskaj movy idu. Chadžu na zaniatki dla ŭciekačoŭ — ukraincaŭ, biełarusaŭ. Jany nasamreč, moža, i niašmat dajuć, ale ja navučyłasia ŭžo čytać i troški havaryć. I pakul heta taki voś varyjant, jaki mnie pasuje, bo siadzieć udoma i rabić chatnija zadańni prosta nie maju času.
«Kali ty nie pamylaješsia — ty nie čałaviek»
— Uvieś čas — na pracu?
— Tak, ja ŭ asnoŭnym pracuju ŭviečary. Kali ludzi svaju pracu zakančvajuć, pačynajecca maja. Ale byvaje i zranku. Zaniatki dla dziaciej i darosłych — asobna. Nu, i sprabuju niešta dla siabie taksama rabić. Raźvivacca. Bo, viedaješ, navat kali ty maješ niejki navyk, usio roŭna nie treba spyniacca — treba prafiesijna raści. Ja, naprykład, paznajomiłasia tut z palakami, trenierami, maimi kalehami, i ja naziraju, jak jany pracujuć. Niekatoryja ich mietady padabajucca, i ja biaru ich na ŭzbrajeńnie. Razumieju, što nie mahu być adrazu najlepšaj. Ale kali chaču być najlepšaj — treba vučycca.
— A što ŭ palakaŭ zapazyčyła?
— Takija bolš techničnyja momanty. Naprykład, baču, što jany bolš efiektyŭna vypraŭlajuć pamyłku, nad jakoj ja taksama bjusia. Prykładam, maje vučni niapravilna razvaročvajuć hałavu, kali krolem płyvuć, sprabujuć padbarodździe ŭhoru ciahnuć adrazu. A treba tolki varušyć svajo cieła i šyju. Usio. Heta pa-pieršaje. A pa-druhoje, zašmat razvaročvajuć — i tady pravalvajucca pad vadu i tonuć. Nie majuć mahčymaści zrabić narmalny ŭdych i znoŭ ciahnuć hałavu na pavierchniu. Pamyłak šmat nasamreč…
— A ty ci šmat pamyłak u žyćci narabiła?
— Kaniečnie! A chto ich nie rabiŭ? Hałoŭnaje praanalizavać i zrabić vysnovy. O, dobra, nastupnym razam ja tak rabić nie budu. Vielmi važny dośvied. I ja ŭžo razumieju, što hetyja pamyłki dapamahli mnie stać lepšaj.
Tamu pamyłki — heta dobra, kali robiš vysnovy i niešta źmianiaješ u svaim žyćci. Jany dapamahajuć raści. Tak skažu: kali ty nie pamylaješsia — ty nie čałaviek.
«Ja sonca!»
— Maješ racyju nakont pamyłak. Raskažy trochu pra svaich vučniaŭ.
— Da mianie prychodziać i dzieci, i darosłyja. Ź piaci hadoŭ i starejšyja za 60. Płavańnie ni dla kaho nie zabaronienaje. Ja vielmi chacieła pracavać z hrupami. Ale jak pryjechała, pravaroniła arendu darožki. A basiejn tady tolki adčyniaŭsia, i chucieńka ŭsio razabrali. Tamu zaraz pracuju indyvidualna.
Ale na samym pačatku byŭ u mianie taki prajekt hrupavy, dla ŭkrainskich i biełaruskich uciekačoŭ — vučyła ich płavać. I ja tabie skažu, mnie vielmi padabałasia. Uziała try hrupy, i ŭ mianie ŭsia dziciačaja hrupa papłyła. Balzam na dušu! 25 čałaviek, jakim hety navyk, moža, u žyćci vielmi spatrebicca, a moža, navat uratuje žyćcio. Inšaja sprava, što hrošaj ja tady naźbirała tolki na try miesiacy. Bolš nie chapiła, prajekt byŭ zakryty.
— A kolki kaštuje patrenavacca ŭ Hierasimieni indyvidualna?
— Nu, maje zaniatki niatannyja. Ale košt — siaredni pa Varšavie. Adzin zaniatak, 45 chvilin, — 230 złotych. Kali abaniemient na 10 zaniatkaŭ — to 2000 złotych (460 jeŭra). Dla zusim maleńkich dzietak rablu paŭhadzinnyja zaniatki, bo 45 chvilin dla ich zaduža — mohuć zamierznuć.
— Nu my siońnia dakładna nie zamierźniem. Tak piače! Ty ŭvohule sonca ci cień?
— Ja sonca. Ci haračaje? Zaležyć, dla kaho śvieciš (śmiajecca). Bo kali ty adčuvaješ zvarotnuju ciepłyniu, to i addaješ bolš. A kali adčuvaješ, što idzie choład, to prosta troški padahravaješ, ale kab nie rastaŭ zusim.
«Druhi dzień pračynajusia a pałovie šostaj»
— Adčuvaju tvaju ciepłyniu. Dobra, što — sonca. Bo siońnia dzień soncavarotu. Kupalle. A my ŭsie praspali samuju karotkuju noč.
— Voś jano što! A ja dumaju, čaho mnie nie chapiła! Užo dva dni pračynajusia a pałovie šostaj i nie razumieju, što takoje, bo chaču ž spać, ale — abudžajusia.
— Što śniła siońnia?
— Ja nie zapaminaju sny.
— Kažuć, Kupalle — heta sutyknieńnie ahniu i vady. Ty — ahoń?
— Nie-je. Ja ziamla.
— Alimpijskaja vice-čempijonka ŭ płavańni pryznajecca nam, što jana ziamla? Nie moža być…
— Moža. Ja ziamla, ja tak adčuvaju, mnie treba ćviorda stajać na nahach, ja praktyčnaja, i mnie treba ŭsio kantralavać. Nie vielmi lublu tak — chop, i niešta źmianiłasia. Choć u maim žyćci apošnija try hady heta akurat tak i adbyvajecca.
A vadu ja prosta lublu. Jana mianie siłkuje, jana daje emocyi i dobry nastroj. Ahoń ža chiba dla taho patrebny, kab troški padsušyć, kali ŭžo vady zamnoha. Takoje ŭzajemadziejańnie.
— Ja dumaju, što ty troški viedźma…
— Nu mianie tak abzyvali, bo ja ryžaja (śmiajecca), i jašče hetyja viasnuški vyłaziać, kali na soniejku doŭha byvaju. Muž mianie tak nazyvaŭ, kali čahości nie moh znajści. A ja takaja: nu voś ža, nu voś ža jano. Nu, kaža, ty i viedźma! Ale heta nie tamu, što mnie pradmiety padparadkoŭvajucca, a tamu, što lublu paradak. Kažu ž: ja ziamla, i nie lublu, kab štości rušyłasia chaatyčna.
«Ci vuču svaju dačku płavać? Nie!»
— Nie ahoń, nie viedźma, tady ŭ čym tajamnica tvaich pieramoh? Bo jak heta — być ziamloj i brać miedali na vadzie na dźviuch Alimpijadach zapar?
— Skažu tak: kab vyjhrać, treba viera na 100%. U pieramohu. Ty pryjazdžaješ i kažaš: ja — 100 adsotkaŭ! — vyjhraju. Nijakich sumnieńniaŭ ci pačućciaŭ niapeŭnaści! Stała i vyjhrała. A kali niejki čarviak vyłazić i ty vahaješsia — šancy źmianšajucca. Tamu, što b ja ni rabiła, kali ŭ mianie jość takaja viera — ja pieramahaju. Moža, nie zaraz, moža, praz tydzień, ci miesiac, ci hod — ale jano adbyvajecca.
— Vučyš hetamu svaju dačku?
— Kaniečnie! Safii zaraz 5 hadkoŭ. Ci nahadvaje mianie? Nahadvaje. Tak šmat u jaje enierhii! I časam byvaje ciažka. Jana ŭ vieraśni naradziłasia, Dzieva, taksama praktyčnaja, ale zaraz — viecier u hałavie. Pry hetym — vielmi razumnaja. Lubić, kali da jaje jak da darosłaj staviacca. I my tady razmaŭlajem ź joj pra całkam surjoznyja rečy — pra kosmas, pra sonca, šmat pra što. Ale tak, byvaje i ciažka.
I ja kažu: kožnaje dzicia, jakoje prachodzić u hety śviet, čamuści vučyć svaich baćkoŭ. I ja razumieju, što ŭ mianie takaja dačka nie prosta tak. I razumieju, što heta takaja adpłata (śmiajecca) za mianie maim baćkam, kali jany ŭžo na ścienku leźli ad mianie — idzi trenujsia, tolki ŭ chacie nie siadzi. I jašče važnaje razumieńnie taho, što dzicio nie tvoj prydatak. Heta inšy čałaviek, inšaja asoba, i treba jaho tak i ŭsprymać, i prysłuchoŭvacca da jaho, i vučycca ŭ jaho.
— Zabiraješ Safijku z saboj u Sopat, dzie z 29 lipienia ładziš čarhovy spartova-azdaraŭlalny łahier dla dzietak? Ci možna jašče tudy zapisacca?
— Tak, zapisacca jašče možna. Majem vielmi dobryja stasunki z dyrektaram basiejnu, dzie budziem pracavać. Nie pieršy raz tudy jedziem, i jon nas vielmi lubić. Heta budzie taki dzionny spartovy łahier. Pa dźvie treniroŭki na vadzie. Plus pryjeduć Ściapan Papoŭ i Ivan Hanin i buduć ładzić zaniatki bolš siłavyja, na AFP. Ale buduć i hulniavyja zaniatki. I navat pad vietraziami dzietki haniać buduć. Bo mora zusim niedaloka. Oj, vielmi dobraja ŭ nas tam prahrama. Zaprašaju!
A nakont dački — zrazumieła, jana pajedzie sa mnoj. Ale kali ty mianie spytaješ, ci vuču ja svaju dačku płavać, to — nie!
— Nie?..
— Nu nie, bo jana mianie nie budzie słuchać. Ja jaje ź pieršaha miesiaca žyćcia vučyła trymacca na vadzie, nyrać, puskać burbałki. Karaciej, z samaha pačatku dała joj usio, što treba, kab jana nie bajałasia vady i lubiła jaje. Jana jaje i lubić.
Ale dalej — u sadočku jość basiejn, i niachaj tam jaje i vučać. Mama tut nie trenier.
«Ja ŭžo napłavałasia!»
— Słuchaj, Saša, voś ty zaraz vučyš prostych ludziej płavać, a nie było dumki pačać trenavać prafiesijnych spartoŭcaŭ, vychavać alimpijskaha čempijona, naprykład?..
— Nie viedaju, chacieła b ja hetym zajmacca ci nie. Bo heta ž na ŭsio žyćcio. Bo kali ty biareš spartoŭca, to biareš adkaznaść za hetaha čałavieka i nie možaš užo źviarnuć z hetaha šlachu. Spartoŭcy šmat čaho sabie nie dazvalajuć. Adkidvajuć u žyćci toje i toje. Tak sama i trenier. Moža, troški ŭ valniejšym režymie, ale žyvie taksama, jak spartoviec. A ja nie viedaju, dzie ja i što budu rabić, naprykład, praź piać hadoŭ. Moža, ja zusim u inšuju śfieru pajdu.
Pakul što ja pryjšła i pačała rabić na novym miescy toje, što ja ŭmieju rabić i što ja lublu. Da hetaha maje chobi było majoj pracaj i zaraz majo chobi — heta maja praca. Heta kruta, i ja ščaślivy čałaviek. Ale nie viedaju, što budzie ŭ budučyni…
— A ŭ budučyni, užo praź miesiac, startuje Alimpijada ŭ Paryžy. Druhaja ŭžo Alimpijada bieź ciabie. Ničoha tam nie jokaje ŭsiaredzinie, minułaje nie navalvajecca?
— Nie, nie i nie! Absalutna nie. Ja ŭžo napłavałasia! Ja ŭžo zrabiła ŭsio, što chacieła. Usio ŭžo ŭlahłosia. I ŭ mianie ciapier inšyja zadačy i inšyja dumki. Ja navat Alimpijadu ŭ Tokia ŭžo nie hladzieła. Za niekatorymi tolki znajomymi sačyła, i ŭsio. Voś jano tak — spakojna.
— Ale tvaje nacyjanalnyja rekordy, pastaŭlenyja na Alimpijskich hulniach u Łondanie i Rya-de-Žanejra, jašče nie pabityja, pa-mojmu…
— I za hetym nie saču, kali ščyra. Moža, niejkija i pabili ŭžo. Tam Nasta Škurdaj vyrasła ŭžo. Ale ž jana bolš «delfinam» płavaje i na śpinie. Tamu nie viedaju. Niekatoryja spartovyja naviny ź Biełarusi prahladaju, ale pryznajusia — niecikava. U takim stanoviščy, jak zaraz, — niecikava.
Niekatoryja biełaruskija spartoŭcy, jakija paśpieli vyjści na peŭny ŭzrovień, jašče trymajucca. Ale kali ŭsim zakryjuć šlach da spabornictvaŭ, to vyniki ich buduć padać. Kali ŭ ciabie niama dobrych supiernikaŭ pobač, to z kim ty budzieš zmahacca? Heta ciažka i niecikava.
«Dzie roŭnaść, jakaja dekłarujecca Alimpijskaj chartyjaj?»
— Ale spartoŭcaŭ ź Biełarusi dapuścili na Alimpijadu. Jak stavišsia da takoha rašeńnia?
— U niejtralnym statusie. Ślizkaje pytańnie. Bo jak jany buduć paćviardžać svaju niejtralnaść? Bo ŭžo pisali pra niekalkich spartoŭcaŭ, jakija zaŭziata padtrymlivajuć režym Łukašenki. I što ciapier? Ja razumieju spartoŭcaŭ, jakija nie padtrymlivali režym i prosta cichieńka tam siadzieli. Ja ž sama była spartoŭkaj. I dobra razumieju, što im treba vystupać i pakazvać vyniki. Ja razumieju, ale liču, što heta niesumlenna, niačesna.
Pahladzicie, kolki ŭ nas spartoŭcaŭ, jakija vystupili suprać režymu i vymušanyja byli zjechać ź Biełarusi. Adnak nivodnamu ź ich Mižnarodny Alimpijski kamitet nie dapamoh. Tak, nakłali sankcyi na biełaruski kamitet, jašče niešta. Ale nivodnamu z hetych spartoŭcaŭ ničym nie dapamahli. Ni niejkaj tam stypiendyjaj, ni navat dopuskam na spabornictvy. Bo niekatoryja nie mahli navat vyjechać, kab adabracca na Alimpijskija hulni. Nu, śmiešna!
A hetyja niejtralnyja, jakija cichieńka siadziać u Biełarusi, — jany pajeduć. I dzie praŭda? Dzie roŭnaść, jakaja dekłarujecca Alimpijskaj chartyjaj? Zaraz uvohule, u hetaj vajnie, pra jakuju roŭnaść možam havaryć? Ludziam navat niama dzie trenavacca.
«A raptam ja vyjdu i jaki-niebudź nie toj ściah padymu?»
— Kryścina Cimanoŭskaja, Maryja Žodzik, Volha Safronova buduć vystupać na Alimpijadzie pad ściaham Polščy. Što skažaš na heta?
— Nu a jak inakš? To bok tut treba było rabić taki vybar: ty vystupaješ za inšuju krainu abo zakančvaješ svaju karjeru. Inšaha šlachu dla ich nie było. Nie było. Bo što? Bo tady tak, jak Śviatłana Kudzielič, jakaja ŭžo try hady sprabuje trenavacca i adnačasova zarablać na ježu. Heta nienarmalna dla spartoŭca. Niemahčyma prosta, bo ty ŭsio stračvaješ. Jana była najlepšaja ŭ Biełarusi marafonka. Miarkuju, što i zaraz najlepšaja. Ale jaje navat na spabornictvy nie dapuskali. Nie! Bo jana biełaruska.
A zaraz na Alimpijskija hulni dapuskajuć inšych biełarusaŭ, bo jany — niejtralnyja. Ja złujusia… Bo my sprabavali raźviazać heta, pisali niejkija listy. Ale arhanizatary tak vyrašyli, i ŭsio. I što chočaš, to i rabi. Nu niama ŭ hetym spraviadlivaści. Ab čym moža być havorka?.. Ja b tut skazała pra MAK, ale lepiej nie budu…
— Jak pryziorka dźviuch minułych Alimpijadaŭ, ty, moža, zaanhažavanaja niejkim čynam u arhanizacyju ciapierašnich Hulniaŭ? Nie zaprasili ciabie ŭ Paryž?
— Nie-je. Im ničoha nie cikava. Jany nie chočuć mieć nijakich prablemaŭ. A raptam ja vyjdu i jaki-niebudź nie toj ściah padymu?.. Csss! My ničoha nie čujem i nie bačym. Tak jany pracujuć.
— A kab vyjšła — padniała b?
— Kaniečnie! A čamu nie? Ale sens ža nie ŭ tym, kab uleźci i pakazać našyja bieł-čyrvona-biełyja kolery. Sens u tym, kab być tam, kab ludzi zrazumieli kaštoŭnaści našaha vybaru. Kab pabačyli, što jany jość.
Nie ŭ kolery sprava. Ja voś lublu zialonaje. Dyk što mnie jaho ciapier nie nasić, tamu što łukašenkaŭski ściah čyrvona-zialony? Sprava ŭ tym, što pad hetym ściaham staić. U emocyjach, pačućciach ludziej. Voś, tolki ŭ hetym.
Šalonaja mara
— Vierniemsia da Kupalla. Ty raka, voziera ci mora? A moža, — basiejn?
— Nie, basiejn mnie nie padabajecca. Ja nie viedaju. Časam ja mora. Časam — voziera. Kali spakojnaje. Raka, jakaja ŭpadaje ŭ mora?.. Moža być. Vuście, cikava. Ja roznaja. Niešta robiš, robiš, robiš… I potym patrabuješ čas dla spakoju i adpačynku, bo kali nie adčuvaješ svajho cieła, nastupaje toje, što ciabie spynić. Chvaroba ci štości jašče pałožyć ciabie ŭ łožak, kab ty trochu adpačyła. Jano tak pracuje. Treba heta adčuvać.
— Kali pra cieła, lubiš kupacca aholenaj?
— Oj, ja ŭvohule kupałasia vielmi daŭno. Nie toje što aholenaj (śmiajecca), a naahuł. Raniej praktykavała takoje, kali maładziejšaj była. A ciapier — nu nie.
Dy ja navat hetyja plažy — nie vielmi tak… Nie, plažy ja lublu, ale kali tam jość parasony i jość kava. Ja nie viedaju, jak dla inšych, a dla mianie kava nie prosta kava. Heta zaraz ja ŭziała z patreby, bo spać chaču, ceły tydzień čakaju vychodnych, kab paspać. A ŭvohule kava dla mianie ceły rytuał. Pasiadzieć, vypić, zjeści čahoś sałodkaha. Heta daje impuls, kab rabić niešta dalej.
— Apošniaje. Jak alimpijskaja pryziorka i trenier u płavańni, paraj što-niebudź biełarusam, jakija praź ciažar prablem u emihracyi iduć na dno. Jak trymacca na płyvu, kali ŭžo niama pavietra ŭ lohkich?..
— Skažu tak. Pa-pieršaje, treba razumieć: što b ni adbyvałasia ŭ tvaim žyćci — heta nie prosta tak. Kali prachodziš praź ciažkija momanty žyćcia, robišsia bolš mocnym. Niešta treba adpracavać u svaim žyćci, kab iści dalej. Kali nie adpracoŭvaješ — jano zaŭsiody viartajecca.
— Heta jak z razvarotami ŭ kroli?
— Dakładna tak. Kali nie adpracuješ ich — budzieš zaŭsiody prajhravać. Nie tak vyjšaŭ, nie pad tym vuhłom, nie tak chutka jaho zrabiŭ — zaŭsiody budzieš na ich spyniacca. Tak i ŭ žyćci. Nam patrebna prajści praz heta, kab stać lepšymi.
I pa-druhoje — prosta vieryć u siabie! Toje, pra što ja kazała raniej. I jašče vielmi važna, kali pobač z taboj ludzi, jakija vierać u ciabie navat bolš čym ty sam. Tady 100% usio atrymajecca. Navat kali ŭ ciabie takaja šalonaja mara, pra jakuju možna padumać: oj, heta nikoli nie ździejśnicca. Ale, kali budzieš u jaje vieryć, jana abaviazkova ździejśnicca. Usio pryjdzie ŭ svoj čas. Tut hałoŭnaje nie stavić hety čas pierad saboj. Ja, naprykład, pierastała ŭžo heta rabić: kazać sabie, što my vierniemsia dadomu ŭ nastupnym hodzie, ci praz dva hady i h.d. Vierniemsia! Kali adpracujem tut svaje hetyja momanty, kali vyraściem prafiesijna i budziem bolš karysnymi, čym zaraz…
— Vierniemsia — heta tvaja šalonaja mara?
— Nie, heta nie mara. Ja viedaju, što vierniemsia. Upeŭnienaja. A šalonaja mara… U mianie jość adna, ale ja trymaju jaje pry sabie, vo takaja jana. Ja tabie potym raskažu…
Kamientary
Eti słova v očieriednoj raz dokazyvajut čto Biełaruś intieriesna ES tolko kak kusok ziemli, ludi živuŝije v Biełarusi im nie intieriesny.