«Bo ŭ Biełarusi — žeść». Kalasačnik pierabraŭsia na Kanary i buduje tam sabie dom
«Ja vyrašyŭ spynicca na Teneryfie, kab pabudavać tut kaviarniu i, moža być, dom adpačynku dla našych kalasačnikaŭ, — kaža Saša skroź šum vietru. — Kab jany mahli spakojna siudy pryjazdžać, biaspłatna žyć, pracavać i, kali zachočuć, nie viartacca ŭ Biełaruś da taho momantu, pakul jana nie stanie realna svabodnaj. Bo ŭ Biełarusi — žeść». Saša Aŭdzievič, napeŭna, samy viadomy kalasačnik Biełarusi. Heta jon adkryŭ kaviarniu «Inkluziŭny barysta», dzie pracujuć ludzi ź invalidnaściu, a ŭ dyrektara Vasila — sindrom Daŭna. Heta Aŭdzievič prydumaŭ dabračynny kałab «Dźvie pałoski», kali hrošy ad prodažu kultavych lidskich kiedaŭ išli na dapamohu invalidam i pažyłym ludziam. Heta jon padarožničaje pa śviecie na rovary z ručnym pryvadam. A ciapier Aŭdzievič užo niekalki miesiacaŭ žyvie na Kanarach, a dakładniej — na Teneryfie, samaj vialikaj vyśpie Kanarskaha archipiełaha. Teneryfie staŭ kancavym prypynkam u vialikim padarožžy Sašy, jakoje pačynałasia z Hruzii.
«Bolš nie vytrymlivaŭ u Biełarusi. Mnie było ciažka maŭčać»
«Padarožža ja płanavaŭ daŭno, ale ŭsio nijak nie atrymlivałasia. Paśla ja ŭvohule druhi raz złamaŭ śpinu, — raskazvaje Aŭdzievič. — A kali vyjšaŭ z balnicy, to ŭsio vyrašyłasia spantanna. Ja palacieŭ u Hruziju, adtul startanuŭ u bok Teneryfie na rovary, kudy palacieła maja dziaŭčyna Taćciana. Prajechaŭ usiu Hruziju, Turcyju, Hrecyju, Italiju, Ispaniju. Usio vykładvaŭ u svaim błohu na Jutubie.
Nie skažu, što Teneryfie ja vybiraŭ niejak vielmi kankretna ci pałovu žyćcia chacieŭ mienavita tudy. Prosta byli, kali možna tak skazać, nibyta niejkija indykatary, što voś tudy treba jechać.
Pa darozie žyŭ jak pryjdziecca: časam u namiocie, časam ludzi danacili hrošy i ja moh dazvolić sabie hatel. Bo maje hrošy skončylisia ŭžo ŭ Turcyi. Ich i było nie vielmi šmat, ja pradaŭ mašynu pierad pajezdkaj, u mianie była niedzie tysiača dalaraŭ.
Faktyčna, ja ŭsio kinuŭ i prosta pajechaŭ. Čamu? Bo prosta psichałahična bolš nie vytrymlivaŭ znachodzicca ŭ Biełarusi. Mnie było ciažka maŭčać… Pačałasia nie maja historyja».
Padarožničać adnamu było nie strašna, zapeŭnivaje Saša.
«Hałoŭnymi prablemami stali pobytavyja: niemahčymaść časam schadzić u prybiralniu, ci kali rovar zachrasaje ŭ brudzie na pustoj darozie i ty nie viedaješ, ci prajedzie tut choć niechta jašče ŭ hety dzień.
Suviazi niama, ludziej niama, prosta čakaješ. Bačyš mašynu — pačynaješ machać ściažkom, kab zaŭvažyli i dapamahli. Chiba tolki tady było trochi strašnavata.
A ź ludźmi prablem nijakich nie ŭźnikała. Usie ŭražańni tolki pazityŭnyja. Ja byŭ u kučy roznych kampanij, i kab chtości sprabavaŭ mnie naškodzić ci abrabavać — takoha i blizka nie było, naadvarot.
Uvohule, kali ty kidaješ taki vyklik samomu sabie, abstavinam, to ŭsie ŭražańni i emocyi chutka pieraŭtvarajucca ŭ niejki vopyt, — ličyć chłopiec. — A kali ja pryjechaŭ na Teneryfie ŭ horad Łos-Kryścijanas — heta miascovaść, jakaja jašče z 1950-ch była kurortam dla invalidaŭ-kalasačnikaŭ — ja tam prosta abałdzieŭ.
Heta horad, dzie niedzie pałova, a to i bolš, mienavita kalasačniki. Horad prystasavany dla ich, śpiecyjalnyja hateli. I tam ja zrazumieŭ: voś heta mnie padychodzić».
Uvohule, Teneryfie niazručny dla kalasačnikaŭ, adznačaje Saša. Toje, što jon trapiŭ u Łos-Kryścijanas — prosta pašancavała.
«Ciapier my žyviom jak daŭnšyfciery. Spačatku, kaniečnie, chacieli zdymać žyllo, ale vielmi doraha. Tamu pryjšłosia pastavić namiot. Adrazu pastavili jaho kala hary, ale tam była terytoryja nacyjanalnaha parka i pryjšła palicyja, paviedamiła: tut nielha. Tady nam paraili inšaje miesca chłopcy, jakija tut daŭno žyvuć — dobraje miesca, dasiažnaje dla kalasačnika. Ciapier pakul i žyviom u namiocie, — raskazvaje Saša. —
Maja dziaŭčyna — architektarka, i my vyrašyli pabudavać tut kupalny damok, enierhaniezaležny, prosta sami: z taho što jość, z taho, što zmožam kupić. I pažyć tut, pasprabavać papracavać.
Hałoŭnaja mara, kaniečnie, adkryć tut kaviarniu «Inkluziŭny barysta», naładzić niejki turyzm. Bo dla invalidaŭ-kalasačnikaŭ tut prosta raj. Navat samaja pahanaja šaŭrmičnaja tut budzie mieć takuju prybiralniu dla invalidaŭ, jakoj u Biełarusi nie znojdzieš i ŭ łakšery-restaranie. Z 1950-ch hety horad zarablaje mienavita na turyźmie invalidaŭ. Adpaviedna, tut usio «totali inkluziŭ».
Ziamla, na jakoj my žyviom, i dzie płanujem pabudavać dom, naležyć pryvatnamu zabudoŭščyku, jaki pakul što ničoha ź joju nie robić. Tak, kali jon pačnie budoŭlu, naš dom pryjdziecca źnieści, ale naša pabudova i nie budzie kaštavać niejkich šalonych hrošaj. Dumaju, što nam jana abydziecca ŭ košt paraŭnalny ź miesiacam arendy kvatery tut, u Łos-Kryścijanas».
Vuličny barysta
Hrošaj, darečy, u Aŭdzieviča pakul nie asabliva šmat. Jaho dziaŭčyna pracuje jak fryłansier praź internet, a sam Saša — vuličny barysta.
«Ja kupiŭ śpiecyjalnaje abstalavańnie, kab rabić dobruju kavu rukami: pres, miksier, kab małoć baby, prystasavaŭ svoj rovar. I ŭsio, vyjazdžaju ŭ publičnyja miescy, hatuju kavu.
Palicyja nie čapaje, bo heta ŭsio vyhladaje chutčej jak pierformans, čym jak biznes. U mianie niama ceńnika, prosta staić skrynačka dla apłaty. Kaniečnie, kali pačnu stajać z kavaj kala restaranaŭ, to moža na mianie i paskardziacca, ale ja vybiraju miescy, dzie tusujucca siorfiery ci niejkija plažy.
«Papiccot» pakul što nie vychodzić. Bo ja jašče trochi lanujusia, kali ščyra, — tłumačyć Aŭdzievič. — Kali ŭ ciabie jość dom, dzie ty kłasna vyspaŭsia, paśla pajšoŭ na pracu — to heta adna sprava.
A ŭ mianie tut i budoŭla idzie, i ŭ namiocie ž žyć taksama nie vielmi kamfortna: to viecier, to jašče niešta… Možna zarablać «papiccot», biez prablem, ale hetamu treba nadavać bolš času. A ŭ nas pakul hałoŭnaja zadača abstalavać miesca dla žyćcia.
Što tyčycca budoŭli, to ja i sam niešta rablu, i my tut znajomyja z kučaj narodu. Čechi, rumyny, palaki, chto zaŭhodna. Heta ludzi, jakija nie chočuć być u niejkaj sistemie: ani ŭ palityčnaj, ani ŭ jakoj inšaj. I jany ŭvohule sabie ledź nie z palmaŭ robiać žyllo.
Pryčym jany nie bamžy, nie ałkaholiki — prosta ŭ ich taki ład žyćcia: prykolna pakatacca na siorfie, paśla ad soniečnaj enierhii zaradzić devajsy i niešta rabić ŭ internecie. Kamjunici paŭnavartasnaje jašče nie sfarmiravałasia, ale pa dapamohu jość da kaho źviarnucca.
Nu i nam ža nie patrebnyja padjomnyja krany, dy i Taćciana prajektuje takuju kanstrukcyju, kab my ŭsio adoleli sami, moža chiba ź minimalnaj dapamohaj. Što dakładna atrymajecca, my pakul i sami nie viedajem, heta absalutnaja avantura, ale čamu nie pasprabavać?
Tut chapaje miescaŭ, kudy možna dabracca na takich śpiecyjalnych elektryčnych trycykłach, raspracavanych dla kalasačnikaŭ. I ŭ mianie ideja zrabić maršrut, kab na takich štukach invalidy mahli na vułkan jeździć.
Tut vułkan — supier, tudy ŭsie chočuć trapić, tam nibyta spraŭdžvajucca žadańni i ŭsia takaja historyja. I voś takija b tury ja rabiŭ, plus kaviarniu. Bo ja ździŭleny, što ŭ hetym horadzie, dzie 60 na 40 invalidaŭ i zvyčajnych ludziej, nichto nie adkryŭ kaviarniu, dzie pracavali b kalasačniki.
I ja b chacieŭ, kab da mianie pryjazdžali ludzi, adpačyvali i pracavali. Chaj žyvuć biaspłatna, ale dapamahajuć u kaviarni. Ale ja nie šukaju tych, chto chacieŭ by pryjechać i «pajhrać u invalida», chto čakaje, što za imi buduć pryhladvać. Z takimi mnie budzie niecikava. Biezumoŭna, niekatorym nieabchodnaja dapamoha ŭ čymści, ale takija momanty, dumaju, vyrašalnyja».
«Chacieŭ by, kab invalidam mienš u popu dźmuchali»
Jak bačym, Aŭdzievič niaredka vykazvajecca davoli rezka, u tym liku i pra ludziej ź invalidnaściu: maŭlaŭ, kali sapraŭdy zachočaš niešta rabić — zmožaš.
«Bo heta nie tolki biełaruskaja prablema. Ludzi ź invalidnaściu ŭ Jeŭropie ŭ pryncypie nie pracujuć, — kaža jon. — Ja tut viedaju šmat kalasačnikaŭ, u ich dumki: jak by znajści piersanalnaha asistenta, ź jakim budzie psichałahična kamfortna. Voś takija prablemy.
Bo čałavieku dziaržava daje tysiaču jeŭra na miesiac, apłačvaje asistenta, niejki adpačynak. I dla ich toje, što ja rablu — prosta kosmas. Na maim miescy jany b siabie adčuvali jak na Marsie. I pa ŭsich skiłach ja prosta boh u paraŭnańni ź lubym jeŭrapiejskim kalasačnikam, nu, mahčyma, akramia spartoŭcaŭ.
Mahčyma, kab u nas kalasačnikam stolki ž davali hrošaj, to i ŭ nas by nichto nie pracavaŭ, 80% taksama b kuryli traŭku na ŭźbiarežžy. Bo a navošta niešta rabić?
Pa zakanadaŭstvie čałaviek nie moža pracavać bolš za 6 hadzin. Ale kali hetyja 6 hadzin jość praca, kali ty realna zarablaješ? Adkul 6 hadzin, čamu mienavita stolki? Bo kaliści niechta prydumaŭ? I heta ŭbivajecca ŭ hałovy i paśla kamu patrebny taki rabotnik?
U mianie było šmat prajektaŭ, ja sprabavaŭ dać pracu ludziam ź invalidnaściu. I zrabiŭ takuju vysnovu: im nie patrebnaja praca, bo ŭ vyniku jany šukajuć svaju invalidnaść u hetaj pracy, a nie pavyšajuć prafiesijny ŭzrovień.
Tak, ź ciaham času čałaviek vučycca, raście, mianiaje punkt hledžańnia, ale ŭ pačatku: «Blin, ale ž my invalidy…» Ale ž ja sam taki ž invalid! I ja siońnia spaŭ pad daždžom, a ty 6 hadzin siadzieŭ u ofisie. Što, tabie było vielmi ciažka? I mnie b chaciełasia źmianić sam padychod da ludziej ź invalidnaściu, kab im mienš dźmuchali ŭ popu.
Niechta moža na heta kryŭdzicca, ale, blin, nu kamon! Tak, niekatorym supierciažka, z hetym nie budu spračacca, ale ŭ masie svajoj pracaŭładkavańnie ludziej ź invalidnaściu źviazana kankretna ź ich žadańniem pracy. Bo adkul čałaviek biare dumki, što štości moža, a štości nie? Z socyumu. Z taho, što bačyŭ. I kali prykładaŭ niama…
Kali b ja sieŭ u invalidnaje kresła i ŭbačyŭ, što invalidy spakojna pracujuć ajcišnikami, barystami, kiroŭcami taksi, to ja b u pryncypie nie dumaŭ, što prablema znajści pracu. Ja b dumaŭ, jakuju pracu chaču i što na joj budu rabić.
A pakul u nas ty damaŭlaješsia prosta na sustreču z čałaviekam i pačynajecca: «A jak ja dajedu, a maleńkaja piensija, a toje, a sioje…»
Karaciej, pavodzić siabie jak invalid. Ja nie kažu pra ŭsich ahułam, ale takich šmat. I, značyć, usio, čuvak, tak ty i budzieš žyć, značyć, tak tabie padabajecca. Ale jon ža adniekul heta ŭziaŭ!
Kab vy razumieli, ja siońnia žyvu faktyčna na ruinach budaŭničaj zvałki, dzie chacieli budavać hatel kaliści. I ja siudy zajazdžaju na kalascy, tut buduju ścianu z kamianioŭ, jakija ciahaju taksama na kalascy. Soniečnuju panel prykručvaju samastojna, paśla jedu niemaviedama kudy pa vadu…
I niešta asabliva nakont hetaha ja nie pieražyvaju, bo nie baču prablem. I viedaju, što navat kali niešta budzie supierniedasiažnym, to źjavicca niechta, chto dapamoža, bo, na maju dumku, śviet tak uładkavany. Kali niešta robiš i sapraŭdy hetaha chočaš, da ciabie heta prychodzić. Prychodziać resursy: materyjalnyja, čałaviečyja, jakija zaŭhodna. A kali ty chočaš usio rabić tolki pa praviłach, padparadkoŭvacca praviłam i žyć u ramkach, to taki čałaviek ty i budzieš: «pravilny».
«Pajedu nazad, vyjdu na płošču i siadu ŭ turmu»
Ale ci nie ciahnie Sašu na Radzimu?
«Byvaje niaprosta, ale nas tut vielmi «badzioryć» situacyja ŭ Biełarusi. Nie toje, kab my byli ŭ niejkaj supierapazicyi, ale kali bačyš usiu niespraviadlivaść, jakaja adbyvajecca ŭ Biełarusi, to niejak razumieješ, što nie tak ciažka tut usim hetym zajmacca. Maŭčać doma było b ciažej. Niejak tak. Bo jakaja alternatyva? Viarnucca i niešta rabić. Ale my niejkija nadta havarkija. Nie zmožam moŭčki.
Dy i sens zarablać tam ja nie baču. A tut mnie prosta cikava pakul što ŭsim hetym zajmacca.
Praŭda, ja sto razoŭ užo kazaŭ: pajedu nazad, vyjdu na płošču i siadu ŭ turmu. Usio nadakučyła. Ale Taćciana adhavorvaje, — kaža jon. — Ale adnojčy byli na poŭnačy, a tam roŭna takoje ž nadvorje jak u Biełarusi ŭletku pad sosnami. Adzin u adzin. I voś tam ja trochi zasumavaŭ pa Biełarusi».
Pierad adjezdam znakamituju kaviarniu «Inkluziŭny barysta» Saša padaryŭ: zładziŭ konkurs, dzie sam vybraŭ ludziej, jakija ciapier kirujuć ustanovaj.
Kaža, heta było pradyktavana ŭ tym liku i kłopatam pra rabotnikaŭ, kab paśla ŭ ich nie ŭźnikli prablemy praź niejki nie toj ruch ci nie tyja słovy Aŭdzieviča. Ciapier kaviarnia praciahvaje pracu, na svajoj pasadzie zastaŭsia i jaje dyrektar Vasil Paŭlikaŭ.
«Vasia małajčyna, trymaje biznes u jažovych rukavicach, — paśmichajecca Saša. — Mnie nie zajzdrościć, jamu da mora niama cikavaści, hałoŭnaje — biznes».
Sam ža Saša ahučvaŭ takija płany na budučyniu: pabudavać dom, adkryć kaviarniu, ažanicca. Ale pakul kaviarnia jašče ŭ pracesie, adpaviedna i punkt sa šlubam adkładajecca. Bo chočacca, kab heta było pryhoža i ramantyčna, a nie prosta ŭ namiocie, tłumačyć Saša.
«Pry pravilnym markietynhu možna apraŭdać navat kanibalizm»
Što jon dumaje pra siońniašnija padziei na radzimie?
«Bajusia, što ŭsio idzie da adnaŭleńnia SSSR. Nie ŭsie takoha chočuć, ale chapaje palicyi ŭ tych, chto jakraz hetaha prahnie. Budzie niejki punkt, kali ciarpieńnie skončycca, ale pakul hetaha nie adbyvajecca.
Ja i sam viedaju ludziej, jakija ŭsio razumiejuć, ale narmalova i kajfova žyvuć. Na ŭsio adkazvajuć: «Alaksandr, a što vy majecie suprać?» Ci «Alaksandr, vy ž nie vałodajecie situacyjaj».
Zvyčajna takoje kaža niejki rabotnik vykankama ci ministerstva. Pry pravilnym markietynhu možna apraŭdać navat kanibalizm, razumiejecie? Heta takaja ž historyja.
Možna dla siabie adrazu zrazumieć: heta haŭno, jano śmiardzić i mnie nie padabajecca. A možna pačać siabie ŭhavorvać — i čałaviek zaŭsiody siabie zmoža ŭhavaryć.
I ja dumaju, u takich ludziej navat niama niejkich zhryzotaŭ ci sumnievaŭ, jany prosta tak siabie nastrojvajuć. Moža tak i treba, moža tak i narmalna, nie viedaju.
Ale maja vysnova: nam nie chapaje niejkaha revalucyjnaha duchu, i pakul jon nie źjavicca, tak i budzie ŭsio. Kaniečnie, heta tolki maje zdahadki, moža jany i dalokija ad realnaści. Kaliści ja nie cikaviŭsia palitykaj, paśla zacikaviŭsia i pačaŭ ličyć, što ŭsio viedaju, a paśla dumaŭ, što nie viedaju zusim ničoha. I voś u hetyja krajnaści mianie i kidaje ŭvieś čas. Ale dla ŭsich nas vielmi važna viedać ludziej ź inšych krain, havaryć ź imi. Bo ja razmaŭlaŭ ź ludźmi niedzie ź dziasiatka krain, i cikava, što ŭsie jany miarkujuć: toje, što adbyvajecca ŭ Biełarusi siońnia, heta niapravilna. Nie viedaju, adkul u ich takaja pazicyja, ale nichto nie padtrymlivaje hetyja prykoły siońniašniaj Biełarusi, usie bačać, što heta prosta nie pa-ludsku.
Adnojčy tolki byŭ momant: ja jechaŭ u Hruzii praz tunel (ujavicie, tam navat pierakryli ruch admysłova dla mianie!), vyjechaŭ i razhavaryŭsia z rabotnikami na budoŭli pobač. Jany kažuć: «Nam by vašaha Łukašenku! Jon by pryjechaŭ, tut usio b zrabiŭ!» Ja kažu: «Tak? Dyk pakličcie!»
Usie astatnija ž na baku zdarovaha sensu. I, darečy, dziakuj Ryhoryču: u maim minułym padarožžy mnie prychodziłasia zaŭsiody tłumačyć, što takoje Biełaruś, navat jeŭrapiejcam. A siońnia ŭsie viedajuć, što adbyvajecca ŭ Biełarusi, chto taki Łukašenka i što jon robić».
Kamientary