«Pierad snom Kacia źvierchu spuskała da mianie ruku, my trymalisia «za łapku». Sukamiernica napisała ciopłyja ŭspaminy pra Kaciarynu Andrejevu, jakuju sudziać paŭtorna
Ała Šarko ŭ siabie ŭ Fejsbuku padzialiłasia ŭspaminami pra žurnalistku Kaciarynu Andrejevu, ź jakoj daviałosia pierasiekčysia ŭ SIZA na Vaładarskaha. Ciapier nad Kaciarynaj, jakaja adbyvaje termin za strym z raźvitańnia z Ramanam Bandarenkam, adbyvajecca čarhovy sud, joj pahražaje da 15 hadoŭ.
«Ciažka viartacca dumkami ŭ SIZA, ale ciapier treba. Pra svaich sukamiernic, siabroŭ i kaleh tam, dumaju štodnia, choć śpiecyjalisty i kažuć, što varta nie pahružacca ŭ traŭmu, a žyć dalej.
Siońnia maje «suvieniry» pra Kaciu Bachvałavu, pryhožuju intelihientnuju žurnalistku, ź jakoj daviałosia siadzieć padčas jaje pieršaha suda. Idzie druhi sud.
Z Žodzina na sudy pryvieźli «śpieckantynhient» (tak nas zvali), i ŭviečary ŭ našu kamieru zakinuli Kaciu Bachvałavu (Andrejevu). Paśla načnych etapaŭ ludzi vielmi stomlenyja: biez snu, choład, sabaki, ciažkija sumki, nie chaču žarhonu, ale mienavita kiešary, bo słova «sumka» z narmalnaha žyćcia, dzie nie chočacca turemnych asacyjacyj.
Samyja ciažkija kiešary ŭ palitzekaŭ — ź listami. Bo niejki čas listy addavali, a Kaci jany išli sotniami. My pakazvali adna adnoj malunački ad nieznajomych, dziciačyja listy, paštoŭki, naš skarb. Niekalki paštovak Kacia padaryła mnie, kab ja mahła malavać «z natury».
My stajali pieršyja chviliny, abdymalisia, radavalisia znajomym tvaram, śmiajalisia jak małyja. My z Kaciaj raniej bačylisia ŭsiaho paru razoŭ. Tak jana pasialiłasia na škoncy nada mnoj, my hreli nohi adna adnoj, było chałodna. Ja zaplatała jaje vałasy ranicaj, i pryhožyja chvali na jaje pieršy sud my zrabili koskami na noč.
U Kaci byli svaje knihi — paezija Srebranaha vieku, jana pryhoža dekłamavała vieršy na pamiać, jaje lubimy Sałžanicyn, jakoha jana pieračytvała niekalki razoŭ…
Na Vaładarcy napisała vielmi praniźlivy vierš i jašče sumniavałasia, ci varta dasyłać u liście. Jašče ŭ Kaci była svaja chatniaja navałačka dla paduški, ranicaj jana jaje zdymała i mianiała na kazionnuju. Heta było važna — mieć kavałačak narmalnaha žyćcia tam. Pierad snom Kacia źvierchu spuskała da mianie ruku, my trymalisia «za łapku» i žadali dobrych snoŭ, pad huki sireny adboja, niepryjemnyja huki. A kali Kacina susiedka hučna chrapła, Kacia intelihientna kazała: «Lena, ja vas vielmi prašu, nie chrapicie, ja surjozna». Heta było nievynosna miła. A Lena chrapła kožnuju noč, dy j nie adna jana.
Dobry zaniatak — pić kavu-harbatu. Kab nie apiačy vusny, Kacia piła svaju lubimuju zialonuju harbatku z płastykavaj banki ad žodzinskaha sałata z «atavarki», a my ź viadomaha aluminijevaha kubka, hulajučy ŭ hulniu «paśpieć pić haračuju kavu i nie apiačysia».
U kamiery my ź dziaŭčatami časta vydurnialisia, humar nas ratavaŭ. Davali imiony praroščanaj cybulnaj siamiejcy, hladzieli na myšak, što padjadali našy hrušy-jabłyki, hulali ŭ «mafiju». Na prahułkach my tančyli, było strašna marozna, a tancy sahravali i davali nastroj. Niejkija z parnych tancaŭ tančyła razam z Kaciaj, jana chutka navučyłasia i stała častkaj našaha «kamiernaha ansambla».
Hołasna pieli prypieŭki pra Siamionaŭnu, pierajnačvajučy słovy pad našu rečaisnaść. Na Vaładarcy trochu inakš, čym u Žodzinie, i Kacia radavałasia i našaj kampanii, i adnarazovaj brytvie, i masačkam-kremam.
Na sud apranułasia ŭ biełaje. Jana pračytała nam svajo apošniaje słova. Jaje hołas i intanacyju mahu lohka dastać z pamiaci. Kacia razumieje svaju rolu i misiju, dumaju, heta joj dapamahaje ciapier. Kali jana viarnułasia z prysudu ŭ kamieru, nibyta naša ahulnaja nadzieja na chutkuju normu pamierła.
My tak spadziavalisia, što jaje vypuściać.
Pieli joj pieśni «Damoŭ», «Demabilizacyja», kali jaje vyvodzili z kamiery na pasiadžeńni, ale cuda nie zdaryłasia. Potym my doŭhi čas nie pieli ŭvohule, nastroju nie było.
Vielmi čakaju Kaciu. Bo ŭ nas byli płany — pić harbatu i vino z pryhožaha posudu va ŭtulnaj biblijatecy. Razmaŭlać.
Kacia raskazvała pra dziadulu i babulu, pra baćkoŭ, pra kachanaha muža Ihara Iljaša. U luboj pieradačy i liście łaviła promni kachańnia z domu, jak i kožnaja z nas.
Dola blizkich viaźniaŭ, chto ich čakaje kožnuju chvilinu kožnaha dnia i nočy, jakaja jana ciažkaja. Dumkami i sercam z vami».
Kamientary