Paŭlina Skurko: Pramova advakata na sudzie nad Andrejem i Jahoram budzie ŭklučanaja ŭ chrestamatyi
Našaniŭcam Jahoru Marcinoviču i Andreju Skurko sudździa Anžeła Kaściukievič pa zapycie prakurora Mikałaja Dziatła prysudziła 15 sakavika pa dva z pałovaj hady kałonii. «Dobryja ludzi pišuć: nie ŭjaŭlaju, što adčuvajuć paśla prysudu chłopcy-našaniŭcy i ich rodnyja. Chaciełasia b apisać», — žonka Andreja Paŭlina raspaviała pra svoj dzień suda, svaje dumki i pačućci.
Kaniečnie, dzień byŭ nie z pryjemnych. Pierśpiektyva pieratvaryć razhadvańnie «ŭordli» ŭ štoviačerni siamiejny rytuał adsunułasia na niapeŭny termin. Što ž, budziem nabližać jaho jak zmožam.
Siońnia, u apošni dzień našych ekzatyčnych spatkańniaŭ, ja, kaniečnie, nieadryŭna hladzieła na Andreja. A jon na mianie. Kali začytali jaho termin, ja pastarałasia sarkastyčna zakacić vočy. Nie vielmi vyjšła — usio ž dla sarkazmu treba bolš rassłabicca. Na spatkańni ŭ siza pastarajusia lepš.
Pakolki raniej žurnalistam davali ad 1,5 da 2,5 hadoŭ, ja ad pačatku pastanaviła sabie aryjentavacca na takija terminy. I dziaržava nie padviała — acaniła ŭpłyŭ i siłu «Našaj nivy» pa najvyšejšaj škale.
Ja siońnia zusim nie płakała, i ŭvohule pakul što nadziva spakojnaja. Ślozy vystupili tolki adnojčy — siadała ŭ taksoŭku jechać u sud, trochi spaźniajučysia — ledź paśpieła pieradać małoha baćkam, a mały płača «mamacka, Tamaś z taboj pajedzie!»… I voś siadaju i dumaju: Boža, ja tak śpiašajusia, kab jany mnie skazali, nakolki zabirajuć u mianie muža!..
Ale siońnia byŭ dzień hipierpadtrymki, i pačaŭ jaho kiroŭca taksi — niečakana mianie paznaŭ:) «Oj, dy heta vy z «Našaj nivy»! Ja ž učora čytaŭ pra vas! Jak pryjemna paznajomicca!» Praz paŭhadziny my raźvitalisia sapraŭdnymi siabrami — u samym pramym sensie, uśviadomiŭšy jednaść duš i intaresaŭ.
A ŭžo paśla prysudu z zavadskoha suda na Vaładarku nas ź siabroŭkami vioz małady chłopiec (ja ŭziała ŭ sud pieradaču, kab potym jaje advieźci). Usiu darohu maŭčaŭ, a ŭ kancy kaža pa-biełarusku: «Hrošaj nie patrebna».
Z abodvuma taksistami raźvitalisia pa pratakole:)
Zabaŭna, što ŭsiu darohu ad suda da Vaładarki prosta za našaj mašynaj jechaŭ mikraaŭtobus z Andrejem i Jahoram:) Jany, kaniečnie, ničoha nie bačyli, ale ja na spatkańni ŭsio raskažu i nie ździŭlusia, kali niešta takoje moj zajac adčuvaŭ.
Mnohija viedajuć, abvinavačvańnie ŭ nas kurjoznaje — niedapłata kamunałki. Sud ciahnuŭsia 2,5 tydnia. U załcy sa ścienami piaščotnaha bezavaha koleru dapytvali paŭtara dziasiatka śviedkaŭ, i ci nie pa hadzinie kožnaha. Niekatoryja ź ich — što naličvali ŭron — nijak nie mahli abhruntavać svaje ličby, tady było zabaŭna. Časam było nudna, časam śmiešna, byli i pryhožyja momanty.
Naša advakat učora havaryła ci nie hadzinu, i nie pakinuła ad abvinavačvańnia kamienia na kamieni (ja b uklučyła hetuju pramovu ŭ budučyja chrestamatyi).
Nie viedaju, chto na jakim etapie rassłabiŭsia, schałturyŭ — ale abvinavačvańnie nie pradstaviła nivodnaha dokazu zmovy, za jakuju Andreja i Jahora asudzili na 2,5 hoda (zatoje ŭ dachod dziaržavy ŭ ich kanfiskavali telefony jak «arudzije sovieršienija priestuplenija»).
Jak mnie padałosia, sudździu dovady advakata mała cikavili. Ale dla abvinavačanych heta mnoha značyć — adčuvańnie, što za ciabie zmahajucca z usich sił. Zmahacca z usich sił, nie apuskać ruk — adzinaje, što nam zastałosia.
Pierad prysudam byŭ momant. Niejak usie adyšli, i kala začynienych dźviarej u čakańni, što ich rasčyniać, apynulisia my ŭdvaich z prakuroram Dziatłam. Ja była rada bačyć usich, chto pryjšoŭ padtrymać, usim uśmichałasia, pieravodziła pohlad ad tvaru da tvaru i raptam natyknułasia pohladam na jaho. U pieršy momant zadumałasia, chto heta, takoje znajomaje abličča, a tady zaŭvažyła pahony i dapiała:)
My stajali adny ŭ kalidorčyku, mietra paŭtara miž nami, i ja hladzieła na jaho z uśmieškaj, i jon na mianie. I ja hladžu i dumaju. Taki małady chłapčyna, maładziejšy za mianie. Miły rumianiec na kruhłych ščokach. Dumaju, my ŭ studenctvie chadzili ŭ adny kaviarni, adny stałoŭki… Takoje pryhožaje proźvišča, ale ź jakim u škole jaŭna było niaprosta. Napeŭna, jość mama. Napeŭna, jość dziaŭčyna. Ci niechta, chto padabajecca. U mianie z hetym užo ŭsio skłałasia — jość kachańnie, jość ad jaho dzicia. Tamu ja i tut.
Ci tak ty, chłopčyk z rumiancam, ujaŭlaŭ pracu mary? Dumaju ŭsio heta i ŭsio hladžu ŭ vočy. U niejki momant uśmieška jaho spadaje, pohlad šklanieje, vočy apuskajucca dołu. Tak cikava, što dumaŭ jon…
Musić, prakuror pra hety epizod skora zabyŭ. (Chacia pryjemna, kali nie.) Mnie ž toj momant urezaŭsia adčuvańniem tryumfu. Treba jašče padumać, jak jaśniej jaho akreślić.
A pra sudździu ja ŭžo pisała. U hetyja dni ŭsio dumałasia: ja, u jakoj muž siadzić, vyhladaju niejkaj bolš ščaślivaj čym jana, u jakoj, napeŭna ž, nichto nie siadzić. …Kali sudździa vychodziła z zali — u mantyi, z tamami spraŭ — ja zaŭvažyła ŭ jaje na telefonie futarał z pandaj.
Andrej u turmie padciahnuŭsia, ale pašareŭ-pabladnieŭ, i zuby zžaŭcieli — vidać, što ŭ kamiery kurać. Zuby adbialić — sprava adnaho dnia. Viarnuć farby tvaru — adnaho tydnia. Adzinaje, za što pieražyvaju, — kab kałonija nie pahoršyła jaho dyjabiet: bajusia, tam nie budzie ni dyjety, ni choć jakoj harodniny. A pasyłki možna dasyłać tolki raz na paŭhoda.
Termin Andreja i Jahora pavinien vyjści ŭ žniŭni 2023 hoda. Hetu datu ja ŭsurjoz uvohule nie razhladaju. Moža, chto skaža, što ja durny aptymist («u kancłahiery najbolš razdražniali biespadstaŭnyja aptymisty», pisaŭ Viktar Frankł). Ale ŭ dadzienym vypadku liču siabie realistkaj. Hladžu, jak raspadajecca čornaja materyja navokał, i ŭpeŭniena, što my voźmiemsia za siamiejnaje razhadvańnie «ŭordli» kudy raniej, čym pryznačyli vysokija orhany.
A svajoj, našaj siamiejnaj zadačaj na hety čas baču tolki zachavańnie ŭsichnych zdaroŭjaŭ. 8 miesiacaŭ tamu mianie turbavała jašče toje, kab zachavać peŭny naš siamiejny śviet, siamiejnuju suviaź, blizkaść. Ale ciapier zadača adpała — paśla hetych 8 miesiacaŭ blizkaść naša mocnaja jak nikoli.
Nu i jašče pra što dumaju. Akramia ŭsiakaj fihni i bolu, «naš hieraičny pieryjad», jak nazyvaje jaho Andrej u listach, padaryŭ mnie niečakanaje. Ja viedała, jaki fantastyčny ŭ mianie muž, ale pra siabie nie viedała. A tut hladžu ŭ lusterka i baču takuju pryhožuju, takuju mahutnuju, prosta raskošnuju maładuju žančynu:)
…A Tamaš pastajanna raskazvaje mnie, jak my z tatam na sinieńkaj mašyncy pajedziem u «zaapajk». I siońniašni dzień pačaŭ z hetaha. «Tamaś siadzie ŭ kresła, tata ŭstavić kluč, mašyna zaviadziecca… Mamačka, tam budzie ślon?» Małyš! Kolki zaaparkaŭ my z taboj i tatam abjedziem! U Minsku buduć viarbludy i małpački. U Koŭnie — žyrafy (i ciocia budzie havaryć im łaskavyja litoŭskija słovy dy karmić ź viadra). U Łucku ty pabačyš viasioły atrad janotaŭ.
A dziela słana abaviazkova dajedziem da Mikałajeva. Tam my jašče, kaniečnie, padydziem da pomnika hierojam, i naš talenavity tata prydumaje, jak pravilna tabie, maleńki, raskazać, dla kaho my prynieśli kvietki. My z Andrejem kłaniajemsia vam, siabry. Vy zmahajeciesia za siabie, ale vychodzić, što i za nas. I ŭsie prysudy mienšajuć na fonie taho, što vy dla ŭsich nas vyborvajecie.
Kamientary